Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Płacz znowu obudził Tess ze snu. Zaspana podniosła się z łóżka i podeszła do łóżeczka, w którym leżał maluszek. Wzięła go na ręce i od razu poznała powód płaczu. Położyła ostrożnie dziecko na przewijaku i zabrała się za zmianę pieluchy.

Po zmienieniu dziecku pieluchy wzięła maleństwo w ramiona i zaczęła nucić mu kolysnakę, aby uśpić dziecko. Kiedy w końcu jej się to udało ułożyła dziecko w łóżeczku i sama położyła się do łóżka i od razu zasnęła.

Od siedmiu miesięcy tak właśnie wygrały noce Barton'ów. Choć malec już nie budził się tak często jak wcześniej to i tak oboje byli zmęczeni. Teraz mieli jedynie tyle łatwiej, że ich dziecko budziło się jedynie raz lub dwa razy w nocy na zmianę pieluchy.

Kiedy obudziła się już sama leżała na początku w łóżku patrząc na sufit. Nie wiedziała, która godzina ale nie przeszkadzało jej to. Nie wie ile tak leżała, ale w końcu podniosła się i wzięła do ręki telefon, by zobaczyć godzinę. Zegarek pokazywał 11:43. No to pospała i to długo. Leżała jeszcze trochę starając się dojść siebie.

W koncu jednak wstała z łóżka założyła szlafrok i zeszła na dół, gdzie zobaczyła trzy najważniejsze osoby w jej życiu, które wspólnie oglądały bajki.

– Dzień dobry.- powiedziała podchodząc do nich.

– Dzień dobry.- powiedział Barton całując ją w usta na przywitanie- W sumie to już nie takie dobry, bo jest prawie południe.- stwierdził.

– Racja, ale przynajmniej się wyspałam.- powiedziała siadając obok niegoi kładąc głowę na jego ramieniu.

– Należało ci się. Jak widzę macierzyństwo wykańcza bardziej niż praca.

– Bycie mamą to też praca i to na caly etat.- zauważyła biorąc od niego dziecko. - Tylko, że nikt za nie płaci, ale w zamian masz nieprzespane noce i wspaniałe chwilę.

– Racja i mysze przyznać, cieszę się że mogę być z wami. Nie sądziłem, że mając ten areszt domowy, mogę być szczęśliwy i nie żałuję tego, że jestem tu z tobą i naszymi dziećmi. Kocham cie.

– Też cie kocham Clint.- powiedziała I pocałowali się.

– Fuj.- powiedzial Ethan patrząc na rodziców, którzy oderwali się od siebie i spojrzeli na niego.

– Młody ciebie też to kiedyś czeka.- powiedzial Clint, na co chłopiec pokręcił przecząco głową.

– Nie. To jest obrzydliwe.- powiedział stanowczo na co Tess i Clint się zaśmiali.

Chwilę jeszcze posiedzieli razem, ale w końcu wstali z kanapy i każdy poszedł zająć się czymś innym. Tess poszła na górę się ubrać po czym wróciła na dół pomóc Clintowi w przygotowaniu wszystkiego na przyjazd gości.

Dzisiaj mieli do nich przyjechać Harper i Scott z dzieciakami. Postanowił zrobić taki piknik przed domem.

***

Siedzieli już razem trzy godziny rozmawiając, a dzieci bawiły się razem biegając wokół domu.

– Nie mogę uwierzyć, że Nathaniel jest już taki duży.- powiedziała z zachwytem Harper mając dziecko w ramionach.

– Ma sześć tygodni, a poza tym urodził się duży, więc nie ma się co dziwić.- powiedziała z uśmiechem Tess widząc jak jej synek patrzy swoimi jasnobrązowymi oczami na Harper.

– Już nawet nie pamiętam kiedy miała ostatni raz takiego malucha na rękach.- stwierdziła kobieta.

– Brakuje Ci tego? No wiesz, mieć takiego maluszka?- zapytała zaciekawiona Barton.

– Ujmę to tak. Ja już swoje dzieci prawie odchowałam. Jestem na bliżej niż dalej i szczerze to niechcialabym już mieć dzieci. Nawet nie planowałam mieć takiego gromadki, a tu proszę. Życie lubi zaskoczyć. A wy? Chcielibyście mieć jeszcze dzieci?

– Kiedyś rozmawialiśmy już na ten temat. Clint zawsze marzył o dużej rodzinie i wogule, ale ja nie. Nie chciałam dużej rodziny. Owszem chciałam mieć męża i jedno lub dwójkę dzieci i mam. Moich trzech mężczyzn, których kocham z całego serca.- wyznała zabierając na ręce Nate'a i całując go w czoło.

– Hej Clint słyszałam, że znalazłeś nowe hobby.- zwróciła się do mężczyzny Harper jakis czas poźniej- Podobno odkryłeś swoje kulinarne zdolności. Jestem ciekawa czy je nam zaprezentujesz?

– Już je zaprezentowałem. Jedzenie, które jest tu na stole sam przygotowałem.- powiedział z dumą- No, ale Tess mi pomagała nie da się ukryć- dodała zaraz napotykając ostry wzrok kobiety.

Prawda było to, że przygotował jedzenie, ale oczywiście nie odbyło się bez pomocy Tess, która musiała trochę "podratować" jedzenie. Okazało się, że Clint niedoprawial zbyt dobrze i smak był nijaki.

Spędzając cały czas w domu Clint'owi się tak nudziło, że w pewnym momencie zaczął oglądać filmiki, z których można było nauczyć się gotować i tak zaczela sie jego przygoda z gotowaniem.

Pewnego dnia Tess widząc starania męża, który probiwał zrobić obiad według przepisu postanowiła pomóc mu widząc, że nie szło mu to zbyt dobrze.

Sama również nie była niewiadomo jak dobrym kucharzem, ale zdecydowanie lepszym od Clint'a. Przynajmniej nie zdarzyło jej się nigdy spalić wody.

– To może wykarzesz się i przyniesiesz jeszcze tej sałatki co sam zrobiłeś.- powiedziała podając mu pusta miskę i dając nacisk na ostatnie słowa.

Mężczyzna bez odpowiedzi zabrał naczynie i poszedł do kuchni. Po napełnieniu miski do pełna zabrał ją i wyszedl z domu.

– Ej słuchajcie, a może...- przerwał niewidząc nikogo- Tess!- zawołał jednak nie otrzymał odpowiedzi - Scott! Harper! Ethan! Dzieci!- wołał dalej jednak bez nie otrzymał żądanej odpowiedzi. Jakby wszyscy nagle wyparowali, rozplyneli sie w powoetrzu, zniknęli. Nie rozumiał co się dzieje jak to wogule możliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro