Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

*Perspektywa Clary*

Siedząc przy śniadaniu, nie wiedziałam co zrobić. Alec siedział obok mnie, Jonathan patrzył na nas jakoś dziwnie, a tata wyglądał na zmartwionego. Na dodatek mama nadal nie wróciła. Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Spojrzałam na tatę i szybko wstałam. Otworzyłam drzwi i zamarłam widząc Isabell!

- Izzy! - krzyknęłam, rzucając się na dziewczynę.

Mocno ją przytuliłam, prawie przy tym przewracając.

- Nie mogłam cie zostawić samem po tym co zrobił Jace - oznajmiła.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę - pisnęłam.

Stałyśmy lekko chwiejąc w mocnym uścisku.

- Bo ją udusisz - usłyszałam rozbawiony głos Alec'a.

Odsunęłyśmy się od siebie i z uśmiechem na niego spojrzałyśmy. Isabell nagle wyszczerzyła się znacząco i pociągnęłam mnie za rękę, prowadząc do mojego pokoju. Kiedy się tam znalazłyśmy, popchnęłam mnie na łóżko i spojrzała znacząco.

- Coś się stało? - spytałam lekko zaniepokojona.

Stanęłam na wprost mnie i założyła ręce, prawdopodobnie czekając na jakieś wyjaśnienia.

- Clary znamy się nie od dziś, więc nie próbuj mnie oszukiwać. Czujesz coś do Alec'a, prawda?

- Co? - to jest naprawdę tak zauważalne?

- A więc jednak! Od kiedy? - piszczała uradowana.

Dosłownie skoczyła na moje łóżko. Położyła się na brzuchu i spojrzała na mnie wyczekująco.

- Po tym jak przyłapałam Jace'a, zdałam sobie z tego sprawę - mruknęłam.

- Nareszcie! Nawet nie wiesz jak się cieszę, lubię Jace'a, jest dla mnie jak brat, ale szczerze? Niezbyt do siebie pasowaliście. A mój braciszek, zawsze taki odpowiedzialny, rozsądny, a przy tobie staje się taki... lekki, czuły i co dziwniejsze zabawny. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziemy rodziną! - oznajmiła szczęśliwa.

Nie czułam się zbyt dobrze. Jej myśli idą w zbyt szybkim tempie. Po za tym jaką mam pewność, że on czuje to samo? Na dodatek zaledwie chwilę temu zostałam singielką.

*Perspektywa Isabell*

Byłam prze szczęśliwa. Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że Alec coś czuje do Clary. Problem był tylko w tym, że byłą zaręczona. Ale teraz? Nic nie stoi im na przeszkodzie. Zadowolona wracałam razem z bratem do posiadłości. Musiałam przedyskutować z nim kilka spraw, a także przebrać.

- Alec... Jesteś moim bratem, dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. Jest jeszcze jedne ważny powód, dla którego jestem wcześniej...

- Jaki? - spytał zaniepokojony.

- Nie przerywaj mi... Jak wiesz ród Morgensternów jest najbardziej wpływowy. Nigdy jeszcze Clave nie mieszało się w aranżowanie małżeństwa, ale z tego co mówiła mama teraz sprawa się skomplikowała. Mówiąc prościej Clave cieszy się, że związek Clary i Jace'a się rozpadł. Chcą urządzić pewnego rodzaju zawody.

Byłam w totalnym szoku kiedy się o tym dowiedziałam. Ja wiedziałam, że wielu Nefilim nie lubi Jace'a, ale nie sadziłam, że aż tak wielu.

- Co?! - zatrzymał się i spojrzał na mnie nie dowierzając.

- Ten bal odbędzie się wcześniej, tego pewnie nie wiedziałeś. Clary pozna wtedy wszystkich kandydatów. Nie mam pojęcia kto to wymyślił. Obawiam się jednak, że Jonathan maczał w tym palce.

- Nie zrobił by tego...

- Nie wiem, naprawdę nie wiem... Jon jest do wszystkiego zdolny, przecież go znasz, a Jace'a nigdy nie lubił. Z tego co wiem, Clary jeszcze o niczym nie wie.

- Naprawdę wieść o zerwaniu zaręczyn tak szybko się rozniosła? - spytał.

- No i nie tylko wśród Nocnych Łowców. Wampiry, wilkołaki, czarownicy, feari... Wszyscy już o tym wiedzą. Dlatego jeśli nie chcesz jej komuś tak po prostu oddać, to lepiej zacznij się przygotowywać - poradziłam idąc w kierunku posiadłości.

Sprawa pewnie nie rozniosła by się tak szybko gdyby nie tak idiotką, z którą zdradził Clary Jace. Musiał akurat uwieść największą plotkarę. Tylko tym razem jej gadatliwość zaszkodziła bardziej niż się tego pewnie spodziewała.

- Isabell, a skoro już jesteśmy przy tym temacie. Kiedy powiesz Jonathanowi o swoich uczuciach? - spytał podkreślając ostatnie słowo.

Przywaliłam mu z całej siły w ramię.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz, ja NIC do niego nie czuję!

- Czyli nie obrazisz się jak go z kimś zeswatam? - spytał, unosząc brwi.

- Pchasz się w gips - mruknęłam.

NIC nie czuję do Jonathana! Nigdy nie czułam i czuć nie będę!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro