❇️8❇️
Biegliśmy dalej a ja non stop bałam się, że chodzi o mojego tatę. Miałam sobie za złe.
Nie zaczęłam go szukać zaraz po zaginięciu mamy, ale nie pozwolili mi opuścić kryjówki. Wiedziałam, że byłam jeszcze za słaba. Jednak...ja nawet zapomniałam o nim. A przecież rodziny się nie zapomina, nawet przybranej!
Tak samo jak nie zapomina się o przyjaciołach. O Casey'm. A co jeżeli to on powoli ofiarą demonów? Oby nie.
Mogła to być jeszcze jedna osoba, ale ryzyko, że to była ona właściwie nie istniało. Nie widziałam jej od lat choć mieszkała w tym samym mieście.
-Czy ten człowiek jest bardzo ranny? - spytała.
-Z tego co mówiła mi Karai ma kilka niegroźnych stłuczeń i jest słaby, ale nic aż tak poważnego się mu nie stało - wyjaśnił Leo.
No to ogromna ulga. Teraz tylko dobiec do kryjówki. Szybciej, April, szybciej!
✴️
Rzuciłam się pędem do pomieszczenia gdzie sama wcześniej leżałam. Zauważyłam dziewczyny zgromadzone przy łóżku. Wepchnęłam się między nie zamierając.
-Casey! - zawołałam.
Leżał przykryty kołdrą z głową obwiązaną bandażem, plastrem na policzku i pobitym okiem. Na szczęście był przytomny. Siadłam na krześle przy materacu.
-April? - zdziwił się. - Jej, nieźle wyglądasz.
-Czego nie można powiedzieć o tobie - odparłam półżartem. - Jak się czujesz?
Nagle dobiegły do nas żółwie. Jones aż drgnął wybauszając oczy.
-C-co to jest?! - krzyknął.
-Stary, weź się tak nie drzej - wycedził Raph.
-Widzisz ich? - zdziwiłam się.
-Widzi bo jest w kryjówce - wyjaśnił Leo.
Całe szczęście, że tylko skończyło się na drobnych urazach. Wzięłam jego dłoń w swoje ściskając. Czułam, że to tylko jakieś nie w porządku wobec Donniego, ale dlaczego?
A z resztą to nieważne.
-Czego te demony od ciebie chciały? - spytałam.
-Chciały... ciebie - odparł. - Chciały zaprowadzić cię do Shre... Shreddera.
Aż zasygłam. Puściłam jego dłoń rozszerzając oczy. Poczułam jakieś ukucie w mózgu.
-Choć nie wiem kto to taki - wzruszył ramionami. - Pewnie jakiś sfiksowany facet.
Czułam tak ogromny strach, że nie wiedziałam co się ze mną działo. Powieki ani mi drgnęły a co się ze mną działo. Powieki ani mi drgnęły a ja zaczęłam jakoś inaczej widzieć. Na domiar złego Casey... Jakby coś go opętało. Wiercił się niespokojnie, krzyczał jakby ktoś go łamał a ja słyszałam tylko jakieś trzaski.
-April! - wrzasnęła Karai. - Shini, oślep ją!
Poczułam na ramionach czyjeś silne dłonie. Nagle zauważyłam Shinigami naprzeciw siebie. Jej oczy były ciemniejsze od największego mroku jaki widziałam. Po chwili przestałam widzieć.
-Co się dzieje? - spytałam w panice.
-Spokojnie, to chwilowe - powiedział Donnie.
To on mnie trzymał. Trzaski ustały. Starałam się oddychać równomiernie, ale ta ciemność mnie przerażała.
-April, jeszcze chwila - rzekła Shini. - Zamknij oczy.
Zrobiłam to o co mnie prosiła.
-I otwórz je.
Znowu widziałam. Co za ulga. Spojrzałam na Donatello. Potarł moje ramię uśmiechając się. Potem zwróciłam wzrok na Casey'go i w końcu na całą resztę stojąc przy ramię łóżka.
-Co się stało?_spytałam nadal wystraszona.
Milczeli a ich wzrok wskazywał na spore zaskoczenie.
-A więc jednak - zaczął Leo.
-April, nasz dar - wyjaśniła Mona. - I to silniejszy niż którejkolwiek z nas. Możesz połamać przeciwnikowi kości swoim umysłem! Jesteś najprawdziwszą Nocną Łowczynią!
Jestem? Już to wiedziałam, ale po raz pierwszy to do mnie dotarło z wielką siłą.
-Zgodzisz się byśmy nauczyli cię walczyć? - spytał Leo.
Tego było zdecydowanie za wiele. Nie byłam gotowa.
-Muszę to przemyśleć.
〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️
Ten rozdział wyjątkowo krótki, ale kolejne będą już coraz dłuższe. A w następnym nexcie gwarantuje dużo emocji 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro