10.
Rano obudziłam się z szerokim uśmiechem na twarzy. Ostrożnie otworzyłam oczy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie leżę już na kanapie, gdzie wczoraj zasnęłam tylko w moim łóżku. Przetarłam twarz dłońmi i uniosłam się na łokciach do pozycji pół siedzącej, aby móc lepiej rozejrzeć się po pomieszczeniu. Te same ściany i meble oraz ten sam bałagan, ale jak do jasnej cholery się tu znalazłam skoro wczoraj razem z Kubą zasnęłam na sofie?
Niewiele myśląc podniosłam się z łóżka i ubierając na siebie pierwszą lepszą bluzę zbiegłam na dół. Już od schodów słyszałam radosny głos Kuby dobiegający z kuchni przez co mimowolnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a serce nieznacznie przyśpieszyło swoje bicie. Na palcach podeszłam do drzwi i tak cicho jak umiałam oparłam się o ich framugę. Mój wzrok od razu zatrzymał się na sylwetce skoczka, który stał przy blacie i nucił coś cicho pod nosem poruszając przy tym biodrami. Wyglądał tak uroczo i dziecinnie, że nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu wychodzącego z moich ust.
-Nie ładnie tak podglądać. - Kuba odwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy co od razu odwzajemniłam, po czym weszłam w głąb pomieszczenia zajmując miejsce na jednym z krzesełek barowych.
-Nie podglądałam, po prostu obudziło mnie wycie i przestraszyłam się, że coś sobie upuściłeś na stopę więc przyszłam. - Wystawiłam język w jego stronę, a później poprawiłam włosy, które opadły mi na czoło. Odruchowo spojrzałam na zegar wiszący naprzeciwko wejścia i z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie ma jeszcze nawet ósmej rano.
-Wycie? Wypraszam sobie moja solówka My heart will go on brzmiała lepiej niż oryginał. - Brunet niespodziewanie znalazł się tuż przy mnie i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować ucałował moje czoło, stawiając przy tym przede mną kubek z gorącą cieczą. Od razu chwyciłam go w dłonie i uniosłam do wysokości mojej twarzy, nie minęła nawet sekunda, kiedy do moich nozdrzy dotarł piękny zapach czekolady.
-Zgodzę się, ale tylko dlatego, że zrobiłeś mi moją ulubioną. gorącą czekoladę. - Wyszeptałam pół głosem nie odrywając wzroku od jego pięknych, zielonych oczu, w których widziałam radość, rozbawienie i coś czego nie potrafiłam zdefiniować. Czułam jego spokojny oddech na moim policzku i chociaż mój umysł podpowiadał mi, abym się od niego odsunęła nie potrafiłam tego zrobić. Wiedziałam, że nie powinnam chcieć niczego więcej niż jego przyjaźni, nawet ona była czymś niewyobrażalnym dla mnie, ale kiedy brunet znajdował się tak blisko nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Jedna dłoń chłopaka delikatnie dotknęła mojego policzka przez co moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Od tej dziwnej sytuacji uratował mnie dzwonek do drzwi. Odskoczyłam od skoczka jak poparzona i szybko pobiegłem w kierunku wejścia do mojego mieszkania. Z rozmachem otworzyłam drzwi, a kiedy zauważyłam kto za nimi stoi stanęłam zdezorientowana.
-Paweł, co ty tutaj robisz? - Spytałam ze łzami w oczach rzucając się na brata, który cicho się zaśmiał i mocno mnie do siebie przytulił.
-Wpadłem Cię odwiedzić, ale chyba nie będziemy rozmawiać przez drzwi. - Blondyn odsunął mnie od siebie i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować wszedł do środka. Stałam przez chwilę na korytarzu uśmiechając się szeroko, kiedy przypomniałam sobie o bardzo istotnym szczególe.
-Paweł poczekaj, nie możesz tam wejść bo...
Kiedy wpadłam do kuchni zauważyłam jak mój brat wpatruje się z niedowierzaniem w nie mniej zaskoczonego Kubę.
-Chłopaki poznajcie się, Kuba to jest mój brat Paweł, braciszku to jest mój znajomy Kuba - Stanęłam pomiędzy nimi i uśmiechnęłam się szczerze do zestresowanego skoczka, który głośno westchnął uśmiechając się nerwowo. Przez chwilę wpatrywali się na siebie w milczeniu i kiedy zaczęłam spodziewać się najgorszego Paweł wyciągnął dłoń w kierunku bruneta, który natychmiast odwzajemnił jego gest. Odetchnęłam z ulgą po czym oparłam głowę o ramię skoczka.
- To dosyć zabawne, ale wyglądasz jak jeden z polskich skoczków narciarskich.
***
- Na dzisiaj to wszystko, widzimy się na następnych zajęciach już w poniedziałek. - Wykładowca poprawił okulary, które opadły mu na nos i zanim zdążył dodać coś więcej w całej sali zrobił się ogromny hałas. Spakowałam wszystkie moje rzeczy, przerzuciłam torbe przez ramie i z cichym westcnieniem ruszyłam w stronę wyjścia z auli. Nie doszłam jednak nawet do drzwi, kiedy poczułam jak ktoś przerzuca swoją rękę przez moje ramię.
-Ale te zajęcia były nudne, nie uważasz, że dobrze było by się teraz jakoś rozerwać Madziuchna! - Wiktor spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami przez co prychnęłam pod nosem i tak szybko jak mogłam odtrąciłam jego rękę.
- Na pewno nie z Tobą, Wojtuś. - Wyszeptałam zwycięsko i puszczając do niego oczko przyspieszyłam kroku. Nie cierpiałam tego chłopaka i chyba nikt w całym moim życiu tak mnie nie zdenerwował jak on.
-Magda poczekaj, hej zwolnij maleńka. - Dłoń szatyna mocno przytrzymała moje ramię przez co mimowolnie się zatrzymałam. Syknęłam z bólu, a później wyrwałam się z jego uścisku.
-Jeszcze raz mnie dotkniesz bez mojego pozwolenia to ci odgryze te rękę, rozumiesz? - Warknęłam wściekle, a przechodzący obok nas studenci odwracali się, aby zobaczyć co sie dzieje, ale nie obchodziło mnie to.
-Spokojnie mała, nie chce wojny z Tobą, chce się po prostu z Tobą umówić. - Włosy chłopaka opadły mu na czoło, a on ciągle wpatrywał się w moją twarz przez co zaczęłam się czuć niekomfortowo.
-Ale ja nie chce się umawiać z Tobą i lepiej to sobie zapamiętaj, Wiktor. - Wyszeptałam cicho klepiąc go po ramieniu, a później odetchnęłam głęboko i tak szybko jak mogłam udałam się do wyjścia.
-Teraz jak wiem, że znasz jednak moje imie będę próbował dalej. - Zaśmiał się do mnie na co pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-W takim razie powodzenia Adam! - Odkrzyknęłam do niego i z uśmiechem zadowolenia wyszłam na zewnątrz, z oddali słysząc tylko jego stłumiony śmiech. Magda dwa, Wiktor zero.
***
- Jak było na uczelni? - Paweł uśmiechnął się do mnie, kiedy usiadłam na miejscu pasażera. Zapięłam pasy bezpieczeństwa, a torebkę rzuciłam na tylne siedzenie i dopiero wtedy przywitałam się z bratem szybkim całusem w policzek.
-Było w porządku, uwielbiam te zajęcia, ale są trochę męczące. - Wyszeptałam cicho opierając głowę o szybę. Jechaliśmy w absolutnej ciszy, której nikt z nas nie chciał przerywać. Nie potrzebowałam rozmowy z nim, wystarczyła mi sama obecność brata, aby czuć błogi spokój. Przyjemną chwilę spokoju przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie wyjęłam telefon z kieszeni spodni, szybko bo odblokowałam i kliknęłam w ikonkę wiadomości.
Od Kuba ;)
Potrzebuje twojej pomocy
Wracam do was po chwilowej przerwie ❤
Miłej nocy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro