Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Jeśli czegoś Elis nauczyła się będąc w gangu to na pewno tego jak nie dać się złapać. Oddział, bo inaczej nie umiała nazwać uzbrojonych ludzi na dole, przesuwał się w stronę mostu. Oczywiście nie znaczyło to, że może bezpiecznie zejść z dachu. Dziewczyna podejrzewała, że po drugiej stronie rzeki sytuacja wygląda tak samo. Musiała jak najszybciej spotkać się z chłopakami. Jej jedyną w miarę bezpieczną drogą było poruszanie się po dachach. Elis dziękowała w duchu ludziom, którzy pomyśleli kiedyś: „Ej fajnie będzie chodzić po dachach".

Problem polegał na tym, że Elis musiała przedostać się na budynek obok niezauważona. Liny i kable wydawały się wytrzymałe, poplątane miały szerokość stopy dziewczyny. Elis wdrapała się na krawędź dachu. Miała jedną szansę. Jeśli spadnie już po niej, jeśli ją zauważą też będzie po niej. Wzięła głęboki wdech i zrobiła pierwszy krok. Czuła drżenie, które rozchybotało kable. Cofnęła nogę. Mogła albo przebiec, albo się czołgać, ale na pewno nie mogła zostać na dachu. Kucnęła i złapała kable. Zamierzała przeczołgać się niczym dżdżownica.

  Dziewczyna głęboko odetchnęła gdy stanęła na stabilnym gruncie. Kierowała się w stronę mostu. Jednak im dalej udawało jej się przedostać tym odstępy między budynkami stawały się coraz większe, a liny coraz cieńsze. W końcu dotarła do skrzyżowania Dzielnicy Jedzenia z Bazarem. Elis nie miała czasu na wymyślenie lepszych nazw. Stała na dachu jednego z magazynów i zastanawiała się jak ma wybrnąć z tej sytuacji. Na dole roiło się od uzbrojonych ludzi, którzy tylko czekali by coś lub kogoś rozstrzelać. Przejście na dach magazynu, który stał naprzeciwko nie wchodziło w rachubę. Po pierwsze z łatwością by ją zauważyli, a po drugie nie miała nawet jak przejść. W prawdzie kilka budynków było ze sobą połączonych, niestety były to tylko jedne, cienkie kable. Elis gorączkowo myślała.

  W filmach w takich momentach zwykle główny bohater znajduje jakieś mega super oczywiste rozwiązanie całej sprawy. Elis nie czuła się jak główny bohater. Była raczej tym bohaterem, który ginie na samym początku. Ponieważ jednak była sama prawdopodobnie pożyje tak długo jak nie będzie przy niej chłopaków. Te krótkie i głupie rozkminy pozwoliły Elis zdać sobie z jednej ważnej sprawy...

- Tunel – uśmiechnęła się do siebie. – A może jednak jestem głównym bohaterem.

  Ruszyła w dalszą wędrówkę po dachach w stronę serca Dzielnicy Jedzenia.

- Nie. Dalej nie mam niczego innego – powiedziała cicho do siebie.

  Za jedno była jednak wdzięczna odorowi zepsutego jedzenia, nie przebijał się przez niego zapach krwi. Gdzieś w oddali Elis usłyszała krzyk i dźwięk karabinu. Wzdrygnęła się. Była przekonana, że krzyk należał do dziecka.

  Zeskoczyła z dachu i ukryła się za filarem. Na ulicy leżeli martwi ludzie w śród rozgniecionych warzyw i owoców. W zasięgu jej wzroku nie było nikogo kto by jej zagrażał. Musiała tylko ostrożnie przejść do zejścia. Szary plastik pokryty tonem grafity był w zasięgu jej dłoni, schody pod nim znajdowały się jednak od strony ulicy. Najciszej jak potrafiła Elis podeszła do wiaty i przywarła do niej. Serce dudniło jej coraz mocniej. Nagle jak najszybciej przeskoczyła nad deskami i wyrżnęła się na schodach. Przez chwilę czuła jak leci, a po chwili poczuła brudne schody. Zwinęła się z bólu, z oczu poleciały jej łzy. Starała się nie krzyczeć, choć była pewna, że dźwięk jej upadku był mocno słyszalny. Elis leżała na schodach i nie zamierzała się ruszać. Nie dopóki tępy ból nie opuści jej ciała.

  Dziewczyna nie wie ile czasu minęło gdy postanowiła w końcu wstać. Nadgarstki i kolana dalej ją bolały. Policzki ją piekły, Elis mogła się założyć, że zdarła na nich skórę, a brud z tunelu wszedł do ranek.

  Tunel był zakurzony i ciemny. Schodziła powoli trzymając się ściany. Elis miała nadzieję, że generatory będą działać. Nie chciała przejść całej drogi w ciemnościach. Nie nosiła przy sobie żadnej latarki. W końcu doszła do pierwszej przeszkody, bramek. Metro zamknięto kilka lat temu, utrzymanie go nie było opłacalne. Sama Elis jechała nim może kilka razy.

  Wiele zamkniętych miejsc było zostawianych w spokoju. Nigdy nie było wiadomo kiedy mogą się przydać lub wrócić do użytku publicznego. Elis i jej znajomym z gangu nigdy nie przyszło do głowy by coś zniszczyć. Wdawali się w bójki, pili, palili i robili inne głupie rzeczy, ale nigdy nie niszczyli.

  Bramka była dosyć wysoka, ale to nie stanowiło aż takiego problemu. Wdrapała się na nią i ześlizgnęła się. Teraz została kwestia światła i tunelu. Zaczęła rozglądać się za bezpiecznikami.

  Nic tak nie stresowało Elis jak podróż tunelem. Oczywiście światła nie udało jej się włączyć, ale znalazła kilka latarek. Dziewczyna nie miała pojęcia jak długa jest trasa. Tak więc szła przed siebie nie mając niczego innego do roboty. W końcu dotarła na stację. Niezgrabnie wdrapała się na peron i podeszła do planu. Musiała iść dalej.

  Nagle światło się zapaliło. Elis stała sparaliżowana i wpatrzona w mężczyznę schodzącego po schodach. Jeszcze jej nie zauważył. Dziewczyna otrząsnęła się i delikatnie wycofała za filar. Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał w jej stronę, nie wydawało się by ją zauważył. Niespodziewanie wykonał jakiś ruch ręką i jacyś ludzie pojawili się na szczycie schodów. Kobiety, dzieci, mężczyźni. Uciekinierzy.

- Jest bezpiecznie. Nie powinni szukać w tunelach – powiedział ten, który pierwszy zszedł ze schodów.

- Jesteś pewien? – odezwała się kobieta z piskliwym głosem.

- Oczywiście, że tak. Musimy tylko zachować ciszę i spokój – w odpowiedzi jedna z kobiet krzyknęła. – Co ja mówiłem!? – spojrzał w stronę, w którą wskazywała kobieta. – Kim jesteś?

- Uciekinierem. Jak wy – odparła Elis.

- Ale nie byłaś z nami – zachowywał się niepewnie w stosunku do dziewczyny.

- Jak włączyłeś światła? – spytała.

- Pracowałem tu przed zamknięciem.

- Szłam tunelem.

  Oboje mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Ostatecznie mężczyzna uznał Elis za niegroźną. Sama dziewczyna miała wielką ochotę po prostu usiąść obok tych ludzi i przeczekać najgorsze. Niestety nie mogła, musiała dowiedzieć się co z Lesterem i Matem. Bardziej przez to co zakładał ich plan niż przyjaźń. Jeśli wszystko dobrze pójdzie żaden mur nie będzie więcej ograniczać jej pola widzenia. Zeskoczyła z peronu i ruszyła w dalszą podróż. Cieszyła się, że nikt jej nie zatrzymuje, dobrze wiedziała, że by uległa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro