16
<Skay>
Dobra przyznaje miałam chwilowe załamanie. Trochę popiłam, popaliłam ale już jest okej. Chyba karzdy ma czasem słabsze dni. Ja mam takie kilka razy w roku. Najczęściej kiedy mam okres. W tedy jestem nieznośna dla wszystkich i mnie wszystko boli. Tylko to nie są takie małe bule brzuszka bo mnie wtedy boli całe ciało i ledwo się ruszam a nie raz było tak że musiałam chodzić na treningi i do szkoły. I tak. Chodziłam na treningi piłki nożnej. Chodziłam razem z chłopakami i z siostrą. Teraz już nie chodze. Nie mam czasu. Muszę znaleźć prace i sie usamodzielnić. Chociaż myślę nad tym żeby wynająć z Martinusem razem mieszkanie. To by się nam nawet bardziej opłacało. Wstałam i podeszłam do biórka. Wyjełam z szuflady mały kluczyk i podeszłam do szafy. Otwożyłam ją. W środku za ciuchami mam małą skrytkę. Otwożyłam ją za pomocą kluczyka. W środku było kilkanaście dużych pełnych skarbonek. Zbieram odkąd skończyłam sześć lat. Całkiem sporoa tego uzbierałam. Wzięłam duży koszyk i włożyłam do środka wszystkie skarbonki. Usiadłam na dywanie i zaczęłam wysypywać pieniądze z każdej skarbonki zapisując na kartce to co zliczyłam. Po jakiś 2 godzinach wyszło mi 5682 złote i 3 grosze. No nieźle... Powkładałam wszystko spowrotem do skarbonek i odłożyłam na miejsce zamykając skrytke spowrotem. Odłożtłam kluczyk do biurka. A może wyjde na spacer? Hm... Podeszłam znów do szafy. Tym razem wyjełam z niej czarną bluzke, bluze i krótką granatową spudniczke. Poszłam do łazienki szybko się przebrałam i uczesałam po czym wyszłam z łazienki. Załozylam okulary przeciw słoneczne i buty na szpilkach. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz i wszłam z domu. Przed drzwiami stał mój przyjaciel który właśnie maił pukać do drzwi.
- Hej Skay. Gdzie idziesz? - spojrzał na mnie.
- Na spacer a co? - usmiechnęłam się do niego.
- A może mogę iść z tobą? - uśmiechnął się odwzajemniając mój gest.
- Pewnie. A coś się stało?
- Chciałem po prostu z tobą porozmawiać. Nie mogę?
- No możesz - zeszłam po niskich schodkach i wyszłam z podwurka a chłopak za mną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro