Rozdział 1
- Melanie wstawaj, bo spóźnimy się do szkoły. Poprawka ty się spóźnisz. Jan zaraz nas zawozi!
Krzyknął mój brat budząc mnie. Ej! Ja chcę iść spać! Czekaj czy on powiedział, że się spóźnię?! Jak torpeda pobiegłam do garderoby, wzięłam spodnie z dziurami, biąłą, krótką i różowy sweterek.
Pobiegłam do łazienki, szybko się umyłam. Wyszłam i pobiegłam do mojej toaletki, gdzie mam naprawdę wszystko i zrobiłam lekki makijaż i ogarnęłam włosy w artystycznie nieogarniętej koka.
Po skończonej bieganinie i malowaniu popatrzyłam na zegarek. Jest 7. Jest 7!!
- Leo nie żyjesz!
Krzyknęłam chyba na całą willę, bo przyszła nawet Anna moja pokojówka i spytała się co się stało.
- Nic się nie stało Anno, a może wiesz gdzie jest mój brat, bo muszę się go o coś zapytać?
Powiedziałam jej to z chytrym uśmieszkiem, a ona to odwzajemniła. Była ode mnie starsza zaledwie o 5 lat, a dogadywałyśmy się zajebiście. Ojć przepraszam. Zajefajnie. Szczerze mówiąc była moją jedyną przyjaciółką w całym LA.
- Jest chyba w swoim pokoju, a co chcesz zrobić?
- Wylanie wody na niego było, odkręcone krzesło było, odkręcona sól była, podmienienie cukru na sól było...
I tak wymieniałam, aż Anna wpadła na coś genialnego.
- Ostatnim razem widziałam, że ktoś wspytał komuś mąkę do suszarki.
Powiedziała podekscytowana.
- No to już wiemy co zrobić. To tak. Ja pójdę do niego powiedzieć, że ma tłuste włosy i, że ma się iść kompać. Ty w tym czasie jak będę z nim rozmawiać wsypiesz mąkę do suszarki.
Powiedziałam, a Anna przytaknęła, więc plan czas zacząć. Ja poszłam do brata, a Anna szybko po mąkę i do łazienki.
Mój brat to niebieskooki brunet, a ja to niebieskooka blondynka. Z wyglądu totalne przeciwieństwa, ale charakter jak mówi mama ten sam.
(Alex Lange)
To mój brat, a to ja.
(Loren Grey)
Weszłam do jego pokoju, a go nigdzie nie ma, więc weszłam do jego garderoby. Jest duża i brązowa. Moja też jest duża, ale biała.
Siedział na pufie i wybierał buty.
- Leo mój najukochańszy bracie.
Powiedziałam to z taką ironią, że, aż podskoczył. Dobra nie przez ironię tylko go wystraszyłam.
- Tak Melanie moja najukochańsza siostro.
Powiedział jakby się czegoś bał. Oj huj się.
- Masz wpierdol.
Powiedziałam i rzuciłam kiślem w jego włosy. Nie pytajcie skąd miałam kisiel przy sobie. Moja słodka tajemnica.
- Mnie się tak wcześnie nie budzi, a teraz to ty idź się ogarnąć, bo się przez ciebie spóźnimy. Nie poprawka. Ty się spóźnisz.
Zadowolona z siebie wyszłam z jego garderoby i widząc jak Anna wychodzi z jego łazienki z chytrym uśmiechem to wiedziałam, że zrobiła to k co ją poprosiłam.
- Anno zrobisz mi naleśniki głodna jestem.
- Już się robi Melanie.
Zeszła szybciej do kuchni, a ja usiadłam w salonie gdzie była moja mama i szkicowała nowy dom.
- Hejka mamo.
Pocałowałam ją w policzek.
- Cześć kochanie. Co ty tak wcześnie?
Zapytała zdziwiona.
- Leo mnie - nie dokończyłam, bo na całą willę rozniósł się krzyk.
- Melanie! Kurwa nie żyjesz!!
Nagle zbiegł Leo wkurzony, a ja się schowałam za mamą. Gdy tylko zobaczył naszą rodzicielkę miną mu zrzedła.
- O witaj matko.
Powiedział milutko.
- Nie matkuj mi tutaj. Jak ty się odzywasz?
Zapytała wściekła. Była chwila ciszy potem zaczęła się śmiać. Taa cała nasza mama.
- Nie no nie mogę Melanie zarąbisty żart.
Powiedziała śmiejąc się.
- Oj, bo się zarumienię.
Powiedziałam teatralnie, ale nagle coś mnie przytuliło. Mokrego i białego.
- Leo ja zaraz muszę iść do pracy!
Zaczęła się śmiać i krzyczeć na niego.
- To przytulam na dowodzenia.
Powiedział i nas mocno przytulił.
- Dobra koniec. Ty - pokazała na mnie - do kuchni i jeść, a ty - pokazała na Leo - ogarnij się błagam. To dozobaczonka.
Dała nam buziaki w policzek i poszła.
- Nie gniewasz się już na mnie?
Spytałam.
- Nie, ale i tak się odwdzięczę.
Powiedział i poszedł do góry, a ja do naszej kuchni. Mieliśmy bardzo ładną kuchnie. Cała jest w białe cegły, a meble są czarne.
- I co nagrałaś to?
Spytałam się Anny?
- Tak i proszę.
Podała mi naleśniki z owocami leśnymi, miodem i bitą śmietaną. Było to takie ładne, że, aż musiałam zrobić zdjęcie.
- Anno wejś to trzymaj muszę zrobić tego zdjęcie.
Zrobiłam i dałam na Insta.
Wzięłam trochę naleśnika i po prostu rozpłynęłam się.
- Boshe to jest zajebiste!
Krzyknęłam.
- Co jest?
Zapytał się Leo wchodząc do kuchni.
- To. Spróbuj.
Dałam mu do buzi widelec z naleśnikiem i z malinką. Dziwnie to wyglądało. No, bo dziewczyna, która ma 1.60 karmi swojego brata, który ma 1.80, ale e tam.
- No na serio. Nawet Jan tak nie umie gotować.
- Oj przestańcie. Jedźcie, myjcie ząbki, a ja idę po Jana, żeby was zawiózł.
Zjadłam naleśniki raz dając Leo kawałek raz mi i tak zjedliśmy razem i poszliśmy myć zęby. Bardzo nam się podobała nasza łazienka. Taka fajna nowoczesna.
Umyliśmy zęby i szybko zeszliśmy na dół do limuzyny. Nie lubię nią jeździć, bo ludzie zawsze myślą, że jesteśmy lepsi i patrzymy na nich z wyszsząścią? Chyba tak.
Jan zawiózł nas pod szkołę, a my wysiedliśmy. Oczywiście wszystkie pary oczu poleciały na nas, bo po pierwsze, jesteśmy nowi, po drugie, przyjechaliśmy limuzyną.
- To co siostra idziemy?
Zapytał przytulając mnie dodając mi otuchy.
- Czas zacząć nowy rozdział w naszej księdze życia.
Powiedziałam jak poeta.
- Boshe jaki poeta 😂.
Zaczął się śmiać, ale gdy weszliśmy do szkoły uśmiech mu zszedł.
- Co się stało?
Zapytałam cicho.
- Zapomniałem komórki u Jana!
I pobiegł spowrotem na parking zostawiając mnie samą. Nadal nie wyjaśniłam o co chodzi z Anną i Janem. Ja mam własną jakby służącą, czyli Annę, a Leo ma Jana. To taki fajny staruszek.
Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie czyiś głos.
- Hej jestem Calum Hood jak widzę jesteś nowa. Zaprowadzić cię do sekrety?
- Hej jestem Melanie Smith i - nie dokończyłam, bo usłyszałam jakieś szepty.
- To ta córka.
- Jest w chuj bogata, więc czemu jest w publicznej szkole?!
- Kolejna będzie się wywyższać.
- Calum pewnie rozmawia z nią, bo jest bogata.
Gdy to usłyszałam opuściłam głowę i już miałam coś powiedzieć, ale Calum nie wyprzedził.
- No i co z tego, że jest bogata? Nie oceniajcie ludzi po okładce. Jak wy byście się czuli na jej miejscu teraz?!
Chodź nie zwracaj na nich uwagi.
Powiedział do mnie.
- Dziękuję.
Powiedziałam bardzo cicho i poszłam za nim. W drodze do sekretariatu dołączył się do nas Leo, a ja się od razu do niego przytuliłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro