( 7 ) .
Pogotowie przyjechało po 10 minutach,dziewczyna cały czas płakała gdy zabierali go do szpitala.
-Zobaczysz że wyjdzie z tego,Marek jest silny.
-Martwię się o niego,najpierw dziadek teraz on.
-Wszystko będzie dobrze,jedziemy do szpitala -powiedział pan Antek.
Gdy dotarli na miejsce,w rejestracji udzielono im informacjii gdzie został przewieziony młody człowiek.Pan Antek powiadomił swoją rodzinę którzy po jakimś czasie znaleźli się w szpitalu.
-Co z nim?-zapytała Klaudia podchodząc do ojca.
-Operują go,idź do Sabriny bo ona najbardziej to wszystko przeżywa.
Po około dwóch godzinach wyszedł lekarz,pan Antek podszedł do niego pytając o jego zdrowie.
-Pacjent ma obrzęk mózgu i liczne złamania kości,zaraz przewieziony zostanie na oddział IOM.
-Czy z tego wyjdzie?
-Rokowania są pomyślne ale najbliższe godziny będą decydujące.
-Dziękuję za informację-Czy możemy go zobaczyć?
-Dziś to niemożliwe,pacjent jest nieprzytomny.
Proszę zostawić swój numer telefonu i porozmawiać z lekarzem prowadzącym.
Starszy człowiek jeszcze raz podziękował lekarzowi,usiadł obok Sabriny widząc w jej oczach ból i łzy.
-Sabrino jedziemy do domu-potrząsnął za jej ramiona by wreszcie się ocknęła.
-Co z nim?
-Wyjdzie z tego,jutro przyjedziemy rano.
-No dobrze choć wolałabym zostać by go zobaczyć .
-Wiem dziecko a teraz zabieramy cię do nas,nie możesz wrócić do siebie .
-Ale....
-Nie jesteś tam bezpieczna,ten człowiek może wrócić.
Gdy dojechali do domu Klaudia zabrała ją do swojego pokoju,dziewczyny długo rozmawiały ze sobą.
Klaudia pozwoliła wypłakać się w jej ramionach.
-To wszystko przezemnie,to ja powinnam tam leżeć a nie on.
-Nie mów tak,to nie twoja wina.Nikt nie ma prawa krzywdzić drugiego człowieka,niestety Leon to drań i zabójca.
-Zabije go jak Marek umrze-powiedziała ze złością.
-Leon ma wiele na sumieniu ale prawo go omija.
-Ja jestem prawnikiem i mu nie odpuszczę.Mam zamiar wpakować go do wiezienia.
-Nie wiem czy to ci się uda-ludzie nie będą gadać,za bardzo się boją.
-Spróbuję może znajdzie się osoba która ze mną porozmawia?
-Wątpię ale próbuj może ci się uda.
Sabrina nie spała całą noc,zwlekła się z łóżka ledwo żywa.Ubrała te same rzeczy i ruszyła do szpitala.Znalazła się pod drzwiami oddziału na którym leżał Marek.
-Przepraszam,przyszłam do narzeczonego-powiedziała do pielęgniarki wychodzącej z oddziału.
-O kogo chodzi?
-Marek Radosny trafił tu wczoraj,czy mogę wejść do niego?
-Nadal jest nieprzytomny,proszę ubrać fartuch ochronny i wejść na chwilę .
-Dziękuję .
Gdy tylko weszła na salę w jej oczach od razu zebrały się łzy,usiadła na krześle patrząc na mężczyznę.Głowę miał zabandażowaną,wyglądał tak spokojnie jakby spał-zamknięte oczy oraz liczne siniaki i zadrapania mówiły jej co innego.Respirator oddychał za niego pompując tlen,kable podłączone do monitora pokazywały pracę serca oraz inne parametry życiowe.
Połamane obie ręce i prawa noga też nie wyglądały najlepiej.
-Proszę wróć do mnie szybko,nie mogę cię stracić-wstała i pocałowała go w spierzchnięte usta.-Po chwili maszyna zaczęła głośno piszczeć......
Ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro