3. Pomysł na karierę
Minął tydzień od powrotu do Hogwartu po przerwie świątecznej. Ominis nigdy do tej pory nie zwracał uwagi na istnienie osoby o imieniu Idalina Norden. Teraz, kiedy byli zaręczeni a jego czekał koniec u jej boku, miał wrażenie, że jest wszędzie. Uczęszczali na większość zajęć razem. Po prostu jej istnienie go osaczyło, mimo że starał się ją ignorować jak tylko się dało, wciąż była blisko.
Nawet teraz jego czujny słuch wyłapywał urywki z jej rozmowy z Poppy Sweeting. Stały kilka metrów dalej od niego, Sebastiana i Fiony. Ze wszystkich uczniów wokół to jej obecność się przebijała do podświadomości Ominisa. Stał w tej przeklętej kolejce od trzydziestu minut, nadal zastanawiając się, co powinien powiedzieć profesor Weasley. Jego ojciec zapewnił już dla niego stanowisko w Ministerstwie Magii, gwarantując leniwą pracę przy biurku. Ominis tego nienawidził. Miał stać się kolejnym urzędasem, a po irytującej i żmudnej pracy wracać do domu, gdzie czekałaby na niego Idalina. Ta wizja kompletnie mu nie odpowiadała. Może dlatego, że w roli pani domu wolałby ,, zobaczyć" kogoś innego.
— Co o tym myślisz, Ominis? — Z rozmyślań wyrwał go podekscytowany głos Sebastiana. Znowu się na coś napalił, a Gaunt wyjątkowo nie miał pojęcia, co przegapił. — Mówię o karierze. Zostanę aurorem!
— Nikt tak lepiej nie będzie łapał czarnoksiężników jak ty. Jak to mówią swój na swego trafia — burknął chłopak, z niewiadomego powodu będąc zirytowanym już od rana. — Jesteś wręcz stworzony do tej roli — dodał z ironią.
— Jesteś chorobliwie zazdrosny. Nie widzisz, że naprawdę mam zadatki na zdolnego aurora? — mruknął urażony Sebastian.
— Wyobraź sobie, że nie widzę — odparł ze złośliwym uśmiechem Ominis. — Bardziej myślałem, że wolisz być graczem Quidditcha.
— Powiedzmy, że odkryłem swoje powołanie w trakcie różnych eskapad z Fioną.
Dziewczyna parsknęła słodko śmiechem, a Ominis mimowolnie uniósł kąciki ust. Uwielbiał chwile, gdy mógł cieszyć się dźwiękiem śmiechu Gryfonki. Z drugiej strony poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Od piątej klasy, kiedy pojawiła się Fiona, dziewczyna często opuszczała zamek wraz z Sebastianem i przeżywali wspólnie przygody, które tylko ich do siebie mocno zbliżyły. Też chciał być tak blisko Fiony, a jednak było to niemożliwe. Teraz wręcz wzbronione, w końcu był zaręczony.
— Chłopaki, no już, uspokójcie się — przerwała ich przepychanki słowne Fiona. — Sebastian chce być aurorem, dajmy mu szansę, może uda mu się samemu nie wylądować w Azkabanie. Ja z kolei chciałabym zostać nauczycielem Obrony przed Czarną Magią, myślę, że mam predyspozycje!
— Nikt nie nadaje się do tej roli lepiej niż ty — zgodził się Ominis.
— No wiesz co! — obruszył się Sebastian. — Mnie tak ochoczo już nie wspierasz!
— Istnieje cienka granica od bycia geniuszem a byciem idiotą, przemyśl to, Sebastianie — powiedział Ominis, a potem zostawił przyjaciela w tyle, aby wejść do gabinetu profesor Weasley.
Kobieta powitała go serdecznie i zaprosiła, aby zajął miejsce przed jej biurkiem. Dzięki swojej różdżce z łatwością odnalazł właściwe miejsce i usiadł. Wystarczy, że potwierdzi wersję swojego ojca, że wręcz marzy o pracy w Ministerstwie do końca swojego żałosnego życia i będzie mógł dalej słuchać jak jego przyjaciele spełniają marzenia.
Mathilda Weasley zaproponowała mu herbaty, ale grzecznie odmówił, przebywanie tu było czystą formalnością.
— Panie Gaunt — zaczęła nauczycielka — czy wie pan już, gdzie widzi się pan za parę lat?
Najpewniej w grobie, chciał rzec, ale możliwe, że nauczycielka nie podzieliłaby jego mrocznego poczucia humoru. Ominis naprawdę brzydził się własnym życiem. Urodził się z tak poważną ułomnością, całe jego życie było zaplanowane z góry i na nic nie miał wpływu. Cudem było, że samodzielnie mógł wybierać, co zje na śniadanie. Może gdyby był bardziej odważny i postawił się rodzinie... Nie. Bez ciotki Noctuy nie miał w nikim oparcia i sam musiałby walczyć z demonami. Podle, bo do gniazda żmiji został zaproszony pisklak.
Po głosie Idaliny rozpoznał, jaką jest osobą — słabą i podatną na manipulacje. Jej udawana pewność siebie przed jego braćmi raz może zdała egzamin, ale przez całe życie nie mogłaby udawać kogoś, kim nie jest. Ominis usłyszał brzdęk filiżanki opadającej delikatnie na porcelanowy talerzyk i dźwięk nalewania herbaty. W powietrzu uniósł się przyjemny zapach ziół. Może jednak skusi się na jedną filiżankę.
— W dokumentach, które musieliście uzupełnić przez wakacje, podał pan, że chce pan pracować w Ministerstwie Magii w departamencie Przestrzegania Praw Czarodziejów. Czy ta ścieżka kariery cię satysfakcjonuje? — dopytywała kobieta.
Jej wścibstwo było trochę irytujące dla Ominisa, ale wiedział, że Mathilda wykonuje tylko swoje obowiązki i musi upewnić się, że młodzi czarodzieje nie zmarnują swojego potencjału i będą realizować się na obranych stanowiskach. Możliwe, że domyślała, co stało za wyborem Ominisa, a raczej kto... Ojciec widział go za parę lat w Wizengamocie, a być może użyłby kiedyś swoich kontaktów, by uczynić go nowym Ministrem Magii, którym mógłby manipulować i rządzić światem czarodziejów. A Ominis byłby tylko jego marionetką.
— Tak, pani profesor — przytaknął wicedyrektorce. Żołądek zacisnął mu się boleśnie, przez co odpuścił myśl o filiżance gorącej herbaty.
*
*
/*
Idalina bawiła się swoimi palcami, niecierpliwiąc się. W wakacyjnym podaniu szczerze wyraziła swoje pragnienie życiowe, ale za kilka minut miała usiąść przed Mathildą Weasley i powiedzieć, że zmieniła zdanie i marzy o tym, aby założyć rodzinę i zostać prawdziwą żoną. Wtedy jej obowiązkiem byłoby rodzić dzieci i dbać o potrzeby męża. Czasem żałowała, że kobiety z czystokrwistych rodów pozwoliły z siebie zrobić dekorację i nie miały żadnego głosu wobec decyzji mężów. Idalina nie chciała zostać tylko ozdóbką. Czy Ominis pozwoliłby jej mimo wszystko spełniać marzenia i wyruszyć w podróż? Na pewno nie. Musiałaby zamieszkać w mrocznym dworze.
Wejść w ciemność Gauntów, o której mówił.
Jej zdenerwowanie dostrzegła Poppy, która położyła dłoń na jej ramieniu, chcąc dodać jej otuchy. Bez żadnego wytłumaczenia zdawała sobie sprawę, co zaprząta głowę Norden — obie miały wyruszyć w wielką podróż, odkrywać zwierzęta i rośliny nieznane nikomu jeszcze na świecie. I zaraz Ida była zmuszona z tego zrezygnować.
— No powiedz mi... kim jest ten szczęściarz? — zapytała z lekkim uśmiechem Poppy, a Ida spojrzała na nią zdumiona. — Och, daj spokój. Twoja rodzina nie wydałaby cię za bylekogo, a większość dzieciaków z ważnych rodów jest tutaj, w Hogwarcie. Zdradzisz mi, kto to?
— Wolałabym... o tym nie mówić, Poppy. Jeszcze nie teraz. Nadal do mnie nie dociera, że muszę to zrobić. Dawano mi całe życie tyle swobody, rodzice oczekują, że ten jeden raz będę posłuszna — przyznała. Jej skóra lekko zbladła, a oczy straciły ten swój blask, stając się niemal czarne. — Cholera — syknęła, kręcąc głową, chcąc przywrócić sobie właściwy wygląd. — Nawet moje zdolności ostatnio przestają się słuchać.
— Wiem, czego ci potrzeba! Misji!
Ida zmrużyła oczy, nie do końca rozumiejąc słowa Sweeting. Idalina często opuszczała Hogwart, choć większość czasu spędzała w szklarniach lub przy zagrodach zwierząt profesor Howin, a jednak nie potrafiła wyobrazić sobie żadnej większej teraz przygody. Teraz, gdy była zaręczona oczekiwano od niej przykładnego zachowania — zrezygnowania z praktycznych spodni i wspiniania się po drzewach, nie mówiąc już o zaprzestaniu grzebaniu w ziemi, co Idalina wręcz kochała. Kochała magiczne istoty, ale rośliny wydawały jej się bardziej interesujące, a jednak przez wielu niezrozumiane.
— Jakiej znowu misji?
Poppy jednak nie odpowiedziała od razu, bo zaczęła rozglądać się po tłumie uczniów, którzy wraz z nimi czekali na wejście do gabinetu profesor Weasley. Puchonka uśmiechnęła się szeroko, machając do kogoś. Bez słowa pociągnęła Idę za sobą, aż we dwie stanęły przed parą Ślizgonów. Ida doskonale znała dziewczynę przed sobą — te brązowe oczy i loki do ramion w tym samym kolorze — była tak charakterystyczna i znana w szkole... Przecież to była Fiona Ashford, dołączyła do Hogwartu na piątym roku, wbudzając w całej szkole ciekawość. Dowiodła, iż jest naprawdę utalentowaną czarownicą i w dodatku ocaliła szkołę, pokonując Ranroka i Rookwooda!
Była także serdeczną przyjaciółką Ominisa, co zauważyła, widząc ich od szóstej klasy coraz częściej w swoim towarzystwie. Oni wraz z chłopakiem obok Fiony tworzyli zgrane trio. Sebastian Sallow przywitał się z Poppy, po czym jego czekoladowe oczy spoczęły na wyprostowanej postaci Idy. Zmierzył ją od pantofli po czubek głowy, jakby próbował sobie przypomnieć jej imię. Daremna próba. Nigdy razem nie rozmawiali.
— Poppy, dobrze cię widzieć! — Uśmiechnęła się szeroko Fiona. Była naprawdę piękna. — Nie widziałam cię jeszcze po przerwie świątecznej i myślałam właśnie nad wyjściem z tobą na piwo kremowe. Kim jest twoja towarzyszka?
Ida speszyła się, kiedy uwaga aż trzech osób na raz spoczęła na niej.
— To Ida, moja najlepsza przyjaciółka, opowiadałam ci o niej tyle razy — zachichotała Poppy, wskazując na Idalinę.
— Więc to jest ta zdolna czarownica, o której mówiłaś!
Ida popatrzyła z wyrzutem na Poppy. Opowiadała ona o niej bohaterce Hogwartu? Kimże ona była na tle kogoś, kto niósł każdemu pomoc bezinteresownie? Prawdziwy przykład altruizmu o niezwykłej urodzie, takiej ciepłej i serdecznej.
— Gdzie tam zdolna — parsknęła Ida. — Słyszałam o waszej przygodzie w piątej klasie w sali rogogona — powiedziała, wciąż czując ten sam zachwyt.
Pamiętała, jak Poppy wróciła zmachana do dormitorium, będąc jednocześnie przerażoną i podekscytowaną. Od razu opowiedziała Idzie, co zrobiła w namiocie kłusowników z nową Gryfonką i o tym, że znalazły smocze jajo. To przecież Ida pomogła prześledzić Poppy trasę smoczycy, by wiedzieć, gdzie odłożyć jajo. Sweeting zapraszała Idę do tej przygody, ale ta musiała odmówić przez swoje obowiązki względem rodziny. Do dziś żałowała, że nie zdołała zobaczyć smoka z tak bliska.
— Czyste szaleństwo — zaśmiała się Fiona. — Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać. Mijałyśmy się dość długo.
— To dlatego, że Ida często zaszywa się w szklarniach i hoduje rośliny. Ostatnio wynalazła rewelacyjny nawóz, jej jadowite tentakule biją na łeb te profesor Garlick. — Ida zarumieniła się na taką ilość pochwał, wskutek czego pacnęła Poppy w ramię. — Ale to prawda!
— Jadowite tentakule...? — zdziwił się Sebastian, który ciągle uważnie śledził każdy ruch Puchonki. — Uwielbiasz rośliny?
— Uważam, że wielu czarodziejów nie docenia ich zastosowań, a przecież to one są wykorzystywane w eliksirach, z kolei tentakule, kąsające kapusty czy chociażby mandragory są... piękne — przyznała, uśmiechająć się szczerze.
Sebastianowi również udzielił się ten uśmiech. Nigdy nie sądził, że spotka kogoś, kto podobnie jak profesor Garlick, tak bardzo ceni rośliny. Nie była to jednak taka obsesja jak u nauczycielki, bardziej fascynacja i pewność, że rośliny naprawdę mają znaczenie w świecie czarodziejów.
— Już wiem, uczcijmy nasze spotkanie przy piwie kremowym, dzisiaj wieczorem, co wy na to? — zaproponowała Fiona, chwytając Idę na rękę. — Czuję, że to początek pięknej przyjaźni.
Ida chciała odpowiedzieć, ale wtedy drzwi do gabinetu profesor Weasley otworzyły się szeroko i wyszedł przez nie Ominis Gaunt. Puchonka gwałtownie pobladła na widok Ślizgona. Kiedy znalazł się tak blisko niej, musiał to wyczuć, bo uniósł wysoko brwi i odwrócił głowę w jej stronę. Zaraz zdumienie ustąpiło grymasowi.
— Ale żeś się rozgadał, Ominis, dopiero ją tam zanudziłeś — zaśmiał się Sebastian.
— Inteligentni ludzie się nie nudzą, tylko ty, Sebastian, tylko ty — odparł Ominis, dalej będąc skierowanym w stronę Idy i Poppy. — Poppy, jak święta?
— Świetnie!
— A kim jest twoja koleżanka? — spytał, udając zaskoczonego obecnością nowej osoby.
Ida otworzyła lekko usta, chcąc mu powiedzieć, ale zamilkła. Zrozumiała od razu jego intencje. Nie mówił nic przyjaciołom o swojej narzeczonej i wolał, aby tak zostało. Chciał grać parę obcych dla siebie ludzi, w ten sposób pokazując, że jest dla niego jedynie kroplą w morzu własnej egzystencji. I nigdy w jego życiu nie będzie dla niej miejsca.
— Idalina Norden — syknęła przez zaciśnięte zęby. — Miło poznać...?
— Daj spokój, nie mów, że nie znasz Ominisa Gaunta! — prychnął rozbawiony Sebastian.
Ominis wyczekiwał odpowiedzi.
— Nie. Nie znam —odpowiedziała.
I odpowiedź wcale się nie spodobała Ominisowi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro