3
Lekko wypachniony wszedł do klubu dumnie prezentującego swą nazwę różowym neonem "Don Flamingo" i zwieńczonego podobizną ptaka, który zawsze wydawał mu się być co najmniej.... wczorajszy, chociaż zdecydowanie wołał ten klub niż np. "Błękitnego Perłopława".
Tu zawsze można było dostać, to czego się akurat potrzebowało. Przychodzili tu zdecydowani i zagubieni, niepewni i żądni wrażeń, płcie, orientacje i warstwy społeczne mieszały się jak chyba nigdzie indziej. Muzyka hałaśliwie dudniła, a słodko ostry zapach feromonów i używek aż buzował w powietrzu. Podszedł do baru i usiadł czekając na swojego ulubionego barmana.
- Co tam, piękny?- zagadnął barman podchodząc.
- Cierpię na brak weny i nadciśnienie.- odpowiedział posyłając mu jedno z tych swoich teatralnych spojrzeń.
- Wiesz? Powinieneś zostać aktorem.
- Wybacz, ale mam już całkiem zawalony grafik.
Barman zaśmiał się tylko i postawił przed nim drinka.
- Masz. Rozejrzyj się. Dzisiaj jest wyjątkowo tłumnie, to może wyhaczysz jakąś inspirację.
- Dzięki, Mizu. Dobrze, że chociaż ty wiesz, czego mi potrzeba.- odpowiedział przyjmując drinka i uśmiechając się ciepło.
- Pogadałbym, ale sam widzisz.
- Spoko luzik.- uśmiechnął i machnął ręką.
Odwrócił się tyłem do baru i obserwował salę. Po chwili zauważył kilka nowych twarzy, które rozeszły się między barem, a parkietem. Postanowił posączyć jeszcze drinka i skupić się na nowych. Trochę wiało nudą, więc wziął drinka i poszedł na parkiet, by lepiej się przyjrzeć podrygującym osobistościom.
Tymczasem do klubu wszedł niezdecydowany czego tak naprawdę chce platynowowłosy jegomość. Na sam zapach unoszący się w powietrzu skrzywił się. Rozejrzał po wnętrzu. Zauważył sporo ludzi ze swoich sfer, więc się nieco wyluzował.
- Cholernie dawno tu nie byłem i widzę sporo zmian.- mruknął do siebie i podszedł do baru zamówić cos odpowiedniego i może się na coś w końcu zdecydować.
- Co dla pana?- zapytał barman podchodząc do niego
- Szkocka z lodem. Tylko nie żałuj.- mruknął przypatrując się barmanowi o fiołkowych oczach i takim samym kolorze włosów jak jego. Ładny był, ale najniższa warstwa społeczna, więc czuł, że nie dostanie od niego tego, czego tak rozpaczliwie pragnie.
- Proszę. Mogę pomóc w czymś jeszcze?- zagadnął
- Nie, dzięki.- burknął i zapłacił
Odwrócił się i ruszył w stronę bawiącego się tłumu. Przez chwilę podpierał filar sącząc drinka. Zauważył, gdzie idą ci, którzy nie wytrzymali i zaczynali się lizać już na parkiecie. Zdecydowanie nie były to toalety. Na końcu sporego pomieszczenia majaczył zielony neon z jakimś poplątanym napisem przed i za którym umieszczono serduszka. Oczywiście zielone. Dopił szybko drink i oddawszy szkło barmanowi również udał się w tamtą stronę licząc na jakąś ciekawą przygodę, która choć trochę ukoiłaby jego potrzebę.
Otworzył drzwi i wszedł tam. Było ciemno. W powietrzu unosił się zapach męskich feromonów i potu. Westchnięcia i jęki uświadomiły mu, że dobrze trafił. Już chciał iść dalej, kiedy poczuł czyjś dotyk na kroczu. Instynktownie cofnął się niemal opierając plecami o drzwi, przez które przed chwilą wszedł. Przyjemny głos zapytał.
- Wolisz ruchać czy być ruchanym?
- Jaa... przyszedłem za potrzebą...- zmieszał się aż tak prostym i jednoznacznym pytaniem, że aż wulgarnym.
- Właśnie czuję.- zmysłowy głos powodował, że czuł jeszcze większe ciśnienie w spodniach. - Chodź, ze mną. Nie będziesz żałował.- hipnotyczny głos kusił go
Nie dając mu czasu na reakcję włąściciel tego kusicielskiego głosu złapał go za rękę i pociągnął w głąb ciemnego pomieszczenia. Lawirowali chwilę między męskimi ciałami, niekiedy już splątanymi w nieskrępowanym oddawaniu się przyjemności. Kakashi dostrzegał, że po prawej stronie ma szereg ciemnych półścianek, za którymi jest jakoś nieco jaśniej niż w tym zupełnie ciemnym korytarzu. Trochę wyglądały jak stare kabiny w toaletach. Jednak z pewnością tutaj służyły do czegoś zupełnie innego. Głośne jęki i okrzyki wzbudzały w nim gęsią skórkę, a czasem nawet wzdrygnięcia. Nie chciał wiedzieć, co się tam dzieje. Tętno mu od tego wszystkiego i tak wystarczająco skoczyło. Mężczyzna ciągnął go dalej. Daleko w głąb tego dziwnego, mrocznego pomieszczenia.
Wreszcie zwolnił. Jednak nie puścił ręki zielonookiego. Podszedł do jednej z tych ścianek ciągnąc go za sobą. Weszli tam. Nie było widać źródła światła, ale było tam znacznie jaśniej. Kakashi mógł się rozejrzeć po niewielkim ciasnym wnętrzu.
Za cienką ścianką ze sklejki stało proste, ale wysoko postawione łóżko. Pod lewą ścianą, wyglądającą na ścianę nośną w przeciwieństwie do tej po prawej, stała długa, niezbyt szeroka i niewysoka skrzynia. Aktualnie była zamknięta. Poza tym nic więcej nie było w tej niby kabinie. Mężczyzna pociągnął go w stronę tego dziwnego łóżka. Dopiero teraz Kakashi zauważył, że mężczyzna, który go tu przyprowadził jest od niego niewiele niższy i szczuplejszy.
- Beta, albo jakaś słaba alfa?- pomyślał nie mając pewności i nie widząc, kto go tu wciągnął. To było dodatkowo podniecające, a dzięki wilczej krwi nie mógł złapać zwykłego, ludzkiego syfa. Był bezkarnie bezpieczny. By jeszcze sobie doznania podkręcić nie używał wilczych zmysłów jak widzenie w ciemnościach. Jednak by czuć potęgujący się i całkiem obezwładniający zapach nie musiał używać żadnych specjalnych umiejętności.
Stanęli tuż przed łóżkiem. Jednak nie dane mu było się nad tym zastanawiać dłużej. Znów poczuł ciepłą, smukłą dłoń na swoim kroczu, a chwilę potem zmysłowe, miękkie usta na wargach. Przyciągnął kochanka do siebie obejmując go w talii. Owionął go złożony zapach jakiego nigdy do tej pory nie czuł. Zupełnie jakby ktoś połączył ze sobą soczystą wiśnię, słodkogorzką czekoladę i czarny pieprz. Ten zapach powodował, że jego zmysły głupiały, a jego wewnętrzna alfa szalała. Chciała więcej, więcej dotyku i zapachu. Oderwał od siebie właściciela ponętnych ust. Pogładził po aksamitnym policzku i potarł kciukiem jego gładkie wargi.
- Chcę cię poczuć wszędzie.- wyszeptał drążącym głosem.
- Taaaak?- odmruknął nisko rozpinając mu koszulę i popychając na ścianę
- Wszędzie....- wysapał czując rozkoszne ciepło jego dłoni i ust na swoim ciele.
Roztapiał się. Przestał myśleć. Chciał tylko jednego i reszta go przestała obchodzić. Nawet to, że ktoś go usłyszy, rozpozna...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro