Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

a/n: #trochesorryXD

Taehyung siedział z obydwoma plecakami przed kominkiem. Nie przeglądał już ich, tylko trzymał na kolanach i patrzył w ogień. Jungkook oparł głowę o jego ramię i robił to samo. Nikt się nie odezwał. Poza nerwowym tupaniem nogi Namjoona, który siedział na sofie z Jinem, nie słychać było absolutnie nic. Jimin siedział zwinięty w kulkę na fotelu i patrzył w okno. Podobnie jak Hobi, który odkąd Yoongi wybiegł, nie odchodził od swojego miejsca przy oknie.

- Nie wraca - westchnął, odsłaniając firankę.

- Ja jebie - Namjoon przeklął cicho. - Ja jebie - powiedział głośniej i wstał. - Co to za krzywa, pojebana akcja...

- Joonnie, spokój - Jin mechanicznie zwrócił mu uwagę, nawet nie wstając z sofy. Od dłuższego czasu gapił się martwym wzrokiem w jakiś punkt na stoliku. Gdyby Hoseok nie wiedział, że jest żywy, to by pomyślał inaczej. Nawet nie mrugał, klepnął uspokajająco Namjoona po biodrze, bo tylko tam dosięgał. Namjoon stał obok niego i gestykulował żywo.

- Serio, chłopaki. Co to za akcja? - pytał dalej. - Serio myślicie, że on to zrobił? Widzieliście, jaki był wkurzony? - starszy chłopak wzruszył ramionami.

- No był wkurzony. Fakt. I tak, dalej myślę, że to zrobił. To jego własna, jak to nazwałeś, krzywa akcja, która obróciła się przeciwko niemu - westchnął i wstał z miejsca. Jin nie wyglądał na przejętego całą sytuacją, raczej na znudzonego - Ktoś jest głodny? - spytał, podchodząc do Hobiego. Wyjrzał przez okno. Taehyung i Jungkook wstali z podłogi i zrobili to samo. Wszyscy zignorowali jego pytanie.

- Minęły prawie dwie godziny... - oświadczył Jungkook. Spojrzał na Taehyunga, który spuścił wzrok i oparł się o framugę drzwi.

- Musimy go znaleźć - powiedział Hoseok cicho. - Musimy go znaleźć...- powtórzył, odwracając się w stronę salonu. Nie ufał swojemu głosowi. Wiedział, że lekko się łamie, ale nie potrafił nad nim zapanować. Wciąż widział przed oczami znikające we mgle plecy Yoongiego i za każdym razem przechodził go dreszcz. Gdyby coś powiedział, Yoongi by został. Gdyby coś powiedział, byłby tu razem z nimi i nie musiałby teraz sterczeć w oknie i bać się tak jak teraz. Kiedy Jungkook złapał spojrzeniem jego wzrok, młodszy chłopak ścisnął go lekko za ramiona i skinął głową.

- Wezmę tylko bluzę - powiedział do bratai zaraz pobiegł na górę, przeskakując co dwa schodki. Hobi puścił firankę, zasłaniając Jinowi widok na dolinę. Zabrał swój sweter z oparcia i zaczął się szybko ubierać.

- Hoseok - zaczął Namjoon. - Poczekaj, musimy się jakoś zorganizować.

-Tu nie ma na co czekać - odwrócił się gwałtownie w jego stronę. - Wiesz dobrze Joonie. Powinien już dawno wrócić. On się wkurwia, wychodzi i trzaska drzwiami, ale zawsze, ale to zawsze wraca. To trwa za długo! - dodał i wyszedł na korytarz po swoją kurtkę. Zdjął jeden z plecaków wiszących na hakach i zaczął w nim czegoś szukać. Po chwili wyjął z niego latarkę i kompas. Taehyung obserwował go cały czas, stojąc opartym o framugę drzwi. Widać, że był wciąż wkurzony na Yoongiego.

Ma komórkę - burknął. - I google maps.

- Nie wziął komórki - odparł Jungkook, schodząc z góry. - Nic nie wziął. Wszystko jest w pokoju. Poza tym internet tu nie działa - dodał i usiadł na ostatnim schodku. Ściągnął troczki od kaptura swojej bluzy i zaczął się nimi bawić.

- Kluczyki od samochodu też zostawił? - spytał Namjoon, wychodząc na korytarz. W ręku miał już swoją bluzę i parkę.

- W kurtce miał - wtrącił się Jimin, który wciąż siedział na fotelu. Wyglądał, jakby stracił czucie w nogach. Były pod dziwnym kątem, podobnie jak jego głowa. Lekko przekrzywiona, którą oparł o podłokietnik. Wyglądał. jakby miał zaraz się rozpłakać.

- Jimin! - Hobi krzyknął, widząc go w tym stanie. - Ubieraj się! I ty też, Jin! - starszy chłopak odpowiedział jęknięciem i odwrócił się w ich stronę.

- A nie mogę zostać tu i poczekać na niego? Może wróci wcześniej sam? - spytał. Hoseok zmroził go wzrokiem. - No weź... mgła zaraz zacznie opadać.

- Dlatego musimy wyjść. Teraz - odparł młodszy chłopak lodowatym tonem. Widać było, że chce powiedzieć mu coś niemiłego, ale powstrzymuje się ostatkiem sił. Otworzył drzwi i wyszedł na dwór. Tak jak mówił Jin. Nad jeziorem widać już było unoszące się, lekkie jak piórko, smugi mgły, która w ślimaczym tempie zbijały się w większe kłęby. Mieli jeszcze trochę czasu, zanim okryją na dobre dolinę szczelnym płaszczem.

- To gdzie idziemy właściwie? - Jungkook wyszedł za nim na ganek i zaczął się rozglądać. - Samochód?

- Jedyna logiczna trasa - odparł Hobi. - Ale sprawdźmy najpierw szybko budynki tutaj. Znając go, to raczej poszedł do samochodu, ale nigdy nie wiadomo. I zostawmy może światła w całym budynku. Będzie mu łatwiej znaleźć dom i nam może się to przydać, jeśli się zgubimy czy coś.

- Nawet tak nie żartuj - powiedział Jimin, pojawiając się po jego drugiej stronie. Hoseok spojrzał na niego. Chłopak był już ubrany ciepło. Zabrał ze sobą nawet latarkę do chodzenia po jaskiniach i założył ją sobie na czoło. - Sprawdzę kibel.

- My szopę - postanowił Hobi i zaczął iść w jej kierunku. Jungkook zaraz był przy nim. Krzyknął tylko jeszcze do Taehyunga, żeby się pośpieszył z ubieraniem i dołączył do Jimina.

- Hoseok, poczekaj...

- Nie ma na co czekać - odparł chłopak szybko.

- Hyung! - Jungkook złapał go za ramię. Hobi zatrzymał się w połowie kroku. - Ej, OK wszystko? - spytał.

- A jak myślisz? - starszy chłopak spojrzał na Jungkooka. Przez chwilę zaciskał mocno szczękę, a potem przełknął ślinę. - Kookie, naprawdę nie jest czas na ...- zaczął wolno.

- Gdyby Tae się coś stało - przerwał mu Jungkook. - Nie to, że mówię, że Yoongi ma kłopoty, ale wiesz, o co mi chodzi. Po prostu. Musisz wyluzować, OK?

- Teraz ty mi dajesz rady? - Hoseok zaśmiał się pusto. Nie uważał całej tej sytuacji za zabawną, ale nie mógł się powstrzymać. Dopiero kiedy zauważył zmartwioną minę Jungkooka, od razu spoważniał.

- To nie twoja wina - mówił dalej młodszy. - Więc nie świruj. Jeszcze będziesz nam potrzebny.

- Potrzebny? - Hobi pokręcił głową. - Wiesz jak mnie pocieszyć, co? - objął go ramieniem i ścisnął lekko.

- Oj, wiesz o co mi chodzi - zmieszał się młodszy chłopak. - Znajdziemy go, Hoseokie. Znajdziemy, ale musisz się uspokoić. Nie możemy latać w taką pogodę po górach i pozwolić sobie na niemyślenie. Pamiętaj, co dziadek zawsze nam mówił.

- Wiem młody - Hobi westchnął cicho. Stuknął brata lekko czołem w czoło, oddychając głęboko. - Już... jestem spokojny - powiedział, odsuwając się od niego z uśmiechem. Jungkook odwzajemnił go. - Chodźmy - dodał jeszcze.

Szopa stała trochę dalej niż kibel. Musieli minąć ciąg niskich, kwitnących na żółto krzaków, na widok których Jungkook spochmurniał nieco. Hoseok niewiele myśląc, złapał brata za rękę i ścisnął mocno.

- Chodź, chodź - powiedział cicho, popędzając go. Zaczęli iść trochę szybciej. Buty ślizgały im się na kamieniach, które wciąż były mokre od deszczu. Kiedy dotarli wreszcie na miejsce, nic nie wskazywało, że ktokolwiek był tutaj. Ani dziś, ani wczoraj, ani chyba przez ostatnie dwadzieścia lat. Szopa prawie zapadała się pod ciężarem, który nosiła na sobie, czyli dość sporym, żółtym krzakiem, który zagnieździł się na samym jej czubku. Drzwi stały otworem i skrzypiały cichutko przy mocniejszym podmuchu wiatru. Hobi przełknął ślinę - Tu go nie ma - powiedział prawie szeptem.

- Najwyraźniej - Jungkook zajrzał do środka. Stary rower, jakieś słoiki, narzędzia, a poza tym mnóstwo kamieni i roślinności, która wybrała sobie to miejsce jako dobrą kryjówkę. Nigdzie jednak nie było Yoongiego. Młodszy chłopak puścił rękę Hoseoka i wszedł na chwilę do środka. - Sprawdzę tył - powiedział do Bbata, mijając go. Starszy chłopak skinął głową, przestępując z nogi na nogę. Odwrócił się w stronę domu. Chłopaki posłuchali się go i pozapalali światła zarówno na ganku jak i na piętrach budynku. Hobi miał cichą nadzieję, że generator wytrzyma taki pobór prądu i jak wrócą, będą mogli liczyć mimo wszystko na ciepłą kąpiel. A na pewno im się przyda. Wilgoć była dziś nie do zniesienia i temperatura zaczęła wyraźnie spadać. Aż zadrżał na całym ciele. Kiedy kamienie zaszurały za jego plecami odwrócił się błyskawicznie - Kookie? - spytał. Chrzęst był dość głośny i wyraźny. Za krzakami, które rozgościły się również na tyle szopy coś mignęło mu szybko.

- Hoseok? - spytał Jungkook, pojawiając się za plecami. - Czysto, nie ma go.

- Hmm? - starszy chłopak zdziwił się, widząc go w tym miejscu. Był prawie pewien, że widział go przed chwilą na tyłach rozpadającego się budynku. Kiedy miał dodać coś więcej, od strony jeziora usłyszeli krzyk Jimina

- Chodźcie tu! Musicie to zobaczyć! - krzyczał, a właściwie wrzeszczał młodszy chłopak. Hobi od razu zapomniał, co chciał powiedzieć. Mimo śliskich kamieni dotarli na plażę w ekspresowym tempie. Kiedy stanęli zdyszani, Jimin zaczął machać rękoma i pokazywać na Taehyunga, który klęczał przy czymś.

- To drugi, drugi...- mówił szybko.

- Co drugi? - spytał Jungkook, dysząc lekko. Podszedł bliżej. Złapał swojego chłopaka za ramię i odsunął go trochę. Kiedy Taehyung wstał, Hoseok od razu rozpoznał znajomy kształt.

- Kopczyk, kopczyk z kamieni - powiedział Taehyung. Hobiego poczuł, że robi mu się niedobrze.

                                                                                      ***

Cała szóstka zgromadziła się nad nowym kopcem i stanęła w kręgu dookoła niego.

- Tego nie było tu wcześniej - zauważył Jungkook.

- Nie, nie było - potwierdził Hoseok. Wsadził ręce do kieszeni i spojrzał w stronę jeziora.

- Yoongi sobie z nami pogrywa - Jin pokręcił głową. - Zajebiście zabawne, stary! Dzięki! - krzyknął tak głośno, że aż poczerwieniał na twarzy.

- Dasz już mu spokój? - warknął Hobi, odwracając się w stronę chłopaka. Jungkook automatycznie złapał go za brzeg kurtki. Nawet nie spojrzał w stronę brata. Wciąż gapił się na kamienie, które Taehyung zaczął rozgrzebywać, szukając nie wiadomo czego. - Mało dziś zrobiłeś? - Jin zaczął się śmiać. Nie brzmiało to jak wesoły śmiech, raczej dość posępnie i był to śmiech osoby, która powoli popada w załamanie nerwowe.

- Daruj sobie, Hoseok - powiedział, kiedy się trochę uspokoił.- Jesteś tak samo winny jak ja. Tak naprawdę to gdyby nie ty, to by nie wyszedł...

- Słuchajcie...może już pójdziemy, co? - wtrącił szybko Jimin. - Tracimy tylko czas i...- nawet nie skończył mówić, kiedy Hobi wyrwał Jungkookowi swoją kurtkę i bez słowa zaczął iść w stronę drogi prowadzącej do samochodu. - No właśnie - zakończył niezgrabnie młodszy chłopak. - Chodźmy.

- Taehyung, JK - odezwał się Namjoon i poszedł w ślad za Hoseokiem. Musiał podbiec, żeby go dogonić. Chłopaka tak roznosiła adrenalina, że prawie biegł w stronę samochodu, nie zwracając uwagi na krzyki całej reszty za nim. Co prawda powiedział Jungkookowi, że będzie uważał i wyluzuje, ale Jin zawsze doskonale wiedział, co powiedzieć, żeby go sprowokować. Hobi czuł, że jeśli postoi obok niego jeszcze chwilę, to może się to skończyć na większej awanturze niż ta, która miała miejsce z Yoongim. Poza tym kiedy tylko zobaczył tę kupkę kamieni nad jeziorem, poczuł, że nie mają czasu do stracenia. To było silniejsze od niego. Wiedział, że musi się śpieszyć, chociaż sam nie wiedział dlaczego. Nawet krzyk Jungkooka nie był w stanie go zatrzymać. Dopiero kiedy Namjoon zastawił mu drogę, dysząc ciężko, zatrzymał się.

- Nie możemy się rozdzielać, Hoseok. Mgła znów opada - machnął ręką w stronę jeziora, które zostawiali za sobą. Faktycznie, kiedy stali i rozmawiali nad jego brzegiem, mgła zdążyła zgęstnieć. Hobi nawet tego nie zauważył. Patrzył tylko na kamienie i Jina, który działał mu na nerwy jak mało kiedy.

- Dobra - powiedział zrezygnowany, czekając aż reszta do nich dołączy. Chciało mu się płakać. Tylko o tym teraz myślał i o Yoongim. Głównie o Yoongim. Jeśli coś mu się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczy. Potarł bezwiednie oczy, starając się złapać oddech.

- A może chcesz jednak zostać i poczekać na niego w domku? - spytał Namjoon, podchodząc bliżej. Zerknął szybko na zbliżającą się gromadkę.

- Joonie, daj spokój - Hoseok westchnął cicho i kopnął kamienie pod nogami.- Nic już nie mów.

- Dobra - odparł równie cicho Namjoon. Zmierzwił swoją własną grzywkę i spojrzał w niebo, jakby starając się znaleźć tam jakieś odpowiedzi. - Wiem o czym myślisz, Hobi

- Trudno się nie domyślić - odparł starszy chłopak podchodząc bliżej. Zamknął oczy, wzdychając ciężko. - A jak się nie znajdzie, to co wtedy?

- Hobi...

- Joonie, co my zrobimy? - spytał szeptem.

- Nawet o tym nie myśl - Namjoon położył mu rękę na ramieniu i ścisnął je mocno. - Wiem, o co ci chodzi, ale znajdziemy go. Słyszysz? - Hoseok pokiwał wolno głową, otwierając z powrotem oczy. Po chwili dołączyła do nich pozostała czwórka.

- Może złapmy się za ręce? - zaproponował Jungkook, kiedy wreszcie zrównali krok. Wszyscy z milczeniu pokiwali głowami, podając sobie dłonie.

- Idę pierwszy! - powiedział szybko Jimin. Namjoon złapał go za rękę i podał drugą Hoseokowi, który trzymał już swojego brata. Taehyung był przedostatni w kolejce, a na samym końcu szedł Jin. Nie wydawał się zbyt zadowolony z tego ustawienia - Misja, start! - wykrzyknął Jimin wesoło starając się rozładować napiętą atmosferę, co nie wyszło mu do końca. Nikt nie zareagował. Wszyscy spuścili tylko głowy i zaczęli iść za chłopakiem bez słowa.

                                                                                 ***

Przez kilkadziesiąt metrów było nawet dobrze. Widoczność była spora, było mało krzaków, więc nie potykali się o nic co chwila. Kiedy wyszli jednak z niecki, w której mieszkali, mgła zaczęła ich okrążać. Namjoon wyjął swój kompas i zaczął ich prowadzić.

-Zachód - powtarzał do znudzenia. Hobi sprawdzał jego odczyty na swoim kompasie, który miał cały czas zawieszony na szyi.

- Zachód - potwierdził Jimin skręcając lekko. Tu zaczynały się już krzaki, które trochę zaczęły ich spowalniać. - Czy tu nie powinna być już ta ścieżka?

- Jesteśmy już na niej - Namjoon uspokoił go szybko. Nie uszli nawet dwóch metrów, kiedy mgła zaczęła coraz bardziej się zagęszczać. Hoseok jeszcze nigdy w życiu nie widział czegoś takiego. Co prawda rzadko chodził po górach, ale mgły nie były rzadkością w Kwangju, gdzie mieszkał prawie całe swoje życie, i jeszcze nigdy nie widział, żeby się tak zachowywały. Raptem lekka, półprzezroczysta mżawka, która wisiała w powietrzu, zmieniła kolor. Idealnie biały, wręcz śnieżnobiały, całun otoczył ich błyskawicznie z każdej strony. Słońce mimo tego, że świeciło tu cały czas, jakby przygasło. I razem z nim zniknęły też wszystkie dźwięki.

- Ja pierdole - wymsknęło się Jungkookowi, który jako pierwszy stanął jak wryty, obserwując to, co dzieje się dookoła. - Co jest?

- Temperatura musiała się zmienić - powiedział szybko Namjoon, sprawdzając kompas. - Musimy iść teraz w prawo trochę i niedługo będziemy na miejscu...

- No nie wiem - przerwał mu Jimin, który zazwyczaj miał z nich najlepszą orientację w terenie. - Wydaje mi się, że jeśli już iść to tak, jak szliśmy. Nie powinniśmy skręcać.

- Gdzie jest samochód? - jęknął Taehyung. - Już powinien tu być...

- Zgubiliśmy się? - Jungkook wciąż nerwowo rozglądał się po okolicy, chociaż niewiele mu to dawało. Widzieli ledwo siebie nawzajem, a co dopiero coś dalej niż kilka metrów przed nimi. - Hyung - pociągnął Hobiego lekko za rękę.

- Nie zgubiliśmy - odparł chłopak, ale jakoś bez przekonania, więc na wszelki wypadek powtórzył raz jeszcze. - Nie zgubiliśmy.

- No to gdzie jest samochód? - powiedział znów Taehyung. Wtedy mgła rozstąpiła się trochę. Widział już Jimina, który stał na czele pochodu i pochylał się właśnie nad jakimś kamieniem z zamyślonym wyrazem twarzy. Coś zabłyszczało słabo we mgle. - Och - wyrwało mu się. Pokazał przed siebie palcem. Za krzakami, za plecami Jimina, widać było niewyraźnie jakąś postać. Miała na sobie zieloną parkę, taką jak nosił Yoongi, i ciemną czapkę. - Hyung! - krzyknął głośniej chłopak. Postać, a może mgła, poruszyła się i zaczęła się od nich oddalać.

- Yoongi! - krzyknął Hoseok, puszczając ręce Namjoona i Jungkooka. - Poczekaj, stój! - krzyczał dalej i zaczął biec za oddalającym się kształtem. Reszta chłopaków pobiegła za nim. Jungkook i Taehyung biegli ręka w rękę, podobnie jak Jimin i Namjoon. Za nimi był już Jin, który narzekał głośno.

- Aish... a mogliśmy jechać na wakacje nad morze - warczał, przeskakując kamienie i niskie krzaki. Kiedy przeskakiwał nad kolejnym głazem, mało nie potknął się o Jungkooka, który stał na środku ścieżki razem z Taehyungiem. - A wy co? - spytał gniewnie. Złapał chłopaka za ramię, chroniąc się przed upadkiem.

- Hyung - odparł Jungkook. - Zobacz - powiedział i pokazał na coś przed sobą. Hobi stał kilka metrów przed nim, obok Namjoona i Jimina.

- Jak? - spytał Taehyung i spojrzał na swojego brata. Przed nimi była weranda domku. Wrócili do punktu wyjścia.

a/n: Przepraszam za wszystkie błędy, nie miałam czasu, żeby to porządnie zedytować (a wiem, że moim pracom jest to bardzo potrzebne XD).~jeśli zauważycie jakieś błędy, mniej lub bardziej żenujące, dajcie znać pls, nie mam bety i taka pomoc na pewno mi się przyda <3

miłego weekenduu~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro