Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

*Perspektywa Clary*

O ile wytłumaczenie wszystkie tacie nie było problemem to z Aleciem miałam problem, ponieważ nagle gdzieś zniknął. Bez zastanowienia od razu zaczęłam go szukać. Tata na szczęście uwierzył, że Sebastiana znam od niedawna, i że poznałam go kiedy dostarczałam dokumenty do paryskiego instytutu. To była pierwsza wymówka jaka przyszła mi do głowy. Na szczęście trafna. Po kilku minutach udało mi się znaleźć Alec'a. Stał oparty o drzewo i patrzył na nocne niebo.

- Alec? - podeszłam do niego niepewnie i położyłam dłoń na jego ramieniu. Szybko ją strącił i odwrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie zbolałym wzrokiem.

- Mam dość - rzekł oschło.

- Czego? - nic z tego nie rozumiałam. On jeszcze nigdy się tak nie zachowywał, a już zwłaszcza w stosunku do mnie.

- Tej niepewności! Najpierw prosisz mnie o to żebym wygrał, a teraz nagle pojawia się ten cały Sebastian! Nie zniosę kolejnej straty ciebie!

Zamurowało mnie. Alec jest o mnie zazdrosny. Nagle wszystko nabrało sensu. Wszystkie nasze wspólne chwile, niepewne spojrzenia i jego pomoc. Zawsze myślałam, że jestem dla niego przyjaciółką. Raz z Isabell nawet podejrzewałyśmy, że jest gejem. Nigdy nie interesowały go dziewczyny, żadna która próbowała się z nim umówić albo pogadać zostawała odrzucona. Teraz jednak zrozumiałam dlaczego tak się zachowywał.

Momentalnie zrobiło mi się strasznie głupio. Pozwoliłam łzom popłynąć, kiedy zdałam sobie sprawę jak bardzo go raniłam swoim postępowaniem. A on to wszystko wytrzymywał i wciąż przy mnie był, mimo że cierpiał przez to, że byłam z jego własnym parabatai.

- Clary? Co się dzieje? Powiedziałem coś nie tak? - wyraz jego twarzy szybko się zmienił. Zamiast złości pojawiło się zmartwienie. Ostrożnie starł łzy z moich policzków.

- Przepraszam. Nie miałam pojęcia, że tak bardzo cię ranię - wyszeptałam.

- O czym ty... - nie dałam mu dokończyć. Przyciągnęłam go za przód czarnej marynarki i wpiłam się lekko w jego usta, zapominając o moich płynących łzach. To było coś czego oboje potrzebowaliśmy. Westchnęłam cicho, gdy jego ręce oplotły moją talię. Nagle dotarło do mnie, że nie poczułam tego nieprzyjemnego dreszczu, który pojawiał się na początku mojego związku z Jace'm, spowodowanego traumą przez wilkołaka. Pierwszy raz poczułam się naprawdę bezpiecznie.

Po chwili odsunęłam się od niego lekko, przerywając pocałunek. Oparłam swoje czoło o jego, patrząc mu prosto w oczy.

- To, że znam Sebastiana wcale nie oznacza, że zmieniłam zdanie co do ciebie. Nadal chcę abyś to ty wygrał, a nawet jeśli przegrasz, to prędzej dam się rozszarpać demonowi niż wyjdę za kogokolwiek innego - oznajmiłam pewnie. Mam nadzieję, że zrozumiał mój przekaz.

Jego mina była naprawdę zabawna. Wyglądał na totalnie zszokowanego. Uśmiechnęłam się lekko, dotykając obiema dłońmi jego twarzy .

- Clary! - usłyszałam za sobą głos Magnusa.

Niechętnie odsunęłam się od Alec'a i spojrzałam na czarownika. Jak zwykle był cały w brokacie. Wyglądał na dziwnie szczęśliwego.

- Nie ładnie tak wymykać się z własnego przyjęcia i to z jednym z kandydatów. Narobisz problemów w całych zawodach tak szybko wyjawiając swojego faworyta - uśmiechnął się, znacząco rozkładając ramiona.

Podeszłam do niego i lekko się przytuliłam.

- Też się cieszę, że się widzę staruszku - prychnęłam, odsuwając się od niego i wtuliłam w bok Alec'a.

- Ja ci dam staruszka. Lepiej wracajcie na przyjęcie, twoja matka w końcu raczyła się pojawić, a jej aura nie sprzyja gościom.

Spojrzałam niepewnie na Alec'a. Chciałam dokończyć naszą rozmowę, ale najwyraźniej na razie nie jest nam to pisane.

- Dokończymy to później - szepnęłam, tak aby tylko Alec mnie usłyszał.

Złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić w stronę ogrodu. Usłyszałam jeszcze śmiech Magnusa, kiedy Alec objął mnie w tali, przyciskając do swojego boku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro