Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Rozdział 5

Pierwsza noc spędzona w Lesie Tysiąca Ścieżek okazała się mało korzystna dla podróżników. Żaden z nich się nie wyspał, co skutkowało parszywym humorem z rana. Jedynie srogie spojrzenie dowódcy sprawiało, że nie zaczęli głośno marudzić i fukać na wszystko, co ich otaczało. Zdecydowano, że prześpią w obozowisku jeszcze jedną noc, a Noe otrzymał kategoryczny zakaz snucia historii. W końcu należało znaleźć kozła ofiarnego. Dla Laitha kolejny wieczór był równie beznadziejny, co poprzedni. Nie mógł spać i długo wpatrywał się w niebo. W końcu nie wytrzymał i wstał, udając na patrol.

Wśród drzew kryła się niezliczona ilość ścieżek, a według historii było ich tysiące, co wiązało się z nadaną lasowi nazwą. Teraz wszystko było przykryte przez biały puch, a książę poruszał się tak, jak tego sobie życzył. Do płuc ponownie wdzierał się chłód, a śnieg trzeszczał pod stopami. Po chwili marszu dotarł do miejsca, w którym to dnia wcześniejszego pozbawił życia dwa wilki. Cynthia z Tristanem już zdążyli je oskórować. Pomimo słabych nastrojów wykonywali każdy z wydanych rozkazów.

Tak działali żołnierze.

Szum wody zmieszał się z innym dźwiękiem. Krwawy Książę przystanął, chcąc dobrze się w niego wsłuchać. Wtedy też usłyszał niewiarygodnie piękny śpiew. Był jednak w języku, którego nie znał, co nie było tak alarmujące. Na świecie wciąż istniały mniejszości, które nie zaadoptowały mowy powszechnej. Isteria była jedynym królestwem, które również jej nie przyjęło.

– Asharies aemra seris tu...

Nucenie było przyjemne, podobne do muzyki młodszego brata księcia, Esiasa. Młody smok potrafił za sprawą instrumentów poruszyć duszę. Ze względu na to Laith poczuł pewien dyskomfort.

– Teramieris aeuro saera katareis monumetirs...

Pomimo dziwnego rwania w sercu, nie zamierzał jeszcze zakłócać występu. Oparł się o drzewo i próbował namierzyć śpiewacza.

– Akaere monumetirs sareio saera...

Wzrok księcia napotkał kobiecą postać, stojącą na jednym z większych kamieni na uboczu. Śpiewała, unosząc dłoń i patrząc na niebo. Jej twarz okrywała maska ze srebrnymi zdobieniami. Dzięki nim wydawała się lśnić.

Nad palcami księcia pojawił się płomień, a dziewczyna od razu się odwróciła, przyjmując pozycję obronną.

Blask ją zaalarmował.

– Kto tu jest? – syknęła.

Laith ani drgnął, wciąż przyglądając się czerwonemu językowi, który stworzył. Żaden słowny sposób poinformowania o własnej obecności mu nie pasował, to też wykorzystał inną metodę. Światło zdradzało jego lokalizację oraz ujawniało twarz.

Kobieta zrobiła kilka kroków do przodu, ale stawiała je z ostrożnością. Wkrótce mężczyzna mógł dokładnie ujrzeć jej posturę.

– Jesteś niemową? – zapytała ostrożnie.

– Skąd taki wniosek? – zagadnął, próbując dostrzec w obcej coś charakterystycznego.

Ubrana była ciepło, co nie zaskakiwało z racji warunków. Chociaż futro przy jej płaszczu było o wiele grubsze niż w standardowym, a dłonie kryła pod porządnymi rękawicami. Najwyraźniej chłód był dla niej gorszym wrogiem niż dla niego.

– Nie podgląda się innych – spostrzegła, lekko zadzierając głowę ku górze. Laith był od niej wyższy o około pięć centymetrów.

– I tego nie robiłem. To miejsce publiczne, a ja dałem o sobie znać. Jeśli to zostało wyjaśnione, to czy masz coś jeszcze mi do zarzucenia, Śpiewaczko?

Nie brzmiał poważnie, jego ton był niski, a oczy pomimo zmiany barwy błyszczały w dziwny sposób, który mógł wzbudzić czujność. Dziewczyna nie odpowiedziała, mrucząc coś w obcym języku pod nosem.

– Podróżujesz sama? – zapytał. – Czy może uciekłaś od swoich towarzyszy, aby pośpiewać?

Atmosfera daleka była do przyjaznej, ale Laith liczył, że poprzez pytania pozyska informacje. Spotkanie innych osób w Lesie Tysiąca Ścieżek nie było dziwne, wielu podróżowało do wioski Hyon, ale nie zamierzał tego bagatelizować.

– Sądzisz, że muszę uciekać?

Odpowiadanie pytaniem na pytanie było ciekawą i dość często widzianą przez księcia metodą. Ludzie w ten sposób próbowali wybić rozmówcę z rytmu.

– Nie masz przy sobie za wiele, a piesza wędrówka zimą nie brzmi najrozsądniej. Do tego dookoła nie ma nikogo poza nami. Wnioski nasuwają się same – spostrzegł, mocniej przylegając plecami do kory. Ciepło ognia przyjemnie pieściło skórę jego dłoni.

Ciszę między dwójką przerywał jedynie delikatny szum wiatru. Do nozdrzy smoka dotarła woń śniegu i wody. Wyprostował się, lekko odsuwając od drzewa i stawiając krok w stronę rozmówczyni.

Musiał przerwać ten impas.

Niczego nie wyczuwał. Kobieta przed nim wydawała się nie mieć zapachu, a przecież to było niemożliwe. Spoważniał, mierząc drobniejszą postać uważnym spojrzeniem.

Z tą dziewczyną było coś nie tak.

– Zaskakujące, mało kto ukrywa swój zapach – zauważył.

Kobiece dłonie lekko się zacisnęły.

– Dzięki temu można stać się nieuchwytnym dla drapieżników. Polecam spróbować – podsumowała.

To mogła być prawda bądź nie. Nie miał powodów, aby wierzyć obcej. Ironicznie, brak zapachu przyciągnął do niej coś gorszego niż wilk.

– Myślę, że to niesprawiedliwie – zaczął. – Widzisz moją twarz, a ja wciąż nie dostrzegłem twojej.

Spodziewał się każdej możliwej reakcji. Specjalnie prowokował, chcąc, aby pokazano mu nieco więcej kart.

Nieistotne, co przy tym by o nim pomyślano.

Kobieta nic nie powiedziała, po prostu sięgając rękami do swojej maski. Laith czekał, obserwując uważnie, więc gdy niespodziewanie doskoczyła ku niemu ze sztyletem w dłoni, uśmiechnął się i bez trudu zrobił unik.

– Ktoś taki, jak ty z pewnością nie powinien na mnie patrzeć – rzekła poważnie, obracając w dłoniach oręż.

– Każdego, kto zapyta o twoją twarz, atakujesz?

Obserwował, samemu nie wykonując żadnego ruchu. Płomień nad jego dłonią nabrał na sile, a srebrne zdobienia z maski dziewczyny zalśniły mocniejszym blaskiem. Zaatakowała ponownie, wykonując wymach i próbując podciąć Laitha.

Ogień zgasł, a noc otoczyła tę dwójkę swoim płaszczem.

Atak się nie powiódł. Książę chwycił ją mocno za nadgarstek, zmuszając, aby niemal oparła się o jego pierś. Wyczuwał szarpnięcia, ale i tak ani drgnął. Do czasu, aż nie dostrzegł, że wyciągnęła kolejny sztylet i zaatakowała nim z pomocą drugiej dłoni.

Uśmiechnął się złowrogo, a jego oczy rozbłysnęły tak, jakby właśnie zobaczył coś ciekawego. Śnieg dookoła zatrzeszczał, gdy to wykonał ruch, aby wytrącić broń z ręki napastniczki.

Wykorzystała to i gdy sztylet spadał, uniosła kolano, uderzając Laitha w brzuch, a następnie szarpnęła za więzioną kończynę. Okoliczności sprawiły, że zdołała się wyzwolić i ciąć swoim ostrzem wewnętrzną część dłoni smoka. Następnie rzuciła się w głąb lasu.

Słyszał, jak oddychała, jak mknęła przez zaspy, a śnieg trzeszczał pod jej stopami. Następnie zniknęła, znajdując się poza zasięgiem jego słuchu. Smok uśmiechnął się, patrząc na powierzchowne zranienie.

– Doprawdy ciekawy z ciebie króliczek – mruknął, prostując się i przyglądając krwawiącej szramie.

Po chwili ciszy roześmiał się w taki sposób, że zmroziłoby to krew w żyłach niejednej osoby. Czuł się zaintrygowany dziewczyną, która nie tylko miała piękny głos, ale i najwyraźniej uwielbiała uciekać. Może ją przestraszył, ale również istniała opcja, że ona sama skrywała coś interesującego.

↝ CDN ↜

Mamy to! Jak widzicie spotkanie Laitha z jego przeznaczoną jest nieco bardziej zagmatwane. Ale dlaczego on nie wie, kim ona jest? Wszystko się wyjaśni! Słowo! W walentynki planuję podrzucić wam rozdział 6, więc też dowiecie się jeszcze więcej.

Miłego poniedziałku, kochani <3

Tiktok: @malgorzata_paszko

Instagram: @malgorzata_paszko

Data pierwszej publikacji: 10.02.2025

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro