Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❀I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania przyznać, że czuje rozkosz ❀




ROZDZIAŁ SPECJALNY








~ * ♕ * ~

Drogi czytelniku!
Rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych...
Czytasz na własną odpowiedzialność i dla swojej własnej przyjemności!


~ * ♕ * ~






Męska dłoń sunęła po smukłym kobiecym udzie. Na jasnej skórze stopniowo uwidaczniało się napięcie w postaci gęsiej skórki. Dłoń przestała się poruszać. Zacisnęła się. Mężczyzna przesunął się skórzanym fotelu ku jego brzegowi. Siedząca na blacie biurka kobieta, także poprawiła swoją pozycję, przesuwając się w głąb mebla.

Madara przez pewien czas przypatrywał się [Imię]. Kobieta ubrana była w jasnoróżową sukienkę, której dopełniał szarawy żakiet oraz srebrna biżuteria. Mężczyzna wyciągnął dłoń, w której zamknął delikatny naszyjnik. Przez pewien czas przyglądał się zatopionym w srebrze kryształom, ostatecznie stracił on zainteresowanie przedmiotem, pozwalając mu swobodnie upaść.
Stracił cierpliwość. Zerwał się z miejsca. Skórzany fotel odjechał na kilka centymetrów. Całkowicie nad nią górował.
- [Imię] nawet nie wiesz jak długo czekałem na tę chwilę – jego melodyjny głos wypełnił pomieszczenie.
Kobieta długo nie odpowiadała. Błądziła wzorkiem, unikając jego spojrzenia. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Uśmiechnęła się.
- Madara-senpai, tęskniłam za tobą – wyszeptała w końcu.

Cisze pomieszczenia zakłócało skrzypienie mebla, mieszające się z cichymi pomrukami i przerywanym oddechem. Wdzierające się światło zachodzącego słońca oświetlało stertę bezładnie rozrzuconych ubrań. Madara nachylał się na znajomą z danych lat, ruszając przy tym biodrami. Ze wzorkiem godnym drapieżnika śledził, jak jego ofiara stara się stłumić kolejny jęk. Przestał się ruszać. Napawał się widokiem.

Drobne, delikatne kobiece ciało wciąż znajdowało się na drewnianym meblu. Pozbawiona odzieży, stanowiło największe trofeum Uchihy. To on wypełniał przestrzeń pomiędzy jej udami, które co jakiś czas nieznacznie drżały. To jego krople potu upadały na płaski brzuch. Jego język pieścił jeszcze niedawno jej jędrne piersi, ale nim do tego doszło, drażnił nim szyję kobiety oraz płatki jej uszu. To na jego karku pisarka umieściła swoje dłonie, co jakiś czas przecinając skórę Madary paznokciami.

Wpił się w jej usta. Kobieta nie pozostawał dłużna. Oddawała pocałunek. Wyprostowała się, tym samym sprawiając, że nabrzmiały członek Uchihy opuścił jej ciało. Nie przeszkadzało mu to tak długo, jak długo kobieta starała się pogłębić pocałunek. Jednak to, że ona próbowała przejąć inicjatywę, nie było dopuszczalne przez dłuższy czas. Oh, nie. Nie przy ich pierwszym stosunku, kiedy to on jasno i wyraźnie musiał zaznaczyć swoją pozycję.

Poderwał się, podnosząc ją wraz ze sobą. Kobieta wtuliła się w jego ciało i przymknęła oczy. On zmierzał w stronę skórzanej kanapy, co jakiś czas muskając płatek ucha [kolor]włosej. W końcu ułożył jej filigranowe ciało. Kobieta patrzyła na niego wzorkiem pełnym zdziwienia, kiedy on wciąż pozostawał w bezruchu. Podziwiał ją. Napawał się tą chwilą. Pragnął zapamiętać ją najdłużej jak to tylko możliwe.

Klęknął. Rozłożył jej nogi. Nie protestowała. Była jego i wiedziała to. Zaczął powoli, jakby bał się, że lada moment może ją spłoszyć. Złożył pocałunek na jej brzuchu. Jeden. Drugi. Trzeci. Dłonie zamknęły w sobie kształtne piersi. Swobodne i wolno uciskał je. W tym samym czasie jego język zaczął swój taniec, wirując po całej jej kobiecości. Zadrżała. Język stopniowo przyśpieszał w swym tańcu. Spił to, co do tej pory znaczyło o tym, jaki stopień rozkoszy osiągnęła [Imię]. To mu nie wystarczyło. Jego gesty stawały się gwałtowniejsze. Palne drażniły sutki. Ściskał je. Pocierał o nie palcami. Pociągał za nie.

Kobieta wyginała się przed nim w rozkoszy. Czuł, że zaraz nadejdzie moment, w którym jego ukochana osiągnie szczyt. Podniósł wzrok. Widział, jak przygryza wargi, jak nerwowo rusza głową, jakby walczyła sama ze sobą, jak przymknęła oczy.

Doszła. Dyszała ciężko. Kilkukrotnie powtórzyła jego imię.

- [Imię] to dopiero początek – mówił, podnosząc się z puchatego dywanu – dopiero teraz pokażę ci, czym jest prawdziwa przyjemność – dokończył, wchodząc w nią.

Paznokcie [kolor]okiej raz po raz wbijały się w skórę Uchihy. On sam poruszał się tak wolno, jak tylko mógł, chcąc przedłużać ten moment. Po paru minutach wyjął członka z [Imię]. Jednym sprawnym ruchem nakłonił ją, by odwróciła się do niego tyłem. Ponownie wszedł w nią. Tym razem trzymając jej gęste włosy w dłoni. Kobieta mocno odchyliła głowę, w wyniku szarpnięć.
I ta pozycja nie stała się końcową.

Madara chcąc, pokazać swojej wybrance, jak wspaniałym jest kochankiem, postanowił zakończyć wszystko, w taki sposób, by patrzeć w jej oczy. Dlatego też czując, że jego sperma już wkrótce wypełni [Imię], posadził ją sobie na kolanach. Poruszał się szybko, gwałtownie. Ona, także starała się poruszać wedle narzuconego rytmu, jednak nie potrafiła za nim nadążyć. Wbiła paznokcie w uda Uchihy. On przyśpieszył.

Doszedł, wypełniając ją.

- Madra – pusta kobiety rozchyliły się. Nie potrafiła jednak wydusić z siebie nic więcej niż jego imię.
Uchiha zamknął jej kruche ciało w silnym ucisku, nie opuszczając jej. Szukał odpowiednich słów, którym podkreśli swoją pozycję w życiu [Nazwisko]. Słowa te musiały być wypełnione patosem, a jednocześnie proste, tak by nie przerazić kobiety.

Otworzył usta. I już miał wygłosić swój monolog, kiedy za drzwiami rozległ się przeraźliwy huk. Do jego uszu zaczął docierać okropny dźwięk. Dźwięk, który znał i który do niedawna towarzyszył mu niemal każdego dnia.

- Uchiha! – dudnił głos w jego głowie – Uchiha! Jak śmiesz się nazywać redaktorem naczelnym, robiąc sobie durne drzemki w pracy!

Madara był zdezorientowany. Wszystko to, co jeszcze niedawno tworzyło najcudowniejszą w jego życiu scenerie, runęło w gruzach. Może nie tyle runęło, a raczej zostało pozbawione wszystkich istotnych detali. Zniknęły rozrzucone ubrania. Wszystkie dokumenty i papiery, które zostały zrzucone z biurka, jakby w czarodziejski sposób zostały ponownie uporządkowane. Brakowało truskawkowego wina, którym raczył [Imię], gdy ta pojawiła się w jego biurze. Nie było też śladu samej kobiety, w powietrzu nie można było wyczuć nawet jej perfum.

Zamiast tego Madara odczuwał woń męskich perfum. Perfum należących do stojącego przed jego biurkiem Tobiramy, który w dłoni trzymał pokaźnych rozmiarów segregator.
- Przeklęty Senju – wydusił.
- Słucham? To ja zasypiam w pracy?
- Twoja bezczelność nie zna granic.
- Nie ma zamiaru też mieścić się w tym gabinecie, więc wydaj mi materiały, które mam zanieść do drukarni. Widok twojej gęby nie jest niczym przyjemnym zwłaszcza w tym stanie.
- Zabieraj to i wynoś się!

Madara został sam. Wstał. Ekspres do kawy poinformował go, że za dwie minuty będzie mógł cieszyć się smakiem ulubionej kawy.
- Cholerny dupek...


✄----------------



Drogi czytelniku, jest to pierwszy tego typu twór spod mojej ręki, zatem przepraszam jeśli nie udało mi się spełnić Twoich oczekiwań.


❀❀❀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro