Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Głupie marzenie

***Wojtek***


Czy boję się tego,jak zmieni się nasze życie po pojawieniu się dziecka? Bardzo. A w zasadzie nie przerażają mnie same te zmiany,tylko to,że nie będę mógł pomóc Amelii na tyle,na ile ona będzie tego potrzebować.A przez kilka pierwszych tygodni będzie potrzebowała pomocy w najprostszych czynnościach jak chociażby wstanie z łóżka.To dobijające. Wiedzieć,że nie może się pomóc komuś,kogo się kocha.Fakt,przyjadą moi rodzice,ale i tak jest mi tak jakoś... przykro. Boli mnie,że to nie ja będę jej wtedy we wszystkim pomagać. Owszem,mamy z Amelią taką niepisaną umowę,że pomagam jej przy rzeczach,które wymagają ode mnie używania jedynie rąk.Ale za pół roku ta nasza umowa może nie wystarczyć. 


***


-Byłaś kiedyś w górach?-pytam Amelię,widząc,że na chwilę oderwała się od książki.


-Już tłumaczyłam,że jedyną moją podróżniczą destynacją było Zabrze- śmieje się.-Domyślam się,że ty objechałeś Polskę jak ona długa i szeroka.


-Po części się z tym zgodzę. Nie było mnie jeszcze na Mazurach. 


-Więc czemu pytasz mnie o góry?


- Bo je uwielbiam. Po wejściu na Rysy czułem się jak pan życia i śmierci. Zajebiste uczucie.


-Wróciłbyś tam?


-Gdyby sytuacja była inna,jasne. Ale że jest, jak jest, to nie.


-Niby dlaczego?-unosi brwi. W odpowiedzi wymownie uderzam dłonią w koło wózka.


-Serio? To niby ma być problem?


-A nie? Ja z tym na żadną górę nie wejdę,zapomnij.


-Dobra,powiedzmy to Jaśkowi Meli, który jako piętnastoletni dzieciak zdobył oba bieguny,nie mając ręki i nogi. 


-Kochanie,to była inna sytuacja...on nie jeździł na wózku.


-Ale nie chodził. Marek Kamiński wniósł go tam na plecach-uśmiecha się przebiegle.


-I co? Napiszesz do niego,żeby zorganizował ze mną wyprawę?


-Hmmm. Na razie może nie porywajmy się na Rysy,ale...co powiesz na świętowanie papierowych godów po wejściu na Morskie Oko? Tu Kamiński nie będzie nam potrzebny.


-Zwariowałaś? Chcesz jechać w góry z maleńkim dzieckiem?


-A dlaczego nie?


-Bo jak się gdzieś wyjeżdża,to po to,żeby odpocząć. A z takim małym robakiem za bardzo nie odpoczniesz.


A kto powiedział,że jechalibyśmy sami? Myślę,że Gabi byłaby wniebowzięta,mogąc zająć się bobasem.


-Skarbie,to tylko takie moje głupie marzenie,a ty już układasz plan,jakbyśmy mieli co najmniej napaść na bank.


-Czemu mówisz,że jest głupie? 


-A nie jest?


-Ani trochę. Jest jak najbardziej normalne- zapewnia.


-A twoje serce to nie jest problem.


-Nie. Po prostu będę szła wolniej. Znam swoją pikawę i wiem,co byłoby dla mnie zagrożeniem. A to nie będzie,jeśli będę uważać.


***


Obejrzenie z moją żoną czegokolwiek od kilku tygodni graniczy z cudem.Tak jest i teraz,kiedy w połowie odcinka ,,Wielkiej wody",czyli serialu,na który sama mnie namawiała głównie ze względu na obecność Tomasza Kota i jego córki w obsadzie,po prostu zasnęła mi na ramieniu,o co oczywiście nie mam do niej pretensji.


-Co robisz?-mamrocze,kiedy wyłączam telewizor.-Ja oglądam!


-Nie,kochanie.Ty śpisz.


-Na chwilę mi światło zgasło!


-Jeżeli dwie godziny to dla ciebie chwila,no to nieźle.


-Coś mnie ominęło?


-Pół sezonu,skarbie.


-Kurwa,poważnie?


-Poważnie.


-Przepraszam. Jestem tragiczną partnerką do oglądania seriali.


-Wcale nie.


-Słodki jesteś. Ale wiem,jak jest.Nie da się niczego ze mną obejrzeć, bo cały czas śpię. Masakra jakaś-zaczyna płakać.


-Nie jest tak źle-uśmiecham się, ścierając palcem łzy spod jej oczu.


-Nie jest źle? Kogo ty oszukujesz? Ze mną przecież nawet seksu nie można teraz uprawiać.


-Amelko,po pierwsze, nie robimy tego ze względu na dziecko. Po drugie,wcale mi to nie przeszkadza.


-Jak to?


-Skoro ponad rok abstynencji po wypadku mnie nie zabił,to teraz też się pomęczę. Nic mi nie będzie. Poczekam na ciebie. 


-Na pewno?


-Tak. Da się bez tego żyć. 


-Ty jesteś za dobry-kręci głową z czymś w rodzaju dezaprobaty.-Nie zasłużyłam sobie na to.


-Chyba odwrotnie. Ale...mam ci coś do powiedzenia.


-Co?


-Przepraszam.


-Za co niby?


-Że nie będę ci  mógł pomagać.


-A ty dalej o tym...mówiłam już,że masz tak o tym nie myśleć?


-Mówiłaś,ale...


-Ty nie słuchasz. Nie mam ci tego za złe. Rozumiesz?


-Powiedzmy.



Hej!

Na wstępie przepraszam,że przez ostatnie trzy dni nie napisałam niczego nowego. Bolało mnie gardło i czułam się tragicznie.

Ale już jestem i mam nadzieję,że ten rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro