Ten, w którym wszystko dotarło
Elizabeth
—Nie no, Ludwig, ty to naprawdę jesteś ciołkiem. Spodobał ci się facet, zaprosiłeś go na kawę, a nawet wziąłeś jego numer ale zapomniałeś się przedstawić.—stwierdziłam po wysłuchaniu—No i swojego numeru też nie zostawiłeś, jak on ma cię teraz znaleźć? Trzeba szybko coś z tym zrobić, nie uważasz, moja droga?—zwróciłam się z pytaniem do Lizy, która uważnie przysłuchiwała się każdemu słowu mojego brata
—Tak, zdecydowanie, jeśli chcesz mieć jakieś szanse musisz szybko zatrzeć ewentualne wątpliwości co do twojego zainteresowania jego osobą. Nie przyszło ci do głowy, że skoro szybko się zmyłeś i nie zostawiłeś swojego numeru, mógł wziąć cię za homofoba?—wyjaśniła kiedy przez chwilę wpatrywaliśmy się w nią nierozumiejącym wzrokiem
—Kiedy ja jeszcze do dzisiaj nie wiedziałem nawet, że podobają mi się mężczyźni! Byłem zdezorienowany i skołowany nadmiarem bodźców, które w tamtej chwili odbierałem, więc nie oceniaj. Uważam, że jak na siebie i tak poradziłem sobie naprawdę dobrze.
—Nieważne, było - minęło, trzeba bardziej się skupić i wymyślić sposób, żeby go do ciebie przekonać. Markus jest specyficznym człowiekiem i nie wiem, czy warto ryzykować wybranie nieodpowiedniej rozrywki, skoro możemy skorzystać ze źródła.—stwierdziłam i sięgnęłam po telefon żeby zadzwonić do Andreasa i zapytać go, gdzie można zabrać Eisenbichlera na randkę, kiedy dostałam wiadomość, że Markus też jest zauroczony moim bratem, a my powinniśmy się pospieszyć i podjąć jakieś działania
Pokazałam SMS'a Elizie, która z uśmiechem pokiwała głową i z zapewne zalążkiem pomysłu włączyła telefon.
—To nie dzwonisz do Andreasa?—spytał zaskoczony Stein, kiedy odłożyłam komórkę na stolik
—Mała zmiana planów. Liza już zaczęła czegoś szukać, więc przejdę się i zrobię nam coś do picia, a ty w tym czasie zastanów się, nad swoimi typami. Zostało nam mało czasu zanim zaczną pić. Żeby tylko ten mój pamiętał, że jutro ma prowadzić samochód.—mruknęłam sama do siebie nastawiając wodę na herbatę
Po dwudziestu minutach, w czasie których połowa pomysłów Lizy została kategorycznie odrzucona, a druga połowa, z wielką niechęcią, uznana za plan "B", zaproponowałam, żeby tradycyjnie zaprosił Markusa do kina. Ponieważ według mojego brata "do kina chodzi się już jako para", a więc i ta propozycja odpadała, musiałam podjąć drastyczne kroki.
—Koniec, masz dziesięć minut żeby się zdecydować i kolejne pięć, żeby zadzwonić. Jeżeli tego nie zrobisz zadzwonię w twoim imieniu i powiem, jaką ciotą jesteś, rozumiemy się?—spojrzałam mu w oczy, dając do zrozumienia, że nie żartuję
W czasie gdy mój ułomny brat podejmował niezwykle brzemienną w skutkach decyzję, ja i Liza rozdałyśmy karty do tysiąca. Szczerze mówiąc, byłam pewna, że Ludwig tak jak zawsze będzie miał gdzieś moje rady, więc nie zapowiadało się na to, żeby w najbliższym czasie mnie potrzebował - jego własne myśli często "były lepszymi towarzyszami niż ja". Kiedy więc po ośmiu minutach sięgnął po telefon, byłam w szoku.
—Powinienem zaproponować film, czy dać mu wybór?—spytał przeglądając kontakty
—Wybór/Zaproponować.—powiedziałyśmy w tym samym czasie z Lizą i wybuchnęłyśmy śmiechem
—Myślę, że powinieneś dać mu pole manewru. Powiedz, że masz jutro cały dzień wolny od służby i żeby zdecydował, czy coś w tym stylu. W sumie nie wiem, jak się zaprasza na randki.—zaśmiałam się, a mój brat przewrócił oczami i przyłożył telefon do ucha.
Andreas
Kiedy telefon Markusa zadzwonił już po czterdziestu minutach od mojej wiadomości, a sam zainteresowany zaczął przybierać chyba wszystkie możliwe wyrazy twarzy od szoku po radość, byłem pod wrażeniem, że zaczęli działać tak szybko. Eisenbichler był wyraźnie zestresowany , jednak starając się pohamować drżenie rąk odebrał połączenie. Po kilku sekundach jego twarz wyrażała już tylko zadowolenie, które rosło w miarę trwania połączenia.
—Pewnie, to dam ci znać co wybrałem. Do zobaczenia.—Markus zakończył rozmowę i wypompowany jak po przebiegnięciu półmaratonu padł na kanapę, przez chwilę ciężko oddychając—Zaprosił mnie do kina! I nawet przeprosił, że tak szybko musiał sobie pójść! Chyba jestem w niebie...—rozmarzył się Niemiec
—Nie ciesz się tak, tylko zapisz najpierw jego numer.—sprowadził przyjaciela do parteru Richard, który jako jedyny z nas był w tej chwili w stanie trafić do podekscytowanego Markusa
—Już, już.—zbył go machnięciem ręki mistrz świata z Innsbrucka—Numer pozostaje kwestią drugorzędną, teraz trzeba wybrać jakiś ciekawy film.—Zerwał się z kanapy i zaczął sprawdzać repertuar monachijskich kin
—Dobrze, że jeszcze nie piliśmy.—zaśmiał się Geiger wskazując ruchem głowy na stojące na stole butelki i zabrał się za pomoc przyjacielowi
Kiedy po pół godzinie Markus dalej był niezdecydowany, a my wszyscy mieliśmy już dość bezczynnego siedzenia padła propozycja, żebyśmy poszli odwiedzić Elizę i Liz. Wyobrażając sobie reakcję Eisenbichlera na spotkanie swojego ukochanego w moim mieszkaniu starałem się odwieść ich od tego pomysłu, co na szczęście poparł Leyhe, jednak reszta mimo to chciała spotkać się z moją darzoną powszechną sympatią narzeczoną, więc musiałem jakoś dać jej znać, że się zbliżamy i że Ludwig powinien jak najszybciej gdzieś się schować.
Ponieważ kod otwierający drzwi do mojego bloku znaliśmy tylko ja i Stephan, przez jakiś czas poruszaliśmy się na końcu kolumny zasypując nasze ukochane SMS'ami mającymi na celu zwrócenie ich uwagi na zbliżający się problem i zaprzestaliśmy tego dopiero w momencie, gdy obaj dostaliśmy wiadomość o treści "DOTARŁO, ZAMKNIJ SIĘ JUŻ".
_____________________
Nie ma to jak zapomnieć na śmierć o własnym opowiadaniu... Co było, minęło, teraz może uda nam się bez większych komplikacji dotrzeć do końca tej opowieści
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro