Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 {We dwójkę, znów}

To nieprawdopodobne jak wszystko może się zmienić z powodu jednego wypadku. Jak wszystko może się spotęgować z powodu strachu i utraty kogoś kogo kochałam.

Teraz on znowu jest w moim łóżku i wcale nie chcę, żeby z niego wychodził, ponieważ nie chcę, żeby wracał do pracy. Wiem, że ma wolne jeszcze przez najbliższy tydzień, ale gdybym mogła to zatrzymałabym go tu na dłużej.

Dobrze by było móc żyć w idealnym świecie.

Wtedy bylibyśmy razem.

Ale nie jesteśmy.

Więc, co my tu robimy?

Nie.

To nie ma znaczenia.

W większości przypadków nigdy nie dostajemy drugiej szansy. Nasz związek zakończył się gwałtownie, mimo, że zbierało się na to od tygodni i w tym wszystkim gdzieś przestałam się cieszyć nami i szczerze? Żałuję tych straconych dni na kłótnie i że niemal zapomniałam jak mi z nim dobrze.

Mleko się już rozlało.

Wiem o tym, ale czy to nie niesamowite, że mogę te złe wspomnienia zastąpić nowymi?

Przyglądam mu się jak śpi.

Kim ja się do cholery stałam, żeby to robić?

Żeby tak bardzo chcieć być przy kimś?

Może dlatego, że to niemożliwe, że nie wiem, która chwila jest tą ostatnią.

Nie tracę więcej czasu i wtulam się w jego bok, przykrywając nas kołdrą.

Ciężko jest przestać kogoś kochać, nawet jeśli jest tak strasznie do nas niedopasowany.

Łatwo jest być z kimś od kogo nic nie musisz oczekiwać, ale to nie może trwać wiecznie.

Pewnie dlatego właśnie się wybudza, zaciska na moim ramieniu swoją dłoń, a ja przesuwam się tak, żeby móc spojrzeć mu w oczy.

– Zostałem do rana?

Przesuwa dłoń z ramienia na moją głowę, zaczynając delikatny masaż.

– Zostaniesz na śniadanie?

– Zrobisz śniadanie? – pyta mocno zaskoczony.

– Zamówię.

– Skąd właściwie masz pieniądze?

To pytanie byłoby nie na miejscu, gdybym była kimś innym, jednak on ma całkowite prawo je zadać. Nie spodoba mu się odpowiedz. Nie powinniśmy o tym rozmawiać nago. Było tak miło, a teraz...

Nie muszę mu mówić, prawda?

Mogę zmienić temat tak jak mam w zwyczaju, co mnie nagle wzięło na mówienie mu calej, prawdy?

Nic dobrego z tego nie wychodzi.

Byliśmy o wiele szczęśliwsi gdy nie mówiliśmy pewnych rzeczy wprost i nie wymagaliśmy innych.

– Przyznaj, że tęskniłeś za moimi fikuśnymi daniami – całuję go w brodę – Co byś zjadł dobrego?

– Ciebie.

Chichoczę jak nastolatka, którą tak naprawdę w środku jestem.

– Jestem całkowicie luksusowym daniem, nigdy się mną nie nasycisz – wskakuję na niego okrakiem, a on szybko podnosi się do pozycji siedzącej.

– Tak to jest prawda? Gdy taki prosty facet jak ja raz zasmakuje takiej luksusowej dziewczyny jak ty, nigdy już nie będzie miał dosyć – obejmuje mnie mocno.

To zadanie ma tyle głębszego sensu... to jedno z tych zdań, które kobiety chcą myśleć, że mężczyzna wypowiada je tylko w ich kierunku. Nigdy nie chcą usłyszeć jak mówi je do innej lub gdy przestaje mieć znaczenie w kontekście do ciebie, bo emocje gdzieś zniknęły, przestały być może na pierwszym miejscu, przestałeś się czuć jak myślałeś, że nigdy nie przestaniesz.

Jak to jest, że możemy mówić takie rzeczy do innych ludzi? W sensie do kolejnych ukochanych osób.

– Pocałuj mnie, skoro nie możesz mi się tak oprzeć.

I robi to.

Tak jak lubię.

Tak jak potrzebuję.

Może moglibyśmy, co jakiś tak odrywać od rzeczywistości. Rzucać wszystko i być tylko ze sobą.

Ciarki pojawiają się na każdym centymetrze mojej skóry na te myśli, na te możliwość, ale wiem, że to niemożliwe, ponieważ on chce czegoś innego, a gdy on o tym mówi ja przypominam sobie jak różne są moje potrzeby.

Chcę go zapytać czy kogoś poznał, czy jest ktoś o kim myśli po za mną, czy szuka matki dla swoich dzieci, ale boję się, że wtedy to się skończy, tak jak za pierwszym razem. Więc zostaję w naszej bańce i zapominam o reszcie.

W końcu wychodzimy z łóżka, żeby znowu do niego nie trafić, decydujemy się na śniadanie na mieście. Przekonuję go, żeby pozwolił mi zapłacić w ramach wyrządzonych krzywd, co prawda nie tych, co ja wyrządziłam mu, ale o tym nie dyskutujemy.

Tylko, że wyjście z nim na ulice nie jest takie proste. Nie dlatego, że boję się przyłapania, a dlatego, że ręka, aż mnie świerzbi, żeby złapać go za rękę. To by było całkowicie naturalne i nieodpowiednie.

Dlaczego ja się w ogóle przejmuję tym, co odpowiednie?

Jestem znowu gotowa wyrzucić rozsądek z głowy, ale nie muszę, ponieważ Luke przerzuca swoje ramie przez moje barki i przyciąga mnie do siebie.

– O czym tak myślisz? – szepcze mi na ucho – Już brakuje ci mnie nagiego? To prawdopodobnie nieodpowiednie miejsce na negliż – przygryza płatek mojego ucha – Do golasów też jeździmy, bo zdarza im się stać na wysokościach..

– Ty raczej stajesz na wysokości zadania – odparowuję.

– No i popatrz, strażak we mnie to same plusy, żadnego problemu z zadaniami na wysokościach.

– Jak wysokie miejsce w takim razie zajmiesz?

– W zależności, co to za konkurs – stwierdza – Mógłbym mieć problem z konkursem na milionera, chyba, że wygram w zdrapkę. A ty?

To podchwytliwe pytanie, prawda?

– Sprawdzasz mój budżet na śniadanie? Nie ograniczaj się, koleś – obracam głowę w jego stronę – Mogłeś zginąć ‚należy ci się luksusowy posiłek – mówię całkiem poważnie.

– Cholera, już dawno mogło mi się coś stać, skoro dostaję z tego powodu same benefity.

Morduję go wzrokiem.

– W ogóle nie śmieszne! – krzyczę – Co ty sobie myślisz, żeby z tego żartować?!

Opiera czoło o moje czoło, na środku głupiego chodnika.

– Żyję, mała.

Wyrywam mu się.

– Nienawidzę gdy mnie tak nazywasz! Zaraz ci pokażę jaka ta mała...

– Może dużo zjeść? – kpi.

– Ten dobry humor to przesada, strażaku.

– Ostatnio miałem wyjątkowo paskudny humor, Gina – nie owija w bawełnę, nie uśmiecha się, stwierdza fakt.

– Zazwyczaj taki jest humor ludzi gdy leżą w szpitalu! – prawdopodobnie nie o to mu chodziło,

Wyciąga rękę w moim kierunku i z powrotem do siebie przyciąga.

– Nie wiem jak to możliwe jak moja pielęgniarka była najlepszą pielęgniarką na świecie – jego usta znowu są przy moim uchu – No i widziałem ją nago gdy tak leżałem, więc ten zły humor...

– Co to za nieprofesjonalna baba! Trzeba to zgłosić! – sztucznie się oburzam – Nęka pacjentów ze wstrząśnieniem mózgu i na lekach! Kto może wtedy myśleć logicznie?!

Pochyla się jeszcze bliżej mojego ucha.

– Widziałem ją nago też dzisiaj rano i muszę stwierdzić, że jest jeszcze lepsza niż na mocnych prochach przeciwbólowych.

Tym razem gwałtownie obracam głowę w jego kierunku.

– Nigdy tak do mnie nie mówiłeś – stwierdzam, że muszę coś podkreślić – Nigdy.

– Mam przestać? – pyta z równie poważną miną.

Nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro