Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❇️9❇️

Następnego wieczoru ogarnęła mnie potworna nuda. Pół dnia spędziłam u Casey'go a drugie pół w tym chwilę obecną w swoim pokoju.
Tak naprawdę był to ten jedyny wolny pokój Nocnych Łowców.
Dziwne.
Wszystkie pomieszczenia były zajęte oprócz tego. Gdy dawali mi go na własność, liczący, że zostanę jedną z nich, żółwie były jakby trochę przygaszone. Donnie zupełnie sposępniał.
Pokój nie posiadał nic szczególnego. Pod ścianą w kolorze granatu stało łóżko z baldachimem przykryte ciemnozłotą plandeką. Tuż przy nim nocny stolik. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdowała się szafa i komoda w tym samym stylu co u reszty dziewczyn. Meble nie zawierały żadnej zawartości. Otworzyłam drzwi znajdujące się na zachodzie pomieszczenia. Garderoba. Albo wszystkie pokoje takie były, albo miałam już zupełną pewność, że przede mną mieszkała tu dziewczyna. Tylko... co się z nią stało? Bo wątpię by ten "kawałek podłogi" czekał na kogoś. Siadła na łóżko przetrząsając nocny stolik. Pusto. Żadnych śladów po poprzedniej właścicielce. Ale zawsze ta najlepsza skrytka jest pod łóżkiem. Zajrzałam pod nie podświetlając sobie latarką w telefonie.
No i znalazłam! Jakiś papier. Wyciągnęłam go spod mebla obcierając z kurzu. Zmarłam.
To było zdjęcie Donniego z... jakąś dziewczyną,którą trzymał na barana. Wyglądali na szczęśliwych. Serce mnie zakuło. Nieznajoma miała piwne oczy, blond włosy i dość pokaźne kobiece wdzięki.

-To... jego dziewczyna? - spytałam sama siebie.

Nagle usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
Wyściubiłam nos ze swojego pokoju zauważając Donatello ubranego w swą ciemnofioletową kurtkę z kapturem na głowie. Włożył ręce w kieszenie idąc przed siebie. Wyglądał na smutnego. I wtedy coś mnie olśniło. Nie wiem jak, ale miałam dziwne wrażenie, że ta dziewczyna mogła mieć coś wspólnego z blokadą Donniego.
Postanowiłam go śledzić. Gdy zniknął za drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia szpitalnego (tam, gdzie wcześniej leżałam ja a obecnie Casey) ruszyłam za nim. Widząc przez dziurkę od klucza, że zniknął za wejściem prowadzącym do głównego korytarza, popędziłam w jego kierunku. Jones na szczęście spał, więc nie widział, jak się wymykam.
Za Donatello dotarłam na powierzchnię a potem po piętnastu minutach do jakiegoś lasu za miastem. Skryłam się za drzewem gdy Donnie przechodził przez mostek nas niewielką rzeką, ale o bardzo głębokim dnie i szybkim nurcie. Znikając mi za uschniętymi konarami jakby zachęcał mnie tą swoją tajemniczością do pójścia za nim. Przebiegłam mostek, który miał piękne, czarne, metalowe poręcze, co było dziwne jak na środek lasu i schowałam się za kolejnym pniem. Pośród drzew Donatello klęczał przy kamieniu nagrobkowym. Zdziwiona wychyliłam się bardziej, by dostrzec napis.

-Długo zamierzasz tam jeszcze stać? - spytał Donnie.

Zaskoczył mnie. Poczułam, że mam nogi jak z waty. Wyszłam zza konara podchodząc do żółwia.

-Od jak dawna wiesz, że za tobą idę? - dociekałam.

-Odkąd wyszedłem na powierzchnię.

Stanęłam obok niego klękając na jedni kolano. Zobaczyłam na kamieniu napis "Renet".

-Kto tu leży? -zadałam pytanie.

-Moja siostra... nasza siostra - wyjaśnił.

-Druga?

-Tak. Najmłodsza.

Przypomniałam sobie o zdjęciu, które znalazłam pod łóżkiem. Wyciągnęłam je z kieszeni kurtki, rozłożyłam i pokazałam mu.

-Czy to ona?

Donatello wziął fotografię bardzo ostrożnie do ręki  wzdychający ciężko i przyciskając palce do ust.

-Tak. To zdjęcie zrobiliśmy dwa dni przed jej śmiercią. Trzy lata temu. Była jeszcze piętnastoletnim dzieckiem.

-Jak to się stało, że ona...

-Leo na zwiadzie odkrył siedlisko demonów. Ruszyliśmy by je zniszczyć. Walczyliśmy zaciekle, ale gdy miałem zadać ostateczny cios kolejnemu z nich, potwór się odsunął, a ja... pchnąłem Renet. Zmarła na moich rękach.

Słuchałam go patrząc, jak wiele kosztuje go przywołanie dawnych wspomnień. Był roztrzęsiony.

-A więc to po to była ta blokada, prawda? - spytała.

-Tak - potwierdził. - Rok temu poprosiłem Grace by ją zdjęła mimo jej ostrzeżeń. Byłem ciekawy dlaczego w ogóle ją założyła. A teraz już nigdy nie pozbędę się tego poczucia winy.

-Donnie, to był wypadek - mówiłam kładąc dłoń na jego dłoni.

-Nie, April! - zawołał wstając gwałtownie. - Zabiłem ją j najchętniej pozbyłbym się też siebie. Jestem mordercą!

-Nie! - zaprzeczyłam też się podnosząc. - Jesteś bohaterem. Walczysz z tym na co dzień a mimo to ratujesz ludzi. Uratowałeś mnie.

Spojrzałam na grób.

-Nie krzyczmy przy niej - rzekłam.

Chwyciłam go za rękę ciągnąc za sobą. Staneliśmy na mostku a Donnie od razu zaczął toczyć rozmowę dalej :

-Teraz już wiesz, dlaczego Grace nie chce odblokować ci pamięci.

Pokiwałam głową.

-I ja też tego nie chcę - dodał. - Nie chcę, żebyś żyła w wiecznym poczuciu winy albo czymś innym. Nie znam twej przeszłości, ale jeśli ona nie chce ci jej wyjawić to nie próbuj. Nie zniósłbym widoku ciebie smutnej.

-Donnie, ja... - Głos mi uwiązł. - Słuchaj, od pewnego czasu, że chce ci coś powiedzieć, ale nie mogę bo nie wiem kim jestem i nie chce cię zranić jeszcze bardziej.

-Nie, błagam nie - wyrwał załamany zakrywając oczy ręką.

-Co?

-Myślałem, że jeśli tylko ja to czuję, zdążę się opanować i zdusić to w zarodku, ale... April, nie chodzi o ciebie tylko o mnie. Jeżeli staniesz się dla mnie kimś więcej a... a jeśli kiedykolwiek stanie ci się coś złego, nie przeżyje tego.

Stanęłam obok niego opierając ręce na barierce.

-April, nie mogę. - Donatello już prawie płakał.

Zbliżyłam się do niego bliżej. Drżał.

-Ciiii - uspokoiłam go.

Położyłam mu rękę na szyi przesuwając do siebie i delikatnie całując.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro