Rozdział 20
- Długo sobie kochanie nie pośpisz.
Szepnął mi do ucha Nath.
- A to niby czemu?
Zapytałam.
- Bo przyszła babka.
Powiedział Calum i się odwrócił w stronę tablicy.
- Niestety pani Gras miała ważną sprawę rodzinną, dlatego macie odwołane zajęcia.
Powiedziała vice-dyrektorka i wyszła.
- Jest!
Krzyknął Calum i się do nas obrócił.
- To co meczyk u mnie?
Zapytał Nath.
- Jasne spytam się chłopaków.
Powiedziałam i wyciągnęłam komórkę.
Ja:
Braciszkuu
Leoś❤:
Coo??
Ja:
Mamy odwołane lekcje i idziemy do Nath'a. Przyjdziesz później?
Leoś❤:
Też mam wolne, więc też wpadam!
Ja:
Oki!
Dobra to teraz Ivan i Marcus.
Ja:
Ejejejejeej
Ivuś😎:
Noooo
Ja:
Mamy odwołane lekcje i idziemy do Nath'a idziesz z nami?
Ivuś😎:
Jasne zawsze z chęcią zerwe się z lekcji.
Ja:
I super bierz jeszcze Marcus'a.
Ivuś😎:
Okej.
- Będzie Leo, Ivan i Marcus. Muszę jeszcze napisać do Holly.
- Okej, a my się już będziemy zbierać.
Powiedział Nath i wstał, a ja jękłam niezadowolona, bo zrobiło mi się zimno.
Ja:
Kochana wbijaj do Nath'a, będzie twój chłopak, mamy lekcje odwołane no i będzie nasza paczka.
Holly❤:
Okejka.
- Będzie Holly, a teraz idziemy, bo mi zimno! Nath masz koc w domu?
- No mam.
- To ja go zaklepuje!
Krzyknęłam i pognałam do samochodu.
Usiadłam na masce czekając, aż te dwa debile przyjdą, a ja cały czas się trzęse. W końcu ich zobaczyłam.
- Ruszcie się zimno mi!!
Krzyknęłam, a ci przyśpieszyli, aż w końcu przyszli, wsiedliśmy i pojechaliśmy do niego.
Szybko wysiadłam i pobiegłam do drzwi.
- Proszę cię szybciej, a tak ogólnie Leo ma za jakieś dwa tygodnie urodziny i nie wiem co zrobić.
- A może album z waszymi zdjęciami od małego i wódka?
Powiedział Calum.
- Zdjęcia spoko wódka nie.
Powiedziałam i w końcu weszliśmy do domu Nath'a. Ja pobiegłam do salonu i zobaczyłam kocyk. Rzuciłam się na niego i się otuliłam nim.
- Ej, a chcecie coś do picia?
Zapytał Nath.
- Herbatkę! I gofry!
Krzyknęłam, a ten się zaśmiał.
- Piwo jeśli masz.
Powiedział Calum. Nath coś tam robił, a po chwili przyszedł z goframi i moją herbatką, postawił mi to na stoliku i się do mnie przybliżył, a ja dałam mu buziaka w policzek.
- Dziękuje.
Powiedziałam, a on wrócił do kuchni i przyszedł do nas z piwem Calum'a.
- Dobra w co gramy?
Zapytał Calum.
- Meczyk?
Spytał Nath, a on pokiwał głową na tak. Ja wzięłam gofry i usiadłam na jego kolanach.
- Ej, a jak ja mam grać?
Zaśmiał się Nath.
- Dasz rade.
Poklepałam go po klatce piersiowej i zaczęłam jeść gofra.
Gdy skończyłam jeść położyłam głowę o jego klatkę piersiową i zaczęłam oglądać jak grają. Nath zaczął wygrywać, więc pomyślałam, że pomogę Calum'owi i zaczęłam całować szyje Nath'a, aż doszłam do ucha, lekko go przygryzłam. Poczułam jak przeszedł go dreszcz.
- Kochanie.
Szepnęłam, a on lekko jęknął, gdy nie chcący przejechałam ręką po jego koledze i właśnie w tym czasie Calum strzelił bramkę, do domu weszli chłopcy, a ja usiadłam szybko na kanapie.
- Jest! Wygrałem!
Krzyknął uradowany Calum i zaczął tańczyć taniec zwycięstwa.
- Co wygrał?
Spytał Ivan, gdy wchodził z resztą grupy do domu.
- Mecz!
Krzyknął, gdy jeszcze tańczył, ale po chwili przestał i usiadł na kanapę.
- No, ale to było nie fer. Melanie to twoja wina!
Krzyknął i się na mnie rzucił. Dosłownie. Zawisnął nade mną i przytrzymał mi ręce nad głową.
- To teraz kara.
Powiedział i mnie pocałował.
- Spierdalaj od mojej malutkiej siostrzyczki!
Krzyknął Leo, podbiegł do nas, popchnął Nath'a, a mnie wziął na kolana i szczelnie przytulił.
- Ona jest moja.
Wysyczał, a Nath, ja i reszta zaczęliśmy się śmiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro