Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♥1♥

  Zadzwonił już dzwonek, a Gon nadal trzymał język za zębami, co zaczynało wprawiać Killue w niepokój. Może już sobie odpuścił ten już dawno nieśmieszny żart. Bo w końcu, ile razy można dla śmiechu mówić komuś, że się go kocha. Zoldyck już tym rzygał.

Po zmianie butów skierował się wraz z przyjacielem w stronę domów. Szli w ciszy, co jeszcze bardziej budowało w białowłosym napięcie. Bał się tego, że przełomowy moment nadejdzie, kiedy najmniej się będzie tego spodziewał.

– Killua... – Przerwał ciszę zielonowłosy, wyrywając przyjaciela z zamyśleń – Chodźmy na plac zabaw.

– Co? – Odpowiedział zdziwiony.

– Plac zabaw! – wskazał palcem na park.

– Nie jesteśmy za starzy, by się bawić w piaskownicy?

– Nigdy nie jest się za starym na dobrą zabawę! – Odpowiedział.

– Niech ci już będzie... – Westchnął. Z nim nie opłaca się kłócić. Killua nie miał zamiaru marnować na niego energii. I tak by na jedno wyszło.

Chłopak ucieszony, niczym dziecko pobiegł przodem. A czasu trochę tam spędzili. Głównie na kręceniu się na karuzeli, aż któryś nie zwymiotuje. Gon ma naprawdę mocny żołądek.

– Killua... – Zaczął rozmowę podczas chwilowego odpoczynku przed drugą rundą na huśtawkach. Na jego twarz wstąpił uśmiech – Kocham cię.

– Zamknij się...– Odpowiedział zażenowany. Jednak sobie nie odpuścił.

                                                                                       ***
14 luty – Święto zakochanych. Jeden z najgorszych dni w roku. I to nie tak, że Killua nie był popularny. Wręcz przeciwnie. Za bardzo popularny.

Nie jest to najgorsze święto spowodowane całymi worami kartek, w większości w kształcie serca, z czego pół od pewnego pana, tylko przez to, że jest on jak wrzód na tyłku. Chodzi za nim cały dzień, wieszając mu się na ramionach.

– Ki-llu-a! – powiedział Gon, rzucając mu się na szyje, uprzednio zakradając się zza jego pleców – Zostań moją walentynką ♥!

Chłopak westchnął w odpowiedzi.

– Ki-llu-a! – Nie miał zamiaru się poddać – Prooooszę!

– Odczep się! – warknął już podirytowany.

– Czy to znaczy, że masz kogoś, kto ci się podoba? – Jego ton zdawał się być zmartwiony. Killua zawsze był pod wrażeniem, jak zielonowłosy potrafi władać swoimi uczuciami.

– Może mam, co ci do tego? – spojrzał na niego kątem oka.

– Kim ona jest?! – Uniósł się – Znaczy... To raczej dobrze...

Było widać to doskonale. Gona coś gryzło. uchylił głowę, wbijając wzrok w podłogę. Minę też miał niemrawą.

– Masz kogoś, kto mógłby zająć mo-

– Nie mam nikogo takiego... – westchnął.

Teraz to wyglądało, jakby Freecssowi wróciła radość z życia. Ponownie zawiesił się przyjacielowi na ramionach.

– To dobrze! Teraz możesz zostać moją walentynką!

– Nie odpuścisz, póki się nie zgodzę, czyż nie tak? – W odpowiedzi błyskawicznie oraz energicznie przytaknął – Pamiętaj, że to dla świętego spokoju... Tak będę twoją walentynką...

***********

Jest i fanfik oraz od razu zawiadamiam. Nie planuje, by był on jakoś szczególnie długi. Coś koło 3-4 rozdziały, a drugi rozdział będzie dwa razy dłuższy od tego. Mam nadzieję, że się przyjmie.

                                                                                                      ~Aki


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro