Ciężka decyzja
***Wojtek***
Tak, jak obstawiałem, Diana już po paru dniach spuściła z tonu i przestała się na nas obrażać. Chociaż... te parę cichych dni, które nam zafundowała, nie były łatwe. Nie mówiła prawie w ogóle. Zupełnie jakby była w szoku albo miała PTSD. Głos zabierała tylko wtedy, kiedy uznawała to za absolutnie konieczne. Kiedy prosiła nas o pomoc w czymś lub chciała wiedzieć, kiedy Amelia wróci ze szpitala.
A potem- jak ręką odjął- zapytała, czy obejrzymy z nią ,,Harry'ego Pottera". Jak na ogół nie lubię wracać do konkretnego filmu, tak tę serię mogę katować na okrągło.
Dalej oboje z Amelią plujemy sobie w brodę, że potraktowaliśmy ją w ten sposób. Owszem, moglibyśmy zrzucić ten fakap na karb naszego młodego wieku i tego, że tak naprawdę nie wiemy jeszcze o życiu zbyt dużo. Ale tak byłoby najłatwiej. Tak może powiedzieć w sumie każdy.
Tu trzeba po prostu przyznać, że koncertowo spaliliśmy tę sprawę. I nie ma dla nas usprawiedliwienia. Ktoś pewnie mógłby powiedzieć, że chcieliśmy ją tym kłamstwem chronić. I może jest w tym trochę prawdy. Ale należałoby też chyba przyjrzeć się drugiej stronie medalu. A ona jest z kolei taka, że niezależnie od wieku, nikt z nas nie lubi, kiedy się go robi w konia.
Kiedy małej zdarzyło się przegiąć z tekstami, ciężko było nam nawet zwracać jej uwagę. Bo ciężko ustawiać kogoś do pionu, kiedy się wie, że ta osoba ma rację, prawda? Poczuła się skrzywdzona, miała pretensje. I nie były one bezzasadne. Miała do nich prawo, z którego skorzystała i trudno się temu dziwić.
***
Amelka wchodzi do mieszkania i już od progu widzę, że coś się wydarzyło.
- Ktoś umarł? - pytam, mitygując się po chwili, że ten do bólu czarny humor może być bardzo nie na miejscu.
- Nie. Ale sytuacja i tak jest trudna - odpowiada, ale wiem, że to dopiero preludium do tego, co tak naprawdę chce mi przekazać. Siada obok mnie na kanapie i odkłada dalej książkę, którą zamknąłem, kiedy tylko weszła.
- Co się dzieje?
- Być może wrócimy na Dolny Śląsk. Tyle że nie do Wrocławia, a do Lubina.
- Niech zgadnę, dalej się o ciebie biją?
- Nie...profesor Zembala mnie grzecznie poprosił. Powiedział, że byłoby mu ogromnie miło mieć mnie u siebie.
- I co mu powiedziałaś?
- Coś w stylu: ,,Słuchaj, Michał, pomyślę i dam znać za jakiś czas"- śmieje się.
- Jesteście na ,,ty"?
- Kazał mi! Ale...tak poważnie, co o tym myślisz?
- Nie wiem jeszcze. Musimy się porządnie zastanowić. A ty, chciałabyś?
- Byłoby fajnie. W końcu ofertę pracy od syna Mariana Zembali nie dostaje się chyba codziennie, nie? Mając w CV nazwisko jego i Religi, miałabym pracę wszędzie, gdzie bym poszła.
- Serio? Tylko to cię interesuje? Żeby sobie móc kolejne nazwisko wpisać w papiery? Tego się po tobie nie spodziewałem...
- Co? Naprawdę, tak o mnie myślisz? Że tylko o renomę tu chodzi? No wielkie, kurwa, dzięki.
- To nie tak...
- Co: nie tak? Przecież ty właśnie w ten sposób myślisz!
***
- Mogę wejść?
- A czego chcesz?
- Przeprosić...
- Teraz? Najpierw się myśli, potem się dopiero mówi. Nie odwrotnie.
- Przepraszam.
Z głośnym łupnięciem zamyka książkę dotyczącą kardiochirurgii dziecięcej i patrzy na mnie, jakbym gadał o najnudniejszej rzeczy, o jakiej tylko było można.
- Jak chcesz powiedzieć więcej, dawaj. Bo jak zaraz wrócę do czytania, skończę dopiero rano.
- Co dziś robiłaś w pracy? Jakieś trudne przypadki?
- Raczej nie. Ale miałam takiego bardzo, bardzo miłego pacjenta. Pan chwilę po sześćdziesiątce. Przyjechał z Poznania, bo o mnie słyszał. Poleży sobie u nas trochę, bo wymaga pewnego zabiegu.
- Gadasz z pacjentami?
- Jasne. Nie umiałabym chyba tylko tak do kogoś wejść i za sekundę wyjść.
- Z tym panem też porozmawiałaś?
- Tak. Wyszłam cholernie wzruszona.
- Czemu?
- Bo co chwilę podkreślał, że jest strasznie dumny ze swoich dzieci. Że syn jest prokuratorem w Krakowie, a córka właśnie zaczęła studiować matematykę na Jagiellonce. Prosił, żebym go szybko wyleczyła, bo on bardzo chciałby im to jeszcze powiedzieć - ociera łzy.
- Co jest?
- Nic. Doszło do mnie, że niewiele jest osób, od których słyszałam coś podobnego...
Hej!
Oto rozdział:)
Stwierdziłam, że było za spokojnie, więc ponownie podgrzewam atmosferę;)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba<3
Do następnego!
P.
PS. Jeszcze nie kończymy tej książki, ale od jakiegoś miesiąca chodzi za mną pomysł na spin off tej serii, opowiadający o Gabi i Michale. Konkretnie ich znajomości, związku i...tego, co im się przytrafiło. Chcielibyście coś takiego przeczytać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro