PROLOG
Hej, Kochani!
Niezmiernie mi miło, że tu jesteście!
Tym razem przeniesiemy się w świat sportu, w którym królować będzie moja ukochana piłka ręczna. Mam nadzieję, że nowi bohaterowie przypadną Wam do gustu i pokochacie ich tak samo, jak ja! Książka pisana będzie z dwóch perspektyw, damskiej i męskiej. Początkowe rozdziały będą zawierać retrospekcje, ale jest to niezbędne, aby dobrze poznać bohaterów i ich relacje. Starałam się wszystko dobrze oznaczyć, abyście się nie pogubili :)
Postaci są przeze mnie wymyślone, w związku z tym zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa. Jednak, mogą pojawić się wzmianki o autentycznych sportowcach, których będę wymieniała z imienia i nazwiska :)
PS. Jednym z głównych bohaterów jest David, który ma pseudonim Dave (czyt. Dejw). Długo rozważałam, w jaki sposób zapisywać jego ksywkę w książce (wersja Dave, czy spolszczona Dejw), ostatecznie jednak, zdecydowałam się na Dave'a.
Życzę miłego czytania! :)
***
ALEX
20 lat wcześniej... (29 czerwca 2003 r.)
– Mam pomysł – powiedział nagle podekscytowany David.
– Masz głupie pomysły – skrzywiłam się, wiedząc, że mój najlepszy przyjaciel, znowu wymyślił coś naprawdę kiepskiego.
– Ten jest całkiem mądry – stwierdził, ale wciąż nie spojrzeliśmy w swoją stronę.
Siedzieliśmy na huśtawkach, które znajdowały się na końcu ogromnego ogrodu, przylegającego do mojego domu. Był początek wakacji i moje urodziny. W oddali moi rodzice szykowali grilla i rozmawiali z zaproszonymi gośćmi. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a my, dwoje ośmiolatków, prowadziliśmy poważną rozmowę o życiu.
– Co to za pomysł? – zapytałam po chwili ciszy i spojrzałam na przyjaciela.
– Lubimy się, prawda? – zapytał i skierował swój wzrok na mnie.
– Tak – przytaknęłam.
–To może jak będziemy dorośli, tak wiesz, za jakieś dwadzieścia lat, a ja nie znajdę dziewczyny, a ty chłopaka, to może weźmiemy ślub? – powiedział powoli i wpatrywał się we mnie brązowymi oczami. Poprawił swoje kruczoczarne włosy.
– W sumie, to nie jest zły plan – odpowiedziałam. – Myślisz, że nikt nas nie będzie chciał? – zapytałam po chwili lekko przestraszona, obawiając się, że żaden chłopak mnie nie polubi.
– Nie wiem, ale gdyby jednak nikt nas nie lubił, to wtedy mamy plan awaryjny – odpowiedział poważnie.
– Podoba ci się jakaś dziewczyna z naszej klasy? – zapytałam.
– Chyba nie, a może... – wzruszył ramionami. – Nie umiem wybrać jednej, a wszystkie chcą zawsze stać ze mną w parze albo tańczyć na balu – westchnął zrezygnowany.
– Ja lubię Marcina – powiedziałam, patrząc przed siebie i machając nogami w górze.
– W sumie, to jest spoko – powiedział. – A co byś chciała robić, jak dorośniesz? – zapytał z zaciekawieniem. – Bo ja będę policjantem.
– A ja będę jak Bielecki, grać w piłkę ręczną – powiedziałam pewnie i z szerokim uśmiechem na ustach, spojrzałam na mojego rozmówcę.
– Alex, Dave! Chodźcie na kolację! – zawołała moja mama.
Zeskoczyliśmy z huśtawek i pobiegliśmy w stronę stołów. Usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy jeść. Nagle, jak jakiś huragan, wtargnęli nasi bracia.
– A oni znowu razem – Mati, mój brat, przekręcił oczami.
– Zachowujecie się jak zakochana para – zaśmiał się Adam, brat Davida.
– Zakochana para... – zaczęli śpiewać, a ja tylko wytknęłam im język.
– Uspokójcie się chłopcy, to jest dziecinne, a wy już macie jedenaście lat – skomentowała ciocia Sara z tym pięknym, brytyjskim akcentem i spojrzała na nich z uniesioną brwią.
– No, ale przecież oni ciągle ze sobą gdzieś chodzą – skrzywił się mój brat.
– No to chyba powinieneś się cieszyć, że nie musisz się opiekować siostrą, co nie? – zaśmiał się tata.
– Jeszcze kiedyś przyznacie mi wszyscy rację... – odpowiedział oburzony i założył ręce na piersi.
My nie braliśmy udziału w tej dyskusji, bo moja grzanka z ketchupem, była zdecydowanie ważniejsza, niż głupie teksty mojego starszego brata...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro