Rozdział II
Minęło już kilka dni od pogrzebu, a ja dopiero zaczynam oswajać się z tą wiadomością.
Wstałam po godzinie dziewiątej, we wtorek. Tak, chodzę na studia, ale w :piątek, sobotę i niedzielę. Nie było wyboru co do studiów stacjonarnych czy niestacjonarnych . Po prostu były te i już. Koniec. Wracając. Wstałam i przeciągnęłam się. Zwykle o tej godzinie. Usłyszałam rozmowę rodziców dobiegającą zza ściany. Bałam się co mogę usłyszeć, ale to było silniejsze ode mnie . Przyłożyłam prawą rękę do ściany i jedno ucho. Nasłuchiwałam. Wychwyciłam parę słów i wyrazów. To co usłyszałam było bolesne. Życie, czy aż tak mnie nienawidzisz? - pomyślałam, a w oczach poczułam łzy.
Jak mama mogła wyjść za takiego dupka? Ona jest wspaniałą kobietą. On na nią nie zasługuje. Po moim policzku spłynęła samotna łza, ale nie ryczałam. Miałam kamienną twarz. Zauważyłam, że zamiatanie emocji pod dywan, choć niebezpieczne, pomaga. Nie ukazujesz słabości przed samą sobą. Każdy z nas ma swoją maskę. Moja zaczęła zakładać się jeszcze częściej i rzadko kiedy jej na sobie nie mam. Przestałam nad nią panować. Położyłam się z powrotem, bo usłyszałam kroki na korytarzu. Udawałam, że śpię. Uchyliłam delikatnie oko, tak żeby tego ktoś nie zauważył. Mama. Była czerwona na twarzy i miała zaszklone oczy. Ona na prawdę, go kochała, a on to wykorzystał. Szybko z powrotem zamknęłam oczy i zasnęłam.
Kiedy obudziłam się już na dobre, było już po 13. Przeciągnęłam się i ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Później założyłam swoje czarne leginsy, biały top z czarnym krzyżem i granatowe, flanelowe skarpetki. Włosy spięłam wysoko, dużą spinką i zeszłam na dół. Mama siedziała w salonie z komputerem na kolanach, a taty nigdzie nie widziałam.
- Cześć. - przywitałam się, a po chwili usłyszałam ciche przywitanie.
Ruszyłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z nutellą. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Znalazłam pracę w kawiarni, ale zaczynam dopiero za godzinę. Popiłam śniadanie szklanką wody i wróciłam do siebie.
Usiadłam na łóżku i włączyłam muzykę, na słuchawkach na maximum. Akurat leciała, jedna z moich ulubionych piosenek autorstwa Hollywood Undead, czyli "Dead Bite!". Czasami mogłam całe dnie leżeć w łóżku i słuchać muzyki tego typu. To było kojące.
Usłyszałam dzwonek. Wyłączyłam budzik i zegarek i przebrałam się. Ubrałam czarne dżinsy, granatową bluzkę z czaszką i czarne trampki. Włosy związałam w kłosa i przerzuciłam go sobie przez ramię. Gotowa, zbiegłam na dół i ruszyłam do wiatrołapu. Narzuciłam na siebie jeszcze skórę i ruszyłam do garażu. Wsiadłam na motor i pojechałam do pracy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, te rozdziały będą miały jakieś 300-500 słów, ale na więcej chyba nie ma co liczyć :/ Dobra, to było na tyle. Pa! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro