Rozdział 6
Resztę drogi spędzili w napiętej ciszy. Choć jedynie kelner wyczuwał złość bijącą od Elis. Lester nic sobie z tego nie robił. Elis była zła, była wręcz wściekła. Krótka bójka z ex przyjaciółką pozwoliła jej się nieco wyładować. Potarła bolący policzek. Dała się oszukać, tym razem to był ostatni raz. W końcu z jakiegoś powodu odeszła z gangu. Oczywiście gdy ktoś pytał ją o powód odejścia nigdy nie podawała prawdziwej wersji. Zawsze tłumaczyła się, że jest już za stara na zabawę w gang, że jest już w takim wieku, że jedyne co chce to stabilizacja. Generalnie, nawet lubiła wciskać ludziom kit. Wolała to od tłumaczenia swoich relacji z ludźmi, których nie mogła już widzieć. Nie mogła, nie chciała. Elis nie lubiła wracać do tamtego okresu. Oczywiście miała miłe wspomnienia, ale nawet one po jakimś czasie zaczęły przeszkadzać. Dlatego zapomniała o wszystkim co kiedykolwiek łączyło ją z gangiem. Ot, taka czarna dziura w życiorysie. Nic wielkiego, jedynie trzy czwarte jej życia.
Dziewczyna zwolniła kroku by wyrównać do towarzyszy. Znów byli we trójkę. Pozostali uciekli podczas małej sprzeczki. Jeśli tak można nazwać wybite zęby i posiniaczoną twarz „tej cycatej".
- No dobra. Zaczynajcie jeśli chcecie – westchnęła.
- Ale co? – spytał z udawaną niewiedzą Lester.
- Jak to co? Pytania.
- A więc mówisz, że nazywasz się Ewa – zaśmiał się.
- Są setki pytań, które mogliście mi zadać, a wy postanawiacie nabijać się z mojego imienia! Jakie to dorosłe – naburmuszyła się, jednak na jej twarzy po chwili pojawił się uśmiech. – Wasze też nie są w końcu prawdziwe – wzruszyła ramionami.
- Taki był przecież zamiar, nie? – niespodziewanie odezwał się Mat. – Chociaż to trochę głupie, że poznaliśmy twoje. Ale nie myśl sobie, że teraz poznasz nasze. To nie było by fair. Twoje poznaliśmy przez przypadek.
- Masło maślane – podsumował kucharz. – Ale racja, to głupie.
- Widać już most.
- Która godzina?
- Mamy lekkie opóźnienie – odpowiedział Lester. – Jest po szesnastej.
- Jak tak teraz mówisz, to nawet trochę się ściemniło.
- Dostałeś dodatkowe punkty za spostrzegawczość.
Elis mimo wszystko nie była zaskoczona reakcją chłopaków. Doskonale wiedziała, że nie używają prawdziwych imion. Ona z resztą też nigdy nie chciała przedstawiać się prawdziwym. To nie tak, że go nie lubiła czy kojarzyła je jakoś źle. Po prostu miała taki kaprys, no i Elis to w końcu nie Ewa. Jakie mieli powody oni dziewczyna nie wiedziała. Nawet nie zamierzała pytać, nie obchodziło jej to. Ale, tak, znała ich prawdziwe imiona. Sprawdziła ich w przeciągu kilku dni od poznania. Była przekonana w stu procentach, że oni zrobili dokładnie to samo. Elis po prostu nie wierzyła, że ktoś mógł nazwać dziecko Lester czy Mat, nie w tych czasach. Już za same ich imiona mogli siedzieć.
Nie tylko imiona poznała. Przy sprawdzaniu poznała całą ich przeszłość, co w sumie nie było takie złe, bo była przygotowana na wszystko z ich strony. A oni sprawdzili dokładnie ją. Wiedzieli o sobie wszystko, udawali, że nie wiedzą nic.
W końcu dotarli do mostu. Była to jedyna taka rzecz wybudowana w tych czasach, czasach muru. Most rozciągał się nad, całkiem nowoczesnym, osiedlem szarych, betonowych bloków. Osiedle zostało wybudowane w pierwszej kolejności, ale ktoś wysoko postawiony zechciał mostu. Według planów, których nikt nie uaktualniał od dobrych parunastu lat, bo i po co, osiedla nie było, ale za to znajdowało się tu idealne miejsce na most. No, tak nie do końca idealne, ale kto bogatemu zabroni. Tak więc wszem i wobec jedyna gazeta w mieście ogłaszała plany mostu, mostu który miał sobie od tak stać i łączyć kawałek ulicy z innym kawałkiem ulicy. Nikomu jednak do głowy nie przyszło by powiedzieć, że tam gdzie ma powstać most mieszkają ludzie w dopiero co wybudowanych mieszkaniach. Wszystko wyszło na jaw gdy robotnicy poszli mierzyć i nakreślać czy co tam robią robotnicy w tych czasach. Jakoś trzeba było zaradzić sytuacji więc postanowiono wybudować most nad osiedlem. I oto most zaczął czemuś służyć, tym razem łączył jeden kawałek ulicy z innym kawałkiem ulicy, ale w jakimś celu.
Elis zastanawiała się tylko jaki był cel, jeździły tędy jakieś trzy autobusy, jeśli nie mniej. Może wysoko postawieni czasami dla frajdy urządzało sobie przejażdżki. Chociaż w to raczej nie wierzyła. Teraz bardziej interesowało ją to czy są tu jacyś ludzie, a jeśli są to po której stoją stronie. Nic jednak nie wskazywało na to by oddział już tu dotarł. Osiedle wydawało się być opuszczone, a jeśli ktoś został to pewnie ukrył się w piwnicy. Elis słyszała, że po ostatniej czystce najwięcej osób przeżyło właśnie najbliżej murów. Podejrzewała, że to dla tego iż każda czystka zaczynała się od centrum więc ludzie mieli czas się schować. Gdy ta teoria oraz parę innych zostało przedstawionych w jubileuszowym wydaniu gazety jej rodzice natychmiast zaczęli szukać nowego mieszkania. Z resztą nie tylko oni, wiele przesądnych i ostrożnych osób zaczęło przeprowadzać się jak najdalej od centrum. Niektórym się udało, a innym nie. Jej rodzina miała szczęście, znaleźli nowe mieszkanie w przeciągu trzech tygodni. Elis do tej pory pamięta ból gdy rodzice wzięli jej pieniądze by starczyło na przeprowadzkę. Z resztą sama osobiście uważała to za głupotę. Według niej mieszkali naprawdę daleko od centrum, może nie pod samym murem, ale i tak daleko. A po przeprowadzce okna jej pokoju na ten mur właśnie wychodziły. I tak zmuszona była jeździć prawie godzinę do pracy i z powrotem. Elis na początku była wściekła na rodziców za przeprowadzkę, ale po dłuższym czasie przywykła, a z wiekiem trochę zaczęła ich rozumieć. Jednak nadal po tylu latach była zła.
- Jak się tam dostaniemy? – spytał Mat.
- Wejdziemy, po prostu... - odpowiedziała dziewczyna.
- Jesteśmy ze złej strony – kelner wzruszył ramionami. – Gdzieś powinny być schody na górę. Nawet jakaś drabinka. Tylko nie bardzo wiem gdzie.
- A ty oczywiście tego nie sprawdziłeś.
- Ile razy mam powtarzać, że nie najlepiej myślę pod presją.
- Zamknijcie się oboje – przerwał im Lester. – Tędy.
Kucharz był wyjątkowo spięty, nawet jak na siebie. Elis przełknęła ślinę, wiedziała, że ostrożność Lestera jest wkurzająca, ale przede wszystkim ratująca ich tyłki więc to musiało być coś poważnego. Przeszli wąską uliczką i dotarli do filaru podtrzymującego most. Prowadzenie przejął Mat. Dziewczyna mogła mu zarzucić wszystko począwszy od zjedzenia ostatniego ciastka przez obrabowanie staruszki, a kończąc na ludobójstwach i gwałtach. Sam kelner wzruszyłby w takiej sytuacji ramionami nic sobie z oskarżeń nie robiąc. Był po prostu takim człowiekiem, wszystko po nim spływało. Naprawdę wszystko. Sam Mat był po prostu mało przeciętny, nie był głupi. Po prostu jego przeciętność była bardzo mało przeciętna. Stał dokładnie na linii gdzie przeciętność styka się z głupotą. Ale jak każdy człowiek miał coś co go wyróżnia. Tą rzeczą była pamięć, nie była może jakoś doskonała, ale na pewno była ejdetyczna. Na pamięć znał mapę całego miasta, nie wiedział tylko na którym filarze jest drabina.
Szli wąskimi ulicami osiedla. I szli, próbując nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Przez postawienie mostu i podtrzymujących go filarów było bardzo mało miejsca. Nawet Elis, a w porównaniu do chłopaków była raczej drobna, miała problemy z poruszaniem się. Mat po chwili na coś wskazał. Na najbliższym filarze była drabinka. Most był jednak blisko budynku mieszkalnego. Mogli mieć trudność ze wspięciem się.
Najpierw podsadzili Elis, drabina zaczynała się nawet nie na wysokości jej kucyka. Nie miała by szans się podciągnąć. Następnie wdrapał się Mat, a za nim Lester. Dziewczyna zwolniła gdy doszła do miejsca gdzie most stykał się z blokiem. Jednak było więcej miejsca niż myślała. Przeszła bez problemu i musiała już tylko podciągnąć się by wejść na most.
W końcu, na czworaka dotyka asfaltu. Wstała i wychyliła się za barierkę by pomóc wejść Matowi, a następnie Lesterowi. Elis czuła powiew wiatru, wydawało jej się, że w tym miejscu wieje on bez przerwy. Na moście stały aż dwa autobusy i kilka samochodów. Elis nie wiedziała co o tym myśleć, jednym słowem była w szoku. Wątpiła jednak by było tu aż tylu ludzi posiadających samochody. Nikt bogaty nie chciałby mieszkać w takim miejscu.
- Czujecie? – spytał Lester.
- Co takiego? – zdziwiła się dziewczyna. – Ja tam czuję tylko wiatr.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro