Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Składzik jak zwykle zalatywał piwem i papierosami. Mat i Elis siedzieli na kartonach. Otaczały ich szafki zawalone puszkami i innym ohydztwem. Kelner śmiał się.

- Stara dobra Elis.

- Mówisz jak jakiś debil – zaciągnęła się.

- Ale przyznaj, brakowało ci tego.

- Może trochę.

- Tu jesteście gołąbeczki – do składzika wszedł Lester. Wziął od dziewczyny papierosa. – Znowu się biła?

- Czemu wy zawsze myślicie, że się biję. Ja w cale nie jestem taka straszna.

- A co? Niby się mylę?

- Nie – odpowiedziała z ociąganiem.

- To przeciwko czemu dzisiaj spiskujemy? Sądząc po minach nie mamy zamiaru przejąć knajpy.

- Nawet jak by mi chcieli zapłacić to nie przejąłbym tego gówna – odparł Mat.

- Zbliża się – po słowach dziewczyny zapanowała ciężka cisza.

Mat oparł się o ścianę i wyciągną ukryte piwo. Lester oparł się o szafkę po czym ciężko osunął się na podłogę ciągle paląc. Nie przyjmowali do wiadomości tego co usłyszeli, czuli jednak, że od dawna widzieli symptomy.

Nagle drzwi się uchyliły i wyjrzała zza nich czyjaś głowa. Tak jak się pojawiła, tak jeszcze szybciej zniknęła. To jednak pozwoliło na lekkie rozładowanie sytuacji.

- Jesteś pewna? – spytał w końcu Mat.

- Nie na stówę, ale... Wiecie, nawet nie kojarzyłam tych dzieciaków.

- A oni ciebie – przerwał jej Lester. – To, że jest więcej debili nie znaczy, że będzie czystka. Ale przyznaję, to pierwszy znak.

- Jaki mamy plany? – Mat wypuścił dym. – Ostatnie mnie ominęły.

- Jesteś jedyną osobą, która przeżyła, i którą znam. Wymyśl coś – Elis wstała i poklepała kucharza po ramieniu. W tym samym momencie drzwi znowu się otworzyły i znów wyjrzała zza nich ta sama głowa. – No idę, idę!

Jak Elis lubiła mówić, pracowała w burdelu. Tak można było opisać pracę w tym miejscu. Pracowała niemal codziennie po kilkanaście godzin za minimalną stawkę, innymi słowy dawała się dymać. Czy coś robiła w związku z tym? Nie, bo i po co. Raul był tylko kolejnym frajerem, którego zastąpi inny frajer być może nieco milszy. Jednak nikt na to zbytnio nie liczył. Tak się składa, że Raulem przejmował się sam Raul i może dwoje świeżaków.

Tak więc Raul był Burdel Tatą, a ona jak i cały personel jego dziwkami.

Elis zawsze to stwierdzenie śmieszyło.

Po południu było mało klientów, to i tak dobry wynik. O tej porze zwykle stoi tylko ona. Po wczorajszym występie przeżyły stoły i krzesła. Tak więc wieczór można zaliczyć do udanych. Elis przygotowywała drinka, którego zamierzała sama wypić. Picie w pracy raczej nie świadczyło dobrze, nie sądziła jednak, że o niej samej. To był raczej problem pracodawcy, który nie potrafił upilnować personelu. Bardziej interesowało ją teraz kiedy będzie kolejna dostawa alkoholi, na drugim miejscu było przetrwanie. Jednakże nie zamierzała dzielić się swoimi przemyśleniami z kimś jeszcze. Im mniej osób wie tym ma większą szansę na przetrwanie. Spojrzała na zegarek, następna przerwa dopiero za pięć godzin.

Gdy Elis zaczynała tu pracować knajpę dopiero otworzono. A sama Elis miała w tedy szesnaście lat. Praca była jak jakieś hobby za które jej płacili. Lubiła to, miała naprawdę blisko, klub, bo tak zaczynało to miejsce było w tedy naprawdę popularne. Klub, pub, aż w końcu zwykła obskurna knajpa ze sceną i barem. Nic nie mogło ruszyć tego miejsca. Nie tyczyło się to jednak właścicieli, którzy zmieniali się naprawdę często. W przeciągu ośmiu lat było dwudziestu kilku właścicieli. Właściwie to nikt nie liczył, ale było ich naprawdę sporo. Elis uwielbiała wspominać swoje początki. Była w tedy taka niepokorna, nie do powstrzymania. Za dnia latała z przyjaciółmi, wieczorami serwowała alkohol. Ostatecznie przyjaciele odeszli, zjawił się Raul, a buda jak stoi tak stoi.

- Nic dziwnego, że brakuje alkoholu skoro wszystko wypijasz – nagle przed barem pojawił się właściciel.

- Bite me – dziewczyna pokazała mu zęby i wycofała się do kuchni.

- Czemu po prostu nie odejdziesz? – spytał kucharz.

- Nie mam lepszych perspektyw niż to. Dobrze wiesz. Z resztą, o to samo mogę spytać ciebie.

- Racja – zaśmiał się. – Przerwa.

- Ty się pytasz.

W drzwiach kuchni staną Raul. Zrobił groźną minę, która w połączeniu z jego debilną fryzurą i pstrokatą marynarką nie dała żadnego rezultatu. Zagrodził przejście tak nagle, że rozpędzony kelner nie zdążył wyhamować i wpadł prosto na niego. Na Raula wylało się kilka drinków, a czerwono zielone coś co zapewne poprzedniej nocy było pastą udekorowało mu spodnie i marynarkę. Gdy kelner w panice piskliwym głosem przepraszał i zbierał zbite naczynia Elis wraz z Lesterem krztusili się ze śmiechu. Szefowi nie było aż tak do śmiechu. Spurpurowiał na swojej i tak ciemnej twarzy, wydął policzki i wybałuszył oczy. Aż w końcu z jego ust wyrwała się wiązanka soczystych przekleństw, na dokładkę kopną kelnera. To mu jednak nie wystarczyło, obszedł go i poprawił kopem w tyłek. Biedak zapiszczał upadając na rozbite szkło. Spojrzał wściekle na osłupiałych ludzi po czym zwrócił się do dziewczyny.

- Jesteś skończona! Rozumiesz to! – wysyczał. – Jesteś zwykłą dziwką, która myśli, że może robić co chce! Ale ja ci powiem co możesz. Nic nie możesz! Nie chcę widzieć tu takiej kurwy jak ty! Wypierdalaj stąd i więcej nie wracaj! Słyszysz co mówię!? Wypierdalaj.

- Czy on właśnie próbował mnie zwolnić? – spytała gdy Raul wyszedł. Odpowiedziała jej cisza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro