Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

six

ten rozdział to głupi, surrealistyczny fluff, nie oceniajcie mnie. pamiętajcie, ostrzegałam z góry, śmiejąc się głośno. 



- Nieładnie tak grzebać w nie swoich rzeczach, Luke.

Moje kończyny zdrętwiały, a ja upuściłem książkę. Michael patrzył na mnie z ogniem w oczach, a ja chciałem jedynie uciec z jego pokoju w trybie natychmiastowym.

- Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić, przepraszam – tłumaczyłem się łamiącym głosem. - Po prostu chciałem trochę...

- Przestań się tłumaczyć. - Michael machnął ręką. - Chcesz wiedzieć, co jest ze mną nie tak?

Przytaknąłem, chociaż nie wiedziałem, czy chcę to robić.

- W takim razie podnieś książkę z ziemi i złap ją najmocniej jak potrafisz. Wyobraź sobie, że trzymasz ją tak mocno, że nikt nie może ci jej odebrać.

Znów skinąłem i wykonałem jego polecenie. Moje nogi zamieniły się w miękką watę, a serce waliło niemiłosiernie szybko.

- Teraz zamknij oczy i ściskaj ją mocno.

Zrobiłem to.

Moje powieki były mocno zaciśnięte, a ręce sztywno okalały skórzaną okładkę. Pozostało mi już tylko czekać na najgorsze.

Po urywku chwili przeszywającej ciszy, Michael odezwał się wreszcie:

- Co czujesz?

Poruszałem palcami. Ku mojemu zdziwieniu, nie czułem pod nimi nic, żadnego zmaterializowanego przedmiotu.

- Nic.

- Dobrze, otwórz oczy.

Zrobiłem to, co kazał i zlustrowałem swoje dłonie. Faktycznie, moje przypuszczenia sprawdziły się, bowiem nie było w nich nic, zwłaszcza ogromnej, skórzanej książki.

- Równie dobrze możesz być zawodowym sprinterem i zdążyłeś wyrwać mi ją w ułamku sekundy. - Wzruszyłem ramionami, udając nieporuszonego. W rzeczywistości miałem mętlik w głowie. - Nie kupuję tego.

- Dobrze, w takim razie spróbujmy czegoś innego. - Clifford zamyślił się na chwilę. - Umiem zdjąć z ciebie spodnie w mniej niż dwie sekundy.

- Kolego, zwolnij. - Przystopowałem go. - Nie chcesz tego robić.

- Doprawdy?

Różowowłosy pstryknął palcami, a ja spojrzałem na dolne partie mojego ciała. Bokserki w pelikany, które nosiłem z dumą w dni, kiedy nie miałem w planie zajęć sportowych, były zaprezentowane w całej okazałości.

Idealnie kontrastowały z moją czerwoną twarzą.

- Cofnij to! - pisnąłem, nieudolnie zasłaniając się rękami.

- Też mam penisa, musisz wyluzować.

Mówił to już.

- Zwróć mi spodnie – zażądałem twardo.

- Dobrze – mruknął niezadowolony. - To nie tak, że nie chcę tego robić.

Michael poruszał zabawnie brwią, a ja zakrztusiłem się własną śliną. To idzie w zdecydowanie odwrotnym kierunku niż ten, w który powinno iść.

Poczułem wewnętrzny spokój, kiedy materiał spodni znów okolił moje nogi.

- Dziękuję – burknąłem. - Ale to, że pokazałeś mi parę sztuczek, nie odpowiada na moje pytania.

Michael westchnął pod nosem. - Jakie są twoje pytania?

- Kim jesteś? - zapytałem nieśmiało po chwili namysłu. Wiedziałem, że wkraczam na głębokie wody.

- Cóż... - Kolorowowłosy odetchnął głośno. - Mam parę „magicznych" zdolności, anomalie w genach, wróżkowy pyłek i ażurowe skrzydełka...

- Żartujesz sobie ze mnie? - Wybałuszyłem oczy.

- Oczywiście, że z ciebie żartuję, głupku. To znaczy, z tym fragmentem o pyłku i skrzydełkach. To głupie, dziecięce bajki, zupełnie mijają się z prawdą.

- Jesteś wróżką? - Zachichotałem prześmiewczo. Sytuacja ta była czystą komedią, czułem się jak aktor grający w fatalnym filmie.

- Odpieprz się, nienawidzę tego określenia. Czarownikiem, wieszczem, magiem? Owszem. Ale daruj sobie te dziecinne określenia, proszę.

- Nie wierzę, wkręcasz mnie.

- Mam jeszcze raz zdjąć z ciebie spodnie?

- Nie! - Zareagowałem od razu. - To znaczy, dla mnie wydaje się to nierealne. Jak to działa?

- Nie jestem bohaterem bajek, maluchu. Po prostu ludzie za mało wiedzą i nie są mentalnie gotowi na to, że na świecie są inne „gatunki". Wiele jest o tym w bestiariuszach słowiańskich, ale nikt się tym w dzisiejszych realiach nie interesuje.

- W takim razie, co różni cię od bajkowych stworów? - Nabijałem się z niego, a on coraz bardziej czerwieniał ze złości.

- Chyba nie wiesz, jak mogę odpłacić ci się za kpiny – ostrzegł. - Cóż, my nie latamy i nie nosimy liściastych spódniczek. Owszem, kontrolujemy umysły i decyzje ludzi, zmieniamy pogodę i przenosimy rzeczy, to nic osobistego.

- Umiesz przepowiadać przyszłość?! - Podekscytowałem się i spojrzałem na niego z nadzieją, ale on pokiwał przecząco.

- Nie, przyszłości nie da się przewidzieć, bo to, jak będzie wyglądała, zależy od przeszłości i teraźniejszości. W świecie magii logika bierze górę i nie zmieniamy tego, co zakłóca porządek.

- Więc jak poznałeś moje imię? Jak wiecie, że ktoś wejdzie do pokoju, zanim jeszcze wszedł? - Nawiązałem do sytuacji sprzed godziny, kiedy jego matka otworzyła nam bez największej wiedzy.

- Umiemy zaglądać w przeszłość, Luke. To też sporo daje. Wiedziałem, że wyszedłeś z domu. Przeszłość to też miniona sekunda, więc wiedziałem też, kiedy podejdziesz do drzwi. Moja mama również.

- To niesamowite.

- Podobno. - Michael uśmiechnął się głupkowato.

- Mam jeszcze parę pytań...

- O mój Boże, wykończysz mnie. - Nastolatek potarł twarz dłońmi. - Dawaj.

- Czemu uczepiłeś się akurat mnie?

Różowowłosy wstrzymał się na chwilę. - Okej, to będzie zawstydzające. Po prostu twoja aura była taka czysta i niewinna, czuję, że nie powiesz nikomu o tym, czego się dowiedziałeś. Nie tylko dlatego, że jesteś cholernie przerażony, ale i cholernie solidarny. Właściwie, aura to fajna sprawa, szkoda, że ludzie jej nie czują. Ja na przykład z góry wiem, że jesteś niesamowitym chłopakiem.

Spojrzałem na niego zdezorientowany i zmarszczyłem brwi.

- Nie miałem tego na myśli, po prostu...

- Okej. - Uciąłem go skinieniem dłoni. - Następne pytanie.

- To nie skończy się dobrze – chłopak mruknął pod nosem, a ja uśmiechnąłem się delikatnie.

- Co jest nie tak z twoim ojcem?

Clifford parsknął dezaprobowanie i zbliżył się do mnie na niewielką odległość. Dreszcze przeszły moje ciało, kiedy jego usta znalazły się na wysokości mojego ucha, a on sam szepnął konspiracyjnie:

- O niektórych rzeczach nie warto mówić głośno.


~*~

Rozmowa z Michaelem była jednym z tych momentów w moim życiu, które mógłbym nazwać przełomem. Nie unikałem go już na ulicy i w szkole, chociaż nawet mimo to nie widywaliśmy się za często.

Nie wiem, czy przeszkadzało mi to, czy było obojętne. Po prostu żyłem dalej, nieporuszony – przynajmniej nie widocznie – tym, co się wydarzyło.

- Pamela stoi sama po drugiej stronie korytarza i zerka na ciebie co trzy sekundy. Wykorzystaj swoje pięć minut i zagadaj z nią, ogierze! - Ashton popchnął mnie, a ja zaparłem się piętami.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Mam zaraz fizykę, a nie chcę...

- Och, nie lej mi tu wody. - Calum przerwał mi. - Po prostu boisz się, że to zjebiesz.

- Nie. Boję. Się – wycedziłem.

- W takim razie zaproś ją gdzieś. - Ash wzruszył ramionami. - Przecież cię lubi, to widać.

- Okej, proszę bardzo. - Uniosłem ręce do góry. - To żaden problem, obserwujcie króla.

Na miękkich nogach ruszyłem w jej stronę. Na szczęście nie uciekała przede mną i nie robiła skwaszonej miny. Połowa sukcesu.

- Hej – zacząłem, kiedy znalazłem się na wprost dziewczyny. - To całe zajście z Noah było śmierdzącą sprawą.

Dziewczyna zachichotała cicho, a ja przybiłem sobie w głowie piątkę za udany żart.

- Tak, było. Dobrze, że mamy to już za sobą.

- Dalej wstydzi się wyjść do ludzi? - zapytałem z udawaną skruchą.

- Właściwie, nie wiem. - Pamela odgarnęła włosy z czoła. - Nie rozmawiałam z nim od naszego zerwania.

- Zerwaliście? - krzyknąłem, może trochę za głośno.

- Tak, od dawna chcieliśmy to zrobić. Kiedy nadarzyła się okazja, wykorzystaliśmy ją.

- Wiesz... - Podrapałem się po karku. - Słyszałem, że najlepszym lekarstwem na serce dziewczyny po zerwaniu są lody z posypką, czy jakoś tak.

- Sprawdzałeś? - Rudowłosa uśmiechnęła się do mnie zabawnie, a ja poruszałem brwiami. Nie mogłem uwierzyć w pewność siebie, która ogarnęła mnie w tamtym momencie.

- Nie, ale chętnie sprawdzę to z tobą w ten piątek. Osiemnasta?  


- - - - - - - - 

wbrew pozorom bardzo podoba mi się świat i obraz wróżek, jaki tu wykreowałam i brzmi to całkiem realnie, wtf

co ja robię ze swoim życiem

ps to nie będzie długie ff, nie oczekujcie stu rozdziałów. rozegram to w stylu 'things', dwadzieścia części będzie raczej optymalne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro