Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Po wydarzeniach z Sokovii wiele osób miało problem z dojściem do siebie. To co się tam wydarzyło wpłynęło na wielu ludzi, a najbardziej na mieszkanców Sokivii. Mimo iż avengers wygrali to wielu mieszkańcy stracili swój dom. Po tych wydarzeniach wielu ludzi postanowiło pomóc. Wszyscy wiedzą, że aby odbudować miasto trzeba czasu, dużo czasu.

Jeśli chodzibo drużynę to zaszy w niej zmiany. Kilka osób postanowiło odejść, choć doktor Banner nie odszedł, a zniknął. Nikt nie wie, gdzie on aktualnie przebywa i czy wszystko z nim w porządku.

Tony postanowił skupić się bardziej na Pepper, z którą nie układało mu się ostatnio najlepiej. Stworzył on także fundusz dla młodych wynalazców, aby mogli spełniać swoje marzenia.

Thor znowu zniknął gdzieś we wszechświecie. Postanowił poszukać odpowiedzi na pytania. Nie wiedzieli kiedy znowu go zobaczą, ale byli pewni, że kiedy znowu nadejdzie niebezpieczeństwo to wróci.

Clint tak jak wcześniej planiwał przeszedł na emeryturę. Postanowił w końcu cieszyć się życiem wraz z Tess. Choć ona często się z niego śmiała, że został emerytę przed czterdziestką, to wiedział, że nie mówi tego poważnie i sam się śmiał.

Mimo iż drużyna straciła czterech członków to zyskała nowych.

Jednym z nich była Wanda Maximoff, która po walce z Ultronem postanowiła dołączyć do avengers i pomagać innym. Strata brata wpłynęła barzzo na jej decyzję. Wiedziała, że gdyby nadal żył także by dołączył.

Sam Wilson przyjaciel kapitana również dołączył po namowach Steve'a. Dzięki niemu nie było nudno, często wpadał na głupie pomysły i zastanawiali się wszyscy skąd on to bierze, ale potrafił być też poważny.

Vision to kolejny członek drużyny. Android w sumie to nie miał zbyt dużo do powiedzenia w sprawie dołączenie do avengers. Z góry było wiadomo, że dołączy ob do drużyny. Był tym czym Ultron miał być, a w połączeniu z J.A.R.V.I.S.'em był nie do podrobienia choć nie rozumiał on ludzi i uczył się wszystkiego.

Rhodey postanowił dołączyć za Tony'ego. Dzięki jego zbroi drużyna nie straciła osoby posiadającej dużą ilos różnej broni podczas misji.

***

Po długich miesiącach w końcu Nadszedł długo wyczekiwany dzień. Dzień ślubu Tess i Clint'a. Oboje długo wyczekiwali tego dnia i wiedzieli, że nic im nie przeszkodzi.

Wesele i ślub zorganizowali na wsi. Nie zapraszali dużej ilości gości. Jedynie najbliższą rodzinę i przyjaciół.

Tess była na górze w sypialni, gdzie szykowała się z pomocą Maggie, która miała pełnić funkcję druhny.

Była już prawie gotowa, miała na sobie piękna suknię. Włosy miała rozpuszczone, na lokówce fryzjerka zrobiła jej piękne loki, które były delikatnie spięte po bokach.

– Nie mogę uwierzyć, że ten dzień naprawdę nadszedł.- powiedziała stojąc przodem do lustra.

– To lepiej uwierz, bo już niedługo staniesz się panią Barton.- powiedziała Maggie podchodząc do Tess z pudełkiem, w którym znajdowały się kolczyki.

– Próbuje, ale to wszystko wydaje się jak sen.- powiedziała zakładając kolczyki.

W tym samym czasie na dole w salonie Clint i Nat ćwiczyli z Ethan'em jego przejście podczas ceremonii. Mały miał za zadanie nieść obrączki.

– Brawo. I co dasz radę?- zapytał biorąc go na ręce.

– Tak!- zawołała szczęśliwy.

– No to biegnij do mamy i pochwal się.- powiedział stawiajc go na nogi, a mały od razu pobiegł na górę.

– No stary nie wierzyłem, że ten dzień nadejdzie.- zaczął Tony wchodząc do salonu ubrany w ciemny garnitur - Nigdy nie spodziewałem się, że do tego dojdzie.

– Naprawdę? Nie wierzyłeś, że Barton w końcu się ożeni i będzie szczęśliwy?- zapytała Romanoff, która była ubrana w granatową długą sukienkę z wycienciem na prawej nodze i cienkich ramiączkach.

– Nie wierzyłem, że mnie wogule zaprosi. Ty to wiadomo, bo znasz go najdłużej i wogule.- powiedział na co się wszyscy zaśmiali.

– Mama!- zawołał Ethan wbiegając do pokoju, w którym była jego mama.

Tess obrucila się słysząc głos syna. Kucnęła, a ten wpadl w jej ramiona.

– Co kochanie?- spytała, ale niedane było jej dostać odpowiedź, bo do pokoju wpadała uśmiechnęła Harper.

– Tess!- pisnęła podchodząc do szwagierki i ściskając ją mocno- Jestem taka szczęśliwa, tak się cieszę twoim szczęściem. Naprawdę należy wam się.

– Dziękuję.- powiedziała mając łzy w oczach.

– Nie płacz bo zniszczysz cały makijaż.- powiedziała przytulając ją znowu.

– Harper puść ją w końcu, bo lada moment i schodzimy na dół.- powiedziała kobieta.

– Spokojnie Maggie przecież nie zniszczę jej tego dnia. Piękna sukienka.- powiedziała patrząc na fioletową sukienkę przyjaciółki szwagierki.

– Dziękuję twoja także.- pochwaliła miętową sukienkę Harper.

– Gdzie dzieciaki?- zapytała Tess.

– Na dole. Dziewczynki jak tylko zobaczyły Stark'a oszalały i nie dadzą mu spokoju przez najbliższy czas i będę mieć spokój.- powiedziała na co wszystkie się zaśmiały.

***

Nadszedł ten moment. Moment, w którym Terissa i Clint mieli zostać małżeństwem. Oboje długo czekali na ten dzień i w końcu nadszedł.

Tess stanęła na początku drogi prowadzącej do miłości jej życia. Tak Clint był jej wielką miłością i nie mogła tego nie ukrywać. Kochała go całym sercem i wiedziała, że przy nim będzie szczęśliwa.

Ruszyła, wszyscy skupili swój wzrok na niej, ale ona wiedziała, że tylko jedna osoba dokładnie śledzi jej każdy ruch. Tym kimś był Clint ubrany w granatowy garnitur, ktory idealnie podkreślal kolor jego oczu.

Nie potrafił ukryć usmiechu, kiedy na nią patrzył jego serce biło niemiłosiernie. Kochał ją i wiedział, że ona również go mocno kocha.

W końcu dotarła na koniec drogi i stanęła obok Barton'a. Uśmiechnęła się do niego, a w jejboczach zauważył te iskierki szczęścia jakie zawsze się jej pojawiały kiedy się uśmiechała.

Kochał jej usmiech. Według niego uśmiechała się najpiękniej na całym świecie.

– Zebraliśmy się tu, aby połączyć węzłem małżenskim Clintona Francisa Bartona i Terisse Susan Collins. Państwo młodzi postanowili sami napisać swoje przysięgi, więc wygloscie jej teraz.- powiedział urzędnik.

– Tess kiedy cie poznałem zawróciłaś mi w głowie. - zaczał Clint-Nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek się znowu zakocham i będę szczęśliwy. Sprawiłaś, że mój świat stał się lepszy, że ja stałem się lepszym człowiekiem. Pamiętam dzień, w którym poraz pierwszy mnie pocałowałaś. Nie spodziewałem się tego, nie sądziłem, że odwzajemniasz mohe uczucia. Myślałem, że nie jestem wart ciebie, ale ty mi pokazałaś, że się myliłem. I cieszę się, że wybraliśmy akurat ten dzień na nasz ślub. W końcu to cztery lata temu zobaczyłem cię poraz pierwszy. Kocham cie I będę kochał na zawsze.- zakończył.

– Kiedy trafiłeś do szpitala po tamtej misji w ciężkim stanie, wtedy dotarło do mnie, że cie kocham jak wariatka i nie chce cie stracić. Byłam gotowa potrząsnąć niebo i ziemię, abyś tylko wrócił do zdrowia i wróciłeś. Nie odwróciłeś się ode mnie, kiedy poznałeś prawdę na temat mojej przeszłości i za to cie kocham. Wiesz, że każdy popełnia błędy i nie krytykujesz, nie oceniasz. Pokochałeś Ethan'a jak własnego syna. Stałeś się dla niego najlepszym ojcem jakiego tylko mógł mieć. Kocham cie za każdy wspolny dzień, za każdą wspólnie spędzona chwilę i za każdy usmiech. Gdyby istniało inne słowo opisujące miłość niż "kocham" to mówiłambym to codziennie. Tak jak codziennie mówię kocham cie.- zakończyła z łzami w oczach.

–  Na mocy nadanej mi przez stan Wirginia ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młoda. - powieział, a państwo młodzi złączyli swoje usta w pocałunku.

Clint podniósł swoją świeżo upieczoną żonę do góry i obrucil wokół własnej osi nie odrywając od niej ust. Kiedy ja puścił oboje byli szczęśliwi. Tess wzięła w swoje dłonie policzki mężczyzny i złączyła ich czoła uśmiechając się. Clint spojrzał na nią i znowu ja pocalował, a wszyscy goście wstali i bili im brawo.

To była najpiękniejsza ceremonia ślubna jaka mogli sobie oboje wymarzyć. Dodatkowo to, że sami napisali swoje przysięgi tylko potwierdzało ich wilka miłość do siebie nawzajem. Nie chcieli mówić tej samej przysięgi co wszyscy. Chcieli włożyć w nią swoje uczucia, pokazać jak jednemu zależy na drugim.

– Drodzy państwo mamy nową panią Barton!- krzyknął a Clint podnoszac do gory ich splecione dlonie, a wszyscy się wybuchli śmiechem.

Nawet Wand, która od czasu straty brata nie często się uśmiechała to teraz śmiała się jak wszyscy inni, a stojący obok niej Vision mog stwierdzić, że ma ona piękny uśmiech.

***

Jak po każdym ślubie przychodzi czas na wesele. Państwo młodzi postanowili zacząć od pierwszego tańca, do którego wybrali piosenkę Zenday'i Neverland .

Wraz z pojawiniem się pierwszych słów zaczęli taniec. Nowa pani Barton położyła prawa rękę na ramieniu męża, a drugą na zlaczyla z jego ręką, natomiast Clint prawa rękę położył na tali kobiebiety i zaczęli tańczyć walca.

– Jestem taka szczęśliwa.- powiedziała w którymś momencie Tess.

– Ja również jestem.- przyznał Clint- Płaczesz?- zapytał widząc zbierające się w jej oczach łzy.

– Obiecałam Harper, że będę płakać, ale po ptostu nie mogę. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz i cieszę się, że cie mam.

– Ja również sie cieszę, że ciebie mam.- poeidziql i pocałował żonę w usta.

Po zakończonym tańcu przyszedł czas na tort weselny. Zgodnie z tradycją państwo młodzi wspólnie ukroili pierwszy kawałek i nakarmili siebie na wzajem.

– Drodzy państwo mogę prosić o uwagę?- zapytał Tony wychodząc na środek i stukając w kieliszek, a wszyscy skupili się na nim.

– Byłam ciekawa, kiedy to się stanie.- szepnęła Tess Clintowi, z którym siedziała przy stole.

– Chciałbym wznieść toast, za naszą piękna parę młodą. Clint nie sądziłem, że nadejdzie ten dzień, kiedy jakąś kobieta cie usidli... - na jego słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem, nawet on sam- ...,ale cieszę że to wlanie jest Terissa. Ma ona dobre serce i widać, że jest dla ciebie ważna. Życzę wam szczęścia i liczę na bycie chrzestnym.- powiedział puszczając parze młodej oczko, na co oboje się na sobie spojrzeli.

Następny był brat Tess, ktory również jak Tony wznosząc toast rozśmiechył wszystkich, a najbardziej siostrę, mówiąc o jej śmiesznych sytuacjach z dzieciństwa i uświadamiając inna z kim się ożenił. Po nim jeszcze parę osób wzniosło toast za parę młodą.

Po toascie przyszedł czas na zabawę. Nikt nie mógł narzekać na brak nudy. Najwìeksza furorę zrobiły zabawy organizowane przez DJ'ów. Było ich kilka, ale i tak najlepsza z nich był test zgodności, w którym parą młoda nie zawsze się zgadzała ze sobą oraz zabawa pami mloda szuka męża, która polega na tym, że pani młoda staje tyłem do panów, którzy również biorą udział i losują zwierzę, które potem muszą udawać, a panna młoda musi zgadnąć, który z panów jest jej mężem.

Na obydwu zabawach wszyscy pękali ze śmichu, a najbardziej pani młoda, która się popłakała, słysząc jak jej mąż  udaje osła. Od razu wiedziała, że ten zagubiony osiołek jest jej.

Około godziny szóstej rano niewiele osób zostało jeszcze w stanie racjonalnego myślenia, a już na pewno nie Stark, który zasnął pod stołem.

Para młoda postanowiła pójść na górę
i nacieszyć się sobą. Kiedy oboje znaleźli się już w sypialni od razu zaczęli się całować. Tess zabrała się za odpinanie koszuli męża, która cheile potem leżała na ziemi, tak samo jak suknię ślubna. Oboje położyli się na łózki spędzając wspólnie jedną z najupojniejszych nocy w ich życiu.

No i dotarliśmy to długo wyczekiwanego momentu. Jestem z siebie dumna, że udało mi się to napisać w taki sposób w jaki jest. Mogę też przyznać, że jest to najdłuższy rozdział jaki napisałam, bo liczy około 1800 słów, więc jestem z siebie dumna. Ogólnie to zauważyłam dużą zmianę jeśli chodzi o pisanie moich opoek i cieszę się, że te zmiany się pojawiły.

W następnym rozdziale czeka nas przeskok w czasie tak jak już wcześniej zapowidziałam. Ogólnie akcja będzie teraz nabierać tempa, bo chce się zmieścić w 30 rozdziałach.

Piszcie w komentarzach co myślicie chciałabym bardzo znać wasze zdanie.

PS. Nie sądziłam, że takie zakończenie tego rozdziału się wogule pojawi, ale nie umiem pisać takich scen, więc mam nadzieję, że wystarczy wam to co napisałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro