Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Nowa wiadomość.

/Zosia/

Minął miesiąc od mojego ślubu z Gabrysiem. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Dowiedzieliśmy się, że to Angelika odczepiła rurę od piecyka. Na szczęście policka ją złapała. Od kilku dni źle się czuję. Mam mdłości, zachcianki i inne dolegliwości. Nie chciałam niepokoić męża więc mu nie mówiłam. Obecnie robiłam coś do jedzenia, ponieważ znowu miałam zachcianki. Postanowiłam dziś iść na badania oraz zakupy.

/Gabriel/

Jechałem obecnie z dokto... Tatą i Piotrkiem do wezwania do kilku miesięcznego dziecka  które wypadło z balkonu z pierwszego piętra. Byłem zdenerwowany tym. A do tego dokładało się złe samopoczucie Zosi. Widziałem jak raz w nocy wymiotuje. Kiedy byliśmy na miejscu od razu wyszedłem z karetki ze sprzętem. Piotrek mi pomógł. Gdy podeszliśmy do dziecka od razu sprawdziłem czy oddycha. Od razu przystąpiłem do resuscytacji. Wiktor i Piotrek pomagali. Nie przestałem reanimować tego maleństwa. Nawet jak minęło 50 minut dalej reanimowałem malucha.- No dalej maluchu. Wracaj do nas.- Mówiłem nie przerywając resuscytacji.

-Nowy. To bez sensu.- Powiedział Piotrek łapiąc mnie za nadgarstek kiedy chciałem wziąć defibrylator. Jednak wyrwałem rękę i zrobiłem defibrylacje. Po czym ponownie zacząłem reanimować dziecko.

-Gabryś... Chodź.- Powiedział doktor Banach który mnie podniósł. Szarpałem się gdy doktor Banach zabierał mnie do karetki. W karetce od razu położyłem się na noszach. Twarzą do sprzętu. Czułem jak łzy spływają mi po policzkach.

-Z-Zawiodłem.- Wyjąkałem bliski płaczu. Poczułem dłoń na ramieniu.

-Nie zawiodłeś. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy.- Powiedział doktor Banach biorąc moją rękę. Pewnie podał mi lek na uspokojenie.- Odpocznij sobie. Piotrek załatwi wszystko.- Dodał doktor głaszcząc mnie po głowie. Po czasie byliśmy w bazie. Bez słowa położyłem się na kanapie. Próbowałem zasnąć. Jednak po skończonym dyżurze poszedłem do domu. Zosi nie było w domu. Napisała list, że poszła do sklepu. Nagle ktoś zapukał do drzwi od mieszkania. Gdy otworzyłem je stała w nich 5-letni Alek. Od kilku dni mieszka z rodzicami w bloku. Matka Alka jest w 8 miesiącu ciąży. Czasem gdy rodzice Alka musieli iść do lekarza albo do sklepu braliśmy Alka do siebie. Zajmowaliśmy się nim.

-Hej Alek. Co się stało?- Spytałem się chłopca.

-Mamusia mówi, że Kasia się rodzi.- Na jego słowa od razu pobiegłem z chłopcem do jego i jego rodziców mieszkania. Kiedy tam weszliśmy od razu podbiegłem do mamy Alka.

-Spokojnie pani Natalio. Co ile ma pani skurcze?- Spytałem się leżącej na kanapie kobiety.

-Co kilka sekund. Aua!- Mówiła przerażona kobieta trzymając się za brzuch. Spojrzałem na Alka.

-Alek. Przynieś jakieś ręczniki dobrze?- Powiedziałem, a Alek od razu pobiegł po ręczniki. Zdjąłem bluzę i położyłem ją na podłogę.- Pani Natalio. Będzie musiała pani rodzić tutaj.- Powiedziałem gdy zauważyłem, że wody odeszły kobiecie. Alek przyniósł ręczniki i położył je koło mnie. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem po karetkę.- Alek zadzwoń do taty.- Powiedziałem, a Alek poszedł zadzwonić do taty. Pod czas porodu przyjechał mąż pani Natalii. Po kilku minutach było już po porodzie. Kiedy tylko ten maluch zaczął płakać łzy zgromadziły mi się w oczach. Dałem malucha dla matki dziecka i po czym wybiegłem z mieszkania. Zacząłem biec. Po jakimś czasie dotarłem do parku. Starałem się uspokoić.

/Zosia/

Weszłam do bazy nie zauważyłam nikogo. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Okazało się, że jestem w ciąży. Byłam bardzo szczęśliwa ale... Martwiło mnie to, że mój mąż nie odbiera telefonu. Podeszłam do tablicy gdzie mieli wypisane kto w jakich godzinach pracuje i zauważyłam, że Gabryś już dawno skończył dyżur. Po chwili do bazy wszedł Anna z Lidką i Martyną.

-O Zosia. Co ty tu taka uśmiechnięta?- Zapytała się Ania.

-Zaraz wam powiem. A wiecie gdzie Gabryś? Nie mogę się dodzwonić do niego.- Powiedziałam siadając na kanapie. Obok mnie usiadła Anna.

-Wiesz Zosiu... Dzisiaj na jednym wezwaniu nowy reanimował 50 minut kilku miesięczne dziecko które wypadło z balkonu. Niestety zmarło.- Słowa Martyny mnie zaskoczyły jak i przeraziły. Przecież on może sobie coś zrobić.

-Poszukam go. Dam znać jak go znajdę.- Powiedziałam idąc do wyjścia. Jak tylko wyszłam z bazy od razu poszłam do parku. Po paru minutach byłam na miejscu. Po czasie znalazłam Gabrysia siedzącego na moście gdzie wisi nasza kłódka.- Gabryś.- Powiedziałam i podbiegłam do niego. Przytuliłam go.

-Telefon mi się rozładował.- Powiedział wtulając się we mnie. Pogłaskałam go po głowie.

-Już dobrze. Chodź do domu.- Powiedziałam gdy pomogłam mu wstać. Zabrałam go do domu. W domu posadziłam go na kanapie. Usiadłam obok niego.- Gabryś... Wiem co się stało na jednym z wezwań.- Powiedziałam widząc jak w jego oczach pojawiają się łzy. Przytuliłam go.

-Ale ja... Odebrałem poród.- Powiedział Gabryś kiedy łzy spływały mu po policzkach.

-Spokojnie. Wiem, że to nie najlepszy moment ale... Będziesz ojcem.- Powiedziałam wyjmując z kieszeni zdjęcie USG. Podałam zdjęcie mężowi. Gabryś spojrzał na mnie, a potem na zdjęcie. W końcu się rozpłakał i mnie przytulił.

-Będę tatą.- Powiedział Gabryś przytulając mnie. Wtuliłam się w niego.- Mówiłaś tacie?- Zapytał patrząc na mnie przytulając przytulając mnie.

-Jeszcze nie.- Powiedziałam gdy nagle ktoś zadzwonił do mnie przez Skypa. Odebrałam od razu. Okazało się, że to... Piotrek?

-No cześć. Jak tam Nowy?- Spytał się Piotrek kiedy obok niego pojawiła się Martyna.

-Będę ojcem!- Krzyknął Gabryś całując mnie w policzek. Rozłączyłam się. Poszłam z mężem do bazy. Byli tam niektórzy. Na szczęście był mój tata. Martyna i Piotrek od razu spojrzeli na mnie uśmiechnięci.

-O Zosia coś się stało?- Spytał się gdy złapałam męża za rękę.

-Stało się. I to wiele doktorku.- Powiedział Gabryś z uśmiechem. Wyjęłam z kieszeni spodni zdjęcie USG i podałam je dla taty. Na początku był w szoku ale potem był uśmiechnięty.

-Na prawdę?- Zapytał się mój ojciec z uśmiechem.

-A jak myślisz tato?- Spytałam się, a tata od razu mnie przytulił. Wszyscy zaczęli mi i Gabrielowi gratulować. Po czasie poszłam z mężem do domu i poszliśmy spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro