Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24.

Siedziałam jak struta na kanapie czekając na Piotrka i starałam się nie myśleć o tym, że z Kubą jest źle. Mimo to nie mogłam ani na sekundę wyrzucić tego z głowy. Z oddali dobiegał do mnie krzyk rodziców oraz Pawła, który za mnie chciał im wytłumaczyć całą historię.

-Jak mogłaś być tak głupia, Magda?! Jak mogłaś związać się ze skoczkiem narciarskim? Miałaś wyjechać do Wrocławia, żeby się uczyć, a nie podrywać chłopaków! Poza tym jak mozesz myśleć, że będzie cię kochał i będzie ci wierny? Nie będziesz go widziała prawie w ogóle kilka miesięcy w roku, a on na pewno nie będzie patrzył na to, że czekasz na niego w domu. - Ojciec nagle szarpnął mnie za ramię przez co odruchowo cofnęłam się do tyłu.

-Nie znasz go, tato! Wiem, że nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił, poza tym sezon już sie zaczął, a jakoś znajdował dla mnie czas. - Wyszeptałam cicho nie odrywając wzroku od jego ciemnych oczu.

-Słucham? To od jak dawna wy jesteście razem? I na kogo tak czekasz do cholery? - Widziałam po jego twarzy, że był bardziej niż wściekły i ostatkami sił hamował się, przed zrobieniem mi krzywdy.

-Czekam na przyjaciela, który pojeździe ze mną do Kuby, a razem jesteśmy od miesiąca. - Odpowiedziałam pewnie. Nie chciałam sie bać jednak jego wzrok powodował, że na moim ciele pojawiła sie gęsia skórka.

-Nigdzie nie pojedziesz! Zostajesz w domu! Są święta, a twoje miejsce jest przy rodzinie. - Warknął tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wzięłam głęboki oddech, a po moich policzkach na nowo zaczęły spływać łzy.

-Moje miejsce teraz jest przy Kubie. - Wyszeptałam pół głosem i w tym samym momencie usłyszałam dźwięk gasnącego silnika. Podniosłam się z kanapy i już miałam biec w kierunku drzwi, kiedy poczułam mocny uścisk na ramieniu.

-Jeżeli wyjdziesz przez te cholerne drzwi teraz, to możesz już nie wracać. - Jego głos i pusty wzrok spowodował, że przestałam sie powstrzymywać i zaczęłam głośno wyć z rozpaczy.

-Przestań Adam! Madzia ma prawo jechać do niego, ty to samo zrobiłbyś dla nas. - Mama spojrzała na ojca rozczarowana, a mi posłała lekki uśmiech.

-Biegnij skarbie, a jak dojedziecie i bedziesz wiedziała coś więcej o jego stanie to napisz do mnie. - Kobieta mocno mnir objęła przez vo poczułam się zupełnie bezpieczna i szczęśliwa.

-Dziękuję mamo. - Wyszeptałam do jej ucha, a następnie chwyciłam swoją torebkę, narzuciłam na siebie płaszcz i wybiegłam z domu. Od razu rzuciło mi sie w oczy piękne, sportowe audi. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i bez słowa wsiadłam do środka, a Piotrek w tym momencie odpalił silnik i odjechał spod mojego domu z piskiem opon.

***

-Nie martw sie, Madzia, będzie dobrze. - Piotrek z całej siły próbował dodać mi otuchy jednak żadne jego słowa nie mogły zmienić stanu, w którym się znalazłam. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Teraz liczył się tylko Kuba i jego zdrowie.

-Musi być. - Westchnęłam zrezygnowana wtulając się mocniej w fotel. Za szybą sypał mocny śnieg przez co widoczność na drodze była ograniczona i jeszcze kilka godzin temu ucieszyłabym się z takiego obrotu sprawy, jednak teraz, kiedy musiałam jechać na drugi koniec kraju i liczyła się każda minuta jedyne czego chciałam, to żeby przestał padać.

-Czemu mama Kuby mi nie powiedziała? Dlaczego chciała to ukryć? - Spytałam po chwili zdenerwowanym głosem. Skoczek spojrzał na mnie smętnym wzrokiem po czym cicho westchnął. Miałam wrażenie, że on wie coś, czego nie chce mi powiedzieć i z każdą sekundą coraz bardziej się w tym utwierdzałam.

-Mama Kuby nie chciała cię martwić, chciała żebyś spędziła święta z rodziną i... - Jego głos nagle się załamał i po prostu zamilkł. Niezręczna cisza trwała przez kilkanaście minut i żadne z nas nie chciało jej przerywać. Bałam  się tego co mogłam od niego usłyszeć, dlatego póki co wolałam napawać się tą cholernie niezręczną ciszą.

-Mama Wolnego nie chciała, żebyś była przy nim gdy się obudzi. - Wyszeptał po chwili, a mnie kompletnie zamurowało. Otworzyłam usta ze zdziwieniem i zaczęłam spoglądać na jego twarz. 

-Ale przecież wydawała się taka miła, ja nic nie rozumiem. - Westchnęłam zagubionym głosem. Nie mogłam uwierzyć w to, że mogła nie chcieć, abym przy nim była. Dlaczego miało by jej to przeszkadzać? Po co miałaby udawać, że mnie lubi skoro było by inaczej? A z drugiej strony Piotrek nie miał żadnego powodu aby mnie okłamywać. 

-Jak tylko wyjechałaś zadzwoniła do byłej Kuby i ściągnęła ją do szpitala. - Po jego słowach poczułam się jakbym dostała właśnie w twarz. Była mojego chłopaka siedziała przy nim dzisiaj cały dzień, a ja nie miałam o tym pojęcia.

-Wcale nie jest z nim dużo gorzej, prawda? Powiedziałeś to, żebym szybko się zebrała? - Spytałam niepewnie poprawiając włosy, które opadły mi na czoło. Skoczek podrapał się nerwowo dłonią po karku i mocno wypuścił powietrze. To znaczyło więcej niż wszystkie jego słowa wyjaśnień.

-Wiem, że nie powinienem cię tak straszyć, ale wszyscy doszliśmy do wniosku, że jak Kuba się obudzi wolałby zobaczyć ciebie nie swoją byłą. - Piotrek posłał mi przepraszające spojrzenie na co tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem. Z jednej strony ogarnęła mnie cholerna ulga ponieważ wiedziałam, że nic nie zagraża życiu Kuby, z drugiej natomiast rósł we mnie gniew i rozgoryczenie.

-Piotrek pokłóciłam się z rodzicami i prawie zjechałam na zawał po twoim telefonie, uwierz mi, że gdybyś powiedział mi to co teraz również bym z tobą pojechała, ale dużo spokojniejsza. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie bałam się, że go stracę. - Wyszeptałam po chwili walcząc ze łzami, które cisnęły mi się do oczu. Dopiero teraz zaczęły do mnie docierać słowa chłopaka. Dlaczego Wolny nigdy nie opowiedział mi o swojej byłej? Dlaczego tak bardzo unikał tematu swojej rodziny? 

-Obiecuję, że nigdy więcej tak cię nie okłamie, nie w tak ważnej sprawie. - Chłopak uśmiechnął się co po dłuższej chwili postanowiłam odwzajemnić i w tym momencie jego telefon zaczął wibrować. 

-Muszę odebrać, przepraszam. - Westchnął i bez żadnego zastanowienia odebrał urządzenie. Słyszałam jego podniesiony ton głosu i wiedziałam, że rozmowa nie należy do przyjemnych jednak nie chciałam się wtrącać dlatego oparłam głowę o szybę i zaczęłam podziwiać widoki za oknem. Nagle również moje urządzenie zaczęło wibrować. Wyjęłam go bardzo szybko z torebki i od razu zauważyłam kilka nieodebranych połączeń oraz wiadomości. Kliknęłam w pierwszą z nich i potarłam twarz dłońmi.

Od Ewa Sztosss
Mała mam nadzieję, że już do nas jedziesz i nie jesteś bardzo zła!


W pierwszej myśli chciałam zignorować tą wiadomość, jednak nie mogłam tego zrobić. Wiedziałam, że zrobiły to dla mnie. Dla mnie i mojej przyszłości z Kubą. 


Do Ewa Sztosss
Już jedziemy, niedługo będę :) 


Przejrzałam pozostałe wiadomości po czym zablokowałam telefon i przymknęłam powieki, aby choć na chwilę wyciszyć swoje myśli. To będzie bardzo ciężkie kilka godzin.


***

W kilka minut dobiegłam na właściwe piętro i już od korytarza słyszałam krzyki moich przyjaciół. 

-Madzia w końcu jesteś! - Ewa rzuciła mi się na szyję i mocno się przytuliła co chętnie odwzajemniłam obejmując ją jeszcze mocniej. Po jej słowach wszyscy zwrócili się w naszą stronę i na zdecydowanej większości twarzy pojawił się wyraz ulgi. 

-Madzia? Co ty tu robisz? Miałaś być przy rodzicach? - Mama mojego chłopaka przybrała na twarz sztuczny uśmiech przez co cicho prychnęłam i pokręciłam z niedowierzaniem głową. 

-A pani miała napisać do mnie jak tylko się coś zmieni w jego stanie zdrowia, a nie ściągać tutaj byłą Kuby. - Warknęłam chłodnym głosem. Nie obchodziło mnie to co ona sobie już teraz pomyśli, nie mogłam uwierzyć w to, że chciała mi zrobić takie świństwo. Że chciała zrobić coś  takiego własnemu synowi. 

-Nic nie rozumiesz kochana, on prędzej czy później wróci do Kasi, zawsze do niej wraca i nie chciałam żebyś cierpiała i robiła sobie zgubną nadzieję. - Jej głos wywołał kolejną falę krzyków wśród moich znajomych, a ja nie mogłam się nawet ruszyć. Słowa, które powiedziała odbijały się echem w mojej głowie. Już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszałam za mną znajomy głos. 

-Przyniosłam wodę tak jak chciała... Madzia? Co ty tutaj robisz? - Spoglądałam na blondynkę z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy jednak ona nie pozostawała mi dłużna. 

-O to samo mogłabym spytać ciebie. - Wyszeptałam cicho obserwując każdy ruch dziewczyny.

-To wy się znacie? - Mama Kuby spojrzała na mnie rozbawiona, a ja czułam jakby zaczynało brakować mi powietrza. To nie mogła być prawda. 

-Nawet bardzo dobrze, mieszkamy obok siebie.

Jestem z kolejnym rozdziałem, który miał pojawic się na weekendzie ale miałam lekkie osunięcie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro