Rozdział 3. Stara przyjaciółka.
/Wiktor/
Minął tydzień od kąt powiedziałem z Anną o tym, że będziemy brali ślub. Nowy zgodził się na bycie moim świadkiem. Zaś jego koleżanka zostanie świadkową Ani. Zosia i Tomek wzięli ślub. Obecnie siedzę w kawiarni z Anią i ustalamy wszystko na temat ślubu. Listę gości mamy już. Data ślubu też wybrana.
-O, a może lilie?- Zapytała się Ania z uśmiechem pokazując mi zdjęcie.
-Aniu ślub za dwa tygodnie. Mamy dużo czasu.- Powiedziałem biorąc na łyżeczkę kawałek ciasta czekoladowego. Jednak przerwało nam to, że przyszedł Piotrek i powiedział, że mamy wezwanie. Od razu poszedłem z nim do karetki gdzie czekał już Nowy. Po dotarciu na miejsce zauważyłem policyjny radiowóz.- Piotrek, Nowy sprzęt.- Powiedziałem wysiadając z karetki. Podszedłem do policjanta stojącego przy plastikowym worku.- Cześć. Co się stało?- Spytałem się policjanta.
-Cześć. Jakiś facet zadźgał mężczyznę na śmierć. Kobieta jest tyko w szoku ale lepiej ją zbadać. Dla pewności.- Powiedział policjant kiedy spojrzałem na dziewczynę siedzącej niedaleko karetki. Byli przy niej Piotrek i Nowy. Podszedłem do nich.- Co z panią Piotrek?- Spytałem się.
-Akcja serca przyspieszone, ciśnienie podwyższone, a cukier trochę niski. Podałem jej jeszcze relanium, a Nowy pobiegł do sklepu po coś słodkiego dla kobiety.- Powiedział Piotrek kiedy wrócił Nowy. Gabryś dał kobiecie czekoladę którą zaczęła jeść powoli. Nagle zorientowałem się, że to moja stara znajoma z liceum.
-Marta?- Spytałem się zaskoczony, a kobieta spojrzała na mnie.
-Wiktor?- Powiedziała zaskoczona kiedy usiadłem obok niej.
-Tak to ja.- Powiedziałem, a Marta zdjęła z palca pierścionek.
-K-Kamil mi go dał. Mieliśmy brać ślub za tydzień.- Powiedziała chowając pierścionek do torebki. Następnie poszedłem do tego całego Kamila i wypisałem akt zgonu. Po czym poszedłem do karetki gdzie na noszach leżała Marta. Piotrek odpalił silnik i ruszyliśmy.- Jak tam u ciebie i Eli?- Zapytała się Marta, a ja wszystko jej opowiedziałem. W szpitalu zajęła się nią Górska, a ja poszedłem do Ani.
-Kim jest ta cała Marta?- Spytała się, a ja spojrzałem na Piotrka.
-To była moja stara znajoma z liceum. Jej narzeczony zginą.- Powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Rozumiem. Po prostu w gazetach piszą o jakimś mordercy który zabija osoby które mają się pobrać.- Powiedziała Anna, a ja ją przytuliłem.
-Złapią go. Nie martw się kochanie. Będzie dobrze.- Powiedziałem dalej przytulając Anię głaszcząc ją po głowie. Po czasie wyruszyłem na kolejne wezwanie. Niestety nasz pacjent zmarł. Był to mój kolega ze szkolnej ławki. Kacper. Po czasie na miejsce przyjechała jego narzeczona. Było mi źle widząc kolejną parę która została rozdzielona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro