Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

she don't love me

Kiedyś myślałem, że Iben jest wkurwiająca, ale teraz przechodzi wszelkie granice. Widzę, jak szybko poruszają się jej usta, a w mojej wyobraźni podchodzę do niej i zaczynam ją dusić. Nasz związek od samego początku był żartem. Traktowałem ją jak pewnego rodzaju trofeum, bo była najfajniejszą laską w szkole. Jest ładna, ma świetne cycki a tyłek, też do najgorszych nie należy. Problemem jest jej mentalność. Zawsze chciała z nas zrobić parę, rodem z hollywoodzkiej produkcji. Miałem być jej idealnym chłopakiem, a ona ulubienicą tłumów. Sęk w tym, że przez związek ze mną, tłum ją znienawidził. Mam ochotę się roześmiać, bo Iben coraz szybciej porusza rękoma i odnoszę wrażenie, że za chwile mnie uderzy.

- Zacznij mnie słuchać! - Krzyczy! Zaciskając swoje małe piąstki.

- O co ci chodzi? - Pytam, przewracając oczyma. Ma chyba najdłuższy okres w historii albo już zaczęła się jej menopauza, bo jakoś muszę sobie tłumaczyć jej humor.

- Przecież widzę, jak te wszystkie dziewczyny na ciebie patrzą! Myślisz, że jestem ślepa, Chris? - Przygryza wargę, a jej oczy błyszczą ze złości.

- Po to mają oczy – parskam.

- Nie przeginaj draniu!

- Czy ty siebie słyszysz? - Zaczynam tracić cierpliwość. - Co mam zrobić, bo ktoś się na mnie gapi? Mam ich oślepiać czy założyć na siebie pieprzony koc?!

- Nie przekręcaj moich słów – macha mi palcem przed oczyma.

- Na ciebie też się gapią faceci i co? Mam każdemu dać po mordzie? - Pytam i z czystym sumieniem, muszę przyznać, że na początku właśnie to chciałem robić. Iben jest atrakcyjna i jest moja, więc faceci powinni trzymać się od niej z daleka. Jasne, że mogą mi zazdrościć, ale na tym powinni poprzestać swoje rozmyślania o niej.

- Tobie w ogóle na mnie nie zależy! - Krzyczy i odnoszę wrażenie, że za chwile się rozpłacze.

- Kurwa, zdecyduj się, o co ci właściwie chodzi! O to, że ktoś się na mnie gapi czy o to, że sobie coś uroiłaś?

- Nawet mnie nie dotykasz! - Wykorzystuje argument, z którego trudno będę miał się wybronić. To nie moja wina, że w jakiś sposób się jej brzydzę. Chociaż, nie, to za mocne słowo. Nie jest już tą samą Iben w moich oczach. Próbuje zgrywać ofiarę i mam ochotę powiedzieć jej wprost, dlaczego nie chcę jej dotykać, a nasz seks nie wygląda jak dawniej.

- Nie jesteśmy pierdolonymi syjamskimi bliźniętami Iben – parskam. - Kiedy mam cię dotykać, co? W szkole, gdzie stwarzasz pozory cnotki niewydymki? Czy może w twoim domu, w towarzystwie twoich rodziców i młodszego rodzeństwa? - Oblizuję usta i liczę, że zakończymy tę bezsensowną rozmowę.

- Jakoś wcześniej nie miałeś z tym problemów! Masz kogoś? - Patrzy na mnie i widzę, jak pociera swoje dłonie. Czyżby chciała mnie uderzyć?

Mógłbym powiedzieć jej prawdę. Że zdradzam ją od pierwszego dnia naszego związku. I w pełni zasługuję na to, by dała mi w twarz, a nawet kopnęła mnie w jaja. Sam bym się nadstawił. Ale nie zrobię tego, bo ona nie jest bez winy. Cały czas koncentruje się na sobie, na tym, co jej jest potrzebne. W szkole łapała mnie za rękę tylko wtedy, gdy była z koleżankami, w których chciała wzbudzać zazdrość i udowadniać, że to ona jest kimś, a one są szczęściarami, że w ogóle chce z nimi się zadawać. Nazwijmy to po imieniu, Iben od samego początku mnie wykorzystuje. A, że nie jestem idiotą, to sobie to odbijałem. Ale są pewne granice i Iben je przekroczyła. Mogła mnie traktować jako swoje trofeum, proszę bardzo, to tylko smyra moje ego, ale nie będzie ze mnie robiła pieprzonego rogacza. Gdybym teraz z nią zerwał, uchodziłaby za pierwszą ofiarę Nissen i całego świata. Bo Schistad pieprzył na około, a ona nie wiedziała, biedna Iben. Dlatego nie dam jej tej satysfakcji. Poczekam na lepszy moment, ba może nawet chwycę ją na gorącym uczynku i dostanie za swoje. Spoglądam na jej zaczerwienioną twarz i mam ochotę jej powiedzieć, żeby się ogarnęła, bo jest żałosna.

- Niby kogo? - Parskam. - Jestem w ostatniej klasie, mam na głowie pieprzone oceny, wybór studiów, ogarnianie naszego bussa, więc wybacz pieprzona księżniczko Iben, że nie poświęcam ci każdej pierdolonej minuty swojego życia.

Wyraz jej twarzy się zmienia i mam ochotę się roześmiać, bo ona naprawdę uwierzyła w to, co powiedziałem. W dupie mam oceny i studia. Obecnie bardziej mi zależy na tym, by korzystać z życia, bo jak skończę szkołę, na pewno nie będę mógł balować jak dotychczas. Chcę się wyszaleć, bawić z przyjaciółmi, upijać się z nimi i zaliczać dziewczyny, bo mogę. I nikt nie będzie mi tego zabraniał.

- Chris, ja nie chciałam – mówi. Bingo! I zwycięzcą zostaje Christoffer Schistad. - Po prostu, zależy mi na tobie.

- Wiem – odpowiadam i posyłam jej sztuczny uśmiech.

- Mogę ci jakoś pomóc? - Pyta z troską.

Tak, przestań rozkładać nogi przed innymi facetami.

- Nie, wszystko mam pod kontrolą. Masz jakieś plany na dziś? - Pytam, chociaż mnie to nie obchodzi. Mam tylko nadzieję, że sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju.

- Tak, umówiłam się z dziewczynami – uśmiecha się do mnie. Taa, pewnie znowu będzie się rżnęła pod prysznicem.

- Okej – kiwam głową.

Dziewczyna całuje mnie na pożegnanie i gdy wychodzi, przecieram usta dłonią. Czuję wibrację telefonu i natychmiast wyciągam go z kieszeni. Impreza u Williama, fantastycznie. Uśmiecham się do siebie i idę pod prysznic.

Mieszkanie Magnussona wypełnione jest po brzegi, co jest zaskakujące, bo to nieplanowana impreza. Wchodzę do salonu i dostrzegam swojego przyjaciela rozmawiającego z blondynką, która go prześladuje. Unoszę do góry brwi i wybucham śmiechem. William chyba jest zdesperowany, skoro chce to ciągnąć. Mój telefon zaczyna wibrować i na wyświetlaczu pojawia się zdjęcie mojej mamy. Przytykam ucho i próbuję usłyszeć, co do mnie mówi. Kieruję się do pokoju Williama, licząc, że będzie otwarty i pusty.

- Coś się stało? - Pytam, bo moja mama rzadko do mnie dzwoni.

- Wyjeżdżamy z ojcem na tydzień – oznajmia.

- Co?

- Próbujemy zażegnać konflikt – mówi, głośno przełykając ślinę – i stwierdziliśmy, że taka tygodniowa ucieczka dobrze nam zrobi.

Ależ ona jest naiwna.

- Okej – mówię bez przekonania i się rozłączam.

Dopiero teraz zauważam, że na łóżku Williama ktoś siedzi. Podchodzę bliżej i dostrzegam płaczącą Evę.

- Hej, co jest? - Pytam i siadam obok niej, a dziewczyna podskakuje na dźwięk mojego głosu.

- Ja – nie kończy i zaczyna ścierać łzy.

- Ktoś ci coś zrobił? - Nie wiem dlaczego, przyszło mi to na myśl.

Kręci przecząco głową i odrzuca przychodzące połączenie. Na wyświetlaczu znów pojawia się zdjęcie jakiegoś chłopaka, a ona rzuca telefon na łóżko.

- Znów twój chłopak? - Pytam, dobrze znając odpowiedź.

- Tak – mówi cicho.

- Zerwij z nim – i mówi to koleś, który nie potrafi zerwać ze swoją dziewczyną. Eva spogląda na mnie ze smutkiem – tak wiem, kochasz go – przewracam oczyma – ale spotykamy się drugi raz, na przestrzeni miesiąca i drugi raz przez niego płaczesz. Nie jest wart twoich łez – mówię i powoli ścieram kciukiem słoną kroplę.

Jej skóra jest cholernie delikatna. Przejeżdżam palcem po jej ustach, a ona patrzy na mnie zaskoczona. Przeklinam się w myślach, bo kurewsko się pośpieszyłem z tym paluchem. Przez chwilę mi się przygląda i ku mojemu zaskoczeniu, jej usta łączą się z moimi. Są tak cholernie miękkie, że od razu przygryzam jej wargę. Słyszę cichy jęk i wiem, że muszę się z nią przespać. Napieram na nią całym ciałem i chwilę później leży pode mną. Chwyta rękoma moje ramiona i odchyla głowę, a ja natychmiast przenoszę pocałunki na jej szyję. Zjeżdżam rękoma na jej biodra i nagle zaczyna mnie odpychać. Odsuwam się od niej zdezorientowany, a ona zasłania twarz dłońmi.

- Nie mogę, przepraszam – mówi, bo czym wybiega z pokoju.

Co tu się właśnie odpierdoliło? Spoglądam na drzwi, licząc, że dziewczyna wróci, ale zamiast niej, do pomieszczenia wchodzi jakaś blondynka. Uśmiecha się do mnie nieśmiało, a ja wciąż nie potrafię do siebie dojść po Evie. Spoglądam na swój krok i wiem, że będę musiał coś z tym zrobić. Blondynka siada obok mnie i chwilę później, jej usta lądują na mojej szyi. Wychodzi na to, że to ona ugasi to, co rozpaliła Eva.





______

Garść informacji. Scena z mamą Chrisa z poprzedniego rozdziału nie ma na celu, tłumaczenia zachowania Chrisa i tego jaki jest i proszę tego tak nie odbierać, bo ja nie mam zamiaru niczym usprawiedliwiać tego, co Chris robi. 

Wiem, że pisałam, że początkowe rozdziały będą się pokrywały jakoś z serialem, ale po głębszym przemyśleniu stwierdziłam, że niektóre rzeczy będą miały pokrycie a inne już nie, bo nie chcę "przepisywać" serialu i dodawać od siebie tylko jakiejś cząstki. To ma być moje wyobrażenie Chrisa i tej historii, więc mam nadzieję, że to zrozumiecie :)

Wiem, że możecie nie lubić Zayna i jego muzyki i to szanuję, ale zależy mi na tym byście jednak czytali to, zapoznając się z konkretną piosenką, a jeśli to dla kogoś za dużo, to chociaż zerknijcie na tekst, bo on dużo mówi. 

I ostatnią informacją, która totalnie nie ma znaczenia ale i tak się z nią Wami podzielę, jest to, że przekonałam się do tego ff i go jakoś polubiłam, brawo ja! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro