Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54. Ostrzeżenia

Nastąpiła upragniona dla Idaliny sobota — dzień wolny od trosk i dużej ilości nauki. Tego dnia korytarze od rana pozostawały opustoszałe, bo Slytherin rozgrywał mecz z Ravenclawem. Oczywiście Idalina trzymała kciuki za strategię i talent Sebastiana, ale nie zamierzała się zmuszać do kibicowania na trybunach. Nie była fanką tego sportu. Po opowiedzeniu Ślizgonom trochę okrojonej wersji wydarzeń z przeszłości towarzyszyli jej aż do rozpoczęcia zajęć i długo po nich. Nie spodziewała się wsparcia od chłopców, którzy w jej życiu obecnie robili najwięcej zamieszania. Ominis był narzeczonym, zakochanym w innej dziewczynie. Tej samej dziewczynie, która zdradzała go z najlepszym przyjacielem.

Ida musiała czymś zająć myśli, nagle ostatni rok w Hogwarcie stał się bardzo skomplikowany, pełen dram i tajemnic. Początek marca był trochę chłodny, ale śnieg całkowicie się roztopił, pozostawiając kałuże błota na błoniach szkoły i rzeźkie powietrze. Idalina od śniadania krzątała się w skrzydle szpitalnym, pomagając każdemu uczniowi, który tu zabłądził. Zaraz po śniadaniu miała przypadek ucznia z pierwszego roku ze spuchniętym językiem po spróbowaniu fasolki o smaku mango. Jak się okazało, uczeń miał alergię na mango!

Mecz trwał w najlepsze, gdy w skrzydle pojawił się kolejny uczeń. Na początku Ida nie zwróciła na niego uwagi, ale gdy stanął bezszelestnie za nią, dostrzegła jego cień na posadce. Krzyknęła przerażona, rzucając w nieznajomego poduszką.

— Merlinie! Przepraszam cię! — pisnęła zaniepokojona. Znów myślała, że to Marvolo. Ten mężczyzna stał się w pewnym sensie traumą, wręcz fobią. — Od kiedy podchodzi się do kobiet od tyłu i to tak cicho?! A gdybym miała różdżkę?

— Zapewne oberwałbym jakąś uroczą klątwą — odparł chłopiec. — Poznaliśmy się na meczu Gryfonów i Krukonów, pamiętasz mnie?

Ida przyjrzała się chłopcu, doskonale pamiętając opis Natty.

— Ach, tak, Dumbledore. Co tu robisz? Nie oglądasz meczu?

— Stwierdziłem, że to idealna okazja do odrobienia zadań domowych — odpowiedział drugoklasista, chowając za plecami rękę. — Czy jest Pani Blainey? Potrzebuję jej... konsultacji.

— Obecnie jestem tu tylko ja, w czym mogę pomóc? — spytała uprzejmie.

Albus z ociąganiem i nieukrywaną niechęcią pokazał dziewczynie dłoń — całą czerwoną i w bąblach. Prawdopodobnie efekt jakiegoś psikusa, nie wydawało się, by dłoń sprawiała chłopcu ból, po prostu wyglądała ona niezbyt ładnie. Zgodnie z instrukcjami pielęgniarki sprawdziła dokładnie stan dłoni i wypytała Gryfona o okoliczności, jednak nie chciał zbytnio odpowiadać.

— Chociaż jest to twierdzenie bardzo krzywdzące, wielu ludzi ocenia innych przez pryzmat ich rodziców. Twój przyjaciel, Ominis Gaunt to pewnie rozumie. — Wzmianka o Ślizgonie zaskoczyła Idę, bo nigdy nie widziała, aby młody Dumbledore był kiedykolwiek w pobliżu Ominisa. — Może już słyszałaś w zeszłym roku, gdy tylko się pojawiłem, plotki uwielbiają krążyć zawsze i wszędzie. Mój ojciec trafił do Azkabanu za zabicie mugoli, nikogo nie obchodzą okoliczności, po prostu uważają, że ja również darzę mugoli i mugolaków szczerą nienawiścią. A to nieprawda, mimo to lubią mi czasem dokuczyć.

— Jeśli chcesz, by uwierzyli, że nie jesteś do nich wrogo nastawiony, przestań używać terminu mugol. Na dłoń wystarczy maść, dam ci ją, posmarujemy bąble teraz i zrób to jeszcze wieczorem, później rano i wszystko powinno się zagoić.

Albus pokiwał głową z wdzięcznością. Bez zająknięcia patrzył jak Idalina smaruje jego czerwoną dłoń, wciąż się uśmiechając.

— A ty? — Norden podniosła wzrok na niego. — Otaczasz się wieloma ludźmi, nikogo nie szufladkujesz, to naiwność czy podstęp?

— Zwykła ludzka przyzwoitość — odpowiedziała mu od razu — nazwisko, kolor skóry, umiejętności nie definiują nas, kim jesteśmy. Czasem dobrze jest być po prostu szaraczkiem. Nikim znaczącym, po prostu sobą.

Chłopiec przysłuchiwał się jej, doszukując się w jej słowach fałszu lub zwykłej gadki motywującej młodszych uczniów do przykładania się do swojego zachowania. W zachowaniu Puchonki dało się dostrzec szczerość działań — mówiła to wszystko, bo szczerze w to wierzyła. Była dobra i doszukiwała się go w innych. Dumbledore podziękował za pomoc z dłonią, obiecując, że weźmie jej słowa do serca i więcej nie użyje słowa mugol.

Przy obiedzie świętowali Ślizgoni. Sebastian wkroczył dumnym krokiem, opowiadając jak poprowadził drużynę do zwycięstwa. Idalina grzebała w zupie, spoglądając na stół Domu Węża bez wyrazu. Straciła apetyt, ale cieszyła się z powodu Sebastiana, wiedziała, ile to dla niego znaczyło. A gdy przypomniała sobie przeciwko komu grali, sumienie nakazało jej spojrzeć na stół Krukonów. Gdzieś obiło jej się o uszy, że Andrew Larson jest szukającym Ravenclawu. Zrobiło jej się szkoda chłopaka, ale wianuszek dziewcząt chyba był wystarczającym pocieszeniem. Kilka dziewcząt z Ravenclaw, Gryffindoru czy nawet Slytherinu chciało pocieszyć szukającego. W wianuszku nie mogło zabraknąć Adelaide.

— Biedny Larson — zagaiła Poppy, siadając obok Idy. — Drugi mecz już przegrali. Nawet jeśli wygrają z Hufflepuffem, nie mają szans na Puchar Quidditcha. Według tabeli Ravenclaw przegrał mecz ze Slytherinem i Gryffindorem, a Gryffindor przegrał z Hufflepuffem w listopadzie przez ostrą grę Foresta, z kolei nasz dom poza zwycięstwem z Gryffindorem wygrał też ze Slytherinem, czyli... jeśli Hufflepuff wygra z Ravenclaw, wygramy Puchar Quidditcha, chyba że Slytherin w następnym meczu pokona Gryffindor to może oni wygrają — analizowała Poppy, od czego Norden rozbolała głowa. Od kiedy Sweeting zaczęła spotykać się z Garrethem, nawijała o tym sporcie jak napalona fanka.

— Poppy, na litość...zamknij się — westchnęła Idalina. — Taka znawczyni z ciebie?

— Och, daj spokój, może polubiłabyś ten sport, gdybyś polatała trochę na miotle albo coś?

— Z moim lękiem wysokości? No jasne, a dyrektora Blacka zaproszę na randkę zaraz po tym jak wyznam miłość Sharpowi, co ty na to?

Poppy wywróciła oczami na zachowanie przyjaciółki. Ostatnio mało rozmawiały, bo rudowłosy Gryfon całkowicie ją absorbował, a wydarzyło się prawdopodobnie dużo — bo ostatnio kręciła się ze Ślizgonami, w tym ze swoim narzeczonym. Co przegapiła w szalonym życiu przyjaciółki? Poza tym, że ZNOWU wyglądała jak siedem nieszczęść, dziwnym trafem zawsze miało to związek z Sebastianem i Ominisem. Zmrużyła oczy na widok wspomnianych chłopaków.

— Co ty na to, aby wieczorem zrobić babski wieczór? Ty, ja i może Natty i Fiona? — Obecność Ashford była dla Idy problemem ze względu na jej zdradę, ale zawdzięczała jej Pokój Życzeń, więc chciała dać jej jeszcze szansę, chociaż sama w oczach Gryfonki uchodziła już za wroga numer jeden. — Piwo kremowe? Ploteczki?

— A wiesz, że to dobry pomysł? — Kątem oka dostrzegła ruch przy stole Krukonów. Larson wstał od stołu i zamierzał opuścić Wielką Salę. — Ugadaj to z dziewczynami i możemy iść.

Sweeting zamrugała zaskoczona entuzjamem przyjaciółki. Uznała to za podejrzany, ale dobry znak. W ogóle nie zwróciła uwagi, że Ida pognała za Andrew. Sama była zbyt zajęta śledzeniem Gaunta, bo z tej dwójki ten najbardziej mieszał w życiu Puchonki, narzeczeństwo, związek z Fioną i niewyparzona gęba. Jeśli myśleli, że Poppy Sweeting jest tylko miłą Puchonką, to zobaczą, co z niej za bestia wychodzi, gdy krzywdzą jej najdroższą przyjaciółkę.

— Cześć, Ominis. — Dopadła go zaraz po obiedzie. — Co tam u ciebie słychać?

— Hej, Poppy, właśnie wracam do dormitorium, potrzebujesz czegoś?

— A wiesz... Tak się zastanawiałam, co tam w męskim świecie, oświadczyny zerwane czy zerwałeś z Fioną? — Ominis potknął się o własne nogi, przewracając się płasko na ziemię. — O cholera! Przepraszam, żyjesz?! — Podała mu dłoń, aby pomóc wstać, ale gdy przypomniała sobie, że jest na niego zła, puściła go, a on z jękiem znów upadł na ziemię. — Znaczy się, o proszę, potknąłeś się na własnych kłamstwach, co? To nie w porządku, Ominis, co ty wyrabiasz z moimi przyjaciółkami, nie pozwolę ci ich wykorzystywać według uznania, Gaunt!

Ślizgon zamrugał kilkakrotnie, analizując słowa wypowiedziane przez wściekłą Poppy. Ominis nigdy nie miał do czynienia z taką wersją dziewczyny — zawsze uważał ją za spokojną, czasem impulsywną, ale łagodną osobę. A przed nim stał istny tajfun złości! Ominis, wyraźnie zdezorientowany i zszokowany, powoli wstał, rozcierając obolałe miejsce. Poppy była gotowa kontynuować swoją tyradę, ale widząc jego wyraz twarzy, zatrzymała się na chwilę. Wzięła głęboki oddech, uspokajając się nieznacznie. Podniosła z ziemi różdżkę chłopaka i podała mu ją.

— Nie pozwolę ci krzywdzić moich przyjaciół — rzekła Puchonka. Obok nich przefrunął duch Sir Nicholasa, ducha Gryffindoru, dopiero gdy zniknął za ścianą, dziewczyna kontynuowała: — Kocham Idę, jest dla mnie jak siostra i nie pozwolę zrobić jej krzywdy. 

— Poppy, ja...

— Nie, Gaunt, teraz siedzisz cicho i mnie wysłuchasz —przerwała mu, a ton jej głosu nie pozwolił mu się sprzeciwić. — Idalina od dziecka nienawidziała bycia po prostu ,,Norden'', każdemu jej osiągnięciowi i zdolności przypisywano nazwisko, jakby to wszystko wyjaśniało. Jej ciężką pracę, talent do roślin, wszystko to wypracowała, chciała coś osiągnąć bez nazwisko, a zaręczyny z tobą ją tego pozbawiły. Nawet nie masz pojęcia, co próbowała zrobić, by się uwolnić od ciebie, od Gauntów i Nordenów!

Nie wiedział? 

— Jeśli kochasz Fionę, daj odejść Idalinie. Jeśli zamierza spełnić wolę rodziny, zostaw Fionę. Nie możesz mieć ich obu. — Oddychała ciężko i z trudem powstrzymywała łzy.

Ominis zapragnął pochwalić jej hart ducha i oddanie przyjaciołom — tyle, że prawda była bardziej zawiła, czego biedna Poppy nie była świadoma. Po pierwsze, chociaż nie chciał małżeństwa z przymusu, musiał trzymać przy sobie Idę, zrozumiał to, od kiedy dowiedział się, że Marvolo czai się w pobliżu. Jeśli jakimś cudem zerwą zaręczny, połączą Idalinę z Marvolo, to na pewno. Po drugie... czy wszyscy wokół sądzili, że wrodzona ślepota Ominisa Gaunta czyni go również kretynem głuchym na wszystko? A może Poppy pozostawała słodko nieświadoma o swej nieskazitelnej Fionie?

— Masz rację — przyznał po chwili. — Chyba najwyższa pora, aby wyjaśnić pewne sprawy.

Poppy uśmiechnęła się łagodnie, powoli uspokajając swoje bicie serca.

— Najwidoczniej każde z nas chciało więcej niż zasłużyło i wygląda na to, że Ida tylko na tym cierpi — wyznał cicho. Wbił wzrok w postać Puchonki przed nim. — Dziękuję, Poppy. Idalina ma szczęście, że ma taką przyjaciółkę.

— Ja... przepraszam, że pozwoliłam ci upaść.

Ominis pokręcił głową.

— Nie przepraszaj za obronę przyjaciół. Masz charakter, i nie uchylaj się pod nikim. Nawet, a może zwłaszcza przed Gauntem. — Podszedł do niej, kładąc dłoń na jej ramieniu. W geście pokrzepienia ścisnął ją nieco mocniej. — Ja też bym cię o coś poprosił. — Nachylił się do ucha dziewczyny. — Dla bezpieczeństwa swojego i Idy, trzymaj się z dala od Fiony Ashford.

*

             *

/*

Idalina dogoniła Krukona, gdy ten zamierzał wejść na Wieżę Ravenclaw, do pokoju wspólnego. Usłyszała za sobą pospieszne kroki, a ostatnie szkolenie aurorów nakazało mu się odwrócić. Uniósł wysoko brwi na widok zdyszanej Idaliny Norden. Zszedł dwa schodki, by móc lepiej przyjrzeć się jej zarumienionej od wysiłku twarzy. Była całkiem urodziwa, ale dość skryta.

— Czyżbyś za mną goniła, kwiatuszku? — Określenie Larsona wywołało na twarzy dziewczyny dorodny rumieniec, którego nie była w stanie ukryć. Widok jej reakcji sprawił, że chłopak parsknął śmiechem. — Jakaś ty niewinna. Coś się stało? A może chciałaś mnie pocieszyć po zawalonym meczu? Pocieszyć tu należy Cloptona, nie mnie.

— Wydawałeś się przybity... — mruknęła zakłopotana.

— Czyli jednak? — Uśmiechnął się szerzej. — To miłe z twojej strony, że martwi cię moje samopoczucie. Już wcześniej to zauważyłem, wiesz? Utalentowana czarownica, potrafiąca zapanować nad każdą rośliną, mogąca rzucić nawet zaklęcie bez różdżki, to sprawia, że człowiek jest ciekawy i chce obserwować, a ja cię obserwuję od jakiegoś czasu. — Słowa Andrew działały na Idę dziwnie, nie wiedziała, czy się rumienić, kłopotać, czy po prostu uciec. — Ale wiesz, kwiatuszku... Nie zbawisz świata. Jesteś taka dobra dla każdego, a to łatwo wykorzystać.

— Nie jestem naiwna ani głupia — odpowiedziała, powoli odzyskując panowanie nad swoim ciałem.

— Nie sugerowałem tego, po prostu nie chciałbym widzieć dnia, gdy ktoś zdepcze twoją dobroć. Na zajęciach z aurorami nauczyłem się, że im wspanialasza osoba z wielkim sercem, tym większym złoczyńcą może się stać. Coś nie dawało mi spokoju od meczu, ale teraz czuję się znacznie lepiej, dziękuję, Idalino.

— Ida — przerwała mu — dla przyjaciół.

— Czuję się zatem zaszczycony.

Ukłonił się szarmancko, a potem wdrapał się po schodach i po wypowiedzeniu czegoś do orła strzegącego wejścia i zniknął za przejściem. Idalina stała w miejscu jeszcze chwilę.

— Czy możemy porozmawiać? — Usłyszała za sobą znajomy głos.

Kasjan stał tuż za nią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro