5
Wszedł na zaplecze znanej sobie galerii sprzedającej obrazy, która nie klasyfikowała artystów na przynależność do hierarchii. Swoją drogą i tak głównie sprzedającymi były omegi słynące z największej wrażliwości na piękno, sztukę i nie tylko. Alfy były głównie nabywającymi i zazwyczaj zadowolone z kupowanych tu dzieł.
- Dzień dobry, Haruki-san.
- Dzień dobry, Iruka. Widzę, że wena w tym tygodniu dopisała.- powitał się zauważając większy pakunek niż zazwyczaj.
- Tak, wyjątkowo.
- To pokaż. Ludzie wyjątkowo lubią twoje dzieła, nawet jeśli nie są moim zdaniem najlepsze.- powiedział uśmiechając się pobłażliwie, a równocześnie... chciwie.
Iruka tylko się uśmiechnął nie wiedząc, co powiedzieć na tak dziwny komplement. Właściwie to rzadko je słyszał, poza: fajny masz tyłek. Odłożył te myśli na później i wyjął z pudła transportowego płótna, które stworzył. Kustosz obejrzał najpierw mniejsze, potem większe. Jego wzrok spoczął na postaci jasnowłosego... elfa. Uśmiechnął się. To będzie prawdziwy hit. Jesienny Elf. Tak już ten obraz w myślach nazwał.
- Ten sprzeda się od razu. Miałeś modela?- zapytał rozważając jaką ramę mu dać: złota czy srebrną, a może coś w naturalnych brązach drewna?
- Właściwie to nie. Malowałem naturę w parku, a wtedy przeszedł jakiś facet i samo się jakoś tak żeby dać tu postać fantastyczną, więc raczej natchnienie, wenę, inspirację?
- Rozumiem. Widzę, że wszystkie w klimacie?- zapytał nieco kąśliwie
- Tak, lubię jesień. Jest taka kolorowa i ekspresyjna.
- Chodź. Zapłacę ci i zabieram się za swoją pracę.
Podeszli dalej i uzgodniwszy cenę, rozliczyli się. Iruka niechętnie rozstawał się z tym jednym obrazem, ale potrzebował pieniędzy na nowe płótna, farby i leki. Westchnął ciężko i wyszedł z galerii sztuki z nadzieją, że obraz trafi w odpowiednie ręce.
Szedł właśnie zastanawiając się, czy iść do domu tworzyć, zdrzemnąć się czy poszlajać, kiedy zadzwoniła jego stara, wysłużona komórka.
- Tak, szefie?- zapytał podejrzliwie oczekując raczej wypowiedzenia umowy.
- Księżniczka da radę pracować?- zapytał wzgardliwie
- Tak. Skoczę tylko do domu kawy się napić.- odpowiedział spokojnie
- Gdzie się szlajasz?- warknął
- A gdzie mógłbym?- odpowiedział pytaniem na pytanie, jakoś dziwnie mając ochotę na słowne gierki
- Nie wracaj do domu. Marika ci zrobi. Mam pilne zlecenie.- westchnął ciężko.
- Jasne, szefie. Będę za pół godzinki.- powiedział niby beznamiętnie, ale wyczuwając w jego głosie jakąś niechętną desperację.
Szef rozłączył się bez komentarza.
- Mam dzisiaj jakiś dobry dzień.- powiedział do siebie i uśmiechnięty ruszył w stronę studia.
Wszedł do recepcji jak zwykle z lekkim uśmiechem i ta swoją zaraźliwą energią, choć było widać, że jest jakby trochę zmęczony. Zupełnie jakby tyle, co skończył nocną zmianę czy coś. Wszedł na halę zdjęciową i podążył do pokoju wizażystki, a może przy okazji ktoś mu powie, co to za nagłe zlecenie akurat dla niego. Podobno było tu tylu dużo lepszych i bardziej profesjonalnych modelów.
- Twoja kawa, słonko.- powiedziała Marika podsuwając mu kubek aromatycznego napoju.
- Dziękuję. Powiesz mi co to za nagłe zlecenie, które wymagało mojej osoby?- zapytał
- Najpierw powiedz mi jak ty się czujesz.- zagadnęła nieco wymijająco z uroczą troską w głosie
- To takie miłe, jak kogoś to interesuje. Ogólnie dobrze, może trochę bardziej zmęczony niż ustawa przewiduje, ale wypiję kawę i mogę pracować.- powiedział uśmiechając się do niej w ten swój roztapiająco ciepły sposób.
- Tylko nie przesadzaj z kofeiną.
- Wiem, alkohol już odstawiłem. Muszę się poważnie zastanowić czy nie zrezygnować.
- Będzie nam cię brakować, jeśli tak zdecydujesz. Przewidujesz powrót?
- To raczej branża nie lubiąca powrotów. Może rzucę to wszystko i wyjadę?
- Zrobisz jak zechcesz. Jakbyś chciał pogadać, to dzwoń do mnie. Znajdę dla ciebie chwilę.- powiedziała posyłając mu uśmiech pełen zrozumienia.
- Dziękuję.
- To może najpierw wypij kawę i przygotuj się. To pewnie jednorazowe zlecenie, bo do gazety, która dopiero ma wyjść i tak naprawdę nie wiadomo czy na pierwszym wydaniu się nie skończy. Ostatnio sporo nowości wyszło.- opowiedziała mu w skrócie i dodała własną uwagę.
- To może być ciekawe.- zamyślił się głośno
- Prawda?
Oboje się do siebie uśmiechnęli. Marika wyszła, a on zajął się piciem kawy pomiędzy zabiegami wizażystki. Kiedy skończył stylistka dała mu pierwsze ubranie, w którym miał pozować. Szybko i dość sprawnie się przebrał i wszedł na halę zdjęciową.
- No, no. Służy ci ten stan jak widzę.- powiedział fotograf oglądając go z uwagą.
- Dziękuję. Po prostu dobrze się dzisiaj czuję.- odpowiedział zerkając na niego podejrzliwie.
- Chodź szybko. Muszę ująć to jak ci oczy błyszczą!- rzucił szybko i pociągnął nieco zaskoczonego modela.
Nie miał pojęcia, co i kto mu naopowiadał jakiś dziwnych herezji. Jednak nie chciał dać się z tego wyprowadzić, więc na razie postanowił to tak zostawić. Miał cichą nadzieję, że to co mu się przytrafiło nie będzie bardzo widoczne. Klął w myślach i w takich chwilach znów załączała mu się autonienawiść. Też żałował, że nie jest alfą. Mógłby się pozbyć tego problemu już teraz, zamiast czekać aż się coś poważnego stanie, bo pakiet tego nie obejmuje. Chwilowo odrzucił te ponure myśli i skupił się na pracy, którą jeszcze ma. Po sesji znów będzie musiał wziąć dodatkowe tabletki, jakby jeszcze te, które bierze na co dzień niewystarczająco go niszczyły od wewnątrz. Większość problemów rozwiązałaby się automatycznie gdyby spotkał swojego przeznaczonego. Średnio mu się to jednak uśmiechało, gdyż oznaczało niejako utratę wolności, ale miało tak wiele korzyści.....
Był tylko jeden mały kłopot. Spotkanie przeznaczonej alfy było cholernie trudne, przez co zwykle omegi nie wiązały się na stałe z alfami, najczęściej z inną omegą, ewentualnie betą.
Alfy miały okrutny zwyczaj robienia sobie z omeg niewolników i zabawek seksualnych. Oczywiście zdarzały się takie, które potrafiły się zakochać w omedze, być dla niej miłym, czułym i troskliwym, ale to wyłącznie zdarzało się przy przeznaczonych. Zdarzało się też i tak, że przeznaczeni byli na tym samym szczeblu hierarchii, co komplikowało jeszcze bardziej znalezienie tej jednej jedynej. Dlatego też były związki z miłości, urodzenia, przymusu, przeznaczenia. Dlatego też wciąż nikogo nie miał na stałe. Zawsze coś było nie tak, w jedną lub drugą stronę, ale on osobiście nigdy jeszcze się nie zakochał. Nie poczuł tego i nie rozumiał, ale w głębi siebie pragnął jak chyba nic innego. Przeszedł już przez tyle relacji....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro