Rozdział 23
Tess i Clint byli na górze w sypialni, gdzie kobieta oglądała jego bliznę. Wiedziała, że coś stanie i nie pomyliła się.
– To nic takiego naprawdę.- powiedział to już poraz setny, jednak wiedział, że Tess jako lekarz nie da mu za wygraną.
– Jasne. Uważaj bo ci uwierzę.- powiedziała nie zaparzestajac swojej czynności- Czyli mówisz, że co? Maszyna odbudowała ci tkanki i w szybkim tempie po ranie została tylko blizna?- spytała dla upewnienia patrząc na niego uważnie.
– Tak, w skrócie to tak.- stwierdził opuszczając koszulkę i idąc do garderoby.
– Jak długo zostajecie?- spytała podchodząc do niego.
– Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od tego jak się sprawa rozwinie.
– Martwię się.- powiedziała nagle.
– Czemu?- spytał obracając się w jej stronę.
– Martwię się o was. Wiele ostatnio przeszliście. Wszyscy wydają sie być w rozsypce, ale ty nie. Dlaczego?- zapytała, a Clint westchnął ciężko.
Tess miała to do siebie, że umiała dostrzec kiedy komuś się coś dzieje. Miała to już wypracowane dzięki pracy jaką miała. Dzięki temu łatwiej jej było rozmawiać z pacjentami i do nich dotrzeć.
– Ta dziewczyna Wanda...- zaczął siadając na łóżku, a Tess obok niego - ma moce. Potrafi manipulować innymi, pokazać różne rzeczy.- mówił nie patrząc na nią tylko wlepiajc wzrok na swoje dłonie.
– Użyła tego na drużynie.- stwierdziła.
– Tak. Każdy zobaczył coś czego nie chciał. Swój największy koszmar. Natasha nawet nie chciała o tym mówić, kiedy pytałem, ale podejrzewam, że zobaczyła coś z swojej przeszłości.
– Jeśli nie powiedziała tego tobie to powie to innej osobie.- stwierdziła patrząc na niego uważnie, a na jej słowa mężczyzna spojrzał na nią nierozumiejąc.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Nie mów że tego nie widziałeś? Spędzasz tyle czasu z drużyną i masz sokole oko, a nie zobaczyłeś, że Nat i doktor Banner ze sobą kręcą?- spytała niedowierzając.
– To chyba nie jest możliwe.- powiedział wstając i podchodząc do okna patrząc na widok za oknem.
– Jak widać nie wszystko umiesz dostrzec mój bohaterze.- powiedziała stając obok niego.
Objął ja ramieniem przytulił całując w usta. Kiedy się oderwali od siebie to oboje spojrzeli na dwór, gdzie dostrzegła Tony'ego i Steve'a. Tess objęła Clinta i włożyła rękę pod jego koszulkę dotykając blizny.
– Czuję różnice.- stwierdziła na co oboje się zaśmiali.
***
Steve i Tony wyszli przed dom, by zając się rąbaniem drewna i rozmową, która zeszła na temat Bartona.
– Wierzysz w to, że Barton ukrywał przed nami fakt, że związał się z Collins?- spytał niedowierzając nadal w to Stark patrząc na Clint'a, który był na werandzie wraz z Ethan'em.
– Szczerze to nie, ale nie mi to oceniać. Poza tym to jego sprawa i jeżeli nie chciał nam o tym mówić, to musiał mieć jakiś powód.- stwierdził kapitan.
– Ale nie wydaje ci się to dziwne? Wogule? Nic, a nic?- zapytał niedowierzając w słowa Rogers'a, ale ten puścił to mimo uszu.
– Przepraszam.- zaczęła Tess podchodząc do mężczyzn - Nie chciałam przeszkadzać, ale zepsoł się traktor, a Clint mówił, że znasz się tych rzeczach i mógłbyś go naprawić.- powiedziała zwracając się do Tony'ego.
– Jasne.- powiedziała i ruszyła za Tess- Nie wąż się brać z mojej kupki.- powiedział jeszcze do Rogers'a na odchodne- To powiedz mi długo już jesteście z Clint'em?- spytał w końcu.
– Jakieś trzy lata.
– Czekaj, czekaj. Ty i Barton jesteście razem trzy lata?- zapytała niedowierzając.
– Tak - powiedziała niepewnie- A od jakiś dwóch jesteśmy zaręczeni. Dlaczego pytasz?
– Wiesz, że twój kochany narzeczony nawet nie raczył nas poinformować o tym, że się żeni?
– Clint to bardzo skryty człowiek. Ma wiele sekretów o których nawet ja nie wiem, ale...
– Chwileczkę. Macie się pobrać, a ty nawet nie znasz go dokładnie?
– Znam go. - widziac, że Strak chce coś powiedziec kontynuowała- Powiedziałam jedynie, że ma swoje tajemnice, o których nie chce mówić. To zrozumiałe każdy ma takie, a poza tym wierzę, że z czasem będzie gotowy, by mi o nich powiedzieć, więc nie naciskam na niego, bo wie, że to nic nie da.- zakończyła w momencie, gdy doszli do stodoły- Traktor jest w środku, ja musze wraca i zająć się innymi rzeczami- powiedziała i odeszła.
***
Późnym wieczorem całą drużyna zebrała się w kuchni i dyskutowała na temat dalszych działań w sprawie z Ultronem. Dołączył do niech także Nick Fury, który czekał na Stark'a w stodole.
W tym czasie Tess poszła na górę położyć do łóżka syna.
– Mamo?- powiedzaił niepewnie.
– Co skarbie?- spytał patrząc na niego.
– A czy tata znowu pojedzie?- zapytał, a Collins nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
Wiedzial, że wcześniej czy później Clint znowu wraz z drużyną wyjadą, by pokonać Ultrona. Tym bardziej upewniło ją w tym nagłe przybycie Fury'ego do ich domu. Wiedziała, że on sprqwi, że szybko znowu staną czoła niebezpieczeństwu.
– Kochanie tata...znowu wyjedzie to prawda, ale nie masz się czym martwić, bo wróci do nas.
– Obiecujesz?- spytał patrząc na mamę uważnie, a ona nie wiedziała znowu co powiedzieć. W końcu nie mogła mu tego obiecać, że nic się jego tacie nie stanie, bo to nie jest prawda.
– Obiecuje.- powidziql po chwili- Ale obiecuje ci też, że jak tata znowu wyjedzie to przyjdzie się z tobą pożegnać.- powiedziała na co mały uśmiechnął się szczęśliwy- A teraz dobranoc mój mały bohaterze.- powiedziała nakrywając go dokładnie kołdrą i całując w czoło.
– Mamo.
– Tak?- zapytała stając w drzwiach.
– Dasz ten rysunek cioci Nat?- zapytał pokazując na obrazek leżący na szafce nocnej.
– Oczywiście. Dobranoc.- podział zabierając rysunek.
– Dobranoc.- powiedzial zamykając oczy, a Tess zamknęła delikatnie drzwi i zeszła na dół.
– Wasza inicjatywa obronna to porażka.- stwierdziła Romanoff, w tym momencie Tess weszła do kuchni.
– Nie przeszkadzajcie sobie, a tylko przyniosłam obrazek Ethan'a dla ciebie Nat.- podziała podając rudowłosej rysunek.
– Podziękuj mu jest bardzo ładny.- powiwdziała patrząc na niego z uśmiechem.
Tess podeszła do Clinta i stanęła obok niego przysłuchując się ich dalszej rozmowie.
– A wracajcie do tematu to co?- zapytał Fury.
- Ludzkość potrzebuje ewolucji.- powiedział Bruce patrząc na rysunek synka Tess, ktory przedstawiał motyla .- Ultron ewolułuje.
- Jak?- spytał były szef S.H.I.L.D.
- Ktoś kontaktował się z Helen Cho?- zapytał Bruce patrząc na wszystkich.
Pobkilku prubach nawiązania kontaktu z Helen, która nie odbierała potwierdziło przypuszczenia drużyny, że Ultron ma zamiar zbudować ciało za pomocą kołyski.
- Zbieramy się. Ultron pewnie już tam jest.- powiedział Steve.
***
– I znowu nas opuszczasz.- powiedział Tess stojąc razem z Clint'em przy schodach.
– To już ostatni raz. Wierz mi już nie będzie tego.- powiedział obejmując ją.
– Wiem.- powiedziała przytulając go mocniej.
Kilka godzin wcześniej Clint podzielił się z Tess swoją decyzją o odejściu z drużyny i przejściu na emeryturę. Cieszyła się z jednej strony, a z drugiej wiedział, że będzie mu tego brakować, ale jak sam stwierdził jest za stary już na takie rzeczy i chciałby się skupić na rodzinie.
– Obiecałam Ethan'owi, że się z nim pożegnasz i nie chce łamać danego słowa dlatego idź na górę się jeszcze z nim pożegnać.- powiedziała patrząc na niego uważnie.
– Skoro obiecałaś to muszę spełnić obietnice.- powiedział i skierował się schodami na górę do pokoju małego.
Po cichu wszedł do pokoju i usiadła na brzegu łóżka i pocalował malucha w czoło na co ten sieprzebudził i spojrzał na tatę.
– Tata?- zapytał sennym głosem.
– Spokojnie. Przyszedłem się pożegnać.- powiedział, na co mały usiadła i przytulił się do mężczyzny- Wrócę nie martw się.- powiedział.
– Zawsze wracasz.- podział odrywając się od niego.
– I tym razem też tak będzie, a teraz śpij. Dobranoc.- powiedział wychodząc z pokoju i schodząc schodami na dół, gdzie czekali na niego Tess i Steve.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro