Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

    Blask spłynął na nas jak ciekła stal, przenikając przez skórę i pozbawiając mnie oddechu. Świat na chwilę pociemniał. W następnej chwili leżałam na ziemi. Spojrzałam prosto w gwiaździste niebo, gdzie księżyc zajmował teraz swoje miejsce obok słońca. Noc i dzień połączyły się, wypełniając las srebrzysto-złotym blaskiem.

Hana opadła na kolana, lecz w przeciwieństwie do mnie wyglądała, jakby to napływ nowej siły posłał ją na ziemię.

– Nic ci nie jest? – Rudowłosy zaraz był przy niej, ale elfka szybko podniosła się sama.

Spróbowałam pójść w jej ślady, tylko że moje ręce i nogi zdawały się ważyć tonę. Nim zdążyłam ponowić próbę, czerń zasłoniła moje pole widzenia. W pierwszej chwili chciałam zaprotestować, ale wtedy chłód odgonił upalne powietrze. Dotyk zimnych dłoni przeszły mnie nagłym dreszczem. Z pomocą Sedrika udało mi się jednak stanąć na nogi.

Kiedy uniosłam wzrok, w odbiciu jego źrenic zobaczyłam światło, które zatrzymało bicie mojego serca. To ono razem z intensywnością mrocznego spojrzenia mówiło mi, że promieniował ode mnie blask silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Inmore – szepnął.

Nazywając mnie Panią Nocy, zdawał się mówić sam do siebie.

To wtedy usłyszeliśmy ryk. Oczywiście, że blask przyciągnął do nas bestie. Chmara Cieni zmaterializowały się w środku lasu. Wyszła z ogromnych wrót, których obecność przysłoniła niebo gęstymi chmurami. Potwory tak bardzo pragnęły zniszczyć magię, że nawet światło dnia dało rady stanąć im na drodze

Zjawy przybierały postać różnokształtnych drapieżników, lecz przez większość czasu wyglądały jak kłęby dymu. Nim pośród drzew pojawiły się ostre pazury i krwiożercze paszcze, las spłynął czarną mgłą.

W przeciwieństwie do Hany, moje ciało zdawało się być zbyt słabe na taką ilość przepływającej przez nie mocy. Musiałam razem z rudowłosym oddalić na bezpieczną odległość. Zza drzew obserwowaliśmy, jak świetliste strzały przecinały powietrze sprawiając, że bestie jedna po drugiej rozpływały się w powietrzu. Kawałek dalej mroczne ostrze odcinało stworom łby.

Wkrótce ryki potworów ucichły. Dwójka tak różnych od siebie elfów zastygła pośród poczerniałej roślinności. Nawet kątem oka mogłam widzieć podziw na twarzy leśnego, który mieszał się ze strachem, kiedy jego wzrok przeskakiwał między Haną a Sedrikiem. Podzieliłabym z nim emocje, ale nie miałam siły dłużej opierać się zmęczeniu. Zjechałam po pniu na suchą ściółkę, jakbym lądowała na najwygodniejszym łożu świata. Leśna i mroczny zaraz znaleźli się przy nas.

– Jak się czujesz? – Hana uklękła obok.

Bijące od niej ciepło czułam nie tylko na skórze. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam elfkę, miałam wrażenie, że znałyśmy się w innym życiu. Chciała podać mi rękę, ale Sedrik powstrzymał ją ostrzegawczym mruknięciem. Elfa ustąpiła, nie chcąc przez przypadek przekazać mi więcej magii, a wtedy ten podniósł mnie jednym, szybkim ruchem. W jego ramionach ciemność pochłonęła mój umysł jak czarna toń opadający kamień.

*

     Zapach rozgrzanego drewna i popiołu wyciągnął mój umysł na powierzchnię. Zamrugałam, żeby zdać sobie sprawę, że mój policzek przytulony był do piersi mrocznego. Elf trzymał mnie mocno przy sobie, podczas gdy kruczoczarny koń szybko pokonywał znaną trasę.

Drgnęłam chcąc wyślizgnąć się z ramion, które nie powinny były trzymać mnie, tak blisko, ale znieruchomiałam, gdy ponury głos zadudnił pod moim uchem.

– Kto cię więził?

Na niebie zawisły szare chmury, ale to nie one były powodem pochłaniającego mnie cienia.

– Namiestnik Króla – odpowiedziałam.

Vardir służył władcy, jako główny doradca i dowódca. Imienia obecnego monarchy Czarnej Ziemi nigdy, jednak nie udało mi się usłyszeć. Król Mrocznych zdawał się być bardziej legendą niż żywą istotą.

Sedrik zacisnął pięści. Musiał znać tego, o którym mówiłam, ale nie zdziwiło mnie, że nie słyszał o nocnej elfce uwięzionej na północy. Byłam trzymana w zamknięciu, a o moim istnieniu wiedzieli tylko żołnierze strzegący posiadłości.

– To on odnalazł mnie w podziemiach Mglistego Miasta – odezwałam się. – Jego twarz jest pierwszą rzeczą, którą potrafię przywołać w pamięci.

Zamknięta w krypcie utknęłam we śnie, który pozbawił mnie wspomnień. Niepamięć była jednak niewielką ceną, którą poniosłam za przetrwanie plagi mroku.

Mroczny nie oderwał wzroku od leśnej ścieżki, podczas gdy jego mięśnie napięły się jeszcze bardziej.

– Pamiętam, że miałam siostry... – Tyle udało mi się odkopać z pustki umysłu, gdy przez lata próbowałam przypomnieć sobie przeszłość. – Może one...

– Żaden nocny nie przetrwał – przerwał mi.

– Skąd... – Zacisnęłam zęby unosząc głowę. – Skąd wiesz?

Jego oczy zaszły lodem.

– Mój ojciec o to zadbał.

Gniew przeszył mnie jak błyskawica niebo podczas sztormu. Poderwałam się odpychając elfa od siebie. Niewiele to dało, kiedy ten złapał mnie, żebym nie wypadła z siodła.

– Twój ojciec? – wysyczałam.

Mroczny zacisnął mocniej dłonie, mimo że moje szanse na ucieczkę były zerowe. Chciałam wyrwać ramiona, nim palce elfa mogły wbić się w moje ciało. Znieruchomiałam, widząc żyły wychodzące na skórę elfa jak pęknięcia w cienkiej tafli lodu.

Moje przyciśnięte do jego piersi dłonie, były jak przybite do pnia. Nie kontrolowałam mocy, która po raz kolejny wbrew mej woli przeniknęła  tam, gdzie w miejscu serca tętniła ciemność.

Powinnam była z tym walczyć. Nie pozwolić, żeby mrok dosięgnął ukrytego we mnie blasku, ale patrząc w oczy, które przypominały okna na najczarniejsze nocne niebo, poczułam jakbym odnalazła coś znajomego. Fragment przeszłości, który tak desperacko pragnęłam sobie przypomnieć.

Dotyk cieni powędrował pod moją skórą, znanymi ścieżkami zupełnie, jakby one też miały we mnie swoje miejsce i choć nic, co czułam nie miało sensu, spojrzałam prosto w przepaść mrocznych źrenic, próbując dostrzec w nich, to co wzywało mnie ku krawędzi. Zamiast zatrzymać się nim było za późno, zrobiłam o jeden krok za dużo.

***

   Ujrzałam wspomnienia, które nie należały do mnie. Świat Nocnych Elfów widziany oczami chłopca urodzonego w potężnym rodzie. Zobaczyłam chciwość i dumę zatruwające umysły tych, którzy go otaczali, długo zanim czarny dym przysłonił blask.

Gdy mrok wylał się na świat, nastał czas śmierci, po którym wieczność płynęła nieustanną strugą krwi. Nienawiść i chęć zemsty kotłowały się w cieniach dookoła mnie, aż pośród mroku zamigotało odbite w srebrnych oczach światło. Zapomniana magia obudziła wygasły żar, a razem z nim pragnienie, którego nie dało się wyciszyć jak każde inne.

                                ***
   Zaczerpnęłam łapczywy wdech, jakbym wydostała się na powierzchnię z głębin, których nigdy nie powinnam była dosięgnąć. Spojrzałam na wciąż zamknięte oczy mrocznego. Pochylony nade mną oddychał równie ciężko. Nie poruszyłam się, gdy uścisk jego dłoni zelżał.

– Rozerwę go na strzępy. – Uniósł powieki.

Zadrżałam, bo ciemność w jego spojrzeniu wyglądała, jakby miała w każdej chwili wylać się na świat i zniszczyć wszystko na swojej drodze. On także był świadkiem wspomnień, które nie należały do niego. Magia promieniowała między nami, jak ciepło ogniska łącząc naszą dwójkę w sposób, którego nie potrafiłam wyjaśnić.

– Jeden. Niewłaściwy. Ruch. – Hana zrównała się z nami.  

Wycelowana w Sedrika strzała zaiskrzyła na napiętej cięciwie, przypominając mi, że miałam przed sobą drapieżnika. Elf puścił moje ramiona, ale nie odsunął się, ani nie odwrócił wzroku.

Patrzył na mnie, jakby wciąż mógł widzieć wszystko, co spotkało mnie w niewoli. Choć odzyskałam kontrolę nad świadomością, ja sama wciąż czułam jego nienawiść do mrocznych i leśnych, żywych i martwych. Jednak teraz do gniewu dołączyło poczucie winy, które zaskoczyło mnie jeszcze bardziej. Nie powinnam była czuć żadnej z jego emocji, ani pragnienia, które każdego innego mrocznego doprowadziłoby do szału. Otworzyłam usta, ale on nie pozwolił mi się odezwać, popędzają konia naprzód przez ciemniejący las.

   Słońce schowało się za horyzontem, kiedy na szlaku wyrosły zabudowania. Wątpiłam, żeby Sedrik wciąż był w stanie ukryć naszą magię, ale Hana potrafiła wycofać Blask wgłąb siebie. Bijące od niej światło zelżało, a oczy i włosy znowu wyglądały prawie tak samo, jak przy naszym pierwszym spotkaniu.

Wraz z ciemniejącym niebem życie w wiosce zamierało i tylko nieliczne elfy wciąż poruszały się między chatami. Ich nerwowe szepty cichły, kiedy pojawialiśmy się w zasięgu wzroku. Obecne w wiosce poruszenie nie dotyczyło jednak naszego przybycia, chociaż kiedy ogromny, mroczny koń kroczył ulicą, na twarzach mieszkańców pojawiało się przerażenie.
Wszyscy szli w stronę karczmy, skąd już z daleka słychać było gwar.

– To był znak!

– Magia wróciła!

Elfy zgodziły się ze sobą, ale głosy nadziei zaraz ucieszył inny, donośniejszy.

– Wszyscy widzieliśmy mrok nad lasem! Znowu otwarto wrota!

Strach prześlizgnął się po zgromadzonych nagłą ciszą. Leśni zaczęli mówić coś o przepowiedni, ale nie zrozumiałam nic więcej, bo oddaliliśmy się w stronę drzew. Hana zarządziła postój, zanim wioska zdążyła całkowicie zniknąć za naszymi plecami. Jej przyjaciel nie mógł czerpać siły z magii i w końcu zmorzył go sen. Sama nie miałam nic przeciwko chwili przerwy od mrocznego, który przez cały ten czas siedział cicho i nieruchomo, jak bryła lodu.

Hana rozpaliła ognisko, którego płomienie zdawały się mienić złotymi pasmami. Ze szmacianego worka wyciągnęła chleb i suszone mięso, po czym podzieliła je między naszą trójkę. Tymczasem Sedrik obserwował las z miejsca, do którego nie docierało światło ogniska. Kłębiące się dookoła niego cienie sprawiały, że ciężko było dostrzec go pośród drzew. Mimo to, mogłam czuć na sobie jego spojrzenie.

Cokolwiek wydarzyło się między nami, powodowało że wciąż dręczyło mnie pragnienie. To ono obrzydził mi kawałek chleba, który trzymałam w dłoni. Oblizałam wargi próbując przełknąć ślinę, ale to sprawiło tylko, że ogień w moim gardle przybrał na sile. Chcąc uciec od ciepła ogniska wstałam, odchodząc w stronę drzew.

– Wszystko dobrze? – Hana zawołała za mną.

Uniosłam tylko dłoń, zatrzymując się, kiedy otoczył mnie chłód ciemności.

Lunaavi z mrocznym. Ma przejebane – skomentował cicho rudowłosy.

Jego słowa sprawiły, że płomień niespodziewanie przygasł, a wtedy chłód przeszył mnie jak włócznia. Odwróciłam się, by zobaczyć, że tam gdzie wcześniej stał Sedrik, została tylko smuga dymu. Mroczny był już przy leśnym. Chwytając elfa za szyję, podniósł go do swojego poziomu.

– Głośniej – warknął, odsłaniając kły.

Pozwolił rudowłosemu na płytki oddech, a wtedy ten odezwał się, pokonując przerażenie.

– Przejebane – wydusił.

Sedrik zacisnął mocniej pięść, ale kiedy Hana pojawiła się obok nich, jej przyjaciel upadł na ziemię. Zanim opanował kaszel i złapał oddech, otaczający nas mrok zdążył opaść pozwalając, żeby ognisko na nowo rozjaśniło noc. Mroczny zniknął w głębi lasu.

Wychodząc z cienia, musiałam walczyć z przyciągającą mnie do niego siłą, która tylko potęgowała chaos w mojej głowie. Położyłam się na kocu, dalej od ogniska mając nadzieję, że sen pozwoli mi od nich odpocząć. Lunaavi - powtórzyłam w głowie i choć nie miałam pojęcia o czym mówi leśny, wiedziałam że miałam doprawdy przejebane.

– Musisz wracać, Kal. – Hana przerywała ciszę.

– Dlaczego? – Elf zachrypiał, wciąż pocierając szyję.

– Twoje życie jest w Szarej Grani. – Głos białowłosej był wyprany z emocji. – Powinieneś już dawno założyć rodzinę, a nie przemierzać krainę w drodze ku niewiadomej.

Dłoń leśnego zastygła mu na gardle

– Czekałem na ciebie – odpowiedział.

Wstałam, chcąc dać im trochę prywatności. Hana spojrzała na mnie, jak na zdrajcę, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, byłam już za drzewami.
Dopiero, gdy chłód dotknął mojej skóry, zorientowałam się, gdzie poprowadziły mnie nogi.

Stojąca przede mną postać była niewidzialna pośród nienaturalnej czerni, ale łącząca nas teraz moc, pozwoliła mi poczuć, poruszającą się dookoła niej ciemność. Energia kołysała powietrzem jak tonią wody, popychając mnie bliżej. Walcząc z nią, zacisnęłam usta tak mocno, że aż zabolało. Mroczny znalazł się tuż przede mną. Jego wzrok zastygł na moich wargach, gorących od na powrót napływającej do nich krwi, podczas gdy czarne płomienie szalejące w jego oczach, zdawały się ślizgać po mojej skórze.

Nagle z kierunku leśnych dotarł do nas hałas. Coś łupnęło głucho i usłyszeliśmy jęk bólu, a wtedy świat poczerniał, jakbym zamknęła oczy. Mrugnięcie później byliśmy znowu w zasięgu światła ogniska, kiedy Sedrik w chmurze dymu przeniósł nas z powrotem do obozu. Pokonując zdezorientowanie, odnalazłam wzrokiem Hanę, która z zaciśniętą przy boku pięścią, patrzyła na wstającego z kolan rudowłosego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro