Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

( 2 ) .

Pakowanie skończyła późnym wieczorem zupełnie zapominając o jedzeniu,dopiero głośne burczenie w brzuchu przypomniało jej że od rana nie miała nic w ustach.
Wyciągnęła z lodówki zapiekankę z mięsem i po podgrzaniu jej w mikrofali przystąpiła do konsumpcjii.

Następnie wykonała telefon by kupić bilet na pociąg do Zastrajanowa a z tamtąd parę kilometrów i będzie na miejscu.
Został jej jeszcze telefon by powiadomić że przyjeżdża.

Wykręciła numer który do niej dzwonił i czekała na sygnał, po chwili odezwał się w słuchawce głos mężczyzny.
-Marek Radosny słucham
-Dobry wieczór dzwonił pan dziś do mnie w sprawie dziadka.
-Nie spodziewałem że tak szybko pani zadzwoni ,kiedy pani będzie?
-Przyjadę jutro ,nic mnie tu nie trzyma .Im szybciej będę tym lepiej.Prosze po mnie wyjechać,będę w Zastrajanowie ok 14.30.
-Jak panią poznam ,pani....?
-Sabrina jestem,będę w zielonej sukience.
-Dobrze to do jutra.
-Dobranoc-odpowiedziała.

Wzięła szybki prysznic i zmęczona szybko zasnęła.

Rano o godz.7.00  obudził ją dźwięk budzika.Szybko wstała wykonując poranną toaletę ,zjadła bułkę z żółtym serem popijając zieloną herbatą i po zapakowaniu bagażu do taksówki pojechała na Dworzec Kolejowy.

Denerwowała się bo pociąg miał 15 minutowe opóźnienie,gdy wreszcie przyjechał wsiadła do niego i przez te parę godzin  które ją czekały zagłębiła się w lekturze swojej ulubionej książki,,Dziennik Bridget Jones,,.

Nawet nie wiedziała kiedy zajechała,wysiadła by rozprostować kości i wlokąc duży bagaż czekała na swój transport.
Wszyscy pasażerowie już dawno opuścili peron a ona została sama rozglądając się wokół.

Po jakimś czasie usłyszała za swoimi plecami głos mężczyzny
-Pani Sabrino ,przepraszam za spóźnienie,samochód nie chciał...

Gdy tylko odwróciła się mężczyzna zaniemówił,zobaczył piękną dziewczynę z rudymi włosami i brązowymi oczami ,zielona sukienka podkreślała jej karnacje i dodawała jej uroku.

-Proszę dać bagaż i wsiadać do mojego rumaka-powiedział pieszczotliwie o swoim samochodzie.
-Dzięki jestem trochę zmęczona i jeszcze ten upał.
-Niestety nic nie poradzimy,lato w pełni.
-Panie Marku czy z moim dziadkiem jest naprawdę źle?
-Mówmy sobie po imieniu Sabrino -Myślę że powinnaś porozmawiać z dziadkiem bo ja nic ci nie powiem.
-Nic nie rozumiem.

Przez całą drogę do rancza nie rozmawiali,Sabrina ukratkiem spoglądała na Marka i bardzo jej się podobał.
Pociągła twarz i oczy otoczone wianuszkiem czarnych rzęs i te seksowne usta które bardzo ją  pociągały.
Widać że ciężka praca dobrze wpłynęła na jego sylwetkę,masywne ramiona i te duże ręce które mogły wiele,miała niegrzeczne  myśli związane z nim.

Otrząsnęła się ze swoich myśli i skupiła się na drodze.
Gdy dotarli na miejsce,zobaczyła nie to samo ranczo.Nowo pobudowana stodoła ,ogromne ogrodzenia w których znajdowały się konie  i bydło.
Było czysto ,jedynie rąk do pracy brakowało co dało się zauważyć.
Dwóch starszych mężczyzn wyszło  ze stodoły witając przyjezdnych.

-Dzień dobry ,witamy serdecznie.
-Dziękuję,wiele lat temu tu byłam jako mała dziewczynka i dużo się zmieniło .Wykonaliście kawał dobrej roboty.
-To głównie zasługa Marka pracuje od rana do wieczora tak że nie ma czasu na randki-uśmiechnął się pod nosem.
-Wujku już nic więcej nie mów .

-Sabrino może najpierw się odświeżysz zanim pojedziemy do szpitala?-spojrzał na nią tak że zarumieniła się.
-Wypije tylko coś zimnego i możemy jechać-wachlowała się ręką jakby to miało jej pomóc ugasić żar który czuła w swoim ciele.
-Miło było was poznać-powiedziała do mężczyzn kierując się w stronę domu.
-Wzajemnie -odpowiedzieli i skupili się ponownie na swojej pracy.

Sabrina wreszcie dotarła  na miejsce.Teraz czeka ją rozmowa z dziadkiem która zaskoczy dziewczynę.
Zapraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro