3
Najstarsza trójka z grupy zajmowała się organizacją całej wycieczki. Tak postanowili na samym początku planowania swojego wakacyjnego wypadu. Suga wziął na siebie odpowiedzialność za załatwienie wszelkich formalności, hoteli i przejazdów w Norwegii. Jin zajmował się Szwecją, a Namjoon Finlandią. O ile dwa pozostałe plany były im znane od samego początku, bo Jin już pół roku przed wyjazdem przygotował foldery z dokładnymi opisami swojej i Namjoona części wycieczki, to część, którą organizował Yoongi, była okryta tajemnicą. Chłopak miał gdzieś plany, zdawał się bardziej na spontaniczność i planowanie w trakcie, co przed samym wyjazdem doprowadzało do wielu kłótni pomiędzy nim i Jinem. Póki co jednak wydawało się, że idzie nieźle. Do tej pory zdążyli objechać już pół kraju, zrobić mnóstwo zdjęć, odwiedzić sporo miast. Na wpół spontaniczny plan Sugi działał.
Jednak kiedy po prawie dziesięcio godzinnej podróży pociągiem do Trondheim kazał przesiąść im się w samochód, a potem jeszcze jechać dwie godziny w sobie tylko znanym kierunku, Hobi zaczynał mieć poważne wątpliwości. Zwłaszcza kiedy zaparkował wynajętego vana na małym placyku pośrodku niczego i kazał im wysiadać.
- To...tu? - spytał Jin, rozglądając się po okolicy. Wszędzie rosły niskie brzozy, podsiane małymi, kolącymi krzakami. Poza tym właściwie nie było tam nic. W oddali na horyzoncie majaczyły olbrzymie góry. Przed nimi i za nimi wiła się zniszczona, asfaltowa droga, ale w okolicy nie znajdowało się nic, co by wskazywało na jakiś ośrodek wypoczynkowy czy gospodarstwo, w którym mogliby się zatrzymać. Tylko oni, i coś w rodzaju parkingu dla samochodów wysypanego żużlem. - Suga, gdzie my jesteśmy do cholery? - była już prawie dwudziesta druga, a Jin zaczynał być głodny, co nie wróżyło najlepiej. Zawsze wtedy szybko się irytował. Yoongi odchrząknął cicho.
- W malowniczej okolicy zwanej Stormyra. Po prawej możecie podziwiać jezioro Jaegervatnet - zakończył i ukłonił się lekko. - A teraz zbierajcie się. Musimy iść, zanim złapie nas deszcz.
- Jak to iść? - Jin pytał dalej. Reszta chłopaków zaczęła wyjmować ze środka samochodu swoje bagaże. Byli w zbyt dużym szoku, żeby zadawać pytania.
- Normalnie, na nogach, Jinnie - odparł Yoongi. Wyjął ze środka plecak i zatrzasnął za sobą drzwi samochodu. - No zbieraj się, zbieraj... - zaklaskał kilka razy w dłonie. - Musimy iść.
- Ale gdzie, hyung? - Jimin jako pierwszy odważył się zadać to pytanie. Wszyscy przewidywali w duchu, jaka może być na nie odpowiedź, ale woleli zaprzeczać rzeczywistości. - Nie mów, że...- zaczął cicho chłopak, ale Yoongi przerwał mu i pokazał w prawą stronę. W stronę gigantycznych gór, które były pokryte już siną warstewką siąpiącego deszczu.
- Żarty! - Hoseok parsknął i spojrzał z niedowierzaniem na Yoongiego. Pokazał na leżące niedaleko jezioro. - Nie nocujemy tutaj?
- Mam dla was coś lepszego - odparł z uśmiechem Yoongi. - Uwierzcie mi. Będziemy mieli zabójczą zabawę.
- Chyba ty będziesz miał - pokręcił głową z niedowierzaniem Jin. - Ja zostaję. No way. Jest późno i zaraz zacznie się robić ciemno. No dobra, tu nigdy się nie robi naprawdę ciemno, ale wiesz, o co mi chodzi.
- Ile to kilometrów właściwie? I gdzie idziemy? - odezwał się Namjoon. Zamknął z hukiem bagażnik i spojrzał na Yoongiego niepewnie. - Hyung...
- Pięć kilosów - odparł bez zastanowienia chłopak. - Ale uwierzcie mi. Opyla się.
- Nocujemy pod namiotami? - spytał Hobi, który wciąż miał nieprzekonaną minę, ale zabrał już swoje rzeczy, założył plecak i właściwie był gotowy do drogi. Jungkook, który siedział na jego walizce, spojrzał na brata i złapał go za rękę.
- Zobaczycie - Yoongi uśmiechnął się znowu.
- Hyuung, no nie bądź taki...- jęknął Taehyung, który zdążył już zrobić całej okolicy sesję fotograficzną. Podszedł do niego i zaczął ciągnąć go za ramię, ale Yoongi zaraz strzepnął go jak natrętną muchę i nacisnął na alarm przy kluczykach od samochodu. Włożył szybko słuchawki do uszu.
- Załóżcie kaptury - poradził jeszcze, obszedł auto i zaczął przedzierać się przez krzaki, które rosły zaraz obok niego. Oprócz niego nikt nie widział tam żadnej ścieżki. Jin jęknął głośno, ale zaraz zabrał swoje rzeczy, które wyjął mu Namjoon.
- Nie wierzę, że to robimy - powiedział głośno, zakładając plecak. - Zabiję go, zabiję normalnie - narzekał dalej. Reszta kiwnęła smętnie głowami.
***
Deszcz rozpadał się na dobre. Przed nimi było jeszcze kilka kilometrów kilometrów pod górę nieoznakowaną drogą. Walizki na kółkach utykały co chwila w rzadkim błocie. Kartony z jedzeniem, które zabrali jeszcze z Korei, też nie radziły sobie najlepiej. Kiedy byli już prawie u szczytu, większość z nich przemiękała, a jeden, ściskany przez Taehyunga, nawet się rozleciał i na rozwidleniu drogi stracili kilka puszek. Nikt nie miał siły po nie wrócić i szukać ich w zapadliniach.
- Jutro spróbujemy je znaleźć! - krzyknął Yoongi, starając się przekrzyczeć deszcz. Zaczął popędzać wycieczkę i wrócił z powrotem na jej czoło. Z wyrazem determinacji na twarzy parł dalej do przodu.
Po pewnym czasie krajobraz zaczął się zmieniać. Zniknęły drzewa, potem rosnące z rzadka krzaki, w pewnym momencie zabrakło nawet mchu i porostów. Widywali je tylko co jakiś czas rosnące w kupkach, wciśnięte między ostre, prawie czarne kamienie pokrywające drogę. Deszcz nie przestawał padać. Fala za falą, uderzała ich to w plecy, to w bok. Trudno było iść w taką pogodę. Jednak szli dalej, ciągnięci jak ćmy, światłem latarki Yoongiego. Chłopak wreszcie zatrzymał się i zaczął machać ręką. Mimo tego, że był dzień polarny, tak jak zapowiadał Jin, zaczęło się ściemniać.
- No i jesteśmy! - krzyknął zadowolony. Wycieczka zatrzymała się. Dopiero po jakimś czasie, gdy zawiał mocniejszy wiatr, zobaczyli, o czym mówi Yoongi. Znajdowali się w czymś w rodzaju doliny, w której na samym środku usadowiło się jezioro. Dookoła widać było wysokie szare góry i kamienie, mnóstwo ostrych czarnych kamieni.
- Mamy nocować tutaj? - krzyknął Hoseok. Rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było płaskiego miejsca, w którym mogliby rozstawić namiot, a co dopiero mówić o jakimkolwiek schronieniu od wiatru. Jeśli gdziekolwiek znajdą jakieś w miarę płaskie miejsce, to namioty długo nie wytrzymają. - Zwariowałeś?!
- Dlaczego? - zdziwił się Yoongi.
- Przecież tu nic nie ma! - odezwał się Jungkook - Hyung no co ty...
- O matko - Yoongi jęknął cicho i machnął jeszcze raz ręką. - Patrzycie i nie widzicie. Spójrzcie uważnie - powiedział i odwrócił się do nich plecami. Wszyscy stanęli za nim zwróceni twarzami do jeziora, które targane mocnym wiatrem, teraz bardziej przypominało morze. Gdy wiatr zmienił kierunek i zabrał ze sobą niskie chmury jezioro odsłoniło się bardziej. Za nim widać już było małą przystań i kamienistą plażę. A jeszcze dalej powoli wyłaniał się jakiś kształt.
- Światło! - krzyknął Jimin wesoło.
- Nasz nowy dom na następne kilka dni! - powiedział Yoongi spokojnie. Uśmiechnął się sam do siebie. - Zajebiste miejsce wybrałem, co? Aish...zobaczycie - potarł ręce i zaczął znów iść szybko. - Zaraz zobaczycie jakie zajebiste!
We wszystkich od razu wstąpiła nowa energia. Gdy stali na ścieżce, która prowadziła do samochodu, wydawało im się, że dom jest bardzo daleko, jednak kilka minut później stali już na jego ganku, otrzepując się z wody.
Dom był spory. Piętrowy, obłożony metalową, szarą okładziną, z rozłożystym gankiem. Gdyby nie to, że w środku paliło się światło, nie udałoby im się go zauważyć. Idealnie wtapiał się w okolicę. Zwłaszcza, że z każdej strony tuliły się do niego jak tylko mogły niskie krzaki i drzewa. Wyglądały, jakby szukały u niego schronienia od wiatru w tak niegościnnej dolinie. Przy okazji bardzo dobrze go maskowały. Podobnie jak szopę i wychodek, który stał jakieś sto metrów od domu. Yoongi nawet nie zapukał, od razu otworzył drzwi i krzyknął głośno.
- Hello?! - nikt nie odpowiedział, więc spróbował jeszcze raz. Chłopak wzruszył ramionami, zdjął buty i wszedł głębiej. Drewniana podłoga skrzypiała, kiedy szedł w stronę rozpalonego do czerwoności kominka. - Och! Nawet wino nam zostawił - powiedział zadowolony, podchodząc do niskiego stolika stojącego nieopodal. Podniósł niebieskozieloną butelkę i przeczytał nalepioną na nią kartkę. - "Sorry, I couldn't stay longer to greet you properly. Hope you'll have an amazing time!"
- Że... co? - spytał Jungkook, stając obok niego. - O co chodzi? - zabrał wino od Yoongiego i wstrząsnął nim, za co zaraz oberwał od starszego chłopaka w głowę
- Pojebało cię?!
- No co? Chyba tak się robi. Powiedz mu Hoseok - Jungkook odwrócił się do brata, który usiadł na kanapie, wraz ze swoim plecakiem. Hobi spojrzał na niego zza wpół przymkniętych powiek.
- Co znowu?
- Wino trzeba wstrząsnąć...- Hoseok jęknął. - Nie?
- Nie, Kookie - Taehyung podszedł do chłopaka i zmierzwił mu włosy. - Zostaw to zanim zrobisz sobie krzywdę - zabrał od niego butelkę i przeczytał kartkę. - Nie mogłem zostać dłużej żeby... pewnie was powitać - zaczął zgadywać. - Macie wino!
- Mam nadzieję, że będziecie się zajebiście bawić - dokończył za niego Namjoon. - A nie macie wino.
- Nieważne. Ważne, że darmowy alkohol - Taehyung wzruszył ramionami. - Może... może zostawił coś jeszcze. Chodź sprawdzimy!! - zrzucił z siebie kurtkę razem z plecakiem i złapał Jungkooka za rękę.
- Zaraz, zar... oj no mówię, że za chwilę - młodszy chłopak odsunął się trochę, wpatrując się ekran komórki. Zdjął plecak i ostrożnie usiadł na kanapie. Taehyung parsknął tylko oburzony i ruszył w kierunku wyjścia z pokoju.
- Idę z tobą!! - krzyknął za nim Jimin, zanim Jin zdążył cokolwiek zrobić, a sądząc po jego minie był bardzo bliski opieprzenia kogoś. Trudno tylko było przewidzieć, kto to będzie. Na szczęście na razie był zbyt zajęty ratowaniem ich zapasów żywnościowych.
- Hyung - Jungkook lekko pociągnął brata za ramię. - Hyung, co to znaczy? - zapytał, pokazując na ekran swojej komórki. Hobi podniósł głowę z oparcia kanapy i przez chwilę nie był do końca pewny, o co chodzi.
- Aaa ta kreska na ekranie? - zrozumiał w końcu. - Brak zasięgu - wzruszył ramionami.
- Ale co to znaczy... - Jungkook nie dawał za wygraną.
- On tak serio? - Yoongi spojrzał na Jungkooka, jakby właśnie zobaczył kosmitę.
- Najmniejsze miasto, w którym był Kookie to Kwangju, ok? Nawet nie próbuj go grillować - odparł Hoseok. Po pięciokilometrowej wspinaczce w deszczu jego poziom miłość do Yoongiego był zdecydowanie na krytycznie niskim poziomie. - To znaczy, że nie możesz dzwonić, wysyłać wiadomości i... - zatrzymał się na chwilę, bo nie był pewien, jak przekazać chłopakowi najstraszniejszą informację. - Niemaszteżinternetu - powiedział bardzo szybko.
Tak naprawdę jeszcze nigdy nie widział, żeby Jungkook wybuchł, ale też nigdy nie widział brata bez dostępu do internetu, a biorąc pod uwagę fakt, że młodszy chłopak przeważnie był przyklejony do ekranu komórki, spodziewał się najgorszego. Nawet na weekendowych wyjazdach rodzicom nigdy nie udawało się odczepić go od telefonu.
- Nie ma internetu - powtórzył po nim Jungkook, jakby starał się zrozumieć sens tych słów.
- Nie wierzę, że on tak na serio - Yoongi nadal z zafascynowaniem przyglądał się chłopakowi, który wpatrywał się w Hobiego szeroko otwartymi oczami. Hoseok zdecydowanie wolałby przeprowadzać z Jungkookiem rozmowę o seksie, ale na to chyba było już za późno, bo Taehyung już dawno go uświadomił i to w bardzo praktyczny sposób.
- Ale... ale jutro wychodzi nowy rozdział mojego webtoona - Jungkook nawet nie mrugnął. - Ja muszę go przeczytać, hyung - powiedział z desperacją, zaciskając ręce na komórce tak mocno, że aż pobielały mu kostki. Yoongi wydał z siebie dźwięk, którego Hobi jeszcze nigdy nie słyszał, po czym wyszedł z pokoju.
- Wiem Kookie, ale przecież będziesz mógł przeczytać go później, za kilka dni - powiedział, chcąc uspokoić Jungkooka, który kręcił się nerwowo, co chwila patrząc na komórkę. - Może chcesz teraz... zrobię ci ramen... albo dziesięć, co?
- Podobno jak wejdziesz na to wysokie wzgórze za domem, można złapać zasięg, może net też zadziała - Yoongi wrócił do pokoju z jakimiś kartkami w ręku. - To było w liście od właściciela, przyjechał wcześniej, żeby ogarnąć domek. Napisał też, że mamy przekazać klucze następnej grupie - dodał, siadając na stole. - No co? - Hobi miał ochotę go zamordować albo przynajmniej stłuc, bo to on, nie Suga będzie musiał jutro rano włazić na jakąś tam ogromną górę, żeby szukać internetu. Hoseok już w ogóle wolał nie myśleć o tym, że za domem jest więcej niż jedno wzgórze, bo są w jebanych górach.
- Hyung, pójdziemy tam jutro? - spytał z nadzieją Jungkook. Hoseok był w stanie zgodzić się na wszystko, żeby zażegnać kryzys internetowy i tylko skinął głową, wysyłając Yoongiemu pełne nienawiści spojrzenie. Jungkook pogłaskał tylko komórkę i schował ją do kieszeni.- Idę poszukać Taehyunga.
- Chcesz mieć ze mną pokój? - Yoongi uśmiechnął się szeroko do Hobiego, kiedy Jungkook zniknął im z oczu.
- Mam pokój z Jiminem - dumnie odparł Hoseok. Zemsta była trochę słodka, bo teraz Yoongi przez pół nocy będzie musiał słuchać narzekań Jina, że nie wziął na poważnie odpowiedzialności za organizowanie wyjazdu, a trochę gorzka, bo Hobi naprawdę, ale to naprawdę chciał mieć pokój z Yoongim.
- Co z Jiminem? - spytał Jimin, wpadając do pokoju. Z góry dało się słyszeć podekscytowane krzyki Taehyunga.
- Mam z tobą pokój .
- O - Jimin nawet jeśli był zaskoczony to nie skomentował tego w żaden sposób, za co Hobi był mu bardzo wdzięczny.- Fajnie, to chodźmy się rozpakować. Zająłem pokój z dala od łazienki i Namjoona.
- Najlepiej - przyznał Hoseok, mając tylko nadzieję, że pokój będzie też w miarę daleko od tego, który zajmie jego brat z Taehyungiem.
Na jego szczęście tak się okazało. Sam pokój nie miał w sobie niczego niezwykłego, ale dzięki temu, że był umiejscowiony w odległym zaułku wielkiego domu, panowała w nim względna cisza. Na jednym z łóżek leżały już rzeczy Jimina, więc Hobi rzucił swoją kurtkę na przeciwległe łóżko. - Co to? - machnął głowa w kierunku kartek rozłożonych na szafce Jimina.
- Kartki. Chciałem je wysłać, jak zatrzymamy się na dłużej - Jimin zebrał je wszystkie i podał Hobiemu. - No ale chyba nic z tego nie wyjdzie - zaczął grzebać w swojej walizce, wyrzucając ze środka stosy zmiętych ubrań. - Dostałem jeszcze to - wyciągnął rękę, na której leżał mały, gliniany dzwoneczek. - Nie jestem tylko pewny, czy moja rodzina doceni takie prezenty - potrząsnął nim lekko. Dzwoneczek wydał cichy, raczej bezdźwięczny dźwięk. Jimin wzruszył ramionami i schował go z powrotem do walizki.
- Nie przejmuj się. Pojedziemy do Szwecji, to kupisz im świeczki w Ikei. Ikea jest na liście zwiedzania Jina - Hoseok w końcu zaczął zdejmować z siebie przemoczone ubranie i wieszać je na krzesłach w pobliżu grzejnika.
a/n:
A na górze zdjęcie miejsca, gdzie toczy się akcja. Naprawdę istnieje, naprawdę jest zajebiste, ale nie ma tam żadnego domku ani żadnej cywilizacji. Kupa kamieni :)
miłego weekendu <3 mam nadzieję, że się nie rozpada i mój taki właśnie będzie :3
Następny update...wtorek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro