26.
Kilka dni po przebudzeniu Kuba mógł spokojnie wrócić do siebie do mieszkania i zacząć swoją bardzo długą przerwę od skoków. Na początku starałam się spędzać z nim każdą wolną chwilę, jednak przyszedł moment, kiedy musiałam wrócić na uczelnie, a Wolny zaczął się ode mnie coraz bardziej odsuwać. Siedziałam na uczelni i rozmawiałam z koleżanką, kiedy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się powoli i z zaskoczeniem ujrzałam twarz Ewy.
-Magdaa! Do kiedy masz te zajęcia? - Blondynka uśmiechnęła się do mnie szeroko, obejmując przy tym moje ciało.
-Właśnie skończyłam i zaraz miałam się zbierać, ale co ty tu robisz? - Spytałam zaskoczona spoglądając na dziewczynę, która tylko tajemniczo się uśmiechnęła. Nie powiedziała nic więcej i chwytając moją dłoń ruszyła w stronę wyjścia z uczelni. Na zewnątrz czekał zaparkowany samochód, w którym siedziała Marta z Dawidem oraz Kamilem przez co cicho się zaśmiałam.
-Miałaś się dowiedzieć, kiedy kończy, a nie uprowadzać ją w trakcie zajęć. - Stoch podniósł się z fotela po czym objął mnie na powitanie, pokazując przy tym język Ewie, która zaśmiała się głośno. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu i zanim się zorientowałam wyjechaliśmy spod mojej uczelni. W zawrotnym tempie mijaliśmy uliczki Wrocławia, a już niespełna dziesięć minut później znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem.
-Idź spakuj najważniejsze rzeczy i szybko do nas wracaj bo długa droga przed nami. - Tym razem Marta posłała mi tajemniczy uśmiech przez co poczułam się kompletnie zagubiona. O co chodzi w tym wszystkim? Co oni znowu wymyślili?
-Tylko się nie grzeb, sprężaj swoje szanowne cztery litery. - Dawid poruszał zabawnie brwiami przez co tylko się zaśmiałam po czym wysiadłam z auta. Od razu uderzyła we mnie fala chłodnego powietrza przez co szczelniej opatuliłam się szalem. W mojej głowie panował kompletny mętlik jednak nie miałam żadnego wyboru, oprócz wykonania tego co mi kazali. Zaraz przed moim mieszkaniem natknęłam się na Kasie przez co głośno wciągnęłam powietrze. Od jej wizyty w szpitalu nie widywałyśmy się za często, a nawet jak już do tego dochodziło to szybko schodziłam jej z drogi. Czułam się cholernie dziwnie z myślą, że była mojego chłopaka mieszka zaraz nade mną i jeszcze niespełna dwa tygodnie temu śmiało bym powiedziała, że się z nią przyjaźnie.
-Magda poczekaj, możemy porozmawiać? - Jej głos zabrzmiał tuż nad moim uchem przez co wzdrygnęłam się lekko. Niepewnie odwróciłam się w jej stronę, a kiedy napotkałam jej stalowy wzrok po prostu mnie zmroziło.
-Nie wydaje mi się, abyśmy miały o czym rozmawiać, Kasia. - Odpowiedziałam pośpiesznie i chciałam przejść przez próg jednak nie pozwoliła mi na to zamykając drzwi od mojego mieszkania przed nosem.
-Chce tylko, żebyś wiedziała, że nie mam zamiaru psuć twojego związku z Kubą. - Blondynka posłała mi sztuczny uśmiech przez co prychnęłam pod nosem. W szpitalu wyglądało to z lekka inaczej.
-Po prostu martwię się o niego, to musi być ogromny cios, kiedy dwa lata temu zerwał więzadła obwiniał się o to i cholernie źle zniósł tą przymusową przerwę od skoków, bardzo też ucierpiało na tym jego zdrowie psychiczne i boje się, że teraz będzie tak samo. Izolował się ode mnie i swoich przyjaciół, ciągle wzbudzał jakieś kłótnie, a później wieczorami wypłakiwał się w moje ramie, odpychał mnie i stał się oschły, a kiedy wszystko zaczęło się u niego normować, ja nie byłam w stanie być z nim dłużej, po prostu mnie to przerosło, ale mam nadzieję, że z tobą będzie inaczej. - Po tych słowach po prostu ruszyła na górę, a ja prawie zapomniałam jak się oddycha. Czy to możliwe, że z nami będzie tak samo? Że będzie mnie odpychał od siebie? Wypuściłam gwałtownie powietrze i błyskawicznie weszłam do domu. Od razu wyjęłam z szafy torbę oraz ciuchy na kilka dni, które mogą mi się przydać. Spakowałam również kosmetyki oraz kilka innych przydatnych rzeczy i miałam już wychodzić, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Podeszłam do torebki, wyjęłam z niej urządzenie i od razu kliknęłam zieloną słuchawkę.
-Madzia, czy wiesz czemu, Kamil kazał mi się spakować i pozbierać? - Szczęśliwy głos Kuby w słuchawce spowodował, że odetchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się lekko.
-Nie mam pojęcia, co oni kombinują, mi też kazali się się spakować. - Odpowiedziałam wracając do otwartej walizki, do której wrzucałam przypadkowe rzeczy. Chłopak westchnął cicho i momentalnie poczułam, że ton jego głosu się zmienia.
-Przepraszam cię za wczoraj, kochanie, nie powinienem się tak unosić. - Wyszeptał z wyczuwalnym żalem w głosie przez co odetchnęłam z ulgą. Nie byłam na niego zła, mimo wczorajszej kłótni. Wiedziałam, że jest mu teraz ciężko i nie miałam zamiaru być kolejnym powodem jego złego samopoczucia.
-Nie musisz przepraszać, Kuba, pakuj się, a ja wracam do nich na dół i myślę, że niedługo będziemy u ciebie. - Westchnęłam z przekonaniem, a później rozłączyłam się i gotowa ruszyłam do wyjścia z mieszkania.
***
-Gdzie my właściwie jedziemy? - Spytałam pół godziny później, kiedy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, aby zatankować samochód do pełna. Dziewczyny zaśmiały się, ale nic mi nie odpowiedziały przez co coraz bardziej zaczęłam się denerwować. W tym samym momencie na stacji pojawił się czarny samochód Piotrka, który zaparkował tuż przy nas, a później wysiadł z niego Kuba podtrzymując się Żyły. Wyskoczyłam jak poparzona z samochodu i od razu do nich podbiegłam.
-Cześć kochanie. - Kuba uśmiechnął się szeroko, a ja nie czekając na jego reakcje mocno się w niego wtuliłam. Chłopak zachwiał się mocno i gdyby nie Piotrek, który go podtrzymał pewnie wylądowalibyśmy na ziemi.
-Jak się czujesz? - Spytałam spoglądając na niego niepewnie, na co on tylko pochylił się i delikatnie złączył ze sobą nasze usta. Smakował miętą i czymś czego nie umiałam rozpoznać jednak nie był to taki pocałunek jak zawsze. Był pusty? Szybki i kompletnie bez uczuciowy. Może zaczynałam wpadać w panikę jednak wyraźnie czułam, że coś się zmienia, a nie wiedziałam jak mogę temu zapobiec.
-Jest oki, Madzia, nie panikuj. - Wyszeptał po chwili odsuwając się przy tym ode mnie kawałek. Od razu znaleźli się wokół niego wszyscy i z wielkimi uśmiechami zaczęli się z nim witać, a on wydawał się być naprawdę szczęśliwy. Może faktycznie wyolbrzymiam?
-Skoro już są wszyscy myślę, że mogę wam jasno powiedzieć, jedziemy do zakopanego na kilka dni i szczerze mam nadzieję, że wszystko wyjdzie, tak jak to zaplanowałyśmy. - Ewa uśmiechnęła się do Marty, a później objęła Kamila dłonią i spojrzała na nas jakby sprawdzała nasze reakcje. Widziałam po minach wszystkich, że byli z tego zadowoleni, jednak ja miałam co do tego wyjazdu bardzo złe przeczucie. I miałam tylko nadzieję, że okażę się tylko złym przeczuciem, niczym więcej. Nawet nie przypuszczałam wtedy jak dużo się tam zmieni.
Jestem po długiej przerwie, dziś będzie dzień, w którym każda z moich książek będzie mieć rozdział także bądzcie czujni! Nie wiem jak wy, ale ja kompletnie nie mogę ogarnąć tego, że to już koniec, oczywiście decyzja dobra, ale jak bolesna dla nas... Nie zostaje mi nic innego jak powiedzieć do zobaczenia niedługo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro