Rozdział 6
Wyszłam z wanny, gdy woda zaczęła się robić zimna. Ogarnęłam za sobą łazienkę i poszłam do garderoby Leo, żeby ukraść jakąś bluzkę. Wzięłam jakąś szarą, czarne getry, a włosy spięłam w luźną kitkę.
Zeszłam na dół do kuchni zrobić sobie jakąś sałatkę. Wchodząc do niej zobaczyłam, że jest 12.30. Boże siedziałam półtorej godziny w wannie.
Dobra wzięłam truskawki, banany, bitą śmietanę i biszkopty. Już miałam się zabierać za krojenie truskawek lecz do kuchni weszła Anna.
- Niech to panienka zostawi. Ja się tym zajmę.
- Anno mówiłam coś. Nie panienka tylko Melanie, a jak będziesz wszystko za mnie robić, to ja się niczego nie nauczę, więc robisz sobie dzisiaj wolne i do domu. Już.
- Nie wiem czy mogę.
Powiedziała lekko speszona.
- Możesz. Wezmę wszystko na siebie.
Powiedziałam, a ona uradowana przytuliła mnie dziękując, a potem wyszła.
To ja wróciłam do krojenia wszystkiego.
Gdy pokroiłam wzięłam dwa pucharki, bo jeszcze przyjdzie Holly. Na sam spód dałam biszkopty, które wcześniej namoczyłam w winie, potem dałam pokrojone truskawki, bitą śmietanę, banany, biszkopty, truskawki, śmietana, banany i na końcu śmietana. Wzięłam czekoladę i roskruszyłam ją nad pucharkami i dodałam orzeszki. Też pokruszone.
Super skończyłam. Popatrzyłam na zegarek. Jest już 13.45, więc Holly będzie za.
I w tym momencie zadzwonił dzwonek.
Poszłam szybko otworzyć drzwi.
- Hejka!
Od razu przytuliła mnie, a ja ją.
- Wchodź, a i mamy sałatki owocowe. Lubisz wino?
- Boże uwielbiam. Walić to, że mamy 17 lat dawaj winko sałatkę i lecimy.
Wzięłam wino i kieliszki, a Holly sałatki.
Poszłyśmy do mojego pokoju.
Jest trochę niski, szaro-różowy.
Usiadłyśmy na pufach. I nalałyśmy winko do kieliszków.
- Wiesz co się stało. To była ta Alison z naszej klasy. To jest totalna dziwka i oczywiście jej przyjaciółeczki.
Powiedziała Holly.
- Ale czemu to zrobiła?
- Wiesz ona była dziwką Nath'a, więc jak zobaczyła to, że Nath do ciebie zarywa i się wkurwiała.
Spróbowała sałatki.
- Boże ta sałatka jest zajebista.
Powiedziała.
- Dziękuje. To co robimy?
- Pokazuj jakie masz ciuszki, bo ja wiem, gdzie idziesz i muszę ci coś dobrego wybrać.
Wstałyśmy i poszłyśmy do garderoby.
- O boże kobieto ty to masz fajnie!
Krzyknęła na całą garderobę.
Dobra szukaj coś, a ja ide po wino.
Powiedziałam i wróciłam z kieliszkami, a Holly się totalnie rozkręciła.
- Ta?
Pokazała na jakąś bluzkę.
- Nie. Jest nie wygodna.
- A może te spodnie?
Pokazała na te straszne rury.
- O nie. One są za ciasne.
~ trzy godziny później ~
- Boże Holly jest już 17!
Krzyknęłam gdy zobaczyłam zegarek.
- Masz bierzesz te ogrodniczki.
Dała mi jakieś duże ogrodniczki.
- Dobra one są super.
Powiedziałam i je szybko ubrałam.
- Hmm włosy ci zepniemy ci włosy w luźnego koka i bierzesz jeszcze szarą baldamkę.
Zrobiła to co powiedziała.
- A makijaż?
Spytałam.
- Zrobię ci zajebisty.
Powiedziała i zaczęła go robić.
- Dobra skończyłam. Popatrzyłam w lusterko i się zaskoczyłam.
(Uznajemy, że to Melanie)
- Boże jest śliczny.
Powiedziałam przeglądając się w lustrze.
- Dobra bierz czarny plecaczek i leć na dół, bo za 15 minut będziesz miała najlepszą randkę świata. A ja już pójdę. Do zobaczenia jutro.
Zeszłyśmy na dół podziękowałam jej i się pożegnałyśmy.
Po jakiś 10 minutach dostałam SMS.
Nath:
Wyjdź przed dom i wejdź do auta. Chyba wiesz jakiego.
Dobra wdech i wydech. Wyszłam wcześniej mówiąc Leo, że wychodzę i żeby zamknął drzwi.
Poszłam do jego samochodu i jak otworzyłam drzwi to nie mogłam uwierzyć. Nath kupił mi bukiet róż i pluszowego misia.
- Hejka.
Powiedział zadowolony.
- Mogę zrobić zdjęcie?
Zapytałam prosto z mostu.
- Jasne.
Lekko się zaśmiał i zrobiłam zdjęcie na snapa z napisem o mój boże.
- Dobra wsiadaj i jedziemy.
Powiedział Nath, a ja wsiadłam i przytuliłam misia.
- To gdzie idziemy?
Spytałam się.
- Niespodzianka.
Powiedział i gdzieś pojechaliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro