Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten, w którym ilość tapety ma znaczenie

Elizabeth

Odbywałam akurat niezwykle zaciętą walkę na miecze, której wynik miał przesądzić o losie księcia wampirów, kiedy zostałam przywołana do rzeczywistości przez bezlitosny budzik, który zawsze przerywał mi w najważniejszym momencie snu. Zawiedziona, że nie będzie mi dane dokończyć sennej przygody jęknęłam z niezadowoleniem i przekręcając się na drugi bok sięgnęłam po telefon. Było dopiero po siódmej, mimo to nie mogłam sobie już dzisiaj pozwolić na zaśnięcie, choćby na chwilę. Z nieprzytomnym wyrazem twarzy usiadłam na materacu i ziewnęłam przeciągając się. Odgarnęłam włosy z oczu i spojrzałam na wciąż drzemiącego Wellingera. Z diabelskim uśmiechem przysunęłam się do niego i rzuciłam poduszką, na której wcześniej spałam. Mężczyzna, po oberwaniu w twarz, natychmiast się obudził i rozejrzał zdezorientowany, a kiedy zobaczył mnie, śmiejącą się na dywanie, rzucił się na mnie i w ramach zemsty łaskotał tak długo, aż w końcu poddałam się i przeprosiłam. Wciąż śmiejąc się wyciągnęłam z torby szczotkę i rozczesałam włosy, które związałam wysoko i szybko przemieściłam się do łazienki żeby się umyć. Po powrocie zastałam Andreasa, który właśnie kończył składać materace, na których spaliśmy.

—Szybko poszło—zdziwił się—Myślałem, że nie będzie cię dłużej

—Kwestia wprawy i ilości tapety—zaśmiałam się—Jeśli chcesz pojechać po ten prezent, to musimy to zrobić jak najszybciej, bo cukiernia jest czynna tylko do trzynastej—poinformowałam go—No i musimy wstąpić do mnie po mój prezent—puściłam mu oczko

Nie zwlekając zebraliśmy swoje rzeczy i cichaczem wymknęliśmy się z budynku. Na podwórku biegało już trochę dzieci, ale chyba przemknęliśmy się niezauważeni i wsiedliśmy do samochodu. Jadąc do miasta nie odzywaliśmy się prawie wcale, ale było to przyjemne i potrzebne milczenie. W końcu, po czterdziestu minutach przedzierania się przez poranne korki, zaparkowaliśmy pod galerią. Na parkingu było mnóstwo samochodów, ale żadne z nas nie było zaskoczone.

—Jak myślisz, gdzie powinniśmy zacząć się rozglądać?—spytał mężczyzna stając obok mnie na stopniu ruchomych schodów

—Cóż, myślę, że powinniśmy zacząć od piekarni, bo padam z głodu—zaśmiałam się i raźnym krokiem ruszyłam, aby kupić sobie drożdżówkę

Podczas chodzenia po sklepach w poszukiwaniu podarunku dla trzylatka myślałam, że wyzionę ducha. Nigdy nie sądziłam, że mężczyzna może być tak niezdecydowany i tak dług zastanawiać się nad wyborem zabawki. Odwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy dla dzieci, gdy Andreas w końcu zdecydował się, że kupi to, co spodobało mu się jako pierwsze, czyli pluszowy bolid formuły 1. Widząc, że cieszy się jak dziecko, ja też się uśmiechnęłam, lekko popędzając go przy kasie.

Po wyjściu z centrum handlowego od razu pojechaliśmy odebrać niewielki, czekoladowy tort, na którego szczycie stał czerwony bolid. Widząc dekorację ciasta Wellinger szeroko się uśmiechnął.

—Czyli chyba trafiłem z prezentem—zaśmiał się

W drodze na przedmieścia Monachium zawitaliśmy jeszcze do mojego mieszkania, gdzie szybko przebrałam się w niebieską sukienkę i wzięłam niewielki upominek w postaci uszytego przeze mnie bohatera Toy Story - Chudego.

—Nieźle—skomentował mężczyzna, choć ja sama nie do końca wiedziałam czy chodzi mu o mój wygląd czy o zrobioną zabawkę, mimo to, z szerokim uśmiechem, podziękowałam mu

Gdy w końcu kilka minut po czternastej Andreas zaparkował samochód przed budynkiem domu dziecka Martin, Iris, Niklas i Rita byli na dworze. Widząc, że wróciliśmy podbiegli do nas, a Niklas i Rita spojrzeli na nas z wyrzutem.

—Gdzie byliście?—spytał Martin przyglądając się paczce, w której spoczywał tort

—Musieliśmy wyskoczyć po coś do miasta—uśmiechnęłam się do niego czule—Może pokażecie nam teraz waszą tajną bazę? Bo mamy wam przekazać szczegóły supertajnej misji—spojrzałam na nich poważnie, więc nie szczędząc sił zerwali się na równe nogi i zaczęli nas ciągnąć w kierunku wierzby rosnącej nad rzeką

Andreas

Po kupieniu prezentu Martinowi, co okazało się być niełatwą sprawą, odebraliśmy z cukierni tort przyozdobiony czerwoną wyścigówką. Widząc to, zacząłem się śmiać, a Liz śmiała się razem ze mną, chociaż nieco mniej żywo. Później wstąpiliśmy do jej mieszkania, gdzie przebrała się w śliczną, niebieską sukienkę na średniej grubości ramiączkach z kokardką u góry i wzięła przygotowany wcześniej prezent - Chudego z Toy Story.

Kiedy w końcu wróciliśmy do sierocińca od razu otoczyli nas podopieczni Elizabeth, którzy zaczęli wypominać jej, że się z nimi rano nie pożegnała. Ona jednak zastosowała na nich sztuczkę odwrócenia uwagi, co wyszło jej dość dobrze, bo już po kilku chwilach pędzili na złamanie karku w kierunku rzeczki, ciągnąc nas za sobą. Kiedy tam dotarliśmy Liz zarządziła, że siadamy w kółku, bo mamy do zrobienia bardzo ważną rzecz. Gdy wszyscy byli już gotowi kobieta wzięła głęboki wdech i zaczęła śpiewać "Sto lat", więc natychmiast do niej dołączyłem. Martin siedział z nierozumiejącą miną i przyglądał się nam z zaciekawieniem i zrozumiał, o co chodzi dopiero kiedy Liz wyjaśniła mu ideę urodzin. Przez całe popołudnie bawiliśmy się w cieniu wierzby jedząc tort i robiąc różne, niekoniecznie normalne rzeczy spędziliśmy czas aż do kolacji, po której ja i Elizabeth zebraliśmy się do domu. Miałem najpierw odwieźć ją i jej bagaż do mieszkania, ale siedząc w samochodzie znowu zacząłem myśleć o Carli.

—Hej, Liz, mógłbym cię prosić o jeszcze jedną przysługę?—spytałem patrząc na jej śliczną twarz

—Jasne, o co chodzi?—spytała przełykając małego pączusia, którego jeszcze rano kupiła w piekarni

—Bo wiesz, nie chciałbym być dzisiaj sam. Wiem, że to moje mieszkanie i to irracjonalne, ale boję się spać dzisiaj w pojedynkę. Mam dziwną obawę, że ona tam będzie i będzie mi wypominać, że zrobiłem źle, a ja wtedy na pewno ulegnę i...

—Okej, zrozumiałam. Nie ma problemu, mogę dzisiaj u ciebie spać. Ale mam jeden warunek—zastrzegła—Tym razem ty gotujesz

_____________________

Teraz mam wrażenie, że to opowiadanie jest super niedojrzałe i w ogóle, ale mam nadzieję że mi wybaczycie, byłam młoda i głupia, ale kocham tą historię i chcę się nią podzielić, nawet jeśli nikt jej nigdy nie przeczyta

Trzymajcie się i zdrówka :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro