❇️11❇️
-No dalej, dalej, April! - poganiał mnie.
-Leo, zlituj się! - jęczałam.
Od dwóch godzin gimnastykowałam się w dojo i naprawdę miałam już serdecznie dosyć. Bolało mnie już chyba dosłownie wszystko. Nawet włosy i ubranie mimo, że to były najwygodniejsze ciemne przylegające dresy, białe tenisówki i żółta koszulka na ramionka. Po raz ęty starałam się zrobić szpagat. Na 92 razy udało mi się zrobić zaledwie 10 i to w potwornych męczarniach.
-Chcesz przyłożyć Shredderowi to trenuj - mówił stojąc nade mną.
-Ale ja już nie mogę! - narzekałam dalej próbując rozłożyć nogi i dotknąć kroczem podłoża.
-Wyobraź sobie, że twój adoptowany ojciec jest właśnie torturowany przez Sakiego- rzucił.
-A czego on może od niego chcieć?
-Nie musi nic chcieć. Wystarczy mu tylko to, że Kerbi cię zna. No to jak?
Naprężyłam się z całej siły, zacisnęłam zęby i powieki po czym z całych sił opadłam na podłogę.
-Widzisz, możesz - stwierdził Leo. - Potrzebujesz tylko motywacji.
-Ha, ha, się obśmiałam - burknęłam. - A kiedy dostanę broń?
-Wstań, a się dowiesz- ponownie parsknął śmiechem.
Przekręciłam oczami zbierając się z podłogi. Zakwasy będę miała na stówe. Ręce Leonardo, które do tej pory były splecione z tyłu, rozluźniły się i przeniosły na przód razem z mieczem. Miał ciemnoszarą rękojeść z trzema żółtymi rombami, okrągły jeleń, w którym wyrzeźbiony był kwiat Hamato. Pochwa była czarna, z dwiema żonkilowymi kokardami oraz wyrysowanym białym symbolem klanu. Zdjęłam ją patrząc na ostrze lekko zakrzywione na końcu. W świetle widziałam wyrzłobionego na metalu smoka.
-Nazywamy to Smoczą Kataną - wyjaśnił. - Jest przeznaczona dla najlepszego z klanu.
-Więc dlaczego mi ją dajesz? - zdziwiłam się.
-Mona twierdzi, że jesteś najcenniejszą osobą, a więc i najważniejszą. Wierzę w jej dar.
-Zobaczyła moją przyszłość?
-Sporadycznie. Jej wizję nie zawsze są dokładne.
Chwyciłam za rękojeść obiema dłońmi przygotowując się do ataku.
-A co ty robisz? - zdziwił się.
-No mamy walczyć, tak? - odparłam.
-Zgupiałaś? Chcesz, żebym ci palce poobcinał? Na treningu nie będziesz walczyć prawdziwą bronią. Dałem ci ją, żebyś zawsze była gotowa do samoobrony a nie do samobójstwa.
-No to na czym będziemy trenować?
Rzucił w moją stronę drewnianą imitacją miecza. Zaskoczona wzruszyłam ramionami odkładając Smoczą Katanę pod drzewo. Ponownie stanęłam w pozycji ataku.
-Nie tak - pokręcił głową.
-Co znowu? - westchnęłam już poirytowana.
-To nie jest postawa Nocnego Łowcy - wyjaśnił.
Stanęłam normalnie, a Leo podszedł do mnie zaczynając przekazywać kolejne instrukcje.
-Zrób mocny krok do przodu, ale tylko prawą nogą.
Mój krok miał niecały metr.
-Zamachnij się i skieruj ostrze na przeciwnika. Jakbyś czerpała wodę. Zamach z dołu na górę.
Zrobiłam tak, jak wskazał.
-A teraz się trochę pochyl i lewą ręką zatrzymaj w powietrzu z tyłu.
Teraz stałam już w pozycji Nocnego Łowcy. Leo zajął pozycje naprzeciw mnie w tej samej postawie. Uderzyłam pierwsza o jego drewniany miecz. Leonardo odchylił się robiąc unik przed moim "ostrzem" po czym skoczył w bok, a ja za nim opuszczając miecz. Nasze bronię się zderzyły. Leo odepchnął mnie, potem odkopnął, a gdy podniosłam głowę z podłogi jego "ostrze już było przy moim czole.
-No cóż, ostra jesteś, ale przed nami jeszcze sporo pracy - skomentował opuszczając miecz. - Na dzisiaj koniec.
-Podał mi rękę pomagając wstać.
-April, nie myśl, że chcę cię zniechęcić - powiedział. - Chcę ci pomóc. Naprawdę. Wiem, że jesteś córką Shreddera.
Zamurowało mnie. Przeszył mnie taki straszny dreszcz jak nigdy.
-Nie denerwuj się - uspokoił mnie. - Nie mam za co się na ciebie wściekać. To nie twoja wina. Rodziny się nie wybiera, nie?
-Skąd się dowiedziałeś?
-Od Splintera. April, ponieważ życzę ci dobrze to mam do ciebie prośbę. Nie okłamuj Donniego. Wiesz, że już swoje wycierpiał. Bądź z nim szczera.
-Leo, skąd ty wiesz, że...
-Jestem liderem. No i wiem, że czegoś takiego jak wyznanie prawdy nie przychodzi łatwo. Zaufaj mi, znam Donatello i wiem, że zrozumie.
-A ty... kiedyś skłamałeś?
-Tak. Naściemniałem Karai różnych głupot o sobie by jej zaimponować, ale to już przeszłość. Teraz jest już inaczej.
-Czyli to prawda. Jesteście zaręczeni.
-Skąd...
-Też mam informatorów. No więc jesteście?
Leo lekko się zarumienił, podszedł do drzewa, wziął mój prawdziwy miecz i mi go podał.
-Tak, jesteśmy.
-Jesssss! To kiedy ślub?
-Nie wiem jeszcze. Na pewno nie w najbliższym czasie.
-No, ale zamierzasz się żenić, nie?
-Jasne, że tak. A ty wścibska babo miałaś iść do Rapha w sprawie tatuażu tak więc sio!
Popchnął mnie w kierunku wyjścia.
〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️
Dotarłam do pokoju Raphaela. Naprawdę nie uśmiechało mi się to, że muszę siedzieć z nim ze trzy godziny albo i lepiej, a on będzie mnie kuł. Nie zdziwiłabym się, gdyby specjalnie sprawił mi ból. Odetchnęłam głęboko podnosząc rękę. Już miałam pukać gdy nagle drzwi się otworzyły, a ze środka wyszła Mona z wielkim bananem na twarzy.
-O, cześć April - przywitała mnie po czym odwróciła się do wnętrza pokoju. - Kotku, April przyszła na tatuaż.
-Niech wejdzie - rzucił Raph.
-Idź - popędziła.
-Co ty taka radosna? - zdziwiłam się.
-Nic, tak po prostu - wzruszyła ramionami. - Przepraszam, ale muszę iść.
Mijając mnie zauważyłam na jej ramieniu wytatuowane i jeszcze zaczerwienione inicjały "R+M". To z tego powodu tak się cieszyła? Dziwne.
Weszłam do pokoju rozglądając się. To, że wszystkie pomieszczenia były identyczne to już zdążyłam zauważyć. Raph miał tylko ciemnoczerwone ściany i bordowe łóżko bez baldachimu oraz fotel i profesjonalny zestaw do tatuażu przy ścianie od strony wschodu. Raphael chyba właśnie czyścił igłę zapewnie po Monie.
-Usiądź - powiedział bez nuty pogardy czy oschłości.
Zaskoczona podeszłam do czarnego fotela podobnego do tego dentystycznego. Oparłam się na nim i położyłam nogi. Raph podszedł do mnie zaznaczając kontury mojego wypłowiałego znaku na klatce piersiowej. Kiedy dotykał mnie ręka po skórze czułam lekki dyskomfort, ale starałam się powstrzymać śmiech.
-Masz łaskotki? - spytał.
-Tak - potwierdziłam.
Raph westchnął ciężko kończąc obrysowywać okrąg. Wziął sprzęt z igłą po czym wlał do pojemnika czarny tusz.
-Nie ruszaj się - poradził wciąż bez ostrości w głosie.
-Sterylizowany, no nie?
-Tak, nie cykaj się.
Wbił pierwszy raz igłę, a ja poczułam ból. Stanęłam zaciskając powieki. Gdy wyjął ostry przedmiot zauważyłam, tylko niewielką kropeczkę. Jęknęłam na myśl ile jeszcze cierpienia mnie czeka.
-Chyba nie myślałaś, że to pójdzie tak łatwo i szybko - zaśmiałam się.
-Nie myślałam, że to będzie tak boleć- odparł.
-Jak chciałaś to cierp.
-To nie ja chciałam tylko reszta. Żeby było wiadomo, że...
-... należysz do naszego klanu. Myślisz, że nie wiem.
Przekręcił oczami milcząc. Ale długo nie mogłam tak wytrzymać. Igła raz za razem wbijała mi się w ciało co dawało następne dawki bólu, a mnie non stop na usta nasuwała się jedna myśl.
-Raph, mogę cię o coś spytać? - zaczęłam.
-Jeżeli musisz - westchnął. - Tylko się nie ruszaj.
-Czy dobrze się czujesz? Znaczy czy coś ci dolega?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie, wszystko gra - odparł. - A co?
-No to, że nie dogryzasz mi i wydajesz się być wniebowzięty - wytłumaczyłam. - Nie mów tylko, że już się do mnie przekonałeś.
-Tak łatwo ci ze mną nie pójdzie. Nie zamydlisz mi oczu jak reszcie.
-Jestem tego świadoma. Nie jesteś zbyt ufny do nowych.
Nagle poczułam potworne ukucie. Krzyknęłam z bólu.
-Skąd tyle wiesz? - spytał nawet nie przepraszając.
-Mona mi powiedziała - odparłam sycząc.
-Jest przyjacielska w przeciwieństwie do mnie. Wiele nas dzieli, ale i wiele łączy.
-Ty ją naprawde kochasz. Traktujesz jak jakaś boginię. Dlaczego się jej nie oświadczysz?
I po raz kolejny Raphael ukuł mnie za mocno. Znowu krzyknęłam.
-Ostrożniej, Raph!
-Uważaj na to, co mówisz bo będę to powtarzał.
-A co ja niby powiedziałam? Uważam tylko, że powinieneś to zrobić.
Raphael nie spojrzał na mnie. Skupił się na swojej robocie. Powoli załapałam.
-Chyba, że już to zrobiłeś.
Drgnęła mu ręka. Tym gestem zdradził siebie i to, co uczynił.
-No jasne - rzuciłam. - To dlatego i ty i ona wyglądacie jak naćpani.
-Przestań już gadać i daj mi spokojnie pracować - warknął.
No i wrócił tamten Raph. Dałam mu spokój i czekałam na tatuaż.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro