Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

Rozglądałam się w poszukiwaniu Hany, gdy dostrzegłam leżące w śniegu ciało. Nie musiałam się mu przyglądać, żeby z daleka poznać czarną zbroję jednego z żołnierzy Vardira. Pokryta była warstwą puchu, ale mroczny nie zginął w walce przed burzą. Jego gardło wyglądało, jak rozszarpane przez ogromne szpony. Przełknęłam ciężko. Coś musiało zaatakować go w trakcie śnieżycy.

Rozbryźnięta jucha zdążyła zamarznąć, ale chłód nie dał rady zatuszować jej zapachu. To on przypomniał mi, że Sedrik potrzebował krwi. Elfy północy żywiły się głównie leśnymi, ale smakowali też we krwi innych mrocznych. Ci najniżej urodzeni polowali na zwierzęta, ale słyszałam, że ich krew nie syciła na długo. Tymczasem w zasięgu wzroku nie było widać niczego poza białą pustką. Pośród niej pulsująca między nami energia stawała się wyraźniejsza. Wystarczyło, że o niej pomyślałam, żeby pragnienie buchnęło we mnie z taką siłą, że uderzyłam w pierś mrocznego. Jego mięśnie nie zamortyzowały tego spotkania, przez co odniosłam wrażenie, jakbym wpadłam na skałę. Zacisnęłam powieki, nie rozumiejąc, czemu godził się na tę agonię.

- Dlaczego tak bardzo z tym walczysz? - zapytałam.

Byłam wściekła na samą siebie za to, że pozwalałam Vardirowi okradać się z magii. Jedynymi istotami mającymi prawo do znajdującej się w mojej krwi mocy były elfy, na których ręce poraz pierwszy złożony został Blask. Nocna natura Sedrika wciąż potrafiła wzywać do siebie magię. To ona stworzyła więź, od której żadne z nas nie potrafiło się uwolnić i która skazywała mrocznego na tortury. Cienie dotknęły mojej skóry, kiedy czarnooki pochylił się bliżej mnie.

- Dlaczego, tak bardzo chcesz, żebym zaspokoił pragnienie?

Zadrżałam, choć ogień w mojej piersi, spowodował, że zapomniałam o chłodzie. W chaosie śnieżycy zgubiłam koc, którego wełniany materiał pomagał mi chociaż trochę odgrodzić się od elfa. Teraz każdy kawałek moich pleców przywierał do mrocznego i nie mogłam ich od niego odkleić. Otworzyłam usta, ale nie wydostał się z nim żaden dźwięk.

Sedrik obrócił moją twarz w swoją stronę i zmusił mnie bym na niego spojrzała. Czekał aż odpowiem, ale ja mogłam tylko patrzeć w ciemność jego oczu. Miałam nadzieję, że sam wyczyta z moich źrenic to, co powinien już dawno zauważyć.

Nie byłam godna magii. Chociaż wyrwałam się z wiecznego snu, pozostałam otępiała. Pozwalałam okradać się z daru Bogini Księżyca. Z mocy, bez której Nocne Elfy zmieniły się w krwiożercze potwory. Może właśnie dlatego więź połączyła mnie z Sedrikiem. Bym mogła przekazać magię komuś, kto potrafiłby wykorzystać ją w walce z plagą Cieni. Nie mogłam znaleźć innego wytłumaczenia, jednak patrząc w czeluści jego źrenic wiedziałam, że tam gdzie królował mrok, nie istniało światło.

Mroczny zabrał dłoń z mojej twarzy, żeby sięgając między materiał sukienki. Za ukrytym rozcięciem, przymocowany do paska na moim udzie, znajdował się sztylet. Nie miałam pojęcia skąd o nim wiedział, ale zapomniałam o ostrzu z chwilą, kiedy zniknęło w szarym dymie, kumulującym się niedaleko nas.

Wzniecony razem z nim śnieżny puch opadł, jakby nagle zmienił się w krople wody, żeby odsłonić ukrytą za nim sylwetke. Nieznajoma chwyciła rękojeść, sterczącą teraz z jej ramienia i szybkim ruchem wyciągnęła ostrze, upuszczając je w sunąca po śniegu mgłę. Popielate oczy błysnęły wrogo, kiedy źrenice elfki spotkały się z naszymi.

- Intya. - Sedrik nie brzmiał na zaskoczonego tym spotkaniem, ale ton jego głosu ostrzegał, że lepiej dla niej byłoby, gdyby zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Nieznajoma ściągnęła kaptur, odsłaniając siwe włosy. Białe drobinki jak płatki kwiatów posypały się z jej szaty, kiedy ciemne wargi, wykrzywił nieprzyjazny uśmiech. Wroniec prychnął ostrzegawczo, ale ta zdawała się nie mieć ani krzty rozsądku. Podeszła bliżej zadzierając głowę, żeby móc się nam przyjrzeć.

- Witaj, Sedriku synu Tervena. - Zmierzyła go, jakby mroczny zmienił się od ich ostatniego spotkania.

Kiedy przeskoczyła wzrokiem w moją stronę, chłód jej spojrzenia przeszył mnie głębiej niż ślizgający się między nami wiatr. Poruszyła się znowu, tym razem po niewidzialnym okręgu, prostując się nagle, kiedy głos mrocznego zamroził ją w miejscu.

- Jeszcze jeden, jebany krok.

- Nie powinieneś tu być. - Elfka postanowiła poigrać z losem. Kimkolwiek była, chyba nie znała czarnookiego zbyt dobrze. - Klątwa zabija tutaj, takich jak ty - odezwała się głośniej.

Sedrik pociągnął za wodzę, gotowy ruszyć w dalszą drogę, ale wtedy ta znowu otworzyła usta.

- Ona na pewno wkrótce będzie martwa.

Cienie w mrugnięciu oka przecięły, dzielące nas od elfki powietrze. Mroczny stanął przed szarowłosą, która sięgała mu zaledwie do pasa. Kiedy ugięły się pod nią kolana, wyglądała, jakby zamierzała paść na ziemię i błagać o litość, ale zanim zdążyła wydać z siebie dźwięk, Sedrik był z powrotem w siodle.

Ruszyliśmy w ciszy przez okrytą płachtą tajemnicy pustkę, tam dokąd prowadził nas Wroniec. Starałam się ignorować pragnienie, które nieustannie paliło moje wnętrzności. Dopóki czarnooki nie zaspokoił głodu, nie mogłam nic na nie poradzić, ale przez nie kontrolowanie emocji, jakie budziła we mnie jego bliskość, stawało się coraz trudniejsze.

- Kim ona była? - spytałam, kiedy cisza zaczynała jeszcze bardziej pogarszać sytuację.

Sedrik zaskoczył mnie szybką odpowiedzią.

- Część leśnych nigdy nie pogodziła się z utratą Blasku.

Nie byłam pewna, co miał na myśli. W szarowłosej nie było choćby iskry magii, a energia, która ją otaczała nie pochodziła ani od Słońca, ani od Księżyca.

- Bez światła, stanęli po stronie cienia. - Odgadł moje myśli.

- Jak?

Tylko tyle udało mi się sformułować. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, czemu ktokolwiek z własnej woli wybrałby życie w mroku. Chociaż odpowiedź była oczywista. Dla władzy.

- Krew mrocznych. - Sedrik wyjaśnił i nagle poczułam, że drętwieje mi język. - W dużych ilościach - dodał, przez co zaczęłam się zastawiać, czy na pewno tylko zgadywał, co myślę.

- Klątwa... - zaczęłam, wykorzystując jego rozmowność. - O jakiej klątwie mówiła?

Mieszkańcy Czarnej Ziemi nazywali, to co ich spotkało darem, a nie przekleństwem.

- Klątwie Mroku - wyjaśnił. - To nocni otworzyli pierwsze wrota.

- Dlaczego? - Zmarszczyłam brwi, chociaż dopiero co sama odpowiedziałam sobie na te pytanie. - Terven... To on uwolnił Cienie?

Mogłam niemal usłyszeć, jak mroczny zaciska szczękę na dźwięk imienia swojego ojca. Dzięki jego wspomnieniom wiedziałam, że Terven był głową najstarszego rodu nocnych. Nie dziwiło mnie, że to on pierwszy dał się zwieść ciemności.

Elf nie tylko wypuścił na nasz świat plagę otchłani. Znalazł sposób, by unicestwić Blask, a miejsce jego zbrodni było teraz źródłem czegoś, co powodowało, że pragnienie, które czułam stawało się nie do zniesienia. Dlatego mroczni trzymali się jak najdalej Białych Pustkowi...
Strach spłynął na mnie powoli, jak krople deszczu, kiedy rozsądek spróbował obudzić we mnie instynkt przetrwania. Potrząsnęłam głową, jakbym chciała pozbyć się osiadłej rosy.

Przypomniałam sobie, że było coś, o co musiałam go zapytać.

- Co się stało z moimi siostrami?

Sedrik mówił, że żaden nocny nie przetrwał, ale jeśli one też zostały zatrute przez mrok, czy nie powinny były, mimo to próbować mnie odnaleźć? Minęła chwila zanim elf się odezwał. Jego słowa zadudnił w mojej głowie, jak zbliżająca się burza.

- Trafiły w ręce synów z najwyższych rodów.

Zacisnęłam pięści, kiedy niewidzialny sztylet wbił się w moje serce. Powietrze zawirowało wokół mnie, ale Sedrik nie pozwolił mi spaść z siodła. Przytrzymał mnie, a wtedy obraz z jego pamięci przedostał się do mojego umysłu.
Pokazał mi to co najbardziej chciałam zobaczyć - śmierć każdego z tych, którzy sprowadzili przekleństwo na nasz lud.
W dniu, w którym zginęła jedyna osoba, którą kochał, pałac nad Mglistym Miastem spłynął krwią, a Terven jako pierwszy poznał zemstę swojego syna.

- Weź ją... - Zaczerpnęłam powietrze, garbiąc się pod ciężarem emocji. - Nie jestem godna Blasku.

Na poparcie tych słów, zimny podmuch wiatru odgarnął włosy z mojej szyi. Odwróciłam się, patrząc w jego drapieżną twarz.

- Powinnam pamiętać, walczyć za ich cierpienie...

Czarnooki wstrzymał oddech, próbując uwolnić się od otaczającej go woni.

- Nie rozumiesz. - Jego lodowate spojrzenie przeskoczyło między moimi źrenicami. - To, co zabierał ci Namiestnik, będzie niczym w porównaniu do tego, co stanie się moje, gdy oddasz mi swoją krew.

Jego ostrzeżenie nie powstrzymało mojej dłoni, którą rozchyliłam kołnierz sukienki, odsłaniając obojczyk i wędrującą pod nim tętnice. Mroczny był zbyt spragniony, żeby zostawić we mnie choć kroplę krwi, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Zobaczył, to w moich oczach, bo łączącą nas więź, zadrżała zmieniając nić w czarny sznur, który zacisnął się na mnie, odbierając wszelką kontrolę.

- Ani trochę nie cenisz własnego życia? - warknął.

Teraz rozumiałam, dlaczego jego głos od początku miał nade mną tyle władzy. Mroczny mówił głosem władcy. Gdyby nie zdrada Tervena, po śmierci ojca siedzący obok mnie elf stałby się królem. Bez mojej krwi nie miał szans wydostać się z pustkowi. Bestia w jego oczach dobrze o tym wiedziała. Wyrywała się by zaspokoić pragnienie, dziksza niż kiedykolwiek wcześniej.

- Powinnam była umrzeć dawno temu.

Uniosłam dłoń opuszkami palców dotykając jego szczęki, gdzie na skórze zaczynała pojawiać się coraz gęstsza sieć ciemnych żył. Kiedy zginęli wszyscy nocni, ja z jakiegoś powodu przetrwałam. Może właśnie dla tej chwili. Dla mrocznego, który zdolny był razem z następczynią Bogini Słońca pokonać mrok.

- Jej krew jest moja. - Głos Vardira sprawił, że nagle znowu znalazłam się na śnieżnym pustkowiu.

Sedrik zniknął w chmurze mroku, a wtedy zaciśnięty na mnie sznur, buchnął czarnym ogniem. Mroczni dopadli do siebie z morderczym rykiem. Nie dobyli mieczy, a mimo to w krótkiej chwili polała się pierwsza krew, gdy pięść Sedrika dosięgła celu. Namiestnik rzucił się z furią, chcąc wbić zęby w szyję czarnookiego, ale potężny cios w brzuch szybko posłał go w tył. Sekundę później łokieć Sedrika spotkał się z jego twarzą, z gruchotem łamanego nosa posyłających Vardira w powietrze. Namiestnik warknął wściekły w locie odzyskując równowagę. Lądując splunął krwią, a jego spojrzenie błysnęło w moim kierunku. Wiedział, że tylko moja magia mogła pozwolić mu wygrać tę walkę. Zaatakował po raz ostatni.

Uderzyłam twardo w śnieg, zepchnięta z konia, ale elf nie zdążył zatopić we mnie zębów. Sedrik był tuż za nim. Podniósł czerwonookiego nad ziemię, jednocześnie przytrzymując jego ręce, żeby ten nie mógł się uwolnić i z warknięciem wbił kły w jego szyję. Vardir ryknął, kiedy mordercza szczęka zacisnęła się bez litości. Był bezradny wobec górującej nad nim siły. Pierwszy raz zobaczyłam wtedy na jego twarzy prawdziwe przerażenie.

Spojrzenie Sedrika spotkało się z moim, kiedy wziął pierwszy łyk. Czerń zalała białka jego oczu, gdy przesączona złem krew wypełniła go jak smoła. Choć torturujące pragnienie przygasło, ogień w jego spojrzeniu przybrał na sile. Nie potrafiłam się poruszać. Uwięziona przez potężny umysł patrzyłam, jak gorąca ciecz spływa po szyi Vardira, żeby topić znajdujący się pod moimi nogami śnieg.
Kiedy jego bezwładne ciało upadło na ziemię, wiedziałam, że byłam następna.

Cienie prześlizgnęły się zza pleców Sedrika, żeby na rozkaz swojego pana podnieś mnie z ziemi. Bordowe strugi spływające po jego brodzie, wciąż parowały w lodowatym powietrzu pustkowi, kiedy przyciągnął mnie do siebie. Pogodzona ze swoim losem spojrzałam w źrenice, dookoła których czerwień rozrosła się, niczym korzenie drzew.

Na niechciany ratunek przyszło tajemnicze migotanie. W oddali, gdzieś pośród pustki wzywał nas atramentowy blask.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro