Rozdział 11
Madellin
Patrzyłam jak zaciska pięści, by po chwili znowu je rozluźnić.
- Jak to się stało?- opowiedziałam mu o wszystkim co się zdarzyło, on natomiast tylko kiwał głową.- Czyli nie kochasz go?
- Jego? Oczywiście że nie. Jak można kochać kogoś, kogo nigdy się nie widziało.- odparłam. Po czym uśmiechnęłam się z politowaniem.- Wątpię też czy gdybym już go poznała pokochałabym go.
- Dlaczego tak mówisz?
- Miłość nie istnieje.- odparłam. Przybliżył się do mnie.
- Jak możesz tak mówić. Oczywiście że istnieje. Przecież ja cie kocham. - przyjrzałam mu się uważniej.
- To niemożliwe. Dopiero co mnie poznajesz. Kłamiesz.- odrzekłam z mocą.
- Ależ tak. Jesteś moją mate...
- Aha! To dlatego mówisz że cię kocham. Nawet gdybym była brzydka jak noc i tak byś mnie kochał bo musisz.- odparłam.
-To wcale nie tak...Madellin...- wziął mnie za rękę. Próbowałam mu ją wyrwać, jednak on tylko wzmocnił nacisk.- Nie cieszysz się że unikniesz niechcianego małżeństwa?- spytał
- Nie uniknę go, bo zaraz wyruszam z twoją pomocą czy bez. Tłumaczyłam ci już że jeśli za niego nie wyjdę nie zainwestuje on w fabrykę ojca.
- Przecież dał już połowę sumy, czy to nie wystarczy?
- Niestety nie...
- Więc ja dam potrzebne pieniądze.- powiedział zapalczywie.- Jestem w końcu markizem. Może nie kąpie się w złocie ale mam wystarczająco.
- Czego chcesz w zamian?- spytałam podejrzliwie.
- Chce żebyś ze mną została.- złapał mnie za dłonie, a ja przypomniałam sobie słowa Darena o tym jak wygląda hrabia, aż ciarki przeszły mi po plecach.
Aleksander
Trzymałem ręce mej ukochanej. Była taka malutka, krucha i śliczna. Miałem ochotę zamknąć ją w tej komnacie i nigdy nie wypuścić. Chroniłbym ją Zrobiłbym dla niej wszystko.
- Madellin zgadzasz się tu zostać?- spytałem.
- Jeśli spełnisz to co powiedziałeś to tak, zostanę tutaj.- nie namyślając się długo porwałem ją w ramiona i okręciłem dookoła własnej osi. Poczułem jak zaczęła mnie bić małymi piąstkami po ramionach.
- Puść mnie natychmiast, tak nie przystoi- szybko ją puściłem.
- Przepraszam, jednak nie mogłem się powstrzymać. Nawet nie wiesz jaki szczęśliwym mnie uczyniłaś zgadzając się tu pozostać.- wziąłem ją za rękę i złożyłem na niej pocałunek.- Od teraz zawsze będzie świeciło słońce póki jesteś obok mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro