Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

( 4 ) .

Marek był zły widząc mężczyznę w domu,nie spodziewał się że tak szybko przyjdzie po pieniądze.Wolał z nim nie zadzierać jednak gdy tylko zobaczył co chce zrobić Sabrinie wściekł się i obił mu gębę.Wiedział że następnym razem musi oddać dług,tylko skąd?
Sabrina im mniej wie tym lepiej,to jego problem i będzie musiał sam sobie z tym poradzić.Nie musi wiedzieć że pożyczył sporo kasy by móc utrzymać zwierzęta i ranczo.
Nawet pan Edward nic o tym nie wie i nigdy  się o tym nie dowie zwłaszcza gdy leży chory w szpitalu .

Sabrina wróciła ubrana w czerwoną sukienkę  na ramiączkach i sandałach w tym samym kolorze,Marek nie mógł przestać patrzeć na nią .
-Jestem gotowa -powiedziała rumieniąc się.
-A ja nie ,wezmę szybki prysznic i zaraz będę.

Po paru minutach wyszedł ubrany w czarne jeansy i koszule w tym samym kolorze.Włosy jeszcze mokre zaczesał do tyłu i z uśmiechem na twarzy podszedł do Sabriny.

-Teraz jestem gotowy -wziął ją pod rękę a do jej płuc dotarł zapach perfum bijących od jego ciała.

Zbliżając się do samochodu czuli lekki podmuch wiatru który działał kojąco na ich ciała.
-Chciałbym żebyś nie mówiła dziadkowi co się wydarzyło,niech zostanie to między nami .
-Chce o tym zapomnieć ,jego zdrowie  jest najważniejsze.
-Dobrze-  zapnij pasy,zobaczysz co moja lalunia potrafi .
-Tak nazywasz swój samochód-zaśmiała się.
-Nie mam dziewczyny więc tylko ona mi została-spojrzał głęboko w jej oczy powodując jeszcze większy czerwień na jej twarzy .

Ruszyli z piskiem opon ,po 10 minutach byli już na miejscu.
Witając się z pielęgniarką weszli do sali na której leżał starszy człowiek.

-Czekałem na was ,pięknie razem wyglądacie .
-Dziadku jak się czujesz ?-zapytała wnuczka.
-Lekarz mówi że wyjdę za tydzień tylko muszę się oszczędzać.
-Będę twoją pielęgniarką ,będziesz brał leki i zero stresu .
-Dobrze,na wszystko się zgadzam-podejdź i uściskaj mnie.-A jak idzie praca Marku -dajesz radę?
-Niech pan się niczym nie martwi-wszystko pod kontrolą,ma pan wypoczywać.
-Dziękuję że jesteście,gdyby nie wy poddał bym się -jeszcze nie jestem taki stary by odejść z tego świata,chce doczekać  wnuków-spojrzał na Marka.
-To my już pójdziemy,przyjdziemy jutro.-Dobranoc panu.
-Pa dziadku.
-Pa kochani.

-Dlaczego tak szybko wyszliśmy chciałam jeszcze posiedzieć przy nim?
-Dziadek jest zmęczony  ,widziałaś że rozmowa go męczy.
-Masz rację ,jednak nic na to nie poradzę że chcę spędzać z nim każdą chwilę.
-Sabrino czasu wam nie zabraknie,jest już późno muszę wstać wcześnie.
-Masz rację,sama ledwo żyje.

Gdy znaleźli się w domu Sabrina zdała sobie że nie ma gdzie spać.
-Mamy problem-dlaczego w moim dawnym pokoju jest rupieciarnia ?
-Nie miałem czasu posprzątać więc przeniosłem się do tego obok.
-To gdzie ja mam spać?-pozostaje mi tylko kanapa w salonie.
-Ty zajmujesz mój pokój a ja idę na dół.
-Nie ma mowy,jestem gościem a ty musisz wstać wypoczęty.
-To może śpijmy razem,łóżko jest dość duże.
-Ok ale trzymaj się swojej połowy.
-Dobrze-nie dotknę Cię piękna.

Gdy zgasło światło Sabrina weszła pod ciepłą kołdrę zdejmując szlafrok,po chwili poczuła jak łóżko ugina się z drugiej strony.
-Marku chciałabym jutro zrobić zakupy bo nic nie ma do jedzenia.
-Dobrze zostawię ci pieniądze i przyśle Klaudie by poszła na bazar.
-Nie mogę tego zrobić sama?
-Nie ,nie chce byś wychodziła z domu .Zaczekasz na mnie jak wrócę ok?
-Dobrze wedle rozkazu.
-Śpij już,dobranoc.
-Wzajemnie.

Krótki i nudny,jeśli są błędy to poprawię.
Miłego dnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro