Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.1

Jak zauważyliście pojawiła się książka, której fragment udostępniłam na prawie wszystkich moich książkach. Mam nadzieje, że ona również dobrze się przyjmie jak i spełnicie moją prośbę o pisaniu mi co robię źle, co mogłabym inaczej napisać, no i wytykajcie mi błędy. Piszcie mi swoje opinie o tej książce. Na prawdę bardzo mi na tym zależy. Mam nadzieję, że pomożecie mi jeszcze coś wymyślić do tej książki i dzięki wam będę mogła ją dać do wydawcy i w końcu moje marzenie o zostaniu pisarką się spełni. I to tylko dzięki wam moi kochani. Zostańcie ze mną do końca świata i jeszcze jeden dzień dalej ^^ 


Spóźnię się. Jak nic się spóźnię. Była godzina 9:25 , a ja miałam do pracy na 9:30. Mam 5 minut , by zdążyć do siedziby DavisGroup. Dlaczego nie posłuchałam się swojego instynktu , by pójść wcześniej spać ? Teraz na pewno , bym nie pędziła na złamanie karku. Głupia Ann. Wymyśliła, by zrobić sobie babski wieczór przy lampce wina. Gadałyśmy do późna. Najczęstszym naszym tematem do rozmów , byli faceci. Ona rozwodziła się nad wizerunkiem mojego nowego szefa , Louis'a Davis'a , a ja słuchałam. Dowiedziałam się różnych rzeczy na jego temat. Takich jak np. tego , że jest kobieciarzem i lubi laski na jeden wieczór. Również to jaki jest przystojny. Dziewczyna na ten temat potrafiła mówić jak katarynka. Wymieniała każdy aspekt jego urody, więc teraz bynajmniej wiedziałam jak powierzchownie wygląda. Gdy spojrzałam na zegarek miałam teraz tylko 3 minuty na dotarcie. Jak ten czas szybko mija , gdy myśli się o głupotach. Byłam już blisko , więc mogłam lekko zwolnić. Poprawiłam włosy i białą koszulę , którą miałam na sobie. Jak tylko dotarłam do miejsca mojej nowej pracy , miałam tylko minutę na dotarcie na ostatnie piętro. Więc jak najszybciej ruszyłam do windy. Nacisnęłam przycisk i czekałam. Nerwowo spoglądałam na zegarek , który tylko odliczał sekundy do połowy godziny i mojego  feralnego spóźnienia. Gdy winda dojechała na parter wsiadłam do środka i nacisnęłam na ostatnie piętro. Budynek liczył 19 pięter. Bałam się , że będę spóźniona. Dzięki mojej osobistej siatce informacyjnej dowiedziałam się , że Pan Davis nie lubi spóźnialskich , więc chciałam być na czas , by mu nie podpaść pierwszego dnia mojej pracy. Miałam być osobistą asystentką Pana Louis'a. Chodzenie za nim , dbanie o to by był na czas na wszystkich swoich spotkaniach jak i zapisywanie wszystkich dat i godzin jego umówionych spotkań z różnymi ważnymi osobami, którzy mogą być potencjalnymi partnerami DavisGroup. Również dbanie o jego zdrowie jest w moim rękach. O omówionej godzinie winda zatrzymała się na 19 piętrze. Wyszłam i udałam się do ostatnich drzwi na końcu korytarza. Dalej o godzinie 9:30 zapukałam do biura Pana Davis'a. Gdy usłyszałam pozwolenie weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Wnętrze było dobrze urządzone , ale można było zauważyć , że jest to biuro szanowanego dyrektora. Na przeciwko drzwi było mosiężne ciemno drewniane biurko , za którym siedział mój nowy szef. Był ubrany w dobrze skrojony czarny garnitur z białą koszulą i krawat. Oparty był o czarny skórzany i pewnie wygodny fotel. Wypełniał jakieś papiery i prawdopodobnie ignorował mnie. Stanęłam na przeciwko jego biurka i czekałam , aż na mnie spojrzy. Gdy po upływie 2 minut dalej na mnie nie patrzył , grzeczne odchrząknęłam i czekałam na reakcję. Powoli jakby znudzony podniósł swoje niebieskie oczy. Czułam się tak jakby prześwietlał nimi moje ciało. Niespokojnie poruszyłam się , ale dalej uparcie patrzyłam mu w oczy. Nie ugnę się.

- Dzień dobry Panie Davis. Jestem... - Nie udało mi się dokończyć , bo mężczyzna przerwał mi swoim głębokim i niskim głosem.

- Lily Palmer , moja nowa osobista asystentka. - Kiwam głową potwierdzając. - Na biurku ma pani tablet z godzinami moich spotkań. Proszę się z nimi zapoznać i potwierdzić moje przybycie. Masz w nim również numery telefonów do nich. Obok niego leży służbowy telefon do Pani dyspozycji. Proszę sobie zapisać wszystkie potrzebne numery. Mam nadzieję , że szybko pani się dostosuje do pracy jako moja osobista asystentka. - Zakończył swój monolog wracając do wypełniania dokumentów. Wzięłam elektronikę z mebla i odblokowałam go. Zaczęłam wszystko sprawdzać i zapisywać potrzebne telefony. Gdy znowu się odezwał jego głos był jeszcze bardziej hipnotyzujący. - Proszę tak nie stać Panno Palmer , a usiąść na przeciwko mnie i zająć się pracą. - Spełniłam jego polecenie i usiadłam na wygodnym staro wyglądającym fotelu. Założyłam nogę na nogę i naciągnęłam na kolana czarną ołówkową spódnicę. Tak jak mówił , zajęłam się swoją pracą czyli potwierdzaniem jego przybycia na spotkania.

- Dzień dobry , nazywam się Lily Palmer i jestem osobistą asystentką Pana Davis'a. Dzwonię w sprawie spotkania. Pan Louis chce potwierdzić swoje przybycie na umówione spotkanie.. - I tak brzmiała każda moja rozmowa z sekretarkami potencjalnych partnerów mojego nowego szefa.

Po dwóch godzinach takiego dzwonienia , przede mną wylądowała filiżanka dobrze pachnącej herbaty. Podniosłam wzrok na mężczyznę. Stał obok biurka i przyglądał mi się. Gdy zauważył , że patrzę na niego uśmiechnął się kącikiem usta i pokazał głową na filiżankę..

- Proszę. Musisz być spragniona po tak długim czasie mówienia. - Odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu. Każdy zajmował się swoją pracą , więc było cicho przez większość czasu jak nie musiałam dzwonić potwierdzając spotkania. Podziękowałam kiwnięciem głowy i wzięłam w dłoń porcelanę z parującą cieczą.. Podmuchałam i upiłam łyk. Skąd wiedział ile słodzę ? - I jak smakuje Panno Palmer ?

- Jest wyborna Panie Davis. - Odpowiedziałam cichym lekko zachrypniętym głosem. Długie używanie go , dobrze nie wpływa na struny głosowe , gdy nie ma się nic do zwilżenia gardła.

- Pij moja droga. Dobrze się spisałaś , jak na pierwszy dzień pracy. - Powiedział i zajął swoje miejsce na przeciwko mnie. - Za 30 minut mam spotkanie z.... - Nie dałam mu dokończyć , bo weszłam mu w słowo.

- Z panem Bruksem. - Powiedziałam już normalnym tonem.

- Dokładnie. Ale na następny raz proszę mi nie przerywać. - To zdanie powiedział ostro. Speszyłam się na tak jawną dezaprobatę.

- P...Przepraszam. - Powiedziałam delikatnie się jąkając. Cholera.

- Nic się nie stało. Ważne , że to się już nie powtórzy. Bo nie powtórzy , prawda? - Spojrzał na mnie groźnie.

- Oczywiście. Nigdy. -Zapewniłam pospiesznie drżącym głosem. Chyba go zdenerwowałam.

- To dobrze. - Kiwnął głową z aprobatą. Spojrzał na zegarek. - Trzeba się zbierać. - Powiedział i wstał. Również to uczyniłam i podążyłam za nim do drzwi. Gdy wyszliśmy na korytarz udaliśmy się do windy. Wcisnął przycisk i czekaliśmy. Po minucie otworzyły się drzwi. Pan Davis przepuścił mnie przodem.. Co za dżentelmen. Pan Louis nacisnął na parter. Bez słowa zjechaliśmy. Gdy dotarliśmy , wyszliśmy z niej i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

- Aido jeśli ktoś będzie chciał się ze mną skontaktować , proszę przekierować ich do Panny Palmer. Numer masz w mailu , który do ciebie wysłałem. -Powiedział do swojej głównej sekretarki.

- Oczywiście Panie Davis'ie. - Odpowiedziała jak dla mnie za słodkim głosem. Wyszliśmy z firmy i skierowaliśmy się w stronę jego samochodu. Otworzył przede mną drzwi , a gdy wsiadłam zamknął za sobą i zapiął pasy.

- Zapnij pas Panno Palmer. - Odparł ostro. Zrobiłam jak mi kazał. Racja. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Zagryzłam wargę i spojrzałam na tablet.

- Czy coś się stało moja droga ? - Spytał. Spojrzałam na niego.

- Nie. Nic się nie stało. - Powiedziałam wracając wzrokiem na ekran. Rok temu moja starsza o 5 lat siostra zginęła w wypadku samochodowym. Potrącił ją pijany kierowca , który uciekł z miejsca zdarzenia. Złapali go , ale to życia Chloe nie zwróciło. Po jej śmierci zamknęłam się w sobie. Nie wychodziłam z pokoju przez jakiś czas. Ann z rodzicami i bratem martwili się o mnie. Moim przełomowym momentem w życiu, było dostanie tej o to pracy. Chciałam zmienić swoje dotychczasowe życie i mam nadzieję, że dzięki temu uda mi się to.

- Jesteś tego pewna ? Nie wyglądasz za dobrze. - Stwierdził. - Czy to przez śmierć twojej siostry ? - Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd wiedział ? - Trafiłem. Słyszałem o tej sprawie. Było o niej dość głośno. Przykro mi. - Powiedział i położył na moim kolanie dłoń. Spięłam się. Nikt mnie nigdy nie dotykał. Od jej śmierci. - Nie denerwuj się tak Panno Palmer. Nic Ci przecież nie zrobię. - Odparł z rozbawieniem. Spojrzałam w bok zawstydzona.

- Nie powinno być Panu przykro. W końcu nie znał jej pan. - Odpowiedziałam.

- Racja. - Zabrał rękę i wrócił spojrzeniem za okno.

Po 15 minutach dojechaliśmy do korporacji pana Bruksa. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę wejścia. Po dotarciu na 7 piętro udaliśmy się do gabinetu naszego potencjalnego partnera. Pan Davis zapukał i gdy usłyszeliśmy pozwolenie, weszliśmy. Pan Bruks, był starszym mężczyzną o już lekko przyprószonej siwizną brązowej czuprynie. Miał na sobie tak samo jak Louis garnitur. Wstał z swojego miejsca i podszedł do niego.

- Witam Panie Davis'ie. Miło mi pana poznać. - Podali sobie dłonie. Miał lekko zachrypnięty głos.

- Mi również Panie Bruks. - Odpowiedział i podeszli do biurka. Usiedli na przeciwko siebie. Stanęłam za fotelem mojego szefa trzymając w dłoniach teczkę z dokumentami, które dał mi przed wejściem do gabinetu. Wzrok pana Roberta spoczął na mnie.

- A kim jest pana piękna towarzyszka ? - Spytał.

- To jest moja nowa osobista asystentka Lily Palmer. - Odpowiedział spoglądając na mnie kątem oka. Skinęłam panu Bruksowi głową na powitanie.

- Miło mi pana poznać. - Powiedziałam obojętnie. Wolałam w tej pracy nie pokazywać emocji. To tylko obróci się przeciwko mnie. Przestali zwracać na mnie uwagę i zajęli się omawianiem współpracy. Słuchałam ich, by jak najwięcej zapamiętać w razie potrzeby. Gdy pan Davis wystawił w moją stronę dłoń, podałam mu teczkę. Podpisali dokumenty i wstali podając sobie dłoń na potwierdzenie umowy.

- Robienie z panem interesów to sama przyjemność. - Oświadczył Pan Bruks.

- Przyjemność po mojej stronie. - Odpowiedział mój szef. Spojrzał na mnie i skinął głową. Ten znak uznałam jako rozkaz wyjścia. Zwróciłam wzrok na bruneta i delikatnie się uśmiechnęłam.

- Miło było pana poznać. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy na różnych przyjęciach. - Oznajmiłam, a w myślach dodałam " Jeśli dalej będę jego asystentką. "

- Ależ oczywiście moja droga Lily. - Odparł mężczyzna z szczerym uśmiechem. Przemilczałam to, że zwrócił się do mnie po imieniu, a nie po nazwisku jak powinien powiedzieć. Zauważyłam kątem oka, że Panu Davis'owi również się to nie spodobało.

- Wychodzimy Lily. - Rozkazał Louis. On również ? Czyżby był zazdrosny ? Niemożliwe. W końcu nie znamy się tak długo, by przejść na "ty". Już miałam odpowiedzieć " Tak mój panie " jak to było w jednej z książek, które kiedyś czytałam, ale powstrzymałam się. Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam za nim do wyjścia z gabinetu, a później i z korporacji.

Gdy dotarliśmy do jego gabinetu w siedzibie DavisGroup, rozsiadł się na swoim miejscu. Spojrzałam na zegarek. Miał jeszcze godzinę do następnego spotkania. Zajęłam miejsce na przeciwko niego i zwróciłam wzrok na tablet w moich dłoniach.

- Ma pan jeszcze godzinę do spotkania z panem Parkerem. - Powiadomiłam go obojętnym głosem.

- Dobrze. Zrób nam coś do picia Lily. - Poprosił. Znowu. Znowu użył mojego imienia.

- Oczywiście. Ale proszę zwracać się do mnie po nazwisku. - Również poprosiłam i podeszłam do stolika, gdzie było wszystko do zrobienia herbaty jak i kawy.

- A nie lubisz jak ktoś zwraca się do ciebie po imieniu Panno Palmer ? Robertowi pozwoliłaś. - Zaznaczył.

- Bo nie wypadało mi zganić go za użycie jego. - Zauważyłam. W końcu. Kim byłam, by zwracać mu uwagę jak ma się do mnie zwracać. Był dużo wyżej ode mnie w hierarchii społecznej.

- Masz rację. Ale to nie oznacza, że podoba mi się to jak się do ciebie zwraca Panno Palmer. - Usłyszałam jak podchodzi do mnie i kładzie dłonie na blacie stolika przyszpilając mnie do niego. Wstrzymałam na chwilę oddech. Co on wyprawia ? Czułam jak zniża twarz do mojego ucha i zaciąga się moim zapachem. Słyszałam jak cicho mruczy, jakby podobało mu się to co czuje. Przeszły mnie dreszcze, gdy poczułam jak delikatnie dmucha w moją szyję. - Sądzę, że moglibyśmy przejść na "ty". - Gdy jego zachrypnięty głos dotarł do moich uszu myślałam, że zemdleję z wrażenia. Jak bardzo ten mężczyzna potrafi być pociągający ? Co powinnam zrobić w takim wypadku ? Spławić go ? A może pozwolić na używanie mojego imienia ? - Lily... Pozwól mi na siebie tak mówić. - Mówi wprost do mojego ucha, przez co przechodzą mnie dreszcze. Powinnam ? Przecież to mój pierwszy dzień pracy. Nie mogę pozwolić mu tak się do mnie zwracać.

- Dobrze, jeśli ty pozwolisz mi mówić do siebie Louis. - Więc czemu te słowa wyszły ze mnie tak gładko ? Czuję na swoim uchu jak się uśmiecha. Czyli zdaje sobie sprawę jak na mnie działa ? Cholera. Przeklinam w myślach. Mam wrażenie, że sprawiłam mu tym tylko samą przyjemność. Dociska do mnie swoje biodra, a ja czuję jak jego krocze idealnie pasuje do moich pośladków. Boże. Czemu nagle zrobiło mi się tak cholernie gorąco ? Czuję jak moje policzki delikatnie zabarwiają się na czerwono. Tą sytuację przerywa natarczywe pukanie do drzwi. Louis odskakuje ode mnie jak oparzony i poprawia się lekko. Uśmiecham się pod nosem zadowolona i gdy tylko elektryczny czajnik daje znać, że woda się zagotowała zalewam wrzątkiem torebki herbaty w dwóch kubkach. W tym samym czasie Davis pozwala wejść osobie przed gabinetem. Do środka wchodzi Aida, główna sekretarka.

- Panie Davis'ie pan Parker prosi o szybsze spotkanie. - Powiadomiła słodkim głosem, który wręcz doprowadza mnie do mdłości.

- Więc dlaczego nie przekierowałaś go do Panny Lily ? - Pyta zimnym głosem, jakby to co przed chwilą się między nami zdarzyło nie miało miejsca. Kobieta zmieszała się lekko i spuściła głowę w dół.

- P...Przepraszam. Z...Zapomniałam. - Wyjękuje kuląc się pod ostrym spojrzeniem jej szefa.

- Czy tak trudno zapamiętać jedno polecenie ? - Pyta tym samym tonem z nutą groźby.

- N...Nie. - Jąka się kobieta. Współczuję jej. Nawet ja skuliłabym się na ten ton i wzrok.

- Wyjdź Aido. Nie chce Cię puki co tu widzieć. - Rozkazuje władczo. To już nie jest ten sam głos co chwilę temu, gdy przyciskał mnie do stolika. Zielono-oka odwraca się w stronę wyjścia. - Lily, skontaktuj się z sekretarką pana Parker'a i spytaj jej dlaczego chce ze mną się widzieć wcześniej. - Mówi łagodnym głosem. Po ostrości nie ma już śladu.

- Oczywiście Louis'ie. - Odpowiadam i podchodzę po swój telefon. Widzę kątem oka jak Aida rzuca mi wściekłe spojrzenie. W myślach śmieję się rozbawiona. Rozumiem. Jest zazdrosna. Jej nie pozwolił zwracać się do siebie po imieniu. Plus dla mnie. Sięgam po urządzenie i wykręcam numer do korporacji pana Willa Parker'a. Odwracam się przodem do czarno-włosego i opieram się o biurko biodrem. Obserwuje mnie pożądliwym wzrokiem. Czyżbym ja Lily Palmer, spodobała się tak wielkiej rybie jak Louis Davis ?

- Dzień dobry dodzwonili się państwo do SilickGroup, w czym mogę pomóc ? - Słyszę uprzejmy głos sekretarki, więc całą swoją uwagę kieruję na rozmówcę olewając mężczyznę, który dalej mi się przygląda. Odgarniam pasemko rudych włosów za ucho.

- Dzień dobry, nazywam się Lily Palmer i jestem osobistą asystentką pana Davis'a. Dzwonię w sprawie nagłego przesunięcia spotkania. - Odpowiadam.

- Ah. Oczywiście. Bardzo panią przepraszam, ale panu Will'owi wypadło coś pilnego w godzinie spotkania z panem Louisem. Więc poprosił mnie, bym zadzwoniła do sekretarki DavisGroup i poprosiła o szybsze zobaczenie się. Ale jeśli jest to problem, mogę umówić pana Parker'a na inną datę. - Mówiła szybko. Boże, kobieto zwolnij, bo prawie Cię nie zrozumiałam. Spojrzałam na godzinę. Nie mogli się zobaczyć za te 45 minut ? Nigdy nie zrozumiem facetów. Zajrzałam na mój tablet do grafiku. Jeśli teraz Louis pójdzie spotkać się z Parker'em, będzie miał ponad 3 godziny wolnego. W tym czasie, będzie można pójść coś zjeść.

- Nie, to nie problem Panno.... - Zamilkłam sugestywnie.

- Adel. - Podpowiedziała niby uprzejmie. Jasne.

- Panno Adel. Pan Louis, będzie mógł spotkać się teraz z panem Will'em. Proszę się nas spodziewać za 20 minut. - Powiedziałam.

- Oczywiście. Dziękuję bardzo. Do widzenia.

- Do widzenia. - Rozłączyłam się. Spoglądam na mężczyznę i zagryzam wargę. - Niestety musimy już iść. Herbata może poczekać. Zgodziłam się na wcześniejsze spotkanie z nim. - Oznajmiłam.

- A dlaczego decydujesz o tym za mnie ? - Spytał. Uśmiechnęłam się.

- Bo jestem twoją asystentką Louis. Moim obowiązkiem jest dbanie o twoje interesy jak i zdrowie. A jakby nie spojrzeć później będziesz miał 3 godziny wolnego. Ten czas będzie idealny na zjedzenie czegoś w świętym spokoju w jakimś barze. - Odpowiedziałam spokojnie i biorąc telefon razem z tabletem, ruszyłam do wyjścia mijając czarno-włosego. Poczułam jak opuszkami palców przejeżdża po mojej skórze na szyi. Przeszły mnie nie kontrolowane dreszcze. Zatrzymałam się gwałtownie w pół kroku.

- Jeszcze Ci tego chyba nie mówiłem, ale... - Nachyla się nade mną i szepcze do ucha. -... Pięknie wyglądasz. - Dokańcza lekko przygryzając mój płatek. Lekki elektryczny impuls przechodzi przez moje ciało lokując się w podbrzuszu. Czuję jak moje policzki są całe czerwone. Do moich uszu dochodzi jego cichy chichot. - Słodko się rumienisz Panno Palmer. - Dopowiada i odchodzi w kierunku drzwi. Stoję jak wryta. Nie wiem co powiedzieć. On sobie ze mną pogrywa. Nie mogę do tego dopuścić. Więc odpowiadam. 

- Ty również dobrze dzisiaj wyglądasz Louis'ie. - Widzę jak zatrzymuje dłoń na klamce. Odwraca głowę w moją stronę, a jego niebieskie tęczówki ciemnieją. To chyba zły znak.

- Ja zawsze dobrze wyglądam Lily. Jeszcze się o tym przekonasz. - Mówi z cwaniackim uśmiechem i wychodzi z gabinetu. Cholera. Nie zadziałało, a odwróciło się przeciwko mnie. Pośpiesznie wyszłam za nim. Dogoniłam go dopiero przy drzwiach windy.

************************

Oto pierwszy rozdział... Mam nadzieję, że się wam spodoba i wreszcie nie będziecie się wstydzić napisać jakiś komentarz na ten temat. Oczekuję ich najbardziej, bo na prawdę jestem ciekawa waszej opinii i tego co wy sądzicie na ten temat. Wiem, że już opublikowałam większą część pierwszego rozdziału, ale musiałam jeśli ktoś jeszcze nie czytał moich innych książek.. Mam nadzieję, że doczekam się waszych komentarzy kochani. Do zobaczenia w innych książkach.. 

(Powinnam za nie długo coś napisać w 2 innych, które pisze o Diabolik Lovers)

Au revoir! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro