12
Namjoon zabębnił palcami o kubek, który postawił przed nim Jimin. Tak naprawdę nie chciało mu się pić, ale przemógł się i wziął łyk herbaty. Liczył, że może to pomoże mu się rozgrzać. Odkąd wrócili z poszukiwań Sugi, było mu cały czas zimno. Nawet drugi sweter, który założył zaraz po powrocie, nie pomógł. Miał wręcz wrażenie, że odkąd się przebrał, było mu jeszcze zimnej. Zabębnił palcami jeszcze raz. Herbata drgnęła lekko.
- Dzięki - powiedział cicho. Jimin skinął lekko głową. Namjoon uśmiechnął się do niego słabo i przysunął sobie bliżej jedną z pocztówek chłopaka. Zmrużył oczy, starając się wypatrzeć na zdjęciu jakiś kształt na szarym tle skał i mgły, ale wszystko wciąż zlewało mu się w jedną plamę. Może faktycznie było tam coś, co wyglądało jak człowiek, ale sam nie wiedział, co o tym myśleć. Westchnął cicho.
Kiedy podłoga na korytarzu zaskrzypiała lekko, podniósł głowę do góry. W drzwiach od kuchni stał Hoseok. Wyglądał strasznie. Jego oczy i nos były czerwone i zapuchnięte. Był blady na twarzy, co było bardziej niż niepokojące, bo zdążył się całkiem mocno opalić w trakcie ich podróży. Dał wolno krok na przód. Poruszał się wolno, z trudem, trochę jakby był połamany.
- Hobi? - Namjoon wstał z miejsca. Odsunął krzesło ze zgrzytem. Wszyscy aż spojrzeli w jego stronę. Hoseok patrzył na niego lekko nieobecnym wzrokiem. - Chcesz coś? Mam ci coś zrobić? Jeść? Może picie? - wymieniał, podchodząc do chłopaka.
- Namjoon - powiedział cicho Jin. - Zostaw go.
- Nic nie chcę - odparł Hobi. Ściskał w ręku komórkę, którą Namjoon od razu rozpoznał
- Czy to...Tae? - spytał.
- A jak myślisz? - odparł pytaniem na pytanie chłopak i machnął nią w powietrzu. Małe, złote, słuchawki zadyndały, kiedy to zrobił. Położył ją głośno na stole.
- Czyli obaj nie mieli przy sobie komórek? - Jimin przysunął telefon do siebie.
- Na to wygląda - odparł spokojnie Hoseok. Patrzył za okno. Namjoon widział z bliska, jak mocno zaciska szczękę. Jin, który stał obok niego, wzruszył ramionami i usiadł z powrotem przy stole.
- I tak im by to nic nie dało - mruknął, odblokowując ją. - Nie ma zasięgu. Chyba, że wrócili na tamtą górę... - Hobi pokiwał wolno głową. Zegar stojący na korytarzu zaczął wybijać równą godzinę. Jimin aż podskoczył do góry zaskoczony.
- O matko - powiedział. Namjoon wrócił na swoje miejsce, śmiejąc się cicho. Poklepał go po głowie.
- Spokojne - powiedział pod nosem. Przysunął sobie z powrotem herbatę i pocztówki. Przez chwilę bawił się jedną z nich, odwracając ją raz na jedną, raz na drugą stronę. Nikt się nie odzywał. Słychać było tylko zegar, który wybijał kolejne godziny. Jedna, druga, trzecia. Namjoon w pewnym momencie stracił rachubę, ale mógłby przysiąc, że wybić było ponad dwadzieścia cztery. W tej dolinie i tak nie miało to znaczenia. Tu czas stał w miejscu i chłopak nie był pewien, czy da radę z nim wygrać. Kiedy bicie wreszcie ustało, cały dom wydawał się jeszcze chwilę po tym dochodzić do siebie. Z każdej strony dochodziły ich skrzypnięcia i odglosy drewna. A potem przyszła cisza tak cicha, że aż zaczęło dzwonić mu w uszach. Aż zamruczał pod nosem, sprawdzając, czy przypadkiem nie stracił słuchu.
- Hyung...- powiedział Jimin, przerywając jego rozmyślania. Przez chwilę Namjoon myślał, że chodzi o niego, ale młodszy chłopak pokazywał na nogi Hobiego. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, o co chodzi. Były bose. - Hobi hyung, gdzie są twoje buty? - spytał Jimin.
- Gdzieś - powiedział Hoseok beznamiętnie. Oparł się o zlew i wychylił się do przodu, zaciskając mocno palce na białej porcelanie.
- Hos...- zaczął Namjoon, ale starszy chłopak odwrócił się gwałtownie i spojrzał na niego.
- Przestań - powiedział ostro. Aż zatkało na moment. Hobi znów zaczął płakać.
- Hoseokie...nie rozumiem - powiedział, wstając znów od stołu. Hoseok odepchnął się od zlewu i zaczął chodzić po kuchni, tupiąc przy tym głośno.
- Oni już nie wrócą - młodszy chłopak westchnął głośno.- Nawet nie próbuj mnie pocieszać.
- Musimy być dobrej myśli...- wtrącił się Jimin nieśmiało. Schował się szybko w swoim swetrze i spuścił od razu wzrok. - Przepraszam - dodał trochę ciszej. Widać było, że boi się reakcji Hoseoka. A zły Hoseok był gorszy niż trzech złych Jinów razem wziętych. Znał to z doświadczenia. Raz wtrącił się w nieodpowiednim momencie w trakcie awantury między Hobim a Jinem i jeszcze przez kilka miesięcy miał o tym koszmary.
- Jimin ma rację - powiedział Namjoon. Ścisnął młodszego chłopaka za ramię. Jimin uśmiechnął się do niego słabo.
- Dobrze, że nie sprzedałeś mu swojej pocztówkowej teorii - mruknął pod nosem Jin i przesunął jedną z nich palcem po stole. Przestawiała jakieś jezioro, a za nim widać było górskie szczyty, które otulały gęste chmury. Hoseok aż zatrzymał się na chwilę.
- O czym ty gadasz?
- Nic...nie ważne - powiedział od razu Namjoon.
- Jaka teoria? - Hobi wytarł policzki. - O czym wy mówicie?
Wtedy Jimin, który obserwował białą ścianę mgły za oknem, znów podskoczył w miejscu. Namjoon od razu zabrał rękę z jego ramienia.
- Co? - spytał tylko.
- Tam... tam chyba ktoś był - powiedział młodszy chłopak.
- Na tarasie? - spytał Jin. Od razu wstał i podszedł do okna. Odsłonił fiarnkę i wyjrzał na zewnątrz. - Sprawdzę to - postanowił i poszedł na korytarz. Namjoon był zaraz przy nim.
- Jesteś pewien, że powinniśmy...
- Jak się boisz o mnie to chodź ze mną - odparł chłopak i pociągnął za klamkę. Delikatna, lekka jak piórko mgiełka znów zaczęła wlewać się do środka domu. Namjoon spojrzał na swoje buty, które od razu zniknęły w jej uścisku. Na próbę kopnął ją i patrzył, jak rozrzedza się w ciepłym powietrzu.
- Idziesz? - spytał Jin zirytowanym głosem. Jeszcze słyszeli Hobiego i Jimina, kiedy wychodzili na taras, ale i ci zaraz ucichli. Na dworze czekała na nich tylko cisza i nic więcej. Biała, niezapisana kartka papieru. Tak mogli opisać to co widzieli przed sobą. - Taehyung! - krzyknął Jin, ale zabrzmiało to jakoś głucho.
- Jungkook! - spróbował Namjoon, ale efekt był podobny. - Yoongi! - krzyknął znowu.
- To na nic... - powiedział Jin, podchodząc do barierki. Położył rękę na balustradzie. - Dźwięk się nie rozchodzi.
- To przez mgłę - Hoseok wszedł na taras. Wciąż był boso. Jimin idący po jego prawej stronie protestował głośno.
- Wracajmy...
- Musiało ci się zdawać Jimi... - Jin odwrócił się w ich stronę, ale zaraz wrócił na swoje miejsce. Złapał balustradę tak mocno, że aż prawie wypadł na zewnątrz. Hobi też podniósł od razu głowę do góry i spojrzał przed siebie. - Słyszeliście?
- Co? - spytał Namjoon. Spojrzał szybko na Jimina, który miał równie zdziwioną minę. Hoseok wpatrywał się po prostu w biel przed sobą i trudno było wyczytać cokolwiek z jego twarzy.
- Jakby... chrząknięcie było. Nie wiem - Jin dał jeden krok po schodkach w dół. Zatrzymał się w połowie kolejnego kroku. - Słyszałeś to, prawda? - spytał Hobiego, który stał u szczytu schodów. Chłopak kiwał się lekko na boki. Jin znów odwrócił głowę w stronę jeziora. Namjoon na chwilę zamknął oczy. Faktycznie, coś słyszał. Jakby kamienie. Przesuwane kamienie i kroki. A potem czyjś głos. Coś mówił. Dość cicho i musiał się bardzo skupiać na słowach, które nie miały większego sensu.
- Yoongi hyung? - Jimin stanął obok Hoseoka. Przez chwilę Namjoon nie był pewien, czy to na pewno był jego głos, ale znów zamknął oczy na chwilę. Ktoś mówił coś wolno, słychać było w jego szepcie, że się uśmiecha.
- Chyba... raczej - odparł niepewnie Jin. Hobi stojący nad nim zacisnął mocniej ręce w pięści. - Yoongi! - krzyknął starszy chłopak głośno.
- Zabiję go - powiedział pod nosem Hoseok. Zrobił kolejny krok na przód. Coś przed nimi poruszyło się. Znów było słychać kroki na kamieniach. Bardzo ciche, ale wyraźnie oddalały się od nich. - Yoongi! - krzyknął głośno i zszedł na sam dół. Zanim Namjoon zdążył go złapać, zniknął we mgle.
- Hoseok, wracaj! - zawołał.
- To był Yoongi, bez jaj. To był Yoongi - Jin odwrócił się w stronę Jimina. Wciąż miał zaskoczony wyraz twarzy. - Chłopaki! - krzyknął za oddalającymi się Namjoonem i Hobim. Jeszcze przez chwilę słychać było ciężkie kroki Namjoona na kamieniach, a potem mgła raptownie zaczęła się rozrzedzać. Jakby ktoś odetkał odpływ w zlewie i cała woda uszła do ścieków. Jimin stał na samym szczycie schodów, patrząc na ścieżkę, która powoli odsłaniała się i odzyskiwała kolor. Kiedy mgła oddaliła się od Namjoona, jego pomarańczowy sweter aż błysnął. Chłopak przebiegł jeszcze kilka metrów, a potem było już tylko jezioro. I nic więcej. Płaska tafla bez żadnej zmarszczki odbijała Namjoona i tylko jego. Jimin zaczął krzyczeć.
a/n:
Jakoś nie szło mi pisanie tego rozdziału i jest dość kulawy, sorry :( Poza tym coraz smutniej się robi i może dlatego tak słabo szło mi pisanie. A tak na marginesie. Piszę nowego fika i całkiem nieźle idzie. Nie wiem, czy będę w stanie wstawiać go od razu po Midnight Sun, bo mój plan pracy rozrasta się z dnia na dzień, ale postaram się. Sporo tam romansowania w stylu 1001, więc chyba będzie spoko. Zapowiada się spoko w każdym razie. Tylko muszę to napisać wreszcie, hehehe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro