Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten, w którym ploteczki wymykają się spod kontroli

Elizabeth

Jeszcze raz, dokładnie sprawdziłam, czy wszystko aby na pewno dopięte jest na ostatni guzik i z uśmiechem wyczekiwałam gości. W międzyczasie odpaliłam telewizor, gdzie akurat transmitowane były kwalifikacje z Einsideln i z charakterystycznym dla mnie entuzjazmem kibicowałam wszystkim zawodnikom. No, może na mojej liście był jeden czy dwa wyjątki, ale generalnie lubiłam wszystkich sportowców ze środowiska Andreasa.

W pewnej chwili, kiedy akurat na belce sadowił się ubrany w połyskujący kask Red Bull'a Wellinger, zadzwonił dzwonek do drzwi. Krótki dźwięk wyrwał mnie ze stanu pełnego skupienia i nim się zorientowałam, było już po wszystkim. Westchnęłam ciężko i podniosłam się z kanapy, aby wpuścić wyczekiwaną koleżankę do środka.

—Hej, Liz, jak się miewasz?—zapytała niska blondynka o długich, kręconych włosach przekraczając próg mieszkania

—Bardzo dobrze, Liz, a ty?—spytałam, na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem—Co się u ciebie działo przez tyle lat? Skończyłaś już tą medycynę?—zarzuciłam ją gradem pytań zanim jeszcze zdążyła ściągnąć buty

—A daj spokój, upierdliwe to takie, że nie idzie wytrzymać. No ale już od października zaczynam ostatni rok i mam nadzieję, że znajdę potem fajną robotę. Chciałabym zebrać jakieś doświadczenie, a potem, kto wie, może Stephan wkręciłby mnie do kadry na fizjoterapeutkę?—zaspekulowała

—Dalej nie wierzę, że jesteś z nim od jakiegoś pół roku, a my spotykamy się dopiero teraz...—zaśmiałam się

—Obiektywnie patrząc, byłam przyczyną zdrady z jego strony, więc pewnie nie chciał się mną chwalić.—powiedziała smutno—Ale nie przejmuję się tym, bo w końcu jestem szczęśliwa.—Rozwaliła się na kanapie przeciągając nogi

—Pewnie chciał cię chronić przed portalami plotkarskimi, to nic przyjemnego być na pierwszych stronach takich brukowców.—stwierdziłam z przekonaniem i, dla odmiany, położyłam się na podłodze uważnie obserwując włączony telewizor

—Kto wie.—Wzruszyła ramionami—W ogóle chyba nigdy nie podziękowałam ci za to, że zmusiłaś mnie do napisania tego durnego fanfika. Tak mnie wciągnął, że skończyłam go dopiero kiedy spiknęłam się ze Stephanem.—zaśmiała się

 —No to kilka ładnych lat go pociągnęłaś. A jak tak twoja mama? Lepiej się już czuje?—spytałam zmieniając temat

—Ona... Zmarła prawie sześć lat temu.—powiedziała smutno

—Przepraszam, nie miałam pojęcia... Moi rodzice nigdy o tym nie wspomnieli.—powiedziałam skruszonym głosem

—Nie, to nic.—Pokręciła głową—Nie mogłaś wiedzieć, bo zaraz po tym jak wyjechałaś na studia przeprowadziliśmy się do dziadka na wieś, ale nawet tamto powietrze i trochę inny klimat nie bardzo jej pomógł. To dlatego poszłam później na uniwerek. Chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu.—Wyjaśniła, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową

Chciałam zaproponować jej akurat pizzę, kiedy powietrze ponownie przeszył dźwięk dzwonka. Przeprosiłam Elizę i ruszyłam aby wpuścić do środka Kristę.

—Hej, mam nadzieję, że się nie spóźniłam.—Uśmiechnęła się szeroko przekraczając próg i mocno mnie ściskając

—Nie, Eliza dopiero co przyszła.—Gestem zaprosiłam ją do salonu—No, to skoro wszystkie już jesteśmy, może zaczniemy wyżerkę?—zaproponowałam i nie czekając na odpowiedź poszłam wstawić przygotowaną wcześniej według przepisu Andreasa pizzę do piekarnika

—W ogóle, Elizo, musimy wymyślić ci jakąś ksywkę, żeby nie mylić cię z Liz. Jakieś pomysły?—spytała brunetka pałaszując trzeci kawałek świeżo upieczonego fast food'u

—W szkole mówiliśmy na nią po prostu Liza, więc myślę, że się nada. Jestem przyzwyczajona, żeby nie reagować, no nie?—zapytałam szturchając Lizę w ramię, na co ta pokiwała głową, nie mogąc się wypowiedzieć, ponieważ usta miała zapchane jedzeniem—A więc postanowione!—ucieszyłam się—To teraz ja wstawiam drugą, żeby była gotowa na potem i idziemy na ploty!—powiedziałam podekscytowana—Dawno o nikim nie plotkowałam

Pół godziny później leżałyśmy rozwalone w poprzek dużego łóżka w sypialni i słuchałyśmy, jak to Kristę zostawiła dziewczyna, ponieważ wpadła z jakimś bogatym kolesiem na imprezie.

—A wyobraźcie sobie, że zawsze ona pierwsza deklarowała, że jest lesbijką.—prychnęła z pogardą moja współpracowniczka

—E tam, to jeszcze nic. Kiedy miałam dwadzieścia jeden lat byłam na pierwszym roku medycyny i po raz pierwszy porządnie się zabujałam. Myślałam o nim dniami i nocami, porównywałam do mojego ulubionego sportowca, Leyhe, aż w końcu poszłam na jakąś imprezę, na której on też miał być. Nie znałam go dobrze, bo był ode mnie rok starszy, ale kiedy mnie pocałował nie protestowałam. Niestety jego chłopak już tak i zanim zorientował się, że jestem dziewczyną, przestawił mi nos.—zaśmiała się Eliza i odruchowo dotknęła delikatnie skrzywionej kości

—A ty, Liz, miałaś jakieś ciekawe zawirowania miłosne?—spytała ciekawsko Krista

—Nie, Andreas jest moim pierwszym chłopakiem. To naprawdę super facet i cieszę się, że na niego trafiłam.—uśmiechnęłam się szeroko

Potem jeszcze malowałyśmy paznokcie, jak za starych dobrych czasów liceum, aż w końcu wybiła dziesiąta i Krista musiała się zbierać.

—Mam jutro urodziny babci i muszę jeszcze dzisiaj dojechać pod Berlin. Życzcie mi szczęścia.—pożegnała się i już jej nie było

—W sumie całkiem fajna ta twoja kumpela.—skomentowała Liza po wyjściu ciemnowłosej

—Jest niezastąpiona. Już pierwszego dnia w pracy uratowała mi skórę, dosłownie i w przenośni.—zaśmiałam się i zaczęłam swoją opowieść

Popijając alkohol przesiedziałyśmy chyba do trzeciej nad ranem, wspominając dawne czasy, obgadując moją szefową i jej kolegów oraz profesorów z uniwersytetu, a później, ledwo kontaktujące, włączyłyśmy jakiś film. Nawet nie pamiętam, jaki, bo pod kocem, na rozłożonej kanapie, było mi tak cieplutko, że prawie natychmiast zasnęłam.

Rano, chociaż może jedenasta to już nie tak rano, obudził mnie dzwonek telefonu. Normalnie bym go zignorowała, ale był to ten szczególny dźwięk, który oznaczał, że dzwoni Andreas.

—Halo?—spytałam półprzytomna, chociaż spałam prawie przepisowe osiem godzin

—Nie wiem, jak bardzo wczoraj zaszalałyście, ale chyba wdepnęłyście w niezłe bagno.—oznajmił rzeczowo

Andreas

Kwalifikacje poszły gładko. Z dobrą lokatą awansowałem do sobotnich zawodów, więc trener dał mi na wieczór święty spokój z rozmawianiem o błędach, ponieważ bardziej potrzebowała tego reszta kadry i dla mnie nie starczyłoby już czasu, ale zapowiedział, że w sobotę mu się nie wywinę. Dzięki temu mogłem w końcu nadrobić dwa najnowsze odcinki "Gry o tron", za którą Liz zdecydowanie nie przepadała, więc oglądałem ją tylko poza domem, chociaż pewnie gdybym chciał, nie miałaby żadnych obiekcji. No i zawsze, ale to zawsze, oglądałem to ze Stephanem. Jego komentarze do niektórych scen były tak cudowne, że nie umiałem wyobrazić sobie seansu bez słuchania ich.

Skończyliśmy kilka minut przed dziesiątą i po szybkim prysznicu poszliśmy spać. Nie rozmawialiśmy o wspólnym wieczorze kobiet, które zawładnęły naszymi sercami - mieliśmy od dawna taką niepisaną zasadę, że jeśli nie chodzi o coś ważnego to na wyjazdach jesteśmy "niezależnymi mężczyznami", jak to pięknie kiedyś określił mój przyjaciel.

Jednak rano, kiedy Leyhe obudził mnie mocnymi szturchnięciami nie dało się uniknąć tematu Elizabeth i Elizy.

—Stary, stary wstawaj. Wellinger, jasny gwint, mamy problem przez wielkie "P", a na dodatek zaraz zaśpisz na śniadanie!—usłyszałem Stephana i niechętnie otworzyłem oczy

—Już, już, o co się tak pieklisz?—spytałem siadając na materacu i przeciągając się

—Czytaj.—podetknął mi pod nos telefon, gdzie otworzony był jakiś plotkarski portal. Dwa, a właściwie trzy najświeższe nagłówki szczególnie przykuły moją uwagę

—"Czy Andreas Wellinger spodziewa się dziecka? Buciki mówią same za siebie!", "Dziewczyna Stephana Leyhe łamaczką niewieścich serc?", "Poznajecie prawdziwe oblicze Elizabeth Stein"—Odczytałem na głos—Co to, do jasnej cholery, ma być?!—spytałem wściekły przyjaciela

—Gdybym ja sam to wiedział... Eliza nie odbiera telefonu, ale myślę, że mogą jeszcze spać. Przed treningiem trzeba koniecznie do nich zadzwonić. Co one nawyczyniały przez tą jedną noc...—westchnął ciężko starszy siadając na łóżku i chowając twarz w dłoniach

—Nie mam pojęcia, ale chyba wdepnęliśmy całą czwórką w niezłe bagno.

____________________________

Tym, którzy obchodzą Boże Narodzenie, chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia zdrowia, śmiechu przy wigilijnym stole i abyście po Nowym Roku ten okres mogli nazwać udanym, mimo wielu niedogodności <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro