Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38 - Metamorfoza

Dzięki zaklęciu przyjaciele Lucy oraz ojciec odzyskali pamięć, ale nadal widzieli wszystko jak przez mgłę. Potrzebowali jeszcze chwili, aby dojść do siebie. Nadal zamroczony Dragneel otwierał powoli oczy i pierwsze co ujrzał to brązowe oczęta, które bardzo dobrze znał. Od razu oprzytomniał i podniósł się gwałtownie.

– Lucy, co się stało?! Nic ci nie jest? – pytał zatroskany i chwycił jej ramiona, a następnie czule przyciągnął ją do siebie. Zaskoczona dziewczyna, czując ciepło chłopaka zarumieniła się, a następnie wybuchła płaczem. Była szczęśliwa, że nic nie zrobili jemu i innym.

Po chwili zorientowali się, że przecież nie są sami, więc jak poparzeni odskoczyli od siebie i się zarumienili. Erza z Juvią po cichu zachichotały, a Gray westchnął:

– Później się pomiziacie, a teraz spadajmy stąd póki ci nie odzyskali przytomności – wskazał na śpiących strażników, a blondynka zaśmiała się. – Powiedziałem coś nie tak? – zdziwił się.

– Nie, nie o to chodzi. Ze strony mieszkańców Chandler nic nam już nie grozi – uspokoiła ich, na co wszyscy popatrzyli na nią z niedowierzaniem.

W tym momencie obok Lucy w złotej poświacie pojawiła się czyjaś postać. Wyglądała niczym bogini, jednak nie było wyraźnie widać jej sylwetki, lecz tym razem była w stanie być w jednej postaci – człowieka, ale już nie potrafiła się dokładnie zmaterializować.

– Kto to jest? – zapytała Erza wskazując na duszę.

– Nazywam się Layla Heastfilia i jestem mamą Lucy – uśmiechnął się duch, a jej wzrok powędrował do wzruszonego ojca dziewczyny.

– Layla... – szepnął. – Naprawdę nic ci nie jest! To cud! – Jude próbował dotknąć swej żony, lecz jego ręce przeniknęły ją.

– Od tamtego zdarzenia byłam bezpieczna i cierpliwie czekałam, aż przekażę Lucy swoją moc, lecz niestety będę musiała już odejść.

– Co masz przez to na myśli?

– Nic strasznego – uspokoiła go wiedząc, że miał na myśli śmierć. – Muszę wrócić do świata gwiezdnych duchów, aby odzyskać siły. Jeśli Lucy na to pozwoli kiedyś znowu się zobaczymy... kochanie – wzruszyła się i podleciała do swojego ukochanego Jude i złożyła na jego wargach delikatny pocałunek, a następnie zwróciła się do przyjaciół córki. – Opiekujcie się nią, ja muszę się już z wami pożegnać. Dziękuję za wszystko co dla niej zrobiliście.

– My również dziękujemy za ratunek – powiedział Natsu i uśmiechnął się promiennie, ukazując przy tym swoje kły. Po tych słowach matka przytuliła swą córkę i wróciła do świata duchów, aby zregenerować siły. Lucy też musiała po tym odpocząć, ale najpierw chciała wytłumaczyć wszystkim co tu zaszło.

Opowiedziała, że po tym jak Natsu został złapany musiała stoczyć walkę z Kaito, którego powaliła dzięki pomocy Libry, a potem udała się na rynek przed ratuszem gdzie przebywało całe wojsko. Napotkała tam również z Misaki, a z nią niebyło zmiłuj się i dlatego, użyła mocy Pisces, aby ją pokonać, lecz niestety na próżno. Zdecydowała się wyłożyć wszystkie karty na stół i albo się uda albo się nie uda. Na jej szczęście wszystko poszło jak po maśle, ale wiedziała jakie niesie to za sobą konsekwencje, jednak tą wiadomość zostawiła już dla siebie.

Użyła zaklęcia, które powoduje zmianę pamięci i zastosowała go na wszystkich mieszkańcach miasta i osobach przebywających w pobliżu, bez wyjątku. Znała również zaklęcie odwracające ten proces i zastosowała go na swoich przyjaciołach, gdyż nie chciała bowiem, aby stracili pamięć.

– Lucy, jestem z ciebie dumna – powiedziała Erza i przytuliła do siebie blondynkę, która miała niezbyt miłe spotkanie ze zbroją czerwonowłosej, jednak nie przejęła się tym zbytnio. W tym momencie mogli się cieszyć, że wszystko skończyło się szczęśliwie, a oni mogli wrócić do domu.

– Czyli nie zostaniesz tu? – powiedział zasmucony Jude.

– Niestety tato, ale mój dom jest teraz w Magnolii, jednak nie bój się, gdyż zamierzam cię odwiedzać częściej niż byś przypuszczał – uściskała swojego ojca i ruszyli wolnym krokiem do wyjścia.

Jak już znaleźli się przed ratuszem, mieszkańcy miasteczka zaczęli się powoli wybudzać. Na początku byli lekko skołowani i nie za bardzo wiedzieli co się stało, ale po jakimś czasie wrócili do swojego spokojnego życia, czyli takiego bez nienawiści do magów.

Lucy była dumna ze swojego osiągnięcia i nie powinna żałować tego co może stać się później, jednak nie miała pojęcia, że mimo wszystko tak ją to dobije, że spowoduje wiele kłopotów.

Magowie odprowadzili ojca Lucy do domu i zatrzymali się tam na kilka dni, aby pomóc jemu odbudować dom, który przez przypadek został uszkodzony przez Misaki i jej ludzi, a następnie zamierzali pomóc także mieszkańcom miasteczka. Mimo, że narobili wiele zła to teraz jakby otrzymali nowe życie i nie należało im wypominać tego co było kiedyś. Właściwie i tak by tego nie pamiętali. Po tygodniu magowie ruszyli w kierunku Magnolii zamierzając wrócić do domu, ale przed tym pożegnali się jeszcze z paroma osobami.

Kaito zmienił się, może nie na lepsze, ale nie był już tak natarczywy jak kiedyś. Jego moc została uśpiona na jakiś czas, więc na razie nie muszą się tym martwić, natomiast Misaki zapomniała o nienawiści do Lucy i nie zastanawiała się dłużej nad okolicznościami śmierci jej brata, pogodziła się również z blondynką, której ulżyło i wszystko w tej sprawie skończyło się dobrze. Niestety rozstanie z ojcem było trudne dla dziewczyny, ale jakoś sobie poradziła i obiecała mu, że postara się go jak najszybciej odwiedzić.

Tak, więc kolejna misja zakończyła się sukcesem i wszystko wróciło do normy. Prawie wszystko... Pozostała kwestia jeszcze dwóch spraw, które niebawem miały rozpętać burzę wśród magów Fairy tail, ale na razie nic nie wskazywało na pojawienie się problemów.

☆☆☆

Po powrocie do gildii wszyscy członkowie powitali ich z uśmiechem i za wykonanie kolejnej, choć dość trudnej misji, urządzono imprezę na ich cześć. Wszystko toczyło się tak jak powinno, jednak po jakimś czasie mistrz wezwał do siebie grupę z Chandler. Gray, Natsu oraz dziewczyny posłusznie powędrowali do gabinetu Makarova i rozpoczęli spowiedź.

– Gratuluję wam wykonania misji, oczywiście na pewno dostaniecie za to wynagrodzenie – zaczął Makarov, a potem posłał na Natsu i Lucy porozumiewawcze spojrzenie. – Jestem zły, że nie usłuchaliście mnie, ale chyba dobrze się stało, że się tam udaliście.

– Mistrzu, gdyby Natsu i Lucy nie przyjechali, nasza trójka by zginęła! – wskazała Erza na siebie Graya i Juvie. – To nie wszystko. To dzięki zaklęciu Lucy udało nam się powstrzymać ludzi z Chandler nad rozpętaniem wojny między ludźmi i magami. Wojna ta rozprzestrzeniłaby się na całe Fiore!

– Ja to rozumiem, dlatego nie otrzymają żadnej kary, ale solidną nagrodę – uśmiechnął się do Erzy, a następnie powiedział: – Jak dla mnie nie musicie się już tłumaczyć. Ważne, że wszystko skończyło się dobrze. Możecie już wracać, ale czy mogę jeszcze pomówić z tobą, Lucy? – zapytał się mistrz, a dziewczyna kiwnęła głową.

U przyjaciół dziewczyny pojawił się cień niepokoju, ale wierzyli, że Lucy nie poniesie żadnych konsekwencji. Wyszli, a blondynka mogła spokojnie porozmawiać z mistrzem.

– O czym chciałeś mistrzu rozmawiać? – usłyszawszy tą wypowiedź westchnął. Miał nadzieje, że Lucy się domyśli o co chodzi, ale mówi się trudno. Sam musi jej to wyjaśnić.

– Znałem twoją matkę – powiedział spokojnie. – Wiem jaką posiadała moc i wydaje mi się, że już rozumiem o co chodzi z tym kluczem – mistrz już wiedział co począć z kluczem i chciał pomóc się nim posługiwać, jednak się spóźnił.

– Ja też mistrzu. Rozwiązałam zagadkę tego klucza i kiedy byłam nieprzytomna to tak naprawdę przebywałam w jego wnętrzu. Okazało się, że opiekunem tego klucza była gwiezdna smocza zabójczyni Layla, moja mama – na twarzy mistrza pojawiło się zaskoczenie, ale nie chciał przerywać blondynce, więc nakazał jej mówić dalej. – Moja mama podczas tamtego wypadku w Chandler, zmieniła się w gwiezdnego ducha i czekała na mnie przez te 10 lat. Pragnęła mi przekazać tą moc i posłusznie się jej nauczyłam, jednak nie zamierzałam jej już więcej używać – i tu przerwała, a do oczu dziewczyny zaczęły napływać łzy.

Mistrz cierpliwie czekał, aż coś powie, jednak chyba domyślał się co ta chce przekazać. Po chwili czekania nie wytrzymał dłużej i sam za nią dokończył:

– Użyłaś tej mocy w Chandler używając zaklęcia zmiany pamięci, prawda?– pokiwała głową, więc ciągnął dalej. – I przez to twoja moc maga gwiezdnej energii zaczyna zanikać, tak?

– Właśnie nie wiem. Na razie nic nie czuję, ale boję się, że to się może stać! Nie chcę rozstawać się z moimi przyjaciółmi. Bardzo mi na nich zależy i... – nie wiedziała co dalej mówić, ale nawet nie musiała. Mistrz dobrze ją rozumiał.

– Na razie się tym nie przejmuj. Jeżeli nie ma żadnych objawów to lepiej nie martwić się na zapas. Jednak popatrz z tej strony. Dzięki tej mocy uratowałaś przyjaciół, czy tego żałujesz?

– Oczywiście, że nie! Jestem wdzięczna mojej mamie, że nauczyła mnie tej mocy, bo gdyby nie ona, Natsu i reszta by pewnie nie przeżyła, nie mówiąc o innych w przyszłości, jednak trochę mi smutno, że niesie to za sobą, aż takie konsekwencje – posmutniała, jednak powiedziała, że spróbuje przyjąć je z godnością.

Makarov skinął głową oznajmiając, że rozumie i podziękował dziewczynie za rozmowę, następnie polecił jej iść do domu i odpuścić sobie imprezę. Przecież zawsze mogą zrobić jutro następną. Lucy wymusiła uśmiech i również podziękowała za rozmowę, a następnie bez słowa wyszła z gildii i wróciła do domu.

Wolnym krokiem ruszyła do swojego przytułku. Nigdzie się nie spieszyła, wręcz przeciwnie. Potrzebowała czasu, aby przemyśleć parę kwestii.

☆☆☆

W gildii szybko zauważono nieobecność Lucy, ale stwierdzono, że najlepiej będzie zostawić ją w spokoju – niech odpocznie, a zająć się zabawą, która nieźle się rozkręciła. Włączono muzykę i wszyscy magowie, którzy w tym momencie nie pili alkoholu to tańczyli. Natsu trochę zasmucił fakt, że dziewczyna nie bawi się razem z nimi, ale pewnie była zmęczona po ostatnich wydarzeniach. Jej emocje też muszą trochę opaść. Najwyżej odwiedzi ją jutro, a dzisiaj niech sobie odpocznie. – tak pomyślał i wrócił do zabawy.

Zaniepokoił się dopiero następnego dnia popołudniu gdy Lucy nie przyszła do gildii.

Czyżby, aż tak długo spała? – myślał w drodze do niej, a gdy już był na miejscu to jedyne co ujrzał to puste mieszkanie. – Gdzie ona poszła?

– Byłam na zakupach – odparła będąc tuż za nim. – Cześć, jak tam w gildii? – przywitała się i zaprosiła do środka.

– Myślę, że w porządku, ale czemu poszłaś wczoraj z imprezy?

– Wiesz, nie byłam w humorze, żeby się bawić. Byłam również zmęczona i w tamtym momencie marzyłam tylko o moim łóżku niż o kieliszkach sake i głośnej muzyce – oboje się zaśmiali, jednak Natsu zauważył, że blondynka jest coś martwi.

– Lucy, może pójdziemy na jakiś spacer?

– Spacer? – spojrzała na niego zdziwiona, jednak nie zamierzała wyrazić niechęci. – A gdzie chciałbyś się przejść?

– Może nad wodę? O tej porze roku widok jest piękny. Mnie chyba nie odmówisz, prawda? – spojrzał na czarującym wzrokiem, a ta się zarumieniła i skinęła głową.

Natsu zadowolony oznajmił, że poczeka na nią na zewnątrz, a dziewczyna rozpakowała tylko zakupy i po chwili zeszła do różowowłosego. Oboje ruszyli w kierunku plaży, a podczas podróży pochłonęła ich wspólna rozmowa zarówno o wszystkim, jak i o niczym. Natsu robił wszystko, aby dziewczyna się śmiała i była szczęśliwa, nawet jeśli robił z siebie głupka, a ona cieszyła się samym spacerem, który mogła z nim spędzić.

Dotarli do pięknej plaży, skąpanej w promieniach zachodzącego słońca. Odbijające się w wodzie promienie gwiazdy wokół której krążyła Ziemia, wyglądały pięknie, a Lucy uwielbiała na nie patrzeć. Czuła wtedy ukojenie i szczęście, nie było wtedy w niej ani cienia smutku. Dziewczyna zbliżyła się do brzegu i zanurzyła dłoń w letniej wodzie. Natsu po chwili do niej dołączył. Tu w każdym razie jest bardzo romantycznie. – pomyśleli oboje, ale tylko chłopak miał odwagę, aby wykonać pierwszy ruch.

Usiedli pod drzewem, ale nie zamienili ze sobą ani słowa.

Dlaczego się waham? – pomyślał zdenerwowany Natsu, który leżał oparty i próbował dzielić źdźbło trawy, ale jego dłonie drżały mu tak, że nie mógł sobie poradzić. Jakiś uparty głos w jego duszy (a może dochodzący z zewnątrz?) – powtarzał bezustannie: – „Dalej, ruszaj niezdaro! Przecież ona tylko na to czeka!"

Lucy położyła się na plecach i wyciągnęła ramiona nad głową.

– Chciałabym, żeby wszystko było takie piękne jak teraz – powiedziała z żalem. – Przez całe życie tęskniłam do piękna i tak niewiele go widziałam – Natsu spojrzał na nią niezrozumiałym wzrokiem to ta od razu wyjaśniła. – Przez całe moje dzieciństwo ojciec był dla mnie surowy, a zmienił się dopiero przez to całe zamieszanie z Chandler. Może zrozumiał jaki był dla mnie ostry, ale to nie przez niego chodziłam taka zdołowana. Miałam spore problemy w szkole już od początku. Związku z tym, że byłam bogata to większość osób myślała, że jestem rozpieszczoną księżniczką. O patrzcie idzie wielka księżniczka Lucy! – krzyknęła. – Co za upokorzenie.

– Nie martw się, te czasy minęły i teraz jesteś w szczęśliwa, prawda?

– Tak – uśmiechnęła się do niego, a on ucieszył się, że przełamała milczenie.

Natsu wziął głęboki oddech, zebrał w sobie całą odwagę i już zamierzał je to powiedzieć, gdy na ścieżce zaludniły ciężkie kroki. Był to Gajeel, który wdarł się w kruchy jak porcelana nastrój.

– Gihi, widzę, że i Salamander zrobił swoje – bezceremonialnie zawyrokował grubym, donośnym głosem, po którym zawsze można było go poznać. – Najpierw Gray, teraz ty, może ja też powinienem kogoś znaleźć.

Bez krztyny skrępowania usiadł obok nich na trawie, szeroko rozrzucając nogi i kładąc dłonie na kolanach. Na początku Lucy nie zrozumiała o co mu chodzi, ale po chwili pojęła o czym Gajeel mówi i zarumieniła się, a następnie szybko wstała.

– Wiesz uważam, że masz rację Gajeel. Znajdź sobie jakąś dziewczynę, a teraz wybaczcie. Muszę iść – powiedziała szybko i ruszyła przed siebie szybkim krokiem.

Natsu, również uświadomił sobie coś. Uświadomił sobie, że Gajeel zniszczył mu najlepszy moment wyznania miłości.

– Powiedziałem coś nie tak? – nie zrozumiał zdenerwowania Lucy.

– Wiesz Gajeel, Lucy ma racje, znajdź sobie dziewczynę! – odparł ostro i pobiegł za blondynką.

Gdy w końcu ją dogonił, złapał ją za rękę i po prosił, aby zaczekała.

– Przepraszam Cię za Gajeela, ale to debil i nic nie rozumie – powiedział różowowłosy z wyrzutem.

– Przepraszasz mnie za niego? Nie zdenerwowało mnie jego przyjście, ale to co powiedział.

– Uraziło cię to, że wziął nas za parę? – zdziwił się.

– Znaczy mnie osobiście to nie przeszkadzało, ale nie wiedziałam jak ty na to zareagujesz dlatego się tak zdenerwowałam – zaczerwieniła zdając sobie z tego co powiedziała.

– Wiesz... – zaczął niepewnie. – Mnie to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Wkurzyłem się na Gajeela, bo zepsuł mi tą romantyczną chwilę. –zawahał się, ale w końcu odważył się to powiedzieć. 

✪ Gwiazdka/ Komentarz? ✪  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro