Rozdział 53 - Stracone szczęście
Po letnim słońcu, które rano zapowiadało udany dzień, nie zostało ani śladu. Ciemne chmury wyglądające wrogo, świadczyły o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Burza zbliżała się wielkimi krokami, bo zerwał się dość silny wiatr, a w oddali można było usłyszeć pierwsze grzmoty.
Zza krzaków, wyłaniająca się postać budziła grozę we wszystkich osobach, które aktualnie przebywały na polanie. Na szczęście, trening nie osłabił ich, ale mimo wszystko mieli świadomość, że nie są gotowi na starcie. Przegrają ten pojedynek.
Mimo ich zszokowanych czy przerażonych min, czarny mag miał wypisany na twarzy stoicki spokój, ba! Nawet delikatnie, ale tajemniczo się uśmiechał.
- Witaj Natsu – rzekł po długiej, niepokojącej ciszy.
- Czego chcesz? – warknął w odpowiedzi różowowłosy, bez krzty współczucia. Starał się nie okazywać strachu, ale nawet on był zaskoczony jego niespodziewaną wizytą. Po co tu przybył?
- Witaj Gwiezdna Smocza Zabójczyni – zignorował jego pytanie i spojrzał na zdezorientowaną twarz „białowłosej". – Przyszedłem porozmawiać, więc nie macie się czego obawiać – odparł spokojnie, przechodząc wzrokiem po całym towarzystwie, aż wreszcie jego oczy zatrzymały się na „złotych" tęczówkach „Culy".
Nagle Heartfilie przeszedł dreszcz, a potem złapał ją niesamowicie silny ból. Chwyciła się gwałtownie za swą głowę i głośno jęknęła. Dragneel od razu znalazł się przy niej, wypytując co się dzieje, ale ta nie była w stanie odpowiedzieć. Nie mogąc już się utrzymać na nogach, padła na trawę nadal słysząc tylko i wyłącznie świst. W końcu zemdlała.
Otworzyła gwałtownie oczy i nerwowo się rozejrzała. Znajdowała się na pustyni, a dokładnie niedaleko jakiegoś kanionu. Czerwone niebo, czerwony piach, czerwona pustynia. Wszystko wyglądało jakby zostało pokryte krwią i tylko przybrały wybrane przez kogoś kształty. Nie rozpoznawała okolicy, a nie mając pojęcia gdzie jest i gdzie są jej przyjaciele, zaczęła panikować. Nie miała świadomości, że to tylko wizja. Tuż przed nią pojawiła się jednak dobrze znana osoba.
- Zeref! – warknęła, zaskoczona swą odwagą. Przed swoją przemianą, nie odważyłaby się na ten krok, a teraz bez problemu to wypowiedziała, w końcu stała przed najniebezpieczniejszą osobą na świecie.
- Witaj, Lucy Heartfilio – posłał jej w odpowiedzi delikatny uśmiech, ale ta nawet nie ważyła się drgnąć czy nawet mrugnąć. Wstrzymała oddech, mając nadzieję, że to pomoże się jej uspokoić, ale tylko bardziej zwiększyło jej nerwy. – Na początku powiem, że to nie jest sen. Nie chciałem po prostu, by ktokolwiek nam się wtrącał. Dobra robota, dziękuję Ci za opiekę nad Natsu – rzekł i nie pozwalając dziewczynie dojść do głosu, kontynuował dalej: - Widziałem twoje moce. Muszę przyznać, że poradziłaś sobie lepiej niż przypuszczałem.
Dziewczyna, która pojęła, że w tym „śnie" jej przebranie zniknęło, zrozumiała także co Zeref ma na myśli. Przypomniało jej się, jak to po raz pierwszy użyła zapomnianej magii w Chandler - dzięki temu aktywowała swe teraźniejsze moce.
- Jesteś dla mnie teraz dużym wyzwaniem, dlatego chyba będę zmuszony poprosić o pomoc swą drugą połówkę – westchnął, na co blondynka otworzyła szerzej oczy.
- Co masz na myśli?! – wrzasnęła podenerwowana. Słyszała od Natsu, że jego i Zerefa łączy dziwna więź. Czarny Mag jest przekonany, że tylko jej ukochany może go zabić, więc jeśli okaże się, że tą drugą połową jest on to...
- Nie wiedziałaś? – prychnął udając zaskoczenie. - On i ja jesteśmy częściami jednej całości – wyjaśnił, a wymawiając to na jego twarzy pojawiał się złośliwy uśmieszek. Wyglądało to jakby chciał rozwścieczyć blondynkę i chyba mu się to udało.
- Nie – szepnęła, chwytając się za głowę. Czuła, że łzy powoli zbierają się w jej oczach mimo, że starała się ich nie ukazywać. – NIE! – wrzasnęła i ruszyła na Zerefa, chcąc go zaatakować swoją magią.
Niestety, ale gdy już prawie go uderzyła, ten nagle rozpłynął się w powietrzu.
- Myślisz, że tak łatwo mnie pokonasz? Tu nie masz szans, ponieważ to ja stworzyłem ten świat i to ja nim rządzę. Mógłbym bez problemu Cię tu uwięzić na zawsze, ale wtedy byłoby nudno – pojawił się kilka metrów tuż za nią.
Ta odwróciła się gwałtownie, lecz już nikogo nie zastała. Rzeczywistość, która ją otaczała zaczęła się rozpływać i za chwilę się przebudziła.
Lucy była przekonana, że nie była przytomna z dobre półgodziny, ale gdy otworzyła oczy i ujrzała twarze swych przyjaciół, a także ich pozycje, zrozumiała, że nie minęła nawet minuta od jej nagłego upadku.
- Culy, wszystko dobrze? – zapytała zmartwiona Sara, która natychmiast pojawiła się tuż obok niej. Nie zdziwiła ją, nagła troska Natsu o dziewczynę, ale pozostałych towarzyszy owszem.
- Chyba tak – powiedziała, chcąc się otrząsnąć. Skierowała wzrok na nadal uśmiechniętego Zerefa i posłała mu groźne spojrzenie.
Nie zareagował.
Natsu widząc, że jego ukochanej nic nie jest, odetchnął z ulgą, po czym przeniósł wzrok na wroga. Wstał i przygotował się do obrony. Miał świadomość, że teraz nie będzie w stanie go pokonać, ale i tak teraz nawet o tym nie myślał. Musiał chronić Lucy.
- Odejdź stąd – różowowłosy zwrócił się do czarnego maga, ale ten ani myślał spełnić jego prośbę. Nadal stał nieruchomo, w tym samym miejscu, z kamienną twarzą. – Powiedziałem WYNOCHA! – wrzasnął i zbliżył się do niego, a przez to oddalił się znacznie od przyjaciół. Był poza ich zasięgiem.
- Natsu, nie rób tego – odezwała się Lucy. – On właśnie na to liczy – ostrzegła go, a ten posłuchał. Stanął, lecz nadal wpatrywał się w Zerefa. Tym razem to on wykonał krok w przód.
Wszyscy zareagowali natychmiastowo. Stanęli w pozycji obronnej, gotowi w każdej chwili zaatakować, ale czarnowłosy nie przejął się zbytnio. Zrobił drugi krok i dodał:
- Nie jesteście gotowi, by ze mną walczyć. Z łatwością mógłbym was zabić, nawet bez mrugnięcia okiem. Chcę w końcu zginąć, dlatego wy musicie solidnie ćwiczyć, by to osiągnąć.
- Po co tu przyszedłeś? – zapytała niepewnie Levy. Starała się okiełznać strach, ale nie potrafiła normalnie wypowiedzieć słów.
- Lucy wie po co – ponownie się uśmiechnął i spojrzał prosto w oczy różowowłosego.
Zdanie wypowiedziane przez Zerefa mocno zdziwiło, a wręcz zszokowało pozostałych. Zastanawiające było skąd, nieobecna Lucy miałaby wiedzieć to od Zerefa? Czyżby współpracowali? – takie pytanie rodziło się w głowach niczego nieświadomych towarzyszy dziewczyny. Ona bezradna nie mogła nic na to poradzić.
Czarnowłosy ze stoickim spokojem, zaczął zmierzać w stronę Natsu.
Tuż po padnięciu tych słów, „białowłosa" zrozumiała co ich przeciwnik miał na myśli. Poderwała się gwałtownie, przez co zakręciło jej się w głowie, ale nie zważając na to próbowała dosięgnąć ukochanego.
- UCIEKAJ! – krzyknęła, lecz na nic to się zdało. Nim chłopak zdążył zareagować, wróg znalazł się tuż obok niego i uderzył go z całej siły w brzuch.
Natsu zachwiał się i upadł na kolana. Poczuł się oszołomiony i zaskoczony szybkością Zerefa, ale mógł się tego po nim spodziewać. Otrząsnął się i odskoczył kilka metrów do tyłu, na bezpieczną odległość.
Zeref uśmiechnął się i posłał „Culy" znaczące spojrzenie, chcąc dać jej jasno do zrozumienia, co planuje. Dziewczyna mu nie zagrażała, więc bez przeszkód mógł wziąć to po co tu przybył, albo raczej po kogo.
Heartfilia podpierając się na łokciach, spróbowała wstać i chwiejnie podeszła parę kroków w przód. Na szczęście po chwili wzięła się w garść i już znacznie pewniej mogła kroczyć. Nie udało jej się zajść daleko, bo jej nierozważny chłopak ruszył wściekle na przeciwnika. Historia się powtórzyła. Zeref zniknął pojawiając się w innym miejscy, a Natsu znów został powalony.
- NATSU UCIEKAJ! – wrzasnęła panicznie, próbując jak najszybciej znaleźć się przy ukochanym.
Podbiegła do niego, widząc, że Zeref również zbliża się do niego. Wyciągnęła jedną rękę przed siebie, chcąc go chwycić, ale jedynie co dosięgła to łuskowaty szalik, który zsunął mu się z szyi.
Przegrała.
Zeref był pierwszy. Zabrał go.
Przerażone oczy zebranych wpatrywały się w miejsce, w którym przed chwilą stała dwójka osób. Przyjaciel i wróg, lecz teraz została po nich jedynie kałuża. Nawet nie zorientowali się kiedy niebo zaczęło łkać...zupełnie jak ich „nowa" przyjaciółka.
„Culy" wyła niemiłosiernie i głośno. Widać było, że nie zamierza przestać. Mimo tak smutnej chwili, Levy nadal była pełna podejrzeń co do dziewczyny, ale widząc jak ta zrzuca swój szalik, a zakłada ten Natsu, zrobiło jej się przykro. Nie ufała tej nowej, ale serca z kamienia nie miała. Podeszła powoli do „białowłosej" i uklękła przy niej, kładąc swą dłoń na jej ramieniu. „Białowłosa" wyrwała się z transu, a gdy napotkała wzrok swej przyjaciółki... zrozumiała, że czas przestać ich okłamywać.
- Przepraszam – szepnęła i wybuchła kolejnym, niepohamowanym szlochem.
Zechciała znów wrócić do swej postaci i tak też się stało. Białe niczym śnieg włosy, na powrót odzyskały słoneczną barwę, a złote tęczówki wróciły do czekoladowego brązu. Takie dwie niepozorne zmiany, a jednak nikt jej nie rozpoznał, oprócz jej ukochanego.
- Przepraszam, że was okłamałam – rzekła tym razem głośniej, by każdy mógł ją usłyszeć. Odwróciła się i spojrzała na każdego załzawionymi oczami, licząc, że Ci jej wybaczą, chociaż dopuszczała do siebie myśl, że tego nie zrobią.
Jej przyjaciele przeżyli kolejny szok, ale związku z obecną sytuacją powstrzymali się od jakichkolwiek pytań. Zapłakany Happy podleciał do blondynki i wtulił się w nią.
- Nie masz za co – odezwała się Levy - chociaż gdyby nie to co się przed chwilą stało, bym Ci wygłosiła niezły wykład – uśmiechnęła się krzywo.
Zdecydowali się opuścić to przygnębiające miejsce i wrócić do gildii, by przekazać smutną nowinę.
Na miejscu, tak jak się spodziewali, reszta członków również się załamała i była gotów od razu wyruszyć na poszukiwania, co z kolei byłoby nierozważnym pomysłem. Zeref był potężny, a oni nadal zbyt słabi, by go pokonać. Nawet załamana Lucy miała tego świadomość. Od razu po powrocie przeprosiła wszystkich za swe kłamstwo i wyjawiła wszystkim prawdę, zaczynając na użyciu niebezpiecznego zaklęcia w Chandler, a kończąc na dzisiejszym zdarzeniu. Wyjaśniła wszystko i to dosłownie. Opisała całą swą podróż po niewielkiej części Fiore. Poznanie Sary i bliźniaków z doliny Noel i zdobycie (dzięki nim) nowych umiejętności, również w to wchodziło.
Po wszystkim, poczuła niemałą ulgę. Spowiedź miała zaliczoną, wyjawiła swe grzechy, a także otrzymała od swych przyjaciół rozgrzeszenie, więc mogła spokojnie odetchnąć z ulgą, a przynajmniej częściowo. Nadal pozostawało tajemnicą zniknięcie Natsu. Nasuwało się tu pytanie: Co Zeref chciał osiągnąć przez to porwanie?
***
W nieznanym nikomu, a także niezamieszkanym miejscu, Zeref wylądował usatysfakcjonowany ze swego pierwszego i ostatniego polowania. Następne walki traktował jako swój pogrzeb, ale żeby była jasność... chciał umrzeć z klasą, a nie przez jakiś słabeuszy, dlatego Natsu będzie dla nich testem, a zarazem przeszkodą. Zastanawiał się czy temu podołają.
- Cóż... to będzie interesujące doświadczenie – uśmiechnął się pod nosem, doglądając śpiącego w jednym z pokoi, brata. – Już niedługo ukażesz swą ukrytą, choć nie jestem do końca pewien czy prawdziwą naturę Natsu – rzekł do niego, pomimo tego, że ten i tak, by go nie usłyszał.
Znajdowali się w dość odległym miejscu od Magnolii, czy też jakiejkolwiek współczesnej cywilizacji. Miejsce to było zapomniane, a Ci którzy jednak zachowali cząstkę wspomnień o tym miejscu, chociaż nie wiadomo czy jeszcze żyli, traktowali je jako przeklętą ziemie.
- Niewiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Cóż... - przerwał rozglądając się po placu. – Może pokazali więcej kości – tu miał na myśli trupy dawnych ludzi, chociaż niektórzy zdążyli się już obrócić w pył.
Tak, to była jego dawna uczelnia: Mildian Magic Academy. To tu chciał spełniać swe marzenia, plany, cele, a także pokazać światu osiągnięcia i prowadzić dalsze badania związku z życiem i śmiercią.
Posmutniał.
Nauczyciele ostrzegali go, że to zbyt ryzykowny i niebezpieczny temat, który nie wiadomo gdzie go poniesie. Zeref zaryzykował i do dziś odczuwa temu skutki. Nienawidzi siebie za to, ale niestety nawet gdyby chciał to nie ma mocy, by cofnąć czas. On nie, ale inna istota tak. Nie zamierzał, jednak cofać tego co się stało. Chciał umrzeć i tyle.
Przez resztę słonecznego (w tym miejscu) dnia, spacerował, wspominając czasy swego dzieciństwa. Snuł się po kolejnych zakamarkach, lecz widząc te zaniedbane pokoje, ogrody, sale lekcyjne czy bibliotekę... czuł się przygnębiony. Mimo wszystko on także był kiedyś człowiekiem. Jak każdy się śmiał, płakał, bawił, uczył, czuł, a teraz? Towarzyszyła pustka. Przez pewien okres czasu czuł nawet miłość... którą potem zabił. Ponownie stał się bezwzględny.
Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, z powrotem wrócił do pomieszczenia, w którym przebywał jego młodszy braciszek. Ten nadal „słodko" spał, śniąc nie wiadomo o czym. Zeref usiadł przy nim i obserwował jego ruch klatki piersiowej.
Oddychał, ale nie tak jak on.
Starszy z braci starał się jak najmniej powietrza „połykać". Chciał się udusić, chociaż wiedział, że tak się niestanie, ale już przyzwyczaił się do takiego postępowania.
Zapadł zmrok, więc i tu zrobiło się ciemno. Zerefowi to nie przeszkadzało. Po jakimś czasie księżyc pozwolił mu ujrzeć w innym świetle twarz śpiącego, lecz to wcale nie uspokoiło jego myśli, a wręcz przeciwnie. Przypomniał mu się ten straszny wypadek, przez który stracił swą rodzinę.
Matka, ojciec i brat, którego potem, dzięki swym badaniom, ożywił.
✪ Gwiazdka/ Komentarz? ✪
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro