( 8 ) .
Rozdział Was zaskoczy ale myślę że będziecie zadowoleni go czytając.Zapraszam serdecznie.Czekam na komentarze.
Pozdrawiam.
Sabrina została wygoniona z sali,lekarz i pielęgniarki walczyły o życie pacjenta.
-Boże proszę nie zabieraj Marka,ocal go.Nie po to postawiłeś go na mojej drodze by teraz mi go zabrać.
Głośno płakała chowając twarz w swoich dłoniach,poczuła dotyk rąk.Gdy spojrzala zobaczyła pana Antka który od razu zrozumiał co się stało,podszedł do niej i przutulił ją do siebie.
-Ciii,wszystko będzie dobrze.
Po jakimś czasie wyszedł lekarz .
-Mogą państwo do niego wejść,teraz już jest wszystko dobrze.Musimy jeszcze przeprowadzić badania czy obrzęk zmniejsza się.
-Dziękuję za wszystko-Sabrina uścisnęła dłoń doktora który po chwili odszedł do innych pacjentów .
-Myślałam że go stracę,tak bardzo się bałam panie Antku.
-Dziecko,my wszyscy się martwimy o niego.Traktuję go jak syna a ciebie jak córkę.Widzę że bardzo ci na nim zależy,czy jesteś w nim zakochana?
-Na początku trudno było mi się do tego przyznać,jak tylko go poznałam coś drgnęło w moim sercu i ....
-Nie broń się przed tym uczuciem.-Ty i Marek zasługujecie na szczęście.
-Zrobię wszystko by był szczęśliwy ale najpierw musi się obudzić bym mogła z nim porozmawiać.
-Z pewnością tak będzie Sabrino.
Po paru dniach.
Dziadek wrócił do domu,siedzenie w domu i nic nie robienie bardzo go denerwowało. Sabrina zadbała by dużo odpoczywał i się regenerował.
Zatrudniła pielęgniarkę do opieki nad dziadkiem by podawała leki i go pilnowała.Dziadek kłócił się z nią o to ale postawiła na swoim i musiał ją słuchać.Obowiązki spadły na pracowników rancza na czas nieobecności Marka.
Pan Antek kontrolował pracowników i pomagał jak tylko potrafił.
Dziewczyna codziennie była w szpitalu i siedziała przy Marku,jego stan poprawiał się,obrzęk mózgu się zmniejszał jednak nadal był w śpiączce.Lekarze mówili że za pare dni go wybudzą.
Sabrina złożyła donos na policji,nikt nie chciał przyjąć zgłoszenia.Nawet policja bała się Leona,nie uwierzyli że jest zabójcą.
Parę kobiet widziało dziewczynę jak wychodzi z komisariatu ,zaczepiły Sabrine.
-Niech pani uważa na Leona on jest zdolny do wszystkiego.
-Nie boję się go-powiedziała choć cała drżała w środku ze strachu.
-Wszędzie ma swoich ludzi,spójrz w lewo.
-Skoro policja nie chce pomóc to sama z nim pogadam.
-Niemasz szans,zabije cię.
-Zobaczymy.-Jutro o 13 pod starym dębem-powiedziała do stojącego mężczyzny po czym odeszła zostawiając zdziwione kobiety.
Miała opracowany plan który postanowiła zrealizować,pan Antek nie był zadowolony słuchając co zamierza zrobić.
Następnego dnia Sabrina dotarła w umówione miejsce,Leon był punktualny podchodząc do niej.
-Witaj ślicznotko,miło mi cię widzieć,zabawimy się?
-Nie poto się z tobą spotkałam.Oddam ci pieniądze i będziemy kwita.
-Pieniędzy mam dosyć,wiem że Marek mi ich nie odda skoro już jest trupem,nieźle go załatwiłem-zaśmiał się podchodząc coraz bliżej do niej.
-Stój,nie zbliżaj się.
-Nic nie możesz mi zrobić,wezmę to co chcę a ty będziesz moja.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Przyznasz się do wszystkiego.
-Nie wyznam ci że zabiłem sąsiada i księdza a także zgwałciłem kobietę.Policja nie m a ze mną szans,to ja mam ich w garści.Płace im za milczenie i żyje jak chce i ....
Nie zdążył dokończyć gdy zza furgonetki wybiegli uzbrojeni policjanci celując do Leona.
-Ty suko,nic mi nie zrobią.
-Wszystko nagrałam na telefon-wyciągnęła z kieszeni pokazując urządzenie.
-Zabije cię-próbował szarpać się gdy policjant zakuł go w kajdanki.
-Dziękuję za pomoc,cieszę się że pan pomógł i przyjechał-powiedziała do kapitana ze swego miasta.
-Zajmiemy się tym człowiekiem i jego kolegami,również policjanci zostaną ukarani i wyciągnięmy odpowiednie konsekwencje.
Po paru dniach schwytano,,kolegów,,Leona którzy tak samo jak i on odpowiedzą za popełnione zbrodnie i zostaną osądzeni w innym stanie .
Policjantów wymieniono na nowych i wprowadzono nowe rządy.Sabrina odetchnęła z ulgą że jeden koszmar skończył się,teraz tylko czekała aż Marka wybudzą .
Razem z dziadkiem,panem Antkiem i jego rodziną pojechali do szpitala.Czekali pod drzwiami aż lekarz pozwoli im wejść,po chwili zobaczyli wychodzącego lekarza.
-Zapraszam,możecie wejść ale pojedynczo.-Najpierw narzeczona-wszyscy spojrzeli zdziwieni patrząc na doktora.
-Tak,tak narzeczona pierwsza-porozmawiamy o tym Sabrino -szepnął w jej ucho pan Antoni.
Sabrina bała się czy ją pozna, podeszła do łóżka na którym leżał.
-Sabrino...-powiedział ochrypłym głosem.
-Nic nie mów,już nigdy Cię nie zostawię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro